Rezultaty wyszukiwania dla: Wydawnictwo 23

niedziela, 05 kwiecień 2020 10:06

Wołanie grobu

Osiem lat to kawał czasu, choć gdy sobie uświadomimy, jak dawno kogoś nie widzieliśmy, jesteśmy bardzo zdziwieni- to już tyle lat? Naprawdę? A minęło tak szybko, za szybko... Nie pamiętamy oczywiście zbyt wielu wydarzeń z tamtego okresu, chyba że coś na tyle nas zszokowało lub zainteresowało w inny sposób, że nawet po tak długim upływie czasu jesteśmy w stanie podać konkretną datę. Tę pewność miał doktor David Hunter, antropolog sądowy- osiem lat temu uczestniczył w poszukiwaniu ciał kobiet ukrytych przed ludzkim okiem przez sprawcę na torfowisku. Osiem lat temu miał jeszcze w miarę normalne życie prywatne. Teraz doktor Hunter wciąż pracuje jako antropolog sądowy, choć po tragicznej śmierci jego żony i córki nic nie jest takie, jak powinno. Dziwi się na wieść, że seryjny morderca, z którym stanął oko w oko podczas poszukiwań na torfowisku, zdołał uciec z więzienia. Jest jeszcze bardziej zdumiony, gdy policjant -a prywatnie jego znajomy z przeszłości- informuje go, iż psychopata z dużym prawdopodobieństwem będzie polował na tych, którzy nawet w najmniejszym stopniu uczestniczyli w śledztwie przeciwko niemu. Początkowo doktor David Hunter przyjmuje te rewelacje z pewną dozą sceptyczności; jednakże już kolejne wydarzenia jasno pokazują, iż ktoś z przeszłości wciąż o nim pamięta. Co nie do końca go cieszy.

Lata temu, jeszcze gdy byłam regularną użytkowniczką mojej miejscowej biblioteki, natrafiłam na książkę o ciekawym tytule- Wołanie grobu. Wtedy tematyka antropologii sądowej była dla mnie bardzo mętna, nieznana. Postanowiłam więc to zmienić i skusiłam się na serię wydawaną wówczas przez wydawnictwo Amber. I choć od tej chwili minęło wiele lat, to wciąż pamiętałam o Davidzie Hunterze. Teraz, gdy wydawnictwo Czarna Owca postanowiło ponownie wydać serię o tym antropologu sądowym, postanowiłam wrócić do tej historii jeszcze raz- aby się przekonać, czy nadal będę taka pełna entuzjazmu, podziwu i poniekąd uwielbienia dla pióra pana Simona Becketta. I wiecie co? Troszkę się zmieniło, choć wciąż z przyjemnością zanurzam się w kryminalne historie tego autora.

Osiem lat temu David Hunter towarzyszył stróżom prawa podczas próby odnalezienia miejsc pochówków ofiar zbrodni seryjnego mordercy- miał je wskazać sam sprawca, ogromny mężczyzna, który bez problemu mógłby skręcić kark nawet dorosłemu, a co dopiero nastoletniej dziewczynie. Na miejscu okazuje się jednak, że sprawca ma problem ze wskazaniem grobów, a całe "spotkanie" kończy się jego próbą ucieczki. Tym razem mu się nie udało, ale już osiem lat później owszem. Jednak w tym późniejszym okresie życie antropologa sądowego wygląda już zupełnie inaczej-  stracił swoją ufność we własne decyzje, w drugiego człowieka. Choć całkowicie zatapia się w pracy, to gdzieś tam z tyłu głowy wciąż brzmią mu głosy zmarłych bliskich. Nieustanne poczucie winy sprawia, iż doktor David Hunter nie może znaleźć sobie miejsca, a jedyną próbą odkupienia -w jego mniemaniu- własnych win staje się szukanie sprawiedliwości dla tych, którzy trafiali na jego stół. Nie do końca wierzy, że ktoś mógłby przez tak długi czas pielęgnować w sobie urazę do niego, skoro na torfowiskach był bardziej obserwatorem niż tym, który kierował jawne wyrazy wrogości ku seryjnemu mordercy. Ale czy ktokolwiek z nas wie, co dzieje się w umyśle psychopaty? Telefon od kobiety, która wówczas także znajdowała się na miejscu wydarzeń tylko udowadnia mu, że być może znalazł się na celowniku...

