Rezultaty wyszukiwania dla: X Men
W lesie
Gdy zobaczyłam propozycję przeczytania „W lesie”, postanowiłam skorzystać z okazji. Zawsze chciałam przeczytać książkę z serii „Gorzka czekolada”, ale jakoś, no powiedzmy, nie było nam po drodze. Nie wiedziałam, jak autorka pisze, że to ósma część serii, oraz tego, że ma ona 700 stron!
Nie zrozumcie mnie źle. Czytywałam i większe tomiska, żaden format mi nie straszny, jeśli w środku jest coś, co lubię. Miałam jednak jasne stanowisko odnośnie do grubych kryminałów. Było to „nie”. Zazwyczaj, gdy sięgałam po takową powieść, mnogość wątków i bohaterów zazwyczaj zabijała napięcie i mnie rozpraszała. Zobaczmy czy zmieniłam zdanie.
Jak pisałam, nie miałam pojęcia, że powieść stanowi ósmą część serii. Nie przeszkodziło mi to jednak w czerpaniu przyjemności z lektury. Autorka bezboleśnie wplatała w treść informacje o bohaterach. Głównymi bohaterami całej serii są Olivier – zmęczony pracą policjant oraz Pia młodsza, ambitna, lecz słabo wierząca w siebie partnerka. Wiem, co myślicie. Nie. Żadnego romansu między nimi (przynajmniej tutaj) na szczęście nie ma.
Głównym wątkiem powieści są trzy morderstwa. Skrajnie różne, lecz zdaje się, że coś je łączy. Pierwsza ofiara ginie w pożarze, niedługo potem zostaje zamordowana pacjentka hospicjum (która notabene pożyłaby najwyżej parę tygodni), emerytowany ksiądz zostaje powieszony. Komu zależy na milczeniu tych osób? Co sprawca próbuje ukryć? Dlaczego sprawa sprzed ponad czterdziestu lat zdaje się mieć z tym wszystkim związek?
Znana polska autorka kryminałów w rekomendacji zaznacza, że powieść ją tak przeraziła, iż rezygnuje ze spacerów do lasów co najmniej przez rok. Piramidalna bzdura. Głównym zagrożeniem tutaj nie jest las, lecz ludzie i ich tajemnice. Gdy jedno wydarzenie, jeden błąd powoduje lawinę szantażu, kłamstw i morderstw. Gdy jedna tragedia pociąga za sobą kolejną. Gdy człowiek zaplątuje się tak bardzo, że nie może się wydostać. Gdy prawdziwym zagrożeniem są osoby, które znamy od dzieciństwa: sąsiedzi, rodzice, koledzy ze szkolnej ławki.
„Czasami jeden kamyk wystarczy, by ruszyła lawina.”
Rzecz dzieje się w malutkim, niemieckim miasteczku, jakich pełno na całym świecie, ze zżytą społecznością, ze „swoimi”, którzy mieszkają od pokoleń i nowymi, „obcymi”. W tak zamkniętej społeczności dba się głównie o pozory, bo jedna plotka, czy fałszywe oskarżenie może zniszczyć całą rodzinę. Autor się tam wychował, zdaje się, że powinien być traktowany „jak swój”, jednak ma wrażenie, że wokół niego wszyscy kłamią mu w żywe oczy.
W powieści pojawia się mnóstwo wątków pobocznych: historia alkoholiczki, pilnującej dobytku siostry, narkomana ukrywającego się przed policją i jego nieletniej, ciężarnej dziewczyny, romansu wolontariuszki i młodego policjanta... opowiadane także są historie mieszkańców miasteczka, dawnych znajomych bohatera. Czy to przeszkadza? Mnie nie, uważam, że autorka zgrabnie to wszystko poskładała w logiczną, spójną całość. Każde wydarzenie i każda postać ma swoje miejsce, czas i powód, aby pojawić się na kartach powieści. Chociaż jestem w stanie uwierzyć, że znajda się osoby, których mnogość poruszonych tematów może zwyczajnie rozpraszać.
