Rezultaty wyszukiwania dla: Yi Nan
Wśród nocnych cisz
„(...) Nic nie jest takie, jakie się wydaje” – prawdziwość tych słów każdy z nas mógł wielokrotnie zweryfikować w swoim życiu. Niekiedy chcemy być okłamywani, niekiedy to ktoś nami manipuluje, a niekiedy to nasz mózg wykorzystuje drogę na skróty i podpowiada nam najprostsze rozwiązanie, które stanowi jednak zafałszowanie rzeczywistości. Nawet w najgorszych koszmarach nie wyobrażamy sobie jednak, że złudzenie może wiązać się ze śmiercią bliskiej osoby, że wiadomość o odejściu może wprawić nas w konsternację, że możemy zastanawiać się, co jest prawdą, a co nie, i czy naprawdę mamy do czynienia ze śmiercią czy może po prostu makabrycznym żartem.
Niezależnie od naszej odpowiedzi na to pytanie, z poszukiwaniem prawdy zmierzyć musi się też Dagmara Klusik, mieszkanka Poznania, która pewnego dnia odkrywa, że tak naprawdę nie wie nic o swoim mężu. Przez wiele lat przykładnego małżeństwa żyła w przekonaniu, że Paweł jest – tak jak ona – jedynakiem, że również wychowywał się w Poznaniu. Co więcej, mężczyzna pokazywał jej nawet blok, w którym dorastał, podwórko, na którym się bawił. I mimo, iż od utraty córeczki coraz mniej ze sobą rozmawiali, a on poświęcił się pracy w swojej firmie informatycznej, świadczącej usługi dla branży finansowej, to jednak była przekonana, że może Pawłowi ufać, że nigdy by jej nie okłamał.
Tym większe zdumienie budzi telefon od czaplineckiej policji i informacja, o znalezieniu zwłok mężczyzny, który prawdopodobnie jest jej mężem. Ponoć przebywający w swoim rodzinnym domu w ciszach mężczyzna wybrał się na ryby, a rozgrzewając się alkoholem, przez nieuwagę wpadł do wody i utonął. I taka wersja zdarzeń byłaby nawet prawdopodobna, gdyby nie fakt, iż Paweł nie dorastał przecież w zapadłej wsi, nie lubił łowić ryb i, jako fanatyk zdrowego stylu życia, stronił od alkoholu. Czy to możliwe, że po rozstaniu z nią, aż tak bardzo się w niedługim czasie zmienił? I co miał znaczyć list poprzedzający telefon od policji, jakoby wszystko było inne, niż się wydaje?
Taką właśnie zagadkę rozwiązywać będziemy wraz Dagmarą w miejscowości Cisze, w pobliżu Czaplinka. Kobieta nie tylko jedzie zidentyfikować zwłoki męża, ale również odkryć jego tajemnice i dowiedzieć się na przykład, że Paweł miał dwóch braci, w tym jednego intelektualnie niepełnosprawnego. Zatrzymuje się w domu rodzinnym męża i z okruchów informacji stara się poskładać najbardziej prawdopodobną wersję zdarzeń, ale i poznać człowieka, z którym tyle lat była. Czy uda jej się rozwiązać tajemnicę, czy przy okazji nie trafi na prawdziwie dramatyczne opowieści, które wstrząsną i jej światem?
Przekonamy się o tym dzięki thrillerowi Małgorzaty Hayles, która zabiera nas nie tylko w podróż do malowniczej miejscowości, stanowiącej scenerię zbrodni, ale i w głąb mrocznej, ludzkiej psychiki. Powieść pt. „Wśród nocnych cisz”, to doskonała lektura dla wszystkich miłośników trzymających w napięciu historii, zarówno tych, którzy z twórczością autorki mieli już do czynienia, jak i dla tych, którzy o książkę autorki sięgają po raz pierwszy. Doskonałe zakończenie nie tylko zaskakuje, wytrąca nas z równowagi, ale i daje dowód na wielki talent autorki i stanowi zachętę do lektury jej poprzednich powieści!
