Rezultaty wyszukiwania dla: Yi Nan
Siostry
Twórczość Bernarda Miniera pokochałam już lata temu, gdy w Polsce pojawiła się jego pierwsza książka, „Bielszy odcień śmierci”. Ta powieść tak mocno mnie urzekła, że potem z utęsknieniem wyczekiwałam każdej kolejnej pozycji tego autora, a podczas targów książki byłam jedną z pierwszych osób w kolejce po autograf. Mojej radości nie było końca, gdy ujrzałam zapowiedź jego kolejnego dzieła – „Siostry”. Byłam przekonana, że Minier mnie nie zawiedzie. Tak też się stało.
Oto kolejna przygoda i kolejne śledztwo Martina Servaza, ale w nieco innym wydaniu. Dzięki najnowszej powieści Bernarda Miniera mamy okazję poznać początki jego kariery, gdy jako dwudziestoczteroletni chłopak stawiał pierwsze kroki w policji. Nie było mu łatwo – koledzy po fachu za nim nie przepadali, mieli go za przemądrzałego i uznali, że tylko dzięki znajomościom udało mu się tak szybko dostać w ich szeregi. Choć wykazywał się sporą inteligencją, sprytem i dobrze sobie radził w prowadzonym śledztwie, to mimo wszystko wiecie jak się traktuje świeżaków, prawda? Mimo wszystko Servaz się nie poddał, co udowodniły nam inne książki Miniera, ale ta również, bowiem mamy tutaj do czynienia z różnymi czasami akcji.
Akcja pierwszej części książki rozgrywa się w 1993 roku. Policja prowadzi śledztwo w sprawie dwóch sióstr, które zostały znalezione martwe na brzegu Garonny. Były ubrane w pierwszokomunijne sukienki i zostały przywiązane do drzew… Szybko wychodzi na jaw, że młode dziewczyny były fankami słynnego pisarza, Erika Langa, a morderca najwyraźniej również, bowiem w trakcie popełniania zbrodni inspirował się jego twórczością. 25 lat później Erik Lang znajduje zwłoki swojej żony, a śledztwo po raz kolejny przypada w udziale Servazowi. Czy te dwie sprawy, które dzieli ćwierć wieku, są ze sobą w jakikolwiek sposób połączone? Coś z przeszłości nie daje mu spokoju, nie jest pewien, czy jedyną kwestią łączącą te dwie sprawy jest tylko i wyłącznie postać pisarza oraz jego twórczość.
W książkach Bernarda Miniera nic nie jest oczywiste, bowiem największe zaskoczenia spadają na czytelnika znienacka. Autor po raz kolejny w znakomity sposób skonstruował całą historię, równie dobrze poprowadził śledztwo, umożliwiając nam zagłębienie się w pracę policji. Osobiście przepadam za postacią Servaza i cieszę się, że miałam okazję zobaczyć początki jego kariery i to w tak ciekawym i intrygującym śledztwie! Ciężko stwierdzić, która zbrodnia jest tutaj ciekawsza, bowiem mimo wszystko łatwo jest zrozumieć, że są one ze sobą powiązane. Ciężko jednak zrozumieć, w jaki sposób. Chociaż wydaje nam się, że zyskujemy pewność co do pewnych faktów, to mimo wszystko Minier potrafi namieszać w głowie. Rozwiązania są nieoczywiste, bowiem jesteśmy w stanie dostrzec tylko kawałek góry lodowej, a to, co spoczywa dalej, pozostaje tajemnicą do samego końca.
Nie wiem jak wy, ale uwielbiam, gdy w literaturze pojawia się motyw… pisarzy. Erik Lang jest naprawdę interesującym człowiekiem, podobnie jak jego twórczość, której zarys mamy okazję tutaj poznać. Minier naprawdę świetnie skonstruował jego postać, a także całą jego historię. Czy był oprawcą, czy może jednak ofiarą? Kto tutaj popełnił tak naprawdę największą zbrodnię i był w stanie się dla niej całkowicie poświęcić? Fakty, które Minier stopniowo ujawnia potrafią naprawdę zbić człowieka z pantałyku, a momentami sprawić, że aż zaniemówi z wrażenia. Choć z początku niektóre z nich mogą się wydać absurdalne, to jednak jak się temu wszystkiemu bliżej przyjrzymy, to widzimy tutaj spójność i logikę. Dodatkowo nie można narzekać na tempo akcji, jest jak najbardziej odpowiednie, podobnie jak i atmosfera, która w powieściach Miniera zawsze jest nieco gęsta i mroczna.