Spodobały mi się postacie, których spotkałam. Wielu z nich miała kilka twarzy, policjanci musieli włożyć sporo wysiłku, w to, aby odróżnić prawdę od kłamstwa, same główne postacie moim zdaniem były dopracowane, wielowymiarowe. Każdy z nich był inny, unikalny. A to nie jest łatwe przy takiej ilości postaci. Nie wiem, jak wyglądały poprzednie części, ale tutaj głównie zajmujemy się Olivierem. Poznajemy jego dzieciństwo. Czy to jest wisienka dla fanów? Wszak od początku wiemy, że ten bohater udaje się na dłuższy urlop. W następnej powieści może go nie być.
Na plus także jest sposób przedstawiania akcji w powieści. Nie ma grozy, rozkładających się ciał, wędrujących larw i ucieczki przed mordercą. Znam powieści, gdy masa obrzydliwości przykrywała brak pomysłu na intrygę i fabułę. Nele Neuhaus nie potrzebuje takich sztuczek. Wie jak przykuć uwagę czytelnika. Podpowiem, że pomimo dużej ilości zwłok, można bez problemu czytać przy jedzeniu.
Ta książka nie wciągnęła od początku, choć było całkiem przyjemnie. Rzekłabym, że przyjemność była porównywalna do czytania powieści obyczajowej. Tutaj ktoś zginął, tutaj śledczy pracują, niby coś się dzieje, byłam zainteresowana, ale jakoś napięcia było niewiele. Nie wiem, kiedy nawet powieść mnie wciągnęła tak, że odłożyłam ją o piątej nad razem, a przeczytanie całości zajęło mi jeden dzień. Także polecam. Ja sama mam zamiar nadrobić poprzednie tomy i wyczekuję kolejnych.
"Głęboka próżnia" - Alexandra Duncan
Kontynuacja powieści „Ocalona” będzie miała premierę 8 listopada ( Wydawnictwo YA!).
Miyole, dziewczyna, która opiekowała się Ava, bohaterki książki „Ocalona” sama realizuje teraz swoje marzenie o byciu asystentką na statku badawczym. Jeśli dobrze wszystko rozegra, to w niedalekiej przyszłości będzie mogła prowadzić własne badania i eksperymenty.
Wilcze Leże
„Wilcze Leże” to już dziewiąty zbiór opowiadań Andrzeja Pilipiuka, który dzięki lekkości pióra i niewątpliwie świetnie wypracowanemu warsztatowi pracy czyta się po prostu z przyjemnością.
Antologia numer dziewięć, nomen omen, liczy sobie dziewięć opowiadań, z czego pięć poświęconych jest Robertowi Stormowi, dwa doktorowi Pawłowi Skórzewskiemu, a dwa są nie związane z wyżej wymienionymi, a tak lubianymi przez czytelników, bohaterami, w tym tytułowe „Wilcze Leże”. Czego można spodziewać się można po kolejnej antologii Andrzeja Pilipiuka? Odnajdujemy w niej stałe elementy, które przewijają się przez wszystkie opowiadania autora, a mianowicie zamiłowanie do rzeczy starych, szacunek do rzemieślników, którzy pochylili się nad rzeczami, by je stworzyć. Widać w opowiadaniach Pilipiuka, że nie lubi współczesnego podejścia do „jednorazowości”, hołduje tradycji, że warto starać się coś naprawić, niż to wyrzucić. Ta sama staroświeckość tyczy się również szacunku w stosunku do relacji międzyludzkich; pamięci o przodkach, szacunku względem zmarłych, nawet tych, którzy byli nam obcy, nawet tych, którzy bywali wrogami. Takie opowiadania jak „List z wysokich gór”, czy „Wilcze leże” właśnie przypominają o tym by w złych czasach nie być „wioskowymi hitlerkami” i pomagać sobie nawzajem. Z jednej strony w Pilipiuku dużo goryczy, ale również dumy narodowej, nostalgii i tęsknoty, niestety za czasami i wartościami, których już nie ma, za szlachetnością, która już przeminęła. W opowiadaniach znajdziemy sentymentalne powroty do czasów kolonializmu, mumie, egzotyczne krainy, niesamowitość będzie przeplatała się z rzeczywistością, będą też cyganki, wilkołaki, tajemnicze drzwi, zaginione manuskrypty, święte relikwie, a także bardzo realni gestapowcy, policjanci, bandyci i zakapiory. Kult przedmiotów i wartości, aż namacalna, smakować można na podniebieniu.