Co prawda Wołanie grobu to czwarta część "przygód" naszego doktora, ale bez obaw, nie pogubicie się w wydarzeniach. Autor nawiązuje do tego, co działo się wcześniej, więc każdy, kto niefortunnie rozpoczął maraton z Davidem Hunterem od tomu innego niż pierwszy, nie poczuje tego aż tak dosadnie. Sama książka jest dosyć rozwlekła, nie mamy tutaj konkretnego, bieżącego śledztwa, lecz sprawę sprzed lat, gdzie bohaterowie muszą bazować na swoich wspomnieniach czy starych notatkach. Zresztą, nikogo nie zamordowano- dopiero może do tego dojść, choć na sumieniach wówczas obecnych na torfowisku osób wciąż zalega ta sprawa sprzed lat. Te ciała, które wciąż domagają się pochówku z prawdziwego zdarzenia. Wbrew pozorom w tym śledztwie tkwi o wiele więcej, niż mogłoby się wydawać. Może to nie skazany mężczyzna zamordował te kobiety... ? Niedopowiedzenia.

Nie powiem, książka przyciągnęła moją uwagę, acz trochę ze względu na sentyment do twórczości pana Becketta. Sama historia była trochę rozwlekła (jak już wspomniałam), lecz broniła się stylem pisarskim autora. Zresztą coraz częściej w thrillerach mamy do czynienia z przedstawicielami innych zawodów policyjnych, z antropologiem bardzo rzadko, tak więc można "przyjrzeć" się odrobinkę jego pracy- może nie akurat w tym tomie, ale w całej serii już na pewno. Jeżeli lubicie poznawać od podszewki działania policyjne antropologów i innych tego typu grup, to zapraszam do lektury książki. Myślę, że przypadnie Wam do gustu. Oczywiście polecam rozpocząć swoją podróż z Davidem Hunterem od tomu pierwszego!

Dział: Książki
sobota, 28 marzec 2020 17:30

Nowa powieść Cassandry Clare

Najbardziej znane na świecie uniwersum Nocnych Łowców doczekało się porywającej serii o Magnusie i Alecu. Cassandra Clare powraca z opowieścią o parze shipowanej przez miliony czytelników!

Dział: Książki
czwartek, 26 marzec 2020 17:30

Zapowiedź: Dom między chmurami

Miłość, poświęcenie i zdrada w pasjonującej opowieści fantasy, w której słowiańska mitologia miesza się z barbarzyńskimi kultami i wszechobecną magią.

Dział: Książki
czwartek, 26 marzec 2020 17:17

Garfield. Tłusty koci trójpak. Tom 6

Już od wielu, wielu lat jestem wielką fanką Garfielda i jego komiksowych pasków. Po raz pierwszy jednak w Polsce ukazuje się seria komiksów poukładana w kolejności chronologicznej. W tomie 6 „Tłustego kociego trójpaku” Garfield kończy już 10 lat! 

Strona wizualna

Każdy komiks z serii składa się z połączenia trzech anglojęzycznych, cieńszych książeczek. Komiksy wydawane są w twardej oprawie, na doskonałej jakości papierze i w pełnym kolorze. Do pasków dodane zostały ciekawostki i dodatkowe, zabawne elementy. W szóstym tomie na przykład przedstawiona została graficzna historia ewolucji psów według Garfielda. Wydawnictwo Egmont naprawdę się postarało, by nowe wydanie Garfielda prezentowało się doskonale. To komiksy, które będą ozdobą mojej biblioteczki. 