„Siostry” to kolejna bardzo dobra powieść w dorobku autora, która w pełni mnie usatysfakcjonowała, chociaż „Bielszy odcień śmierci” wciąż chyba pozostaje moim ulubionym dziełem Miniera. Trzeba jednak przyznać, że historia, którą nam tutaj zaoferował, jest wciągająca i angażuje czytelnika, dlatego zdecydowanie warto się z nią zapoznać, niezależnie od tego, czy będzie to wasze pierwsze spotkanie z tym pisarzem, czy kolejne.
Kryminalne przypadki Matyldy
Co zwykle robi kobieta porzucona przed ołtarzem kobieta? Może wyruszyć samotnie albo z przyjaciółkami w podróż poślubną? Ma złorzeczyć narzeczonemu i szukać dróg zemsty? A może powinna pogrążyć się w odmętach depresji i już nigdy nawet nie próbować szukać szczęścia? Zapewne każda z nas odpowie na to pytanie inaczej, w zależności od typu osobowości, temperamentu czy życiowych doświadczeń.
Oczywiście proponowane odpowiedzi nie wyczerpują też szeregu możliwości stojących przez porzuconą narzeczoną. Możemy się o tym przekonać śledząc losy Matyldy Dominik, autorki poczytnych kryminałów i malarki, bohaterki fascynującej powieści pt. „Kryminalne przypadki Matyldy”. Opublikowana nakładem Wydawnictwa Zysk i S-ka książka autorstwa Bożeny Mazalik, to frapująca zagadka godna Sherlocka Holmesa, która wciąga nas bez reszty. Po lekturę sięgnąć mogą zarówno wielbiciele kryminalnych historii, jak i czytelnicy, potrafiący docenić zarówno doskonale skonstruowaną fabułę, jak i wspaniałą kreację bohaterów, ze wspomnianą Matyldą na czele.
Po sromotnej porażce, jaką kobieta poniosła na polu związków, Matylda decyduje się skorzystać z oferty starego znajomego, niejakiego Włodka Zbierackiego i osiąść w jego rodzinnym domu – starym, zrujnowanym zamku zwanym Sarnim Dworem. Ów kolega przebywać ma w tym czasie w Irlandii, zbierając fundusze niezbędne do renowacji i utrzymania budowli, w tym czasie zaś Matylda doglądać ma domu, oddając się twórczej wenie i malowaniu obrazów na nadchodzący wernisaż. Tyle tylko, że jak tu skupić się na artystycznej działalności, kiedy w domu nieustannie coś trzeszczy, skrzypi, rozlega się tajemnicze stukanie, a ktoś bezczelnie wyjada z szafki morele? Na dodatek ów tajemniczy ktoś miał czelność zaatakować zajmującego się oporządzaniem zwierząt parobka, a następnie najlepszą przyjaciółkę Matyldy, panią doktor psychiatrii, Ildefonsę? Co prawda akurat Ilka miała tyle szczęścia, że przeżyła (czego nie można powiedzieć o pierwszej ofierze ataku), ale i tak to, co się dzieje wokół Sarniego Dworu i w jego wnętrzu, jest wielce niepokojące.
W miejscu, gdzie dwie osoby zostały zaatakowane, pod początkowo podejrzewaną o napaść jałówką, Matylda znajduje wejście do starego korytarza kopalni srebra, w zamku pojawia się znienawidzona przez Ilkę i Matyldę Halina vel Wredna, znana jeszcze ze szkolnych czasów, a na dodatek na podwórku pojawia się … trup Seweryna, niedoszłego męża Matyldy.