Świat Inkwizytorów. Płomień i krzyż, t.II
Inwizytor Arnold Lowefell mimo wielu prób wciąż nie pamięta, kim był, nim Wewnętrzny Krąg Inwizytorów stworzył go takim, jakim jest obecnie. Co oczywiście nie powstrzymuje go przed podejmowaniem kolejnych prób przywołania wspomnień. Wie tylko tyle, że był bardzo potężnym magiem o imieniu Narses. Jednak nie skupia się wyłącznie na pokonaniu amnezji; nieustannie walczy z intrygami oraz mrocznymi tajemnicami, dręczącymi Święte Oficjum. Czy to jednak nie za wiele jak na jednego, nawet tak uzdolnionego inkwizytora...?
Pan Jacek Piekara jest jednym z najpopularniejszych autorów książek fantastycznych w naszym kraju. I nic dziwnego- wkraczając w stworzoną przez niego rzeczywistość czytelnik niemalże dziękuje Stwórcy, że nie przyszło mu żyć w czasach Inkwizycji. Trafiłam na jego twórczość przypadkiem, przekopując biblioteczne regały. Jeden tom o Mordimerze Madderdinie wystarczył, abym przepadła. A już kolejne książki wychodzące spod pióra naszego rodaka (i niekoniecznie dotyczące Inkwizytorów) sprawiły, że przepadłam z kretesem. Chcę więcej i więcej.
Płomień i krzyż jest drugim tomem serii, mimo to nie wyczuje się tego podczas lektury. Jest wiele nawiązań, wyjaśnień oraz wtrąceń, dzięki którym nie musimy przerywać czytania i cofać się do tomu pierwszego. Autor prowadzi nas przez historię, zarysowując tło części poprzedniej, co oczywiście jest sporym ułatwieniem dla osób nie znających utworu rozpoczynającego serię. Warto jednak wrócić i do niego. Czytelnik ma nie tylko okazję poznać samego głównego bohatera, lecz również otaczające go kobiety- Katarzynę, Katrinę, Valerię Flawię czy Matyldę. Damy wysuwają się na pierwszy plan, zaś każda "otrzymała" swój rozdział, dzięki czemu ich sylwetki zostały nam wyraźnie zarysowane. Ułatwia to przede wszystkim rozróżnienie ich. I tak mamy do czynienia z wiedźmą o ogromnej mocy (obecnie wspomagającą chrześcijan), której umiejętności przekraczają wyobrażenia zwykłego zjadacza chleba- Katriną. Duże znaczenie ma także postać Matyldy, która dzięki Arnoldowi Lowefellowi mogła wreszcie stać się normalną kobietą, zachowując przy tym wszelkie magiczne zdolności. Ów tom jest jakby nakierowany na damskie postacie, aby podkreślić, jak duże piętno odcisnęły na losach Świętego Oficjum. W końcu świat, nawet tak brutalny, nie opiera się wyłącznie na mężczyznach.
Da się odczuć różnicę między wspomnianym już wcześniej Mordimerem Madderdinem, a Arnoldem Lowefellem. Mimo że obaj są bardzo użytecznymi inkwizytorami, to pod względem charakteru są niczym ogień i woda. Mordimer jest butny, odważny (a czasem wręcz szaleńczo brawurowy), lubi kobiety oraz alkohol, a ponadto często sprzeciwia się Inwizycji dla samej satysfakcji. Z kolei Lowefell jest bohaterem raczej spokojnym, nie dającym się ponieść emocjom, nie atakującym bez wyraźnego powodu. Kobiety, alkohol- to nie dla niego. Duży wpływ na jego postawę na pewno ma jego poprzednie życie, które dociera do niego zaledwie w niewielkich fragmentach. Książki z serii Ja, Inkwizytor są bardziej... brutalne, krwawe. Ukazują brudniejszą, agresywniejszą stronę życia w tamtych czasach. W Płomień i krzyż z kolei całość jest nieco bardziej ugładzona, bowiem Lowefell większość czasu spędza w Świętym Oficjum, mając za wrogów jedynie kolejnych intrygantów.