Moja opinia i przemyślenia

Mimo że Jim Davies, twórca kota Garfielda, ma już swoje lata (urodził się w 1945 roku), to kult wokół pomarańczowego kota wciąż się rozwija. Nad jego wizerunkiem pracuje korporacja Paws, dzięki której powstają aplikacje, kanał na youtubie ze starymi odcinkami animowanego Garfielda oraz filmy pełnometrażowe. Wygląda na to, że Garfield ma dużą szansę przeżyć swojego twórcę, choć nostalgicznie myślę, że to już nie będzie to samo… 

Komiksy z Garfieldem czytałam zarówno po polsku, jak i po angielsku. Po raz pierwszy jednak, dzięki „Tłustym Kocik Trójpakom” natknęłam się na paski, których wcześniej nie miałam przyjemności poznać. Moja radość z tego powodu była ogromna. Jestem bardzo ciekawa, ile tomów zaplanowało wydawnictwo. 

Myślę, że gdyby „Garfield” zaczął być wydawany w Ameryce ostatnich lat, to zostałby oprotestowany i w ogóle by się nie przyjął. Jim Davies żartuje z tak wielu rzeczy, że zapewne wiele mniejszości społecznych poczułoby się urażone. Dodatkowo nie porusza problemów rasizmu (chyba że za taki weźmiemy wzajemną niechęć psów i kotów lub nienawiść do pająków) i orientacji seksualnych. To brutalny i szczery humor w czystej postaci. Między innymi za to właśnie tak bardzo go uwielbiam. 

Podsumowanie

Jeżeli lubisz nieco czarny, bardzo cyniczny i pełen sarkazmu humor, to w towarzystwie  „Garfielda” powinieneś spędzić kilka naprawdę bardzo przyjemnych dni. Myślę, że paski z leniwym, pomarańczowym kotem będą bawiły nie tylko nas, ale również i następne pokolenia. Jestem ogromną fanką Garfielda i jego hermetycznego świata. Bawi czytelników i wbrew pozorom uświadamia o tym, co w życiu jest najważniejsze (i nie, zdecydowanie nie mam tutaj na myśli ani jedzenia, ani spania). Lekturę serdecznie polecam! Sama zamierzam skompletować całą serię. 

Dział: Komiksy
czwartek, 26 marzec 2020 17:12

Zapowiedź: Las na granicy światów

Nowa trylogiia Holly Black, królowej elfów, autorki wielu megabestsellerów, w tym Okrutnego księcia!

Dział: Patronaty
wtorek, 24 marzec 2020 13:55

Ziemia przeklęta

Hiszpania w połowie IX wieku. Intrygująca zapowiedź fabuły. Potężny format i przykuwająca spojrzenie okładka. Nic dziwnego, że Ziemia przeklęta zapowiadała się fascynująco. Niestety, historia opowiedziana przez Juana Francisco Ferrandiza nie porywa tak, jak można by oczekiwać. 

Barcelona, rok 861. Położone na granicy imperium miasto liczy zaledwie półtora tysiąca mieszkańców. Regularnie wystawiona na ataki muzułmanów, dzikich hord i ambitnych możnych, zdaje się nie mieć przed sobą przyszłości. Przynajmniej do czasu, gdy pojawia się w niej żądny sławy i zaszczytów biskup Frodoi. Młody kapłan szybko zdaje sobie sprawę z tego, że oprócz misji postawienia miasta na nogi i zadbania o dusze jej mieszkańców, będzie musiał zręcznie lawirować wśród intryg snutych przez miejscowych możnych.  

Jednocześnie śledzimy losy rodzeństwa sierot, potomków słynnego niegdyś rycerza, ograbionych ze swojego dziedzictwa. Po tym jak zostają rozdzieleni, ich losy toczą się zupełnie inaczej. Isembard trafia na ślad dawnych towarzyszy ojca i szkoli się na wojownika. Z kolei Rotel odkrywa w sobie mroczne talenty, których istnienia nikt wcześniej nie podejrzewał.  

Wreszcie, istotną rolę odgrywa także niejaka Eliza, doświadczona przez los i pokarana mężem-oszustem i lawirantem. Losy całej czwórki splatają się w mniej lub bardziej oczywisty sposób i w różnych okolicznościach. 