Sprawę prowadzi przystojny Marek Mleczko, obdarzony anielską wprost cierpliwością, nieustannie wystawianą na próbę przez Matyldę i Ilkę. Jak zakończy się ta historia? Kto grasuje na zamku i kro zaatakował dwie niewinne ofiary w obórce, jedną pozbawiając życia? Kto zasztyletował Seweryna? Czy Seweryn i Wredna się znali? Czy właściciel obiektu, Zbieracki, ma coś do ukrycia? A może w korytarzach zamku ukrywa się morderca, który w sąsiedniej wsi zamordował swoją narzeczoną? Na te wszystkie pytania (i kolejne, pojawiające się w trakcie lektury), znaleźć musimy odpowiedź w fenomenalnej powieści Mazalik, stylem zbliżonej nieco do niezapomnianych powieści Chmielewskiej, budzącej zarówno przerażenie, jak i salwy niepohamowanego śmiechu.
Doskonale skonstruowana fabuła, cała plejada mistrzowsko zbudowanych postaci, niezwykły klimat książki – to wszystko sprawia, że powieść „Kryminalne przypadki Matyldy” pochłaniamy łapczywie będąc przekonanym, że z autorką spotkamy się jeszcze nie raz i żałując, że ta mroczna przygoda tak szybko się kończy.
Gamedec. Czas silnych istot
Mija sto cykli od powstania Way Empire. Imperator Ludzkości, Gorgon Nemezjus Ezra, chce uczcić to wydarzenie, odbijając z rąk Erthirów Ziemię. Nie zapomina przy tym, że wypaczeni Unithirowie, którzy po Wielkiej Przegranej uciekli w kosmos, powrócą, by skonfrontować się z Imperium. Torkil Aymore, Pionier, Podróżnik i gamedec, a przede wszystkim Ran, żołnierz elitarnej Pierwszej Centurii Pierwszego Maodionu, usiłuje pogodzić bycie żołnierzem i głową rodzinnego klanu. Nie wie, że małżeńskie kłótnie z Pauline to ostatnia rzecz, jaką powinien się martwić. Wkrótce będzie musiał zmierzyć się z przeznaczeniem.
We wszystkich pięciu wcieleniach.
Ludzie Północy. Saga europejska. Tom 3 - zapowiedź
Trzeci tom zaplanowanej z rozmachem opowieści o wikingach, którzy w średniowieczu docierali do wybrzeży całej Europy – od północnych skrajów Skandynawii po Morze Śródziemne. W kilku historiach ukazane zostały przede wszystkim ciemne strony życia ludzi Północy – ciągła walka z wrogami i siłami natury; rozpaczliwe dążenie do sławy i bogactwa; głód ziemi i wolności. Poznajemy dwóch królów, których rody biją się ze sobą tak długo, że zaczyna im brakować mężczyzn zdolnych do walki.
Wraz z wielką armią wikingów stajemy pod obleganym Paryżem. Idąc śladem krwawego mściciela, obserwujemy walkę starych bogów z postępującym chrześcijaństwem. Uczestniczymy w łowach samotnego myśliwego, który zapuszcza się w nieprzebyte lasy Północy. Wędrujemy też z wszędobylskimi Skandynawami daleko na wschód – nad Wołgę. Oto wielki świat wikingów, dla których nie istniały granice poznania.
Halloween Blues- zapowiedź
Zbiorcze wydanie słynnej serii czarnych kryminałów z elementami grozy. Akcja komiksu rozgrywa się w latach 50 XX wieku w USA. W niewyjaśnionych okolicznościach zostaje zamordowana młoda hollywoodzka gwiazda filmowa, Dana Anderson, żona prowincjonalnego inspektora Forestera Hilla. Policjant staje przed sądem, ale ława przysięgłych oczyszcza go z zarzutów. Sęk w tym, że sam Hill wcale nie jest pewny swojej niewinności, gdyż nic nie pamięta z wieczoru zabójstwa. Na dodatek zaczyna widzieć ducha żony, który go dręczy i namawia do rozwiązania zagadki... Tak rozpoczyna się seria noir, w której główny bohater rozwiązuje kilka skomplikowanych zagadek kryminalnych, żeby w końcu zająć się tajemnicą morderstwa własnej ukochanej.
Cykl został napisany przez uznanego scenarzystę komiksów sensacyjnych Mythica (Alpha), a narysowany przez jednego z najbardziej znanych na Zachodzie polskich grafików, Zbigniewa Kasprzaka (Yans, Podróżnicy).