Wydaje się, że twórczość Pilipiuka zbliża się bardziej do urban fantasy, niż do klasycznej fantastyki, bliżej jej do zagadek rodem z policyjnych akt spraw niewyjaśnionych i dziwnych. Brak w historiach mocnego akcentu, morału, sama droga poszukiwań ma być fascynująca, a nie rozwikłanie zagadki.
Każdorazowo z opowiadaniami Andrzeja Pilipiuka mam problem; z jednej strony czyta mi się je świetnie, tę antologię zresztą czytało mi się rewelacyjnie w porównaniu na przykład z „Aparatusem”. Przyznaję, że podobnie postrzegam krytycznie przemiany społeczne i z przyjemnością wykpiwam co poniektóre irytujące zachowania społeczne. Z przyjemnością śmieję się z drobnych smaczków, jak na przykład „pogrzeb lali z sex shopu”, czy obraz Chrystusa w garniturze z walizką. Jednak czasem czuję się zmęczona nachalnym parenetycznym hołdem składanym staroświeckości, Robertem Stormem, który zaczyna być odrealnionym omnibusem i brakiem porządnych zakończeń z przytupem. Wydaje mi się, że pora wprowadzić w końcu jakieś zmiany.
Ubezwłasnogłowieni
Książka o niezwykle oryginalnym tytule, której treść zapada w pamięć na długo. Ubezwłasnogłowieni to porażająca wizja świata, w którym zbrodniarze skazywani są na przymusową lobotomię. Zabieg ten odbiera im wszystko - płeć, świadomość i człowieczeństwo. Do końca swojego marnego życia wykonują prace społeczne i nie mają żadnych szans na powrót do normalności. Chociaż...
Dzieło Stuarta B. MacBride’a to fenomenalny thriller, który niebywale rozbudza wyobraźnię. Świat, w którym przestępcy są bezlitośnie okaleczani, a zwykli ludzie coraz częściej padają ofiarami tajemniczego syndromu VR. Ubezwłasnogłowieni to książka, która łączy w sobie cechy wielu gatunków. Thrilleru, sci-fi i kryminału z nutką romansu. Dzięki takiemu połączeniu każdy znajdzie tu coś dla siebie.
Nie jest to powieść dla osób o wrażliwych żołądkach. Krew leje się tu strumieniami, a w powietrzu latają odcięte lub odstrzelone kończyny. Autor miał w zamiarze skonstruowanie odrażająco brutalnej powieści i udało mu się to. Wszystkie opisy są nadzwyczaj wręcz realne, przez co Ubezwłasnogłowionych czyta się z zapartym tchem.
Książka pisana jest przyjemnie lekko, a sama fabuła poprzetykana jest licznymi zwrotami akcji. Na szczególną uwagę zasługuje niezwykle osobista, choć trzecioosobowa narracja. Autor w niektórych fragmentach skupił się na osobie okrutnej zbrodniarki, a także na jej myślach, przez co historia często mroziła krew w żyłach.
Ubezwłasnogłowieni to makabryczny thriller, w którym MacBride często rozładowywał napięcie przez świetne, nietuzinkowe żarty. Niewymuszony i naturalny humor nie raz i nie dwa powoduje u czytelnika atak niepohamowanego śmiechu.
Oczywiście nie jest to książka bez wad. Przede wszystkim autor słabo nakreślił czytelnikowi realia wykreowanej rzeczywistości. Widać to głównie podczas akcji członków Organizacji, którzy używali zaawansowanej technologicznie broni. Niestety niewiele dowiadujemy się na temat mechanizmów jej działania, a nawet konstrukcji. Podobnie jest w przypadku samego zabiegu, któremu poddawani są skazani na ubezwłasnogłowienie.