Mimo owych różnic książkę czyta się bardzo szybko, zaś akcję podganiają szczególnie kobiece postacie. Ciekawiła mnie ich przeszłość, ich plany, a być może i intrygi. Zdecydowanie muszę zaznajomić się z tomem pierwszym- może wówczas ukaże mi się inna twarz inkwizytora Lowefella. Kto jeszcze nie zna twórczości pana Piekary, temu serdecznie polecam wszystkie jego książki; tym, którzy już je znają, polecać ich nie muszę.
Mroczna połowa
Świat funkcjonowałby o wiele sprawniej, gdyby wszyscy jego mieszkańcy pochodzili z dzieł literatury popularnej, pomyślał Thad. Ludziom w powieściach zawsze udaje się panować nad myślami, gdy przenoszą się gładko z jednego rozdziału do następnego.
Na wstępie muszę zaznaczyć, że „Mroczna połowa” nie jest moim pierwszym spotkaniem z twórczością Stephen’a King’a i na pewno nie ostatnią. I szczerze powiedziawszy, miałam pewne wątpliwości sięgając po akurat tę pozycję – bałam się, że nie będę do końca obiektywna w swojej ocenie, Stephen King jest jednym z moich ulubionych autorów. W tym lekkim jak na jego pióro thrillerze King pokazuje kunszt swojego talentu, oraz przekazuje pewnego rodzaju morał, naukę – nie wszystko co powołamy do życia da się tak łatwo uśmiercić, a także, że należy uważać, czego sobie życzymy. Bo nie wszystko to co powinno być martwe, chce takim pozostać. Ale może od początku.
Powieść zaczyna się w momencie, kiedy Thad Beaumont postanawia zrobić wielki „coming out” i ujawnić, że to on tak naprawdę jest George’m Stark’iem – popularnym autorem książek, które swoją sławę zdobyły przez to, że były dość mocno brutalne i kontrowersyjne. Thad urządza swojemu alter ego symboliczny pogrzeb chcąc skończyć raz na zawsze z jego istnieniem. Problem zaczyna się, kiedy ktoś zaczyna mordować ludzi odpowiedzialnych za ujawienie się Thada. Oczywiście pierwsze podejrzenia padają na samego zainteresowanego, jednak szybko okazuje się, że Thad ma żelazne alibi. Tym razem policja musi mieć nieco bardziej otwarty umysł, bo czasami to co nie możliwe staje się rzeczywistością i nawet byty, które teoretycznie nie mają prawa istnienia zostają powołane do życia.
Muszę przyznać, że „Mroczną połowę” czyta się dość lekko i przyjemnie, zwłaszcza jak na King’a, który potrafi mieć naprawdę ciężkie i przytłaczające pióro. Akcja dzieje się dość szybko, ale mimo wszystko nie jest to jakiś niezwykły pęd, a jednocześnie nie ma momentów, w których czytelnik mógłby się nudzić. Dialogi są poprowadzone w taki sposób, że prawie nie ma pustych wypełniaczy, których jedynym zadaniem jest zapchanie jak największej liczby stron. Niezwykle podobał mi się motyw bliźniąt, który został wpleciony w fabułę oraz mistycznej relacji jaka między nimi zachodzi. Ogromnym plusem jest też to, że nie da się nie lubić którejkolwiek z postaci – nawet tego złego i okropnego Georg’a Stark’a. King wykreował taki wachlarz bohaterów, że nawet Ci drugo i trzecioplanowi wnoszą coś do historii i nie są tylko tłem dla dziejących się wydarzeń. Każda z postaci ma swoją rolę do odegrania i naprowadzenie czytelnika na odpowiednie tory. Choć muszę przyznać, że mimo wszystko najbardziej polubiłam Thada i George’a, którzy mimo, że prawie tacy sami są kompletnie różnymi jednostkami. Ot, taki paradoks.