Dziwna pogoda
Tym razem Joe Hill, syn Stephena Kinga, raczy czytelników zbiorem niebywale klimatycznych opowiadań, które należałoby raczej określić mianem minipowieści, bowiem każda z przedstawionych historii mogłaby zostać częścią większej całości.
Joe Hill skupia się na emocjach i uczuciach, które towarzyszą każdemu człowiekowi przez całe życie. Czytelnik ma przyjemność doświadczać każdej z nich - od fascynacji przez wściekłość, aż na nienawiści kończąc. Autor w mistrzowski sposób przedstawił wszelkie silne emocje targające bohaterami, dzięki czemu z wykreowanymi przez niego postaciami nietrudno jest się zżyć czy utożsamić. Czytelnik dzięki licznym refleksjom może bardziej pochylić się nad problemami natury egzystencjalnej i odnieść się do swoich doświadczeń.
Wszystkie opowiadania niosą ze sobą aurę grozy i niepokoju, tak pożądaną przez miłośników gatunku. Trzeba jednak zauważyć, iż Joe Hill stara się wyjść poza ramy tradycyjnego horroru wplatając w swoje teksty oryginalne motywy. To właśnie dzięki nim “Dziwna pogoda” to lektura tak intrygująca i satysfakcjonująca.
Autor serwuje czytelnikowi same konkrety, nie rozwleka niepotrzebnie wydarzeń, nie przedstawia niepotrzebnych dygresji. “Dziwna pogoda” to akcja, groza i kumulacja silnych emocji. Joe Hill nie obiera w swoich tekstach jednej drogi - wprowadza do opowiadań wiele wątków, z których nie każdy doczeka swojego finału. Jednak ze względu na króciutką formę jest to jak najbardziej zrozumiałe.
“Dziwna pogoda” to lektura wywołująca u czytelnika stan głębokiej nostalgii, która zachęca do odrzucenia schematów i stereotypów, łamania irracjonalnych zasad i zmiany naiwnych czy pozbawionych sensu przekonań. Niektóre cytaty zapadają w pamięć niezwykle głęboko, a część z nich stać się wręcz może życiowym motto. Hill pokazuje różnego rodzaju wartości, postawy i zachowania, z którymi każdy człowiek się kiedyś spotkał, choć z pewnością nie każdy jest tego świadomy.
Wspaniałym podkreśleniem klimatu panującego w przedstawionych czytelnikowi minipowieściach są lekko niepokojące ilustracje oraz przepiękna oprawa i żywe kolory. Projekt okładki jest niebywale wręcz oryginalny, a dla wielu osób z pewnością inspirujący. Doskonale też odzwierciedla treść książki i nakreśla tematykę opowiadań. Dzięki twardej oprawie “Dziwną pogodę” czyta się z niezachwianą przyjemnością. Wydawnictwu oraz osobom pracującym na tak godny podziwu efekt należą się słowa uznania.
Otto
Intrygująca okładka i bardzo dobre wydawnictwo, które jest rękojmią, jeśli chodzi o porządne powieści. Nazwisko autora było mi znane, chociaż wcześniej jego książek nie czytałam, ale słyszałam same dobre opinie. Szkoda, że nie doczytałam, że Otto jest elementem pewnej serii, znowu zapłaciłam za to, że za szybko się na coś rzucam, bo zwiedzie mnie okładka tudzież opis. W Polsce jest niewiele książek o wojnie z humorem, południowi sąsiedzi mają Wojaka Szwejka, ale u nas humor wojenny to tylko Allo allo, chociaż wojna jednak inna, no nie jeszcze filmowo coś tam by się znalazło, ale jeśli chodzi o powieści, to rządzi patos i podniosły ton, to takie powieści pisane na klęczkach. A to, co mamy tutaj to zupełnie inna jakość.