Zacznijmy od tego, co dobre, czyli sam pomysł na fabułę oraz czas i miejsce akcji. Powieść jest wielowątkowa i przenosi nas w raczej rzadko eksplorowane rejony czytelnicze. Okres tworzenia się państw europejskich we wczesnym średniowieczu jest fascynujący sam z siebie, tutaj mamy jeszcze przy tym do czynienia z samymi rubieżami, pozornie tylko cywilizowanymi i wystawionymi na różnorodne ataki. Warstwa historyczna, na ile mogę stwierdzić swoim amatorskim okiem, prezentuje się przyzwoicie, a informacje na temat wydarzeń toczących się gdzieś w tle głównej osi fabularnej, stanowią niezły kąsek dla osób zainteresowanych historią. 

Dosyć interesująco przedstawiają się też postaci, zwłaszcza te kobiece. Auto stworzył silne bohaterki, wywodzące się wprawdzie z różnych warstw społecznych, ale wszystkie borykające się z problemami, jakie były udziałem ówczesnych kobiet. Jednocześnie, trochę szkoda, że właściwie jedynie Rotel i biskup Frodoi noszą w sobie pierwiastki dobra i zła. Pozostałe osoby przewijające się na kartach powieści są przedstawione niemal całkowicie jako dobre i szlachetne bądź nikczemne i do bólu wręcz złe. Odbiera im to niestety dużo wiarygodności. 

Największym problemem jest jednak to, że mimo całego rozmachu, książka liczy w końcu ponad 700 stron i łączy liczne wątki, powieść nie porywa. Owszem, czyta się ją bez większych zgrzytów, ale też bez oporu można odłożyć na półkę, choćby i w połowie rozdziału. Mając do dyspozycji tak fantastyczny materiał, Ferrandiz nie skupia w pełni uwagi czytelnika, nie wzbudza też głębszych emocji, nawet gdy opisuje wydarzenia, które powinny wywołać ich całą masę.  

Mówiąc krótko, uważam Ziemię przeklętą za lekturę przyzwoitą, ale nie porywającą. Dla osób zafascynowanych Hiszpanią i jej historią może to być naprawdę ciekawa lektura, dla pozostałych już chyba niekoniecznie. 

Dział: Książki

"Życie warto poświęcać tylko dla Boga. Bo kiedy Bóg woła, to odpowiadam: "jestem!", nie zważając czy wzywa mnie dla chwały czy dla męczeństwa."

Dział: Patronaty
poniedziałek, 16 marzec 2020 06:54

Przeciwnik

W 1996 roku całą Francją wstrząsnęła tak zwana “sprawa Romanda”. Szanowany lekarz i naukowiec z zimną krwią zamordował swoją żonę, dwoje małych dzieci oraz rodziców. Następnie podpalił swój dom i próbował popełnić samobójstwo. Uratowano go, a przeprowadzone śledztwo błyskawicznie ujawniło zaskakującą prawdę - całe życie Jeana-Claude'a Romanda było wyssanym z palca kłamstwem. 

Mężczyzna przez blisko dwadzieścia lat codziennie wychodził z domu, twierdząc, że udaje się do siedziby WHO, gdzie prowadził ważne badania. Wyjeżdżał w delegacje odbywające się w różnych zakątkach świata. Znał osobistości z wyższych sfer i zarabiał całkiem niezłe pieniądze, ale nie obnosił się ani z majątkiem, ani koneksjami. Był skromnym, cichym, trochę oderwanym od rzeczywistości typem naukowca. Jednocześnie był także dobrym ojcem, mężem i synem, który mimo licznych obowiązków zawsze znajdował czas, by odwiedzić starzejących się rodziców, mieszkających w niewielkiej, górskiej wiosce. Takiego Jeana-Claude'a znali wszyscy. Prawda okazała się szokująca. 

Okazało się, że Romand nie tylko nigdzie nie pracował. Nie był lekarzem, nigdy nawet nie skończył studiów. Codziennie wychodził z domu i spędzał ten czas spacerując po okolicznych lasach, bądź przesiadując w kawiarniach lub na parkingach samochodowych. Przez dwadzieścia lat! Pieniądze czerpał z kont rodziców, teściów i kochanki, którzy powierzyli mu swoje oszczędności ufając, że z korzyścią je zainwestuje. A gdy jego kłamstwa miały wyjść na jaw, postanowił wszystkich zabić... 