Podsumowując – „Mroczna powoła” jest tak naprawdę dla wszystkich fanów thillerów. I dla tych, którzy z twórczością Kinga spotkali się już wcześniej, jak i dla tych, którzy chcieli by ją dopiero poznać, ale nie wiedzą, za którą powieść mistrza grozy się zabrać najpierw. Jest ciekawa, trzymająca w napięciu i dość lekka w porównaniu do innych, kultowych, powiedzmy książek tego autora. Jak dla mnie przyjemna pozycja na aktualne, zimowe, długie wieczory.
Star Wars. Ostatni strzał - zapowiedź
Doskonałe uzupełnienie filmu Han Solo: Gwiezdne wojny – historie.
W książce przedstawione są wydarzenia poprzedzające historię opowiedzianą w filmie, a także to, co nastąpiło potem. Opisane są tu trzy okresy w życiu bohaterów: kiedy właścicielem Sokoła Millenium był Lando Calrissian i gdy statek trafił w ręce Hana Solo po bitwie o Endor.
Zstąpienie Kami- zapowiedź
Zstąpienie Kami w pierwszej połowie stycznia!
W związku z opóźnieniem transportu, pierwszy dodatek do Rising Sun, Zstąpienie Kami (Kami Unbound) będzie miał swoją premierę w pierwszej połowie stycznia. Do sklepów rozszerzenie będzie wysyłane na początku stycznia.
Z osobami, które zamówiły Zstąpienie Kami w przedsprzedaży, kontaktowaliśmy się indywidualnie, aby ustalić możliwość dostawy gry jeszcze przed świętami.
Przebudzeni - zapowiedź
Kiedy siedemnastoletnia Lilliana Young wkracza pewnego poranka do swojego ulubionego Metropolitan Museum of Art, ostatnią rzeczą, jakiej się spodziewa, jest znalezienie egipskiego księcia z nadludzkimi mocami, który wrócił do świata żywych po tysiącu lat bycia zmumifikowanym.
Co jednak ma zrobić nastoletni książę Amon, gdy zamiast obudzić się w swoim grobowcu w egipskiej świątyni, znajduje się w muzeum w Nowym Jorku, a jego słoje z organami zniknęły? Lily wbrew swojej woli zostaje pomocniczką księcia i razem wyruszają w niezwykłą podróż. Od teraz to w ich rękach waży się los ludzkości – muszą dotrzeć do Doliny Królów, odnaleźć braci księcia i dokończyć ceremoniał, aby Set, bóg ciemności, nie przybył na nowo do świata śmiertelników, by siać spustoszenie.
Dwór cierni i róż. Książka do kolorowania
Stało się odezwało się we mnie małe dziecko, albo chęć zrobienia czegoś innego, czegoś niepopularnego.
W taki oto sposób w moje ręce trafiła książka do kolorowania dla dorosłych autorstwa Sarah J. Maas, która wyszła nakładem Wydawnictwa Uroboros nawiązująca tematyką do książek z serii Dwór cierni i róż.
To moje pierwsze spotkanie z tego typu twórczością, ale muszę przyznać, że jest wykonana bardzo solidnie. Specjalnie użyłem określenia książka, gdyż posiada wiele stronic do kolorowania. Oprócz tego w formie dodatku, albo spójnej części przy każdym rysunku jest słowo pisane zarysowujące losy bohaterów wyżej wymiemnionej serii.
Tak jak wcześniej wspominałem kolorowanka jest zrobiona bardzo dokładnie, więc zarówno amator jak i bardziej wymagający miłośnicy kolorowania będą mieli zapewnioną zabawę na wiele godzin.
Na samym końcu jest wykaz pozostałych książek tejże autorki do kolorowania i po ich obejrzeniu wiem, że jedną z nich będę chciał kupić, ku uciesze mojej rodziny.
Nasuwa mi się tylko jedno pytanie: Czy wystarczy mi kredek?