Mimo pewnych niedociągnięć “Ubezwłasnogłowieni” to książka warta każdej poświęconej jej minuty. Autor stworzył coś zupełnie nowego i oryginalnego, co niewątpliwie poruszy serca czytelników i skłoni do wielu refleksji. Pozostaje tylko czekać na kolejny tom przygód Willa Huntera i okrutnej doktor Fiony Westfield.
Mroczna materia
Alternatywne światy, fizyka kwantowa oraz rozważania na temat sensu życia i kwintesencji prawdziwego szczęścia tworzą mieszankę, dzięki której Mroczna materia Blake’a Croucha pozostawia czytelnika w stanie emocjonalnego rozdygotania, z gonitwą myśli w głowie i dreszczem niepokoju na plecach.
Jason Dessen wiedzie dobre życie. Ma kochającą rodzinę, a żona jest miłością jego życia. Wykłada w college’u i lubi swoją pracę. Chociaż nie należy do bogaczy, jego sytuacja finansowa nie jest zła. Wprawdzie był kiedyś obiecującym fizykiem, wschodzącą gwiazdą z zadatkami na wielką karierę, ale porzucił świat nauki na rzecz najbliższych. Nie narzeka jednak, mając świadomość, że wybór, jakiego dokonał przed laty, był słuszny.
Pewnego wieczoru Jason zostaje uprowadzony przez mężczyznę, który ogłusza go, pytając jednocześnie, czy wiedzie szczęśliwe życie. Kiedy wraca mu świadomość, okazuje się, że nic nie jest takie, jak być powinno. Nie ma żony ani syna, jego mieszkanie wygląda całkiem inaczej, przede wszystkim jednak Dessen jest uznanym naukowcem, który dokonał właśnie przełomowego odkrycia. Która rzeczywistość jest prawdziwa? Czy mężczyzna traci zmysły? A może poddawany jest jakiemuś eksperymentowi?
Crouch w świetny sposób łączy elementy pełnego zwrotów akcji thrillera z rasowym science fiction, dodając do niego oryginalną i przejmującą opowieść o prawdziwej miłości. Na pierwszy rzut oka, motyw wykorzystany w pierwszej połowie książki, tj. uświadomienie sobie głównego bohatera, że rzeczywistość, którą widzi, nie jest tą, którą znał do tej pory, był już wykorzystywany nie raz i nie dwa, więc raczej próżno szukać w nim świeżości. Wystarczy wspomnieć chociażby Odprysk/Odłamek Sebastiana Fitzka czy Abubakę Rafała Sochy. O ile jednak autorzy raczej kiepsko poradzili sobie z przekonującym wytłumaczeniem opisywanych przez siebie wydarzeń, o tyle Crouch radzi sobie wyśmienicie.
A wszystko to za sprawą fizyki, która ogrywa znaczącą rolę w powieści. Nie drżyjcie jednak, jeśli w szkole niespecjalnie za nią przepadaliście. Zagadnienia, o których jest mowa, mimo że szalenie abstrakcyjne i skomplikowane, przedstawione są w taki sposób, że nie tylko zrozumie je nawet największy laik. One go wręcz oczarują! Jestem na to żywym dowodem! Ja, której na fizyce, jako na jedynym przedmiocie towarzyszyły ściągi, bo całe moje jestestwo zapierało się nogami i nogami, by otworzyć się na prawdy objawione tłoczone do młodych umysłów w pracowni fizycznej.
Element naukowy to w Mrocznej materia to jedynie jedna z części składowych. Równie istotne, o ile nie najistotniejsze, są bowiem rozważania na temat wyborów, jakie podejmujemy każdego dnia i ich skutków, czasem zupełnie zaskakujących. Czy gdybanie na temat tego, co moglibyśmy osiągnąć, kim moglibyśmy być, ma sens? Na ile nasze decyzje kształtują nas samych, nasz charakter, priorytety? Czym jest prawdziwe szczęście i sukces? Osiągnięciami zawodowymi? Prestiżem? A może pewnością, że osoba, która stoi przy nas, jest naszą bratnią duszą i zawsze nią będzie?