Sprawa Romanda zaintrygowała Emmanuela Carrere, który postanowił nie tyle przedstawić sam toczący się proces, ale przeanalizować, co doprowadziło do takiego rozwoju wypadków. Jak jest możliwe zbudować całe życie na kłamstwie szytym tak grubymi nićmi? I to z takim powodzeniem, że nie owe kłamstwa nie wzbudzały podejrzeń u nikogo, nawet najbliższej rodziny i przyjaciół.  

Pisarz śledził proces, którym żył cały kraj, nawiązał korespondencję z Romandem, rozmawiał z jego obrońcą i niektórymi świadkami, odwiedzał miejsca związane z mordercą. Swoje odkrycia i przemyślenia zawarł w reportażu z elementami autobiograficznymi, którego tytuł odnosi się do wewnętrznego “przeciwnika”, czającego się we wnętrzu człowieka i ciągnącego go w stronę czystego zła. Nie bez powodu stanowi on również nawiązanie do biblijnego określenia Szatana, bowiem działania Romanda były w prasie określane mianem diabelskich, a on sam nazywany diabłem w ludzkiej skórze. A może jedynie był zabawką w rękach prawdziwego Zła?  

Przeciwnik to krótka książka, licząca niecałe dwieście stron. Pokazuje obraz człowieka zdegenerowanego, prawdopodobnie głęboko chorego, pozbawionego całkowicie empatii. Stanowi też dowód na to, ze zło może przybierać różne postaci, a najgorszą jest prawdopodobnie ta, która ma twarz bliskiej nam osoby, której w pełni ufamy.  

Dział: Książki
sobota, 14 marzec 2020 22:59

Rotmistrz Polonia

Historia lubi zataczać koło. Dzięki temu możemy cieszyć się czymś, co dawniej radość sprawiało naszym przodkom. Można zastanawiać się, czy dawne zwyczaje i sposób myślenia lub postrzegania czegoś sprawdzi się teraz. Warto jednak działać i spróbować połączyć stare z nowym. Czy Rotmistrz Polonia odnajdzie się w nowej rzeczywistości?

Kiedyś był legendą. Jego siły obawiał się każdy, kto choć raz miał styczność z opowieściami o wyczynach rotmistrza. Złamało go życie, a z najlepszego żołnierza stał się pijakiem, który na nowo musi odnaleźć w sobie siłę, która była kwintesencją jego dawnych działań. Nadchodzą Reptilianie, a czasu, by odkryć, kto jest w szeregach wroga, jest niewiele. Jego legenda przygasa, a ojczyzna wzywa na kolejną bitwę. Pora na sukces dawnych zdolności, a może koniec pewnej epoki?

Postać, jego historia i cała układanka składająca się na świat, w którym całość zdawać się będzie na rzeczywistą. Tak rozpoczyna się niemal każda przygoda z tworzeniem historii, którą potem czytają tysiące, a nawet miliony. A gdyby tak zamieszać im w głowach i zrobić wszystko, by uwierzyli, że bohater już istniał, a oni patrzą na odświeżone przygody?

Takim sposobem narodził się Rotmistrz Polonia, który jest świetnie spreparowanym żartem, mogącym zmylić niemalże każdego. Artykuł o samej postaci i jego domniemanym twórcy- Janie Marwickim to początek niezwykle dokładnie spreparowanej całości. Autor zachwyca i balansuje na krawędzi między żartem a śmiesznością. Całość pełna jest szczegółów uwierzytelniających przedsięwzięcie.

Tło historyczne, prawdopodobne losy bohatera dawnych lat i ilustracje, które różnią się stylem, wskazującym na faktyczne datowanie w latach, których miały dotyczyć. Niemalże wszystko pasowało jak ulał, a czytelnik czuł klimat miejsc, wydarzeń i potrafił się utożsamić z rotmistrzem. Kogóż nie ruszyłaby historia, która powstała z miłości do postaci z dzieciństwa? Jakież było więc moje zaskoczenie, gdy prawda okazała się bardziej złożona.