Podsumowując kilka powyższych zdań muszę przyznać, że jest to trafny wybór dla każdego, więc czy jesteś duży czy mały weź kredki, a będziesz miał ubaw doskonały. Jest to pozycja pozwalająca starszym oderwać się od spraw codziennych, a młodszym rozwinąć wyobraźnię i zdolności manualne. Jeśli tylko będziemy dokładni powstaną barwne i bogate w szczegóły obrazy i będziemy mieli satysfakcję z współtworzenia dzieła.
Stan Lee. Człowiek-Marvel
Gdy Bob Batchelor zaczynał pisać biografię Stana Lee, na pewno nie spodziewał się, że ten wielki człowiek odejdzie tuż po premierze. Z pewnością też wydawnictwo SQN nie miało pojęcia, że polska premiera wypadnie w okolicach tego smutnego dnia. Fakt, Lee miał już swoje lata, jednak trzymał się świetnie! Jego zaangażowanie w pracę było wciąż widoczne, a czy w ogóle wyobrażacie sobie jakikolwiek film Marvela bez jego cameo? Ciężko... Aczkolwiek chyba musimy się na to przygotować. Może nie jestem wielkim znawcą komiksów, bowiem moja droga z nimi rozpoczęła się stosunkowo niedawno, ale jednak Stana Lee podziwiam i przepadam za filmami Marvela. A po przeczytaniu jego biografii podziwiam go jeszcze bardziej!
Właściwie nie było dla mnie zaskoczeniem to, jak pracowitym i pełnym pasji człowiekiem przez całe swoje życie był Lee. Już od młodzieńczych lat wykazywał ogromne zaangażowanie w to, co robił. Jako nastolatek dorabiał sobie w wydawnictwie i była to dla niego ogromna radość, traktował tę pracę poważnie i wiedział, w jakim kierunku chce dążyć. To jest właśnie w ludziach piękne – pasja i zaangażowanie, zwłaszcza kiedy można to zauważyć u młodych ludzi. Stan Lee bardzo wcześnie rozpoczął swoją karierę i stopniowo wzbijał się na wyżyny. Wszystko osiągnął dzięki ciężkiej pracy, dzięki podejmowaniu ryzyka, dzięki niesamowitej wyobraźni. Wspaniałe jest również to, że na swojej drodze spotkał tak przychylnych mu ludzi, choć nie myślcie sobie, że miał życie idealne – każdemu czasami los rzuca kłody pod nogi, nawet twórcy superbohaterów!
Choć oczywiście nie mogło w tej książce zabraknąć kilku faktów z życia prywatnego Stana Lee, to mimo wszystko w dużej mierze jest to opowieść o jego karierze, a tym samym o rozwoju Marvela – od narodzin to stanu, w którym obecnie się znajduje. To początki powstawania takich bohaterów jak Spider-Man, Fantastyczna Czwórka (oni to dopiero mieli ciężką przeprawę), Thor, Hulk, Iron Man, X-Meni czy oczywiście Avengers. Chyba nikomu nie trzeba przedstawiać tych kultowych już postaci. Stan Lee stał się niemal legendą, a jego bohaterowie i pomysły są znane na całym świecie. I wierzcie mi, Lee chyba sam nie przypuszczał, że to rozrośnie się na taką skalę! A kto wie... Może doskonale o tym wiedział?
Ta książka znakomicie pokazuje, jak świat komiksów rozwijał się przez wiele, wiele lat. Stan Lee urodził się w roku 1922 i już w wieku nastoletnim został redaktorem w wydawnictwie. Przez kilka lat służył w United States Army Signal Corps, ale w latach 50. powrócił do dawnej pracy. Od tego momentu możemy zobaczyć, jak komiksy brnęły do przodu, jak zyskiwały popularność, a co więcej – jak istotne przesłania dla młodzieży twórcy starali się w nich przemycić. Pomijam kwestię bycia dobrym i walki ze złem, ale nie brakowało też tematów takich jak chociażby narkotyki czy porzucanie edukacji. Okazuje się, że komiksy miały wpływ nie tylko na kulturę popularną XX i XXI wieku, one naprawdę potrafiły nieść ze sobą ogromne przesłanie, które trafiało do czytelników.