Podczas lektury czytelnik wielokrotnie będzie stawiał się na miejscu głównego bohatera. Będzie zastanawiał się zarówno nad jego, jak i własnym życiem. I zapewne będzie to czynił jeszcze długo po odłożeniu książki na półkę. Gorąco polecam!
Wygraj: Bez odkupienia
Tęsknisz za naprawdę mroczną fantasy spod znaku „Księcia cierni” Marka Lawrence'a? Oto nowy autor, który porwie cię opowieścią pełną mroku, krwi i obłędu. A przy tym pełną niezwykle oryginalnych pomysłów. Rekomendacja od samego Anthony'ego Ryana niech będzie wystarczającą zachętą. Wejdź do „Świata urojeń” i zmierz się z meandrami ludzkiej świadomości.
Córki Wawelu - Anna Brzezińska
Dzisiaj premierę miała powieść historyczna Anny Brrzezińskiej, autorki "Opowieści o Wilżyńskiej Dolinie", czy Sagi o zbóju Twardokęsku.
Polska Jagiellonów oczami kobiet
Wielki powrót Anny Brzezińskiej – przełomowa książka o historii kreowanej przez mężczyzn, w której jednak najważniejszą rolę odgrywały kobiety
Regina jest prostą chłopką, dla której Kraków to obietnica lepszego bytu i zarobku. Dziewczyna zostaje przyjęta na służbę do mistrza Bartłomieja, uznanego słodownika, który, jak szybko się okazuje, oczekuje od niej oddania i posłuszeństwa nie tylko w kuchni... Wkrótce na świat przychodzi „potworek” – Regina nie umie myśleć inaczej o swojej córce karlicy. A jednak to właśnie Dosia trafia na królewski dwór. To jej oczami – postaci prawdziwej, która rzeczywiście przechadzała się po królewskich krużgankach, opiekunki, świadka wydarzeń, uczt, ślubów, spisków i gwałtów – podglądamy codzienne życie jagiellońskich królewien: Jadwigi, Izabeli, Zofii, Anny i Katarzyny.
Porzuć swój strach
Marek Bener, dziennikarz oraz właściciel toruńskiego tygodnika, od kilku lat bezskutecznie poszukuje ukochanej żony, Agaty. Nowy trop w sprawie zaginięcia żony nieoczekiwanie może podsunąć inne śledztwo, dotyczące odnalezienia córki pewnego biznesmena, Moniki Żelazny. Bener z każdą chwilą jest coraz bardziej pewny, że dziewczyna posiada informacje o jego żonie. Jednak im bardziej główny bohater zagłębia się w śledztwo, im więcej kłamstw usłyszy z ust rodziny Żelazny, tym więcej komplikujących wszystko kwestii wychodzi na jaw. Co więcej, za zaginięcie Agaty może być odpowiedzialny zmarły teść Marka...
Z twórczością pana Roberta Małeckiego spotykam się po raz pierwszy. Nie miałam pojęcia, czy spodziewać się dobrej, mocnej lektury, czy raczej byle jakiego śledztwa i ogólnej "bylejakości". Oczywiście, nie przeczytałam tomu pierwszego, więc kolejną zagwozdką było to, czy odnajdę się w kontynuacji. Powiem Wam szczerze, że trafiłam na kawał dobrej literatury. I z niecierpliwością oczekuję tomu trzeciego. A jaki z tego wniosek? Warto sięgać po rodzimych autorów, którzy nierzadko są o wiele lepsi, niż ci zagraniczni.
Marek Bener jest doskonale znany w toruńskim społeczeństwie i to nie tylko z tego, że prowadzi lokalny tygodnik. Jest przy tym doskonałym detektywem, choć w tej roli pojawia się raczej jako "amator". Dlatego też po zaginięciu Moniki, jej ojciec kieruje swe kroki najpierw do Benera, a nie na policję. Wie, że toruński dziennikarz odnajdzie zaginioną. Żelazny nie zdaje sobie jednak sprawy, że skrywane tajemnice również ujrzą światło dzienne...