Nie zmienia to jednak faktu, że niczym urzeczona przyglądałam się każdej kresce i fascynowałam mnogością szczegółów. Kupiła mnie historia i sposób, w jaki została stworzona. Trzeba przyznać twórcom, że znają się na rzeczy i mają niezwykłe wyczucie w tworzeniu słowem i obrazem. Album z pewnością zainteresuje każdego fana powieści graficznych oraz miłośników historii. Świetnie sprawdza się jako tło przygód dla niejednego bohatera o silnym charakterze.

Dział: Komiksy
środa, 11 marzec 2020 00:24

Szczypta magii

 

Trzy siostry, rodzinna klątwa i…

Baśnie pokochałam we wczesnym dzieciństwie, a miłość do nich rosła i kształtowała się z upływem czasu, wraz ze mną. Mimo że jestem już dorosła i mam własne dzieci, to w dalszym ciągu z ogromną przyjemnością sięgam po takie tytuły jak „Szczypta magii” spod pióra Michelle Harrison.

Zarys fabuły

Na niewielkich rozmiarów wyspie, w cieniu przerażającego więzienia, pod opieką prowadzącej karczmę babci, mieszkają trzy siostry. Dziewczynki wiodą całkiem zwyczajne życie, nie mają jednak pojęcia, czemu nie wolno im odwiedzać sąsiednich wysp ani zobaczyć upragnionego lądu. Podczas Halloween jednak średnia z nich, Betty, twardo postanawia się nie poddawać i próbuje uciec z domu, by wziąć udział w festynie organizowanym przez sąsiednie miasteczko. Po tym wydarzeniu siostry dowiadują się o rzuconej na ich rodzinę klątwę. Jeżeli którakolwiek z nich opuści wyspy Wronoskału, umrze. Czy uda im się zdjąć klątwę i jaki będzie dalszy ciąg tej historii?

Moja opinia i przemyślenia

Ułożona przez Michelle Harrison historia jest piękna i niezwykle wciągająca. Nie ma w niej elementów o smaku waty cukrowej, jest wiele mroku i szczypta okrucieństwa, ale pojawia się również wiele miłości, dobroci i ciepła. Główną bohaterką, Betty, średnią z sióstr Wspacznych, kieruje chęć poznania świata i przeżywania niesamowitych przygód. Prawdziwą determinacją jednak napełnia ją dopiero chęć pomocy siostrom, gdy te znajdują się w potrzebie. 

Książka jest doskonale napisana. Pojawia się w niej wiele plastycznych opisów i prostolinijna, ale oryginalna fabuła. To jedna z tych niesamowitych, porywających historii, które czyta się z zapartym tchem od pierwszej do ostatniej strony. Ostatnio niestety nie trafiam na zbyt wiele takich tytułów, dlatego spotkanie ze „Szczyptą magii” sprawiło mi tym większą radość. Na uwagę zasługuje także doskonałe tłumaczenie Łukasza Małeckiego, który dziwaczne autorskie nazwy miejsc przekształcił w taki sposób, że doskonale komponują się z językiem polskim, a jednocześnie zachowują swój niepowtarzalny klimat i oryginalność. 

W moje ręce trafił egzemplarz przedpremierowy, ale podejrzewam, że wydawnictwo Literackie zadba również o doskonałą oprawę wizualną książki. To wydawca znany z tego, że jego publikacje są nie tylko doskonałe pod względem warsztatu, ale również i jakości oraz uroku wydań, które zaspakajają wszystkie potrzeby estetyczne czytelników. 

Podsumowanie

„Szczypta magii” to jeden z tych tytułów, które w 2020 roku koniecznie trzeba przeczytać. To przepiękna opowieść o magii, siostrzanej miłości, klątwie i żądzy przygód. To świetnie napisana, doskonale ułożona historia, która zostanie w mojej biblioteczce na półce wśród ulubionych tytułów i będzie cierpliwie czekała, aż moje dzieci dorosną na tyle, bym mogła się z nimi podzielić tą cudną opowieścią. 

 

Dział: Książki