Bob Batchelor wykonał kawał dobrej roboty tworząc tę biografię. Zrobił bezbłędny i bardzo dogłębny research, znakomicie wszystko ułożył, w wyniku czego my otrzymaliśmy chronologiczny rozwój kariery Lee i Marvela. Jest tutaj ogrom informacji i zebranych faktów, ale mimo wszystko czyta się to znakomicie – życie Stana Lee naprawdę intryguje, fascynuje i wciąga! Być może co nieco Was tutaj zaskoczy, co nieco zbulwersuje, ale to naprawdę znakomita biografia. Nie sięgam po nie zbyt często, ale w przypadku tego człowieka nie mogłam sobie odpuścić.
Stan Lee. Człowiek-Marvel to pozycja obowiązkowa dla wszystkich fanów komiksów, dla tych, którzy przepadają za filmami o superbohaterach, dla wszystkich tych, którzy chcą się przekonać, że ciężką pracą i zaangażowaniem można osiągnąć coś niesamowitego. Stan Lee to człowiek, który zasłużył na miłość wszystkich swoich fanów, na ogromny szacunek i podziw. Powołał do życia tak niesamowitych bohaterów i stworzył tak niepowtarzalne historie, że z pewnością nie zostaną one zapomniane – z resztą już można widzieć, jak wysoką rangę zyskał Marvel. I to w pełni zasłużenie.
Umrzesz kiedy umrzesz
Angus Watson to nazwisko jeszcze niezbyt znane na polskim rynku fantastyki. Zasłynął swoją debiutancką trylogią Czasu Żelaza - która została nominowana do nagrody David Gemmel Award. Jak widać autor nie osiadł na laurach i bardzo szybko wziął się za pisanie kolejnej, większej powieści, która planowana jest także na trzy tomy. Właśnie jestem świeżo po lekturze pierwszego z nich - Umrzesz kiedy umrzesz. Zapraszam do krótkiej opini.
Człowiek nie może zmienić swojego przeznaczenia. Rzuć się więc w wir bitwy, bo możliwości są tylko dwie: albo czeka cię chwała zwycięzcy, albo zasiądziesz do stołu Odyna, gdzie rychło wychylisz kielich z przodkami. A przynajmniej tak to widzi lud Finna. Natomiast sam Finn wolałby przeżyć. Gdy jego wioska zostaje zmasakrowana przez wrogą armię, Finnbogi zwany Zbukiem oraz grupka przyjaciół i niezupełnie-przyjaciół ruszają w drogę, która wiedzie ich przez nieprzyjazną i niebezpieczną krainę. Aby przeżyć, Finn musi być dzielny i waleczny jak nigdy dotąd.
Historie o Wikingach są aktualnie na czasie. Znakomity serial Vikings rozbudził na nowo legendy o tych mężnych wojownikach, a współcześni mężczyźni, owładnięci ogniem zimnej Skandynawii dzielnie zapuszczają zarost, dążąc do fizycznego i mentalnego obrazu wojownika. Wydawać by się mogło, że opowieści o Wikingach z reguły muszą być brutalne, poważne, pełne mistycyzmu i wartkiej akcji. Angus Watson jednak pokazał ich świat w nieco innych kolorach - swoją twórczość umiejscowił w zamierzchłych czasach Ameryki Północnej i zestawił naszych rdzennie Północnoeuropejskich mocarzy z Indianami.