Ta książka jest fenomenalna! Z każdą kolejną stroną pula pytań rośnie, a kolejne, przewijające się w lekturze postacie, wcale nie pomagają w uzyskaniu odpowiedzi. Ba, wręcz przeciwnie- "dzięki" nim ich ilość tylko się zwiększa. Po raz pierwszy w mojej "karierze" czytelniczej wciągnęła mnie historia, w której między innymi mowa o tzw. "bossach", czyli miasteczkowym półświatku. Zazwyczaj takie lektury odrzucały mnie na starcie, tu jednak spotykanie się z mroczną stroną miasta miało swój cel- dotarcie do Moniki, a co za tym idzie być może uzyskanie odpowiedzi na pytanie, co stało się z Agatą. I czy nadal żyje. Akcja płynie silnym strumieniem, podczas lektury nie można się nudzić. Kolejne wydarzenia są niczym magnes, przyciągający nas do powieści. Nie można od niej uciec, chce się tylko czytać, póki nie dotrzemy do ostatniej strony.
Nie od dziś wiadomo, że ludzie skrywają wiele tajemnic. Jak się okazuje, ludzie, którym również powinno leżeć na sercu dobro Agaty, posiadali ważne informacje, skrzętnie ukrywając je przed Markiem. Owszem, wierzyli, iż działają w jak najlepszym interesie zaginionej, a jednak ich milczenie z każdym dniem zmniejszało szansę na uratowanie kobiety. Określiłabym to jako ślepą wiarę w to, że porywacze posiadają jakiekolwiek ludzkie uczucia. A przecież to praktycznie niemożliwe... Koniec tomu drugiego, choć dał czytelnikowi odpowiedzi w kwestii zaginięcia Moniki Żelazny, jeszcze bardziej zapętlił przypadek zaginięcia Agaty Bener. Mam ogromną nadzieję, że tom trzeci będzie tym, w którym Marek Bener wreszcie zazna spokoju ducha.
Jeśli poszukujecie dobrej, intrygującej lektury na te coraz zimniejsze dni, a jednocześnie nudzą Was książki, w których nic się nie dzieje, sięgnijcie po serię Roberta Małeckiego. Gwarantuję, iż nie będzie to czas zmarnowany.
Urodziny Stanisława Lema
96 urodziny Stanisława Lema.
Dzisiaj obchodzilibyśmy 96 urodziny Stanisława Lema, który 12 września urodził się we Lwowie, przy ulicy Brajerowskiej 4, jako jedyne dziecko Samuela Lema i Sabiny Woller. W sobotę 9 września Kraków uczcił pamięć o tym wydarzeniu organizując konwent i konferencję LemCon. Pomimo że nie wszyscy darzą wielkiego, polskiego pisarza fantastyczno-naukowego miłością, jednak jest on niezaprzeczalnie, najwybitniejszym przedstawicielem tegoż gatunku. W tym roku Wojciech Orliński przybliżył nam ponownie sylwetkę Stanisława Lema w biografii pt. "Lem. Życie nie z tej ziemi", wydanej przez Wydawnictwo Czarne. A na Woblinku można, poza dziełami autora w obniżonych cenach, pobrać Antologię za darmo, w której skład wchodzą: „Science fiction: beznadziejny przypadek – z wyjątkami”, „Terminus”, „Nowa Kosmogonia”, „Tragedia pralnicza”, „Maszyna Trurla” i „O ewolucji”.
Stanisław Lem zmarł 27 marca 2006 w Krakowie, przed ukończeniem 85 lat. 4 kwietnia 2006 zgodnie z jego ostatnią wolą urna z prochami została złożona na cmentarzu Salwatorskim w Krakowie.
Opowieści tajemnicze i szalone
Wydane przez Naszą Księgarnie pod koniec 2006 roku „Opowieści tajemnicze i szalone” spod pióra Edgara Allana Poe nareszcie doczekały się wznowienia.
Książeczka wydana jest w sposób niezwykły. Ma twardą oprawę i zdobią ją niesamowite, przepełnione groteską ilustracje, których autorem jest Grist Grimly. Całość składa się z czterech, pełnych grozy opowiadań.
Czarny kot to historia człowieka, który popadł w alkoholizm i zaczął znęcać się nad ukochanymi zwierzętami. Gdy karma wróciła, jego życie stało się niczym z najgorszych horrorów. To jednak wywołało tylko jeszcze większy gniew bohatera, którego szaleństwo przekroczyło wszelkie, możliwe granice.
„Nawet najtwardszy cynik ma w sercu struny, których poruszenie budzi żywe emocje.”
Maska czerwonej śmierci jest pełnym grozy opowiadaniem, o tym, że nie da się oszukać przeznaczenia i bezkarnie uciec przed śmiercią.
Żaboskoczek to historia zemsty nadwornego błazna, który został porwany ze swojej ojczyzny i wzięty do niewoli przez złego króla.
Upadek Domu Usherów to, obok Kruka, jedno z najbardziej znanych opowiadań Edgara Alana Poe. To typowa historia grozy, która zadziwia nie tylko niezwykłym połączeniem drobnych elementów, ale także analizami chorób psychicznych, jakich udało się dokonać pisarzowi, jeszcze przed odkryciem ich przez ówczesną medycynę.
Historie Edgara Allana Poe opowiadają o ludziach, którym brakuje wrażliwości na cudzą krzywdę lub osobach o czarnych sercach. Zawsze spotyka ich zasłużona kara. W twórczości pisarza tak naprawdę nie pojawiają się protagoniści. Wiele opowiadań, które tworzył, są analogiami do jego własnego, pełnego nieszczęść życia.
Nie będę ukrywała, że jestem fanką Edgara Alana Poe, ale nie z powodu sposobu, w jaki pisze, ani nie dzięki stworzonym przez niego historiom. Elementem, który najbardziej pokochałam w jego twórczości, jest niesamowity klimat, który tylko i wyłącznie jemu, wielkiemu pisarzowi i poecie, kiedykolwiek udało się stworzyć. Mogłabym powiedzieć, że niekiedy dorównuje mu swoimi pomysłami filmowymi Tim Burton, ale jednak w jego dziełach jest znacznie więcej czarnego humoru i mają typowe dla siebie, mocno wyróżniające je elementy, które u Edgara Alana Poe nie występują w takiej postaci. Jednym słowem mówiąc, jest on po prostu niepowtarzalny, mimo że naśladować go próbowało już wielu.
To, co mnie zastanawia, to dlaczego w zbiorze opowiadań nie znalazł się „Kruk”, najbardziej znany utwór Edgara Alana Poe. Wydanie skierowane jest do młodszych czytelników i wydaje mi się, że ma na celu zaznajomienie ich z klasyką literatury grozy. „Kruk” więc wydaje się tu być oczywistym wyborem. Może redakcja uznała, że trudniej byłoby ten tekst zinterpretować.
Słyszałam wiele podzielonych opinii. Niektórzy rodzice starają się trzymać swoje pociechy pod szklanym kloszem, w krainie Tęczowych Misiów. Osobiście jednak uważam, że świat nie pozostawia nam takiej możliwości. Przemoc, śmierć, różnego rodzaju strachy i źli ludzie zdarzają się wszędzie. W grach komputerowych, wiadomościach, w sąsiednich domach. Dziecko powinno wiedzieć, dlaczego każemy mu zachować dystans w stosunku do obcych osób. Dlaczego nie powinno opuścić placu zabaw za rączkę z tym „miłym panem”. W takiej właśnie edukacji pomocne będą przerażające, ponadczasowe historie, które wiele lat temu stworzył Edgar Alan Poe. Z pewnością również pomogą zrozumieć, jak ważne jest dbanie o innych ludzi (i zwierzęta), a nie wyłącznie o samego siebie.