Otto to czwarty tom serii Stalowe Szczury, chociaż dla mnie to dopiero pierwsze zetknięcie z tym cyklem nie mogę powiedzieć, żebym czuła się pogubiona, akcja mnie wciągnęła bez reszty. Przenosimy się w czasy Wielkiej Wojny. Stolica Francji, legendarny Paryż dostaje się w ręce wroga. Autor przedstawia nam całą plejadę pełnokrwistych bohaterów z ich wadami i zaletami i pokazuje jajcarskie ujęci wojny, która kojarzy nam się z bezkresem błota i śmiertelnie groźną ziemią niczyją. Takie powieści mogą się rodzić tylko z wielkiej pasji, która sprawia, że bohaterowie i akcja ożywają. Awanturnicza opowieść pełna pijackiego śpiewu, zataczania się na chwiejnych nogach, czarnego humoru i takiego klimatu piwiarnianego, rozerwie każdego, kto umie się otworzyć na niekanoniczne podejście i ma dystans do świata.
Powiem Wam, że Polscy autorzy mnie zaskakują, gdy już wydaje mi się, że mogę oczekiwać tylko kanonicznych powieści, to trafia mi się coś takiego. Okładka wprawdzie prawdopodobnie by mnie odrzuciła, bo sugerowałaby, że będzie to gatunek, za którym raczej nie przepadam. Tymczasem dostałam nietuzinkową oryginalną książkę, która mnie rozbawiła, a rzadko chichoczę podczas czytania. Wiem, że na pewno będę próbowała odnaleźć poprzednie tomy, bo chociaż nie wydaje mi się, że odebrałam Otta gorzej przez brak znajomości wcześniejszych tomów, to jednak chciałabym zapoznać się ze Stalowymi szczurami bardziej kompleksowo.
Moim zdaniem takie powieści nadają się idealnie na takie polskie szpetne przedwiośnie, kiedy odechciewa się absolutnie wszystkiego, a człowieka opadają same ponure myśli. Jeśli znacie coś w tym stylu koniecznie mi podpowiedzcie, bo takie książki, to ja chciałabym częściej czytać.
Przebudzeni
Obecnie autorzy bardzo lubią sięgać do rozmaitych mitologii i podań, tworząc swoje dzieła. Rzadko jednak wybierają dawne wierzenia egipskie, co według mnie jest ogromną stratą, ponieważ mają one doprawdy wiele do zaoferowania. Na szczęście Collen Houck, znana w Polsce przede wszystkim z serii „Klątwa Tygrysa”, postanowiła skorzystać z możliwości mitologii Kraju Faraonów i stworzyła nietuzinkową powieść fantastyczną dla młodzieży „Przebudzeni”.
Książka zapowiadała się na nietuzinkową podróż wśród ulic Nowego Yorku i egipskich piasków. Niestety, mam wrażenie, że autorka nieco pokrzywdziła miejsca wydarzeń, bowiem w zasadzie się nie skupiała na miejscu akcji. Na szczęście wynagrodziła nam to w ciekawej historii księcia Amona, fajnie wplątanych w historię wierzeń oraz stopniowego odkrywania kart, co budowało przyjemny klimat już od początku powieści. Żałuję tylko (i to bardzo), że w przypadku relacji pomiędzy bohaterami, Houck poleciała schematem, co ogromnie szkodzi całości. Waleczna nastolatka (Liliana), którą ciągnie do niebezpiecznego i tajemniczego chłopaka (Amona)– przyznajcie sami, że tak można opisać przynajmniej 70% współczesnej fantastyki dla nastolatek, jeśli nie więcej…
Żałuję również, że wiele wątków ucierpiało na rzecz opisywania więzi wspomnianych bohaterów. Niemal każdy bardziej interesujący motyw był wręcz nią spłycany, w kilku miejscach pojawiły się niepotrzebne dialogi, które – choć zdaje się, że miały nakręcić atmosferę – tylko wszystko psuły. Na szczęście w tym wszystkim można znaleźć nieco humoru, fantastycznych pomysłów, a Lily i Amona można ostatecznie polubić. Wszak dziewczyna w większości sytuacji zachowuje zdrowy rozsądek, a Amon jest przyjemnie dziwaczny. I – nie można o tym zapomnieć – że to pierwszy tom, więc potraktowane po macoszemu wątki mogła autorka zostawić sobie na później.
Inną zaletą „Przebudzonych” jest styl autorki. Jest lekki, dzięki czemu książkę czyta się bardzo sprawnie, nie ma tutaj również miejsca na nudę, co jest kolejnym ważnym atutem. W zasadzie, poza kilkoma schematycznymi fragmentami i naciskiem na opisywanie relacji Lily i Amona, nie można się tutaj do niczego przyczepić. To naprawdę interesująca pozycja dla nastolatków, przepełniona magią, lubianymi przez młodzież motywami i – oczywiście – niepowtarzalną, egipską mitologią.
W najnowszej powieści Colleen Houck można się zakochać. Nie jest idealna, ma kilka wad, niemniej w ostatecznym rozrachunku wypada doprawdy świetnie. To chyba jedna z najlepszych powieści fantastycznych dla młodzieży, z którymi dotychczas miałam do czynienia. Pomysłowa, nowoczesna, fascynująca – po prostu świetna. Jeśli autorka dopracuje związek głównych postaci i rozwinie napomknięte wątki, „Przebudzeni” mają szansę znaleźć się w mojej topce ulubionych powieści. To książka nie tylko młodzieży, ale i dla wszystkich fanów motywów mitologicznych w beletrystyce. Polecam!
Cena szczęścia
Motyw inwazji obcych na naszą planetę jest bardzo powszechnym elementem poruszanym między innymi w literaturze science-fiction, ale również w filmach z tego gatunku. Ostatnio jednak coś uległo zmianie – obcy przybysze przestali być przedstawiani jako zła siła, która pragnie unicestwić, ewentualnie podbić, rasę ludzką. Teraz stanowią wizję mądrości i wsparcia, która niesie ze sobą istotne przesłanie i pomoc… Kilkukrotnie już spotkałam się właśnie z takim zaprezentowaniem „ataku” obcych i przyznaję, że to naprawdę ciekawe rozwiązanie, a w przypadku powieści Stevena Eriksona zdecydowanie daje do myślenia!
Uwielbiam takie książki, które niosą ze sobą istotne przesłanie. Przepadam za tymi chwilami, kiedy czytam dobrą lekturę, a ta faktycznie prezentuje sobą coś więcej niż tylko rozrywkę. „Cena szczęścia” należy właśnie do takich powieści, bowiem chociaż to tylko fikcja i na pozór czyste science-fiction, to ukazuje brutalną prawdę o tym, jak gatunek ludzki zaczął traktować Ziemię, swój własny dom. Akcja rozgrywa się w Stanach Zjednoczonych, podczas zwyczajnego, na pozór niczym niewyróżniającego się dnia. Ludzie stale się gdzieś spieszą, na ulicach panuje ruch i gwar, aż nagle na ziemię spada promień jasnego światła, który porywa Samanthę August, znaną pisarkę powieści science-fiction. Nagrania tego wydarzenia szybko trafiają do Internetu, a na Ziemi zaczynają się dziać dziwne rzeczy. Coś blokuje w ludziach agresję, uniemożliwia im pewne działania, skłania do myślenia… Nadchodzą zmiany. I to wielkie.
Okazuje się, że tajemnicze UFO ma jedno zadanie – chce uświadomić ludziom, że ich planeta umiera, że pora zmienić postępowanie, bowiem zbyt mocno pozwoliliśmy sobie na eksploatację jej zasobów, które – nie okłamujmy się – są ograniczone. Samantha August ma być pośrednikiem pomiędzy obcymi, a dokładniej Delegacją Interwencyjną, a mieszkańcami Ziemi. Przebywa na czymś w rodzaju statku kosmicznego, gdzie komunikuje się ze sztuczną inteligencją, rzecznikiem triumwiratu obcych cywlizacji, których celem jest ochrona i ewolucja ziemskich ekosystemów. Cywilizacje te są znacznie bardziej zaawansowane niż my, dlatego posiadają takie technologie i możliwości, o których ludziom się nawet nie śniło! Stopniowo zaczynają wprowadzać pewne zmiany, a nasz gatunek stawia opór, buntuje się. Zaledwie garstka zdaje sobie sprawę z powagi sytuacji i kryzysu ekologicznego, który osiągnął ogromny poziom. Trzeba podjąć nie tylko jakieś decyzje, tutaj po prostu trzeba zacząć działać!
Gdy spojrzymy na tę powieść jak na zwyczajną fikcję literacką, to zauważymy, że mamy do czynienia z naprawdę porządnie napisaną i skonstruowaną historią. Wydaje mi się tylko dziwny sam motyw tego, że UFO wybrało akurat taką zwyczajną Samanthę na swojego przedstawiciela… Nie ukrywam, to interesująca kobieta, aczkolwiek na świecie żyje ponad 7 miliardów ludzi, więc może dało się to rozegrać nieco inaczej? Chociaż dobrze wiemy, że w przypadku tego typu opowieści zawsze jest ten jeden wybraniec, ewentualnie gruba wybrańców, którzy mają nieść informacje dalej. Tak jest w przypadku Samanthy, aczkolwiek swoją misję wykonuje ona dopiero pod koniec powieści. Wcześniej zaczyna działać triumwirat, wprowadzając ludzi w niezłe zakłopotanie. Całość jest naprawdę świetnie opisana, w bardzo dojrzały sposób, autor na każdym kroku daje nam odczuć powagę sytuacji, w jakiej znaleźli się mieszkańcy ziemi. I dlatego właśnie nie można na tę książkę patrzeć tylko i wyłącznie jak na fikcję, bo ona naprawdę niesie ze sobą mocne przesłanie, daje do myślenia. Wszystkie problemy ekologiczne, o których tutaj mowa, nie są wymysłem autora – to fakty. Smutne fakty. Może faktycznie przydałaby się nam taka inwazja obcych?
Bardzo przypadła mi do gustu interakcja pomiędzy Samanthą a Adamem, czyli sztuczną inteligencją, która przekazuje jej informacje Delegacji. Tak naprawdę oboje się czegoś od siebie uczą, choć wydawałoby się, że sztuczna inteligencja wie wszystko, prawda? Wydaje mi się też, że nadanie tej SI imienia Adam nie było przypadkowe ze strony autora. Biblijne imię pierwszego człowieka na pewno miało swoją rolę do odegrania – w końcu wychodzi na to, że świat należy stworzyć na nowo, a ludzie muszą otworzyć oczy na to, co najważniejsze. Muszą dostrzec prawdę i zrozumieć ją, co dla wielu nie będzie łatwym zadaniem. Choć to Samanthę poznajemy najlepiej, a pozostali bohaterowie przewijają się gdzieś w mniejszym bądź większym stopniu, to mimo wszystko da się wśród nich zaobserwować różnego rodzaju postawy względem zaistniałej sytuacji.
„Cena szczęścia” to naprawdę mocna i poruszająca opowieść, która skłania do refleksji, a co najważniejsze – niesie ze sobą naprawdę mądre przesłanie. To nie tylko dobry kawał fantastyki, to coś znacznie więcej. Jestem pod ogromnym wrażeniem tego, co zaoferował czytelnikom Steven Erikson.
Ukryty wróg
Powieść Ukryty wróg to druga część cyklu Sfora. Jej akcja zaczyna się dokładnie w momencie, w którym zakończyła się część pierwsza. Mieszaniec goldena i szetlanda, Fuks już myślał, że od teraz może wreszcie być sam. Nauczył sforę swojej siostry Belli podstawowych umiejętności i pomógł im znaleźć dobre miejsce do zamieszkania. Szybko się jednak okazało, że te tereny już ktoś dla siebie zajął i absolutnie nie chce się dzielić. Fuks musi wrócić do grupy i znowu wesprzeć ją w kłopotach. Co z tego wyniknie?
Dla przypomnienia. Cykl stworzony przez Erin Hunter zabiera czytelnika do świata, w którym psy muszą sobie radzić same. To z ich perspektywy obserwujemy świat. Ludzie, w mniemaniu psów, Długonodzy, uciekli przed skutkami Wielkiego Warczenia czyli niespodziewanej katastrofy, która kojarzy się z trzęsieniem ziemi, ale też ze skażeniem chemicznym, zwłaszcza wody. Porzucone czworonogi stają przed trudnym wyzwaniem. Muszą zapomnieć o tym, że do tej pory ludzie się nimi opiekowali i karmili. Od teraz uczą się polować, znajdować schronienie, orientować w terenie, lizać rany, a nawet, gdy przyjdzie taka potrzeba, walczyć. Psom, które były przywiązane do swoich ludzi, trudno zapomnieć o starych nawykach. Wychowane przez ludzi, w dziczy są praktycznie bezbronne. Nie wiedzą na co powinny uważać, ani czym się kierować. To dlatego Fuks, który przez większość swojego życia był samotnikiem, jest dla sfory tak cenny. Ten jednak marzy o samotniczym życiu. Jak widać na razie, daremnie. Kiedy już wydawało się, że bez obaw o los stada, może odejść, musiał wrócić i postawić się w nowej roli.
W drugiej części cyklu Fuks zostanie szpiegiem. Dosłownie. Dla dobra swojej sfory i za namową siostry Belli, bohater przystanie do innej psiej grupy, kierowanej twardą łapą psowilka. Celem naszego dzielnego czworonoga będzie przekonanie obcego stada, by zechciało się podzielić miejscem do polowań, a przede wszystkim wodą pitną. Wilczy alfa nie wygląda na chętnego do ustępstw, a pozostałe psy są nieufne. Czy misja Fuksa się powiedzie?
O ile pierwsza część była powieścią drogi, o tyle druga zmienia perspektywę, gdyż jej fabuła toczy się w jednym miejscu. Autor chciał tym razem pokazać inny aspekt psiego życia.
Pierwszą kwestią są uczucia Fuksa. Nigdy nie chciał być członkiem stada, jednak zdaje sobie sprawę, że ma to swoje plusy i uroki. Przede wszystkim bohater czuje się częścią większej całości, ulega magii zespolenia z przyrodą, a może nawet z duchami Wielkich Psów. Granica pomiędzy tym, kim jest naprawdę i po co się tu znalazł, stopniowo mu się zaciera i z zaskoczeniem zdaje sobie sprawę, że bycie trybikiem w dobrze zorganizowanej machinie nie jest takie złe jak myślał. Nie wszystko mu się jednak podoba i tu ujawnia się kwestia druga.
Stado w Obrożach to taka namiastka demokracji. Psy domowe o wszystkim decydowały wspólnie i choć Bella czy Fuks byli dla nich autorytetami, nikomu nie przyszło do głowy, że można by kogoś poniżać czy odmawiać mu posiłku, bo jest mniejszy lub słabszy. Dobro jednostki było dobrem ogółu, a wzajemna troska podstawą.
Dzikie stado przypomina wilczą watahę, w końcu przewodzi jej półwilk. Każda słabość jest tu surowo karana, nie ma współczucia dla przewinień, każdy dobrze zna swoje miejsce i obowiązki. Nie ma też demokracji, jest dyktatura. Teoretycznie wszystko działa jak w zegarku, jednak w praktyce okaże się, że w funkcjonowaniu stada są pewne usterki, których nie da się nie dostrzec.
Gdzie leży złoty środek? Zapewne jak zwykle gdzieś po środku, jednak zanim bohaterowie go znajdą musi minąć jeszcze sporo czasu.
Powieść Ukryty wróg przedstawia kolejny etap dojrzewania Fuksa do roli przywódcy stada. Bohater tak bardzo chciałby być sam, a jednocześnie coraz mocniej przywiązuje się do nowych przyjaciół. Funkcjonując w dwóch grupach ma możliwość porównania, dostrzeżenia różnic oraz wad obu systemów. To byłaby doskonałość do wypracowania czegoś własnego, ale czy Fuks zechce?
Cykl polecam miłośnikom psów, ale nie tylko. Pod przykrywką ras kryją się typowo ludzkie postawy i zachowania. Bytność w grupie z każdej jednostki wyzwala coś innego, niespodziewanego. Tej symboliki nie da się nie dostrzec. Logiczna i prosta fabuła aż kipi od emocji, które niby psie, a tak ludzkie. To historia o dorastaniu i podejmowaniu odpowiedzialności. Odpowiedzialności za przyjaciela, a czasem nawet za kogoś mniej lubianego. Bo tak to już w życiu jest. Gdybyśmy w życiu kierowali się wyłącznie sympatiami, nie doszlibyśmy do miejsca, w którym jesteśmy.
Ukryty wróg to mądra i wartościowa książka, którą poleciłabym młodym czytelnikom. Dziś, gdy wszędzie panoszy się łatwizna, przygody Fuksa i jego przyjaciół, dobitnie pokazują, że do wielkości i sukcesu dochodzi się drogą wyrzeczeń i krętą. Wysiłek jednak wart jest zachodu.