Jak prezentuje się książka? Czekałem na pewno na coś podobnego do Czasu Żelaza, bo chociaż nie była to jakaś znakomita i porywająca historia, to jednak miała w sobie dużo oryginalnego pomysłu, a sam będąc na fali serialowych Wikingów. jakoś polubiłem ich tamtejsze przygody, chociaż obraz ich, był całkowicie inny. Pomysł Watsona na powieść rozbudziła nadzieję na bardzo dobrą książkę, jednak muszę przyznać, że jest ona dość średniawa. Czta się ją troszkę ciężko, w moim odczuciu dzieję się tak dlatego, że wykreowane postacie ukazane są w sposób bardzo schematyczny i prosty. Ten sam problem mają dialogi - są do bólu prostackie, pełne wularyzmów. Oznajmiają czytelnikom, wręcz krzycząc, że bohaterowie to mało rozwinięta kultura, która rządzi się dość prymitywnymi prawami. Nie uważam, że niegdyś tak nie było, aczkolwiek uważam, że cały tamtejszy świat był dziki i pierwotny, ale to przecież powinno dodwać powagi całości i budować klimat bardziej mroczny, niż komiczny, jak w mojej ocenie wyszło naprawdę.
Umrzesz kiedy umrzesz, to książka, od której nie pownniśmy wymagać czegoś więcej. Jest to powieść ciekawa głównie ze względu na pomysł na fabułę, zestawienie dwóch całkiem fajnych kultur i dość sprawne poprowadzenie całej akcji. Jeśli jednak przeanalizować postacie i dialogi, to jest całkiem średnio. Uważam, że dobrze wykreowani bohaterowie, to połowa sukcesu dobrej ksiażki, tutaj mi tego zabrało, więc ocena jest, jaka jest.
Omen
Po wielu latach miłośnicy horroru doczekali się polskiego tłumaczenia powieściowej wersji jednego z najsłynniejszych horrorów na całym świecie. Filmu, który swego czasu budził niepokój, sprawiał, że na osobliwie zachowujące się dzieci zaczęto patrzeć z nutką podejrzliwości. Wydawnictwo postarało się, aby tak upragniona przez wielu czytelników książka zachwycała nie tylko treścią, ale i oprawą. Twarda okładka, piękny projekt, a także zjawiskowe ilustracje sprawiają, że lektura staje się czystą przyjemnością.
“Omen” w wersji powieściowej to niewiele ponad to, co zaprezentowano w filmie, choć trzeba przyznać, że te wszystkie dodatkowe sceny są fantastycznym smaczkiem dla fanów gatunku.
Książka często przypomina scenariusz filmu - jej większa część zbudowana jest z dość dynamicznych dialogów bez jakichkolwiek dopowiedzeń ze strony autora. Dzięki temu książkę czyta się w ekspresowym czasie, przy czym czytelnik nie odczuwa jakichkolwiek momentów nudy.
“Omen” to horror w starym dobrym stylu, w którym brak ścielącego się gęsto trupa, ogromnej ilości krwi czy niesmacznych opisów. Całość bazuje na klimacie i budowaniu napięcia, wobec czego entuzjaści bardziej subtelnych w swojej grozie historii będą ukontentowani dziełem Davida Seltzera.
Nastrój grozy bardzo udziela się czytelnikowi, aczkolwiek należy pamiętać, iż historia, która w 1976 roku (a także wiele lat później) robiła ogromne wrażenie, dziś niekoniecznie wywoła szok. Z pewnością większość osób decydujących się na lekturę zna choć odrobinę przebieg tej opowieści, dlatego nie ma mowy o mrożących krew w żyłach momentach czy zaskakujących zwrotach akcji.
Nie jest to jednak miałka lektura, o której szybko można zapomnieć. “Omen” - czy to w wersji powieściowej, czy filmowej - głęboko zakorzenia się w umysłach czytelników i widzów i tego odmówić mu nie można. Swego czasu historia ta wywoływała kontrowersje i niepokój, jednak dziś wcale nie traci na wartości, choć trzeba przyznać, że jest to pewnego rodzaju powtórka z rozrywki. Jeżeli ktoś nie lubi takich zabiegów, może poczuć się lekko rozczarowany.
Książka w oryginale była swego rodzaju dodatkiem do promocji filmu, dlatego też można ubolewać nad faktem, iż w Polsce wydano ją dopiero w 2018 roku. Z drugiej strony może być to wspaniałe odświeżenie historii dla fanów “Omena” lub też bodziec dla młodszego pokolenia do zapoznania się z klasyką gatunku.