październik 18, 2025

Rezultaty wyszukiwania dla: Ram V

niedziela, 05 styczeń 2020 21:04

Księga dryfującej bawełny

„Czeka tu na was jedynie szelest drzew, szum strumienia oraz płacz cykad.”

Sądziliście, że historia w pierwszym tomie „Gdy zapłaczą cykady” została zamknięta? Nic bardziej mylnego! W „Księdze dryfującej bawełny” po raz kolejny lądujemy w Hinamizawie i choć historia rozpoczyna się złudnie podobnie, tak jej rozwinięcie jest zupełnie inne i niesie sobie jeszcze więcej pytań. Czy znowu ktoś umrze i zniknie bez śladu?

W tym tomie poruszanych jest wiele wątków, ale wyraźnie na pierwszy plan wysuwa się solidarność mieszkańców Hinamizawy oraz istota wioski – jej historia, folklor oraz informacje o założycielach. W ten sposób autor wyjaśnia nam nieco więcej, serwuje nam również kilka poszlak, jednakże – tak, jak w poprzednim tomie – tak i tutaj przedstawione fakty można dwojako interpretować. W związku z tym, jak się zapewne domyślacie, nic nie jest tak naprawdę klarowne i jasne i czasami – a szczególnie na ostatnich stronach – czytelnikowi zwyczajnie wyrywa się „co do diabła?!” (choć w tym wypadku bardziej pasowałoby zamienienie w przysłowiu diabła na demona). Manga jest tak klimatyczna, że w trakcie lektury strach się za siebie obejrzeć, ale i jednocześnie nie można odłożyć książki na bok – zupełnie, jakby za przerwanie lektury miała dopaść winnego klątwa czcigodnego Oyashiro, bóstwa Hinamizawy…

„Księga dryfującej bawełny” to jednak nie tylko opowieść grozy. Ten tom zawiera w sobie nieco elementów romantycznych oraz słodyczy, które zdają się być zmyłką, zdradliwą osłonką dla nadchodzących wydarzeń straszliwych. To także opowieść o siostrach oraz różnicach pomiędzy nimi, a także o tym, jak czasem z pozoru nieważny niuans może przerodzić się w coś niebezpiecznego. Wyraźnie to widać na twarzach bohaterów, których ekspresja zdaje się być bardziej dopracowana – tym razem za tę kwestię odpowiadała Yutori Houjyou, jednakże w scenopisie ponownie królował autor serii, Ryukishi07. Warto także wspomnieć, że i w tym tomie nie brakuje wstawek w postaci zajęć klubowych przyjaciół, siostrzanych wygłupów oraz znacznie więcej…

„Księga dryfującej bawełny” jest zarówno uroczą, jak i makabryczną historią, która całkowicie angażuje czytelnika. Ponownie jesteśmy świadkami, jak w spokojnej i radosnej wiosce nadchodzi straszliwy czas, który – niestety – dotyka grupkę bohaterów, nastawiając ich przyjaźń na próbę i – dosłownie – masakruje ją. Jeśli lubicie niepokojące historie przyprawione tajemnicami na ostro i ozdobione nutką zbereźności, humoru, uroczych postaci i horroru – zakochacie się w tej serii. Polecam z całego serducha!

Dział: Komiksy
niedziela, 05 styczeń 2020 21:48

Księga uprowadzenia przez demony

„Gdy zapłaczą cykady” to zdecydowanie jeden z najciekawszych tytułów, z jakimi miałam do czynienia. Przed sięgnięciem po mangę miałam już przyjemność poznać tę historię, ale podaną w zupełnie inny sposób – obejrzałam anime. Spotkanie z bardziej „książkową” wersją uważam za niezwykle ciekawe doświadczenie, ponieważ fantastyczne scenopisy Ryukishiego07 sieją w czytelniku znacznie więcej niepewności i niepokoju…

„Przecież nie ma takiego błędu, który byłby niewybaczalny. Nie ma takiego błędu, którego nie można by próbować naprawić. A jeśli to rzecz nie do naprawienia, to i tak przecież nie można już nic zrobić i tym bardziej powinno się wybaczyć.”

Historia przedstawiona w „Księdze uprowadzenia przez demony” zaczyna się sielsko-anielsko. Obserwujemy radosne chwile z życia codziennego bohaterów, szkolne zabawy, uroki małej wioski – nie zabrakło również kilku scen w stylu ecchi (sprośności). Z czasem jednak w historii pojawiają się doprawdy „creepy” sceny – ukrywanie historii o morderstwie oraz tajemniczych zgonach i zaginięciach, pojawianie się informacji o klątwie Hinamizawy, niepokojące zachowanie mieszkańców wioski. Czytelnikowi – podobnie jak głównemu bohaterowi, Keiichiemu, stale zaczyna towarzyszyć atmosfera napięcia i grozy. Kto – lub co – odpowiada za tajemniczymi zgonami? Czy naprawdę ktoś czyha na życie młodego Maebary? No cóż, tego Wam nie zdradzę.

Ogromnym atutem mangi jest fenomenalna kreacja bohaterów. Poznajemy ich zarówno w wesołych, jak i tragicznych chwilach – tutaj przede wszystkim Keiichiego oraz jego przyjaciółki – przeuroczą Renę (którą kocham za „tryb słodkości”), wesołą Mion, mistrzynię pułapek Satoko oraz słodziutką Rikę. Postaci są nie tylko fantastycznie wykreowane i narysowane, ponieważ nawet bardziej poboczne osoby zapadają w pamięć (wewnątrz kryje się również kilka kolorowych kadrów). Najfantastyczniejsza jest jednak swoista przemiana bohaterek, gdy ich słodycz zanika… brrr. Uwielbiam takie horrorowe zagrywki!

„Księga uprowadzenia przez demony” kryje w sobie fascynującą tajemnicę, która wciąga czytelnika i trzyma w napięciu aż do ostatnich stron. Początkowy radosny klimat mangi stopniowo przeradza się w mrożące krew w żyłach wydarzenia, często niejednoznaczne - każdy może zrozumieć je na swój sposób. To daje duże pole do interpretacji oraz rozumienia tematu, a przepięknie narysowane kadry (i humorystyczne dodatki) czynią tę mangę wyśmienitą lekturą pod każdym względem. „Gdy zapłaczą cykady” to seria wprost stworzona dla miłośników opowieści grozy oraz niełatwych tajemnic…

Dział: Komiksy
sobota, 04 styczeń 2020 18:24

Citrus 1

Zmiana szkoły to chyba największa zmora dla każdego. Budowanie swojej pozycji, która przez zmiany została nam odebrana, czy szukanie nowych znajomych, może okazać się stresującym przeżyciem. Jeśli do tego ktoś niespodziewanie zawróci ci w głowie, a twoja rodzina powiększa się o nowego rodzica i rodzeństwo, to co jeszcze może się schrzanić?

Yuzu właśnie przenosi się do nowej szkoły. Jej mama ponownie wyszła za mąż i teraz dziewczyna musi zmierzyć się z przeprowadzką, nową szkołą i przybraną siostrą, a to wszystko, zanim pierwszy raz się z kimś pocałuje. Pierwsze emocje czekają ją wraz z przekroczeniem progu placówki. Yuzu swoim wyglądem nie wpisuje się w regulamin szkoły dla dziewcząt, przez co podpada już pierwszego dnia przewodniczącej samorządu Mei. To nie koniec problemów dziewczyny, a zobaczenie uczennicy całującej się z nauczycielem znacznie pogarsza sytuacje. To jednak zakończenie dnia całkowicie zwala ją z nóg, za sprawą skradzionego pocałunku.

To nie pierwsze spotkanie z mangą, w której główna bohaterka odkrywa uroki bycia z inną dziewczyną, ale pierwsze spotkanie z twórczością Saburouty. Czy udane?

 

Niby Citrus to nic odkrywczego, niby schematycznego, jednak ta historia ma coś w sobie, co przykuwa uwagę i wciąga czytelnika niepostrzeżenie do swojego świata. Nagle obrazy łączą się z tekstem i z zapałem przewracałam kartki. Pierwszy tom rozpoczyna się niewinnie. Nowa sytuacja życiowa, nowy dom, rodzina i szkoła. Yuzu musi zmierzyć się ze wszystkim, równocześnie marząc o znalezieniu chłopaka. Nie jest to proste w szkole dla dziewcząt.

Bohaterowie dadzą się lubić, choć początkowo nierozgarnięcie Yuzu trochę mnie drażniło, a ona sama szybciej robiła, niż pomyślała. Na szczęście im dalej w las, tym bardziej urzekła mnie swoim podejściem do życia i poczuciem humoru. Mei jest tajemnicza, nieco smutna i zdystansowana, dzięki czemu mamy starcie dwóch żywiołów, które dają nadzieje na masę emocji w kolejnych tomach.

Pierwsze pocałunki, powoli rozwijające się uczucia, których nie można dopuścić do głosu i szkoła, która choć radykalna, to ugina się pod presją przebojowości naszej blondwłosej bohaterki. Wszystko to spisane lekko i zabawnie, całość czyta się płynnie i szybko.

Kreska przywodzi mi na myśl pierwsze mangi z mojej dawnej kolekcji i serial Sailor Moon. Każda choćby najmniejsza linia wyraża emocje, podkreśla historie i charakter bohaterów. Saburouta skradła me serce niewinnością i tym, co między wierszami, tworzącego się gdzieś w oddali, a podkreślonego każdą kreską.

Pierwszy tom sprawił, że chciałam więcej. Każdy kolejny odkrywa przede mną zakamarki tej historii. Czy najlepszej, jaką czytałam? Nie, ale nie oznacza to, że seria jest zła. Można z nią zacząć mangową przygodę czy podobnie do mnie wrócić do jej czytania. To świetna przygoda w świecie obrazów, które wpisują się w moje odczucia estetyki. Czekam na kolejne opowieści spod ołówka autorki.

Dział: Komiksy
wtorek, 31 grudzień 2019 11:46

Zielony kapelusz i jego czereda

Rzadko zdarza się, że człowiek jest ukazany w książkach tak marginalnie jak w „Zielonym kapeluszu i jego czeredzie” Weroniki Kurosz, autorki książek dla dzieci. Nawet jeśli zwierzęta są bohaterami, to ludzie są albo im pomocni albo ewidentnie przeszkadzają mieszkańcom lasu w spokojnym życiu. W tej książce właściciel zielonego kapelusza jest jakby duchem, choć mogłabym rzec, że dobrym duchem. Zjawia się niezwykle rzadko, czasem przypadkowo pomoże, czasem celowo odstraszy drapieżnika. Tak naprawdę bohaterem jest nie on, a zwierzęta. W skład jego (choć czy rzeczywiście jego?) leśnej czeredy wchodzą wilk, ryś, wiewiórka, ptaki takie jak remiz, żurawie, jaskółka, bocian, dzięcioł duży, czy nawet owady w postaci żuka leśnego czy trzmiela ziemnego. Wszystkie te zwierzęta, niby tak różne od siebie, łączy jeden ekosystem: las.

Książka składa się z 11 krótkich, powiązanych ze sobą opowiadań. Widzimy las oczyma poszczególnych zwierząt. Podążamy za wilkiem, który odłączył się od watahy i po miesiącach samotności stworzył nowe stado z piękną wilczycą. Poznajemy remiza wijącego cierpliwie gniazdo, który pomaga parze czapli, która zgubiła na mokradłach pisklę. Wreszcie spotykamy żuka leśnego czy trzmiela, którym nie powinniśmy przeszkadzać. Złapany do słoika żuk to przecież nie zabawka, a trzmiele wcale nie są tak groźne na jakie wyglądają, za to są bardzo pożytecznymi zapylaczami kwiatów, które nie mogą być zapylone ze względu na zbyt niskie temperatury przez ciepłolubne pszczoły.

Nie tylko poznajemy tu zwyczaje zwierząt, ale także niektóre ciekawe obserwacje, które możemy zastosować w życiu. Być może nie każdy wie, że kiedy robi się wilgotno i spada ciśnienie atmosferyczne, najczęściej przed deszczem, małe owady obniżają swój lot. Wystarczy więc spojrzeć na jaskółki. Jeśli latają nisko to bardzo prawdopodobne jest, że niedługo będzie padać.

Choć człowiek w zielonym kapeluszu jest tu pokazany pozytywnie nie mogę obok jednej z historii przejść obojętnie. Nie jestem tak naprawdę pewna, czy pokazane przez autorkę zachowanie jest naprawdę właściwe. Chodzi o wystraszenie stada wilków, które zagoniło niedźwiedzicę i jej młode w zaułek. Miało to być ich pożywienie. Niestety dla wilków, a na szczęście dla niedźwiedzi, człowiek wystraszył głośnym wołaniem atakujące zwierzęta, które czmychnęły. Wprawdzie mamy tu i tak pozytywne zakończenie, bo wilcze stado znajduje sarnę na obiad. Jednak my, ludzie, nie powinniśmy ingerować kto kogo w lesie zje. Obydwa gatunki – wilk i niedźwiedź – są gatunkami chronionymi. Zjedzenie niedźwiedzicy i jej młodych zapewni pożywienie dla stada wilków. Wystraszenie watahy mogło skończyć się śmiercią wilczego miotu, wyjącego gdzieś w norze z głodu. Nie powinniśmy zapominać, że śmierć jest naturalna w przyrodzie i o ile nie wprowadzamy do ekosystemu nowych gatunków, przyroda sama poradzi sobie z liczebnością gatunków.

Dopełnieniem świetnych opowieści o zwierzętach snutych przez Weronikę Kurosz są dodatkowe informacje podane na koniec każdej z historii na temat każdego ze zwierząt oraz przepiękne rysunki Moniki Urbaniak. Książeczka z pewnością zachęci niejedno dziecko do podglądania zwierząt w lesie, bez przeszkadzania im. Bo przecież zwierzęta tak jak ludzie dbają o swoje potomstwo, budują domy, martwią się o pożywienie i członków swojej rodziny.

Dział: Książki
piątek, 20 grudzień 2019 11:37

Na krawędzi otchłani

Technologia coraz bardziej pochłania świat. Na każdym kroku ludzie szukają ulepszenia ich dotychczasowego bytu. Nic w tym dziwnego; każdy chciałby, aby to maszyna mogła wyręczyć go w różnego rodzaju działaniach. Nawet, jeżeli chodzi o podjęcie jakiejś decyzji. Propozycja objęcia stanowiska w Hongkongu to dla młodej Francuzki, Moiry, okazja do awansu. Nie zastanawia się długo, w końcu dla eksperta w dziedzinie sztucznej inteligencji taka oferta to nie lada gratka. Główna bohaterka ma się zająć prototypem wirtualnego opiekunka, którego zadaniem będzie wspieranie ludzi, porady, a także -w niektórych przypadkach- podejmowanie decyzji za swoich "opiekunów". Ów projekt nosi bardzo adekwatną nazwę Deus i początkowo współpraca Moiry i programu przebiega bez najmniejszych problemów. Kobieta wyczuwa jednak, że coś w tej firmie nie gra; współpracownicy szeptem rozmawiają o niedawnym samobójstwie ich koleżanki, a patrząc w oczy kilkorga z nich Francuzka widzi... strach. Obawę o powodzenie projektu? Czy może o własne życie? Ming, właściciel firmy, wydaje się krystalicznie czysty; każda śmierć w jego przedsiębiorstwie uznana zostaje za wypadek. Ale czy na pewno? A może za jego mocarstwem stoi coś więcej niż tylko technologia... ?

Moira wciąż może odejść. Zapomnieć, że kiedykolwiek pracowała w Hongkongu, kupić pierwszy lepszy bilet do kraju i rozpocząć wszystko na nowo. Ale dawno temu obiecała sobie, że nie będzie już uciekać.

Na twórczość pana Bernarda Minier natrafiłam dwa lata temu, zupełnym przypadkiem. Otóż podczas przekopywania biblioteki w oczy rzucił mi się tytuł Paskudna historia. Od razu ta pozycja mnie zaintrygowała, a każda spędzona z nią sekunda zapisała się w mojej pamięci w niezwykle pozytywny sposób. To było coś! Jeszcze w tym roku miałam kolejną okazję, by odświeżyć sobie jego książki, a jednak to spotkanie nie było już tak emocjonujące. No nic, do trzech razy sztuka. Dlatego też w moje ręce trafiło Na krawędzi otchłani. Co prawda z najnowszymi technologiami jestem trochę na bakier, ale byłam bardzo ciekawa, czym tym razem uraczy nas autor. 

Nasza bohaterka nie byłaby sobą, gdyby tak po prostu się poddała; kiedyś obiecała sobie, że nic nie stanie jej na drodze w realizacji marzeń, w realizacji samej siebie. I propozycja od Ming Corporation jawi jej się jako ukoronowanie wszelkich dotychczasowych starań. Co prawda musi porzucić Francję, ale od dawna nic już jej nie trzyma w rodzimym kraju. W Hongkongu witają ją niezwykle ciepło, jakby już od dawna była jedną z nich. Do tego luksusowe mieszkanie w bloku pracowniczym, autokary, które dowożą i odwożą z pracy, wsparcie w każdym aspekcie. Czegóż chcieć więcej? Jedynie sprawa zgonów nieco burzy ten rutynowy porządek dnia, lecz bohaterka wierzy, iż to faktycznie były wypadki. Do czasu, aż dostrzeże w oczach kolegi strach. A już parę dni później, po rozmowie, jaką odbyli, mężczyzna zginie w wypadku samochodowym. Przypadek? 

Cała ta technologiczna otoczka nie do końca przemawiała do moich czytelniczych uczuć, aczkolwiek projekt Deus sam w sobie był bardzo ciekawy. Nie wyobrażam sobie, że jakaś maszyna/ sztuczna inteligencja miałaby podejmować za mnie najważniejsze decyzje. To już brzmi jak egzystencja w oparciu o coś, co nawet nie ma uczuć. No, może tylko te wgrane, aczkolwiek nadal sztuczne. Wstawki z prywatnego życia właściciela owego przedsiębiorstwa również mnie zaciekawiły. Oczywiście wiele się słyszy o tym, że bogaci mają specyficzne hobby, ale tego się nie spodziewałam. Minga mogłabym określić jako wilka w owczej skórze, który skupiony jest wyłącznie na władzy, pieniądzach i własnych "rozkoszach". Depcze ludzi, mając ich za nic, choć względem swoich podwładnych udaje dobrego ojca- takiego, do którego możesz się zwrócić z najbłahszym problemem. Nic bardziej mylnego. 

Oczywiście sprawą licznych zgonów w firmie Minga zajęła się policja, na czele z Chanem, ale miałam wrażenie, że błądzą niczym dzieci we mgle, oczekując na jakiś łut szczęścia. Nie od dziś wiadomo, że bogacz z łatwością może skryć się za pieniędzmi, przekupując wszystkich wokół. I tam, gdzie powinni działać stróże prawa, tak naprawdę działała Moira. To ona, podczas tak krótkiego jeszcze pobytu, zdobyła więcej informacji niż tamtejsza policja po znacznie dłuższej inwigilacji. Może to i utrudniony dostęp do tak strzeżonego królestwa wpłynął na przebieg ich działań, ale po raz kolejny policja jawi się jako nieudolne postacie, stanowiące bardziej tło niż faktycznych bohaterów. Chana poznajemy jako tego, który próbuje uzyskać informacje o Ming Corporation, ale już w toku wydarzeń jego obecność pośród całej tej sytuacji wynika bardziej ze swoistego uczucia, jakie połączyło go z Moirą. 

Jeżeli ktoś lubi czytać o nowoczesnych technologiach, wśród których "zatopiony" jest wątek kryminalny, to Na krawędzi otchłani będzie doskonałym wyborem. 

Dział: Książki
czwartek, 19 grudzień 2019 14:45

Głębia

Niekiedy znajdujemy się w nieodpowiednim miejscu i czasie, a to wystarczy, żeby uwikłać się w historię, która zmienia nasze życie o 180 stopni, która determinuje naszą przyszłość. Bywa tak, że jedno zdarzenie w którym mimowolnie uczestniczymy przekreśla nasze plany na przyszłość, zmienia nie tylko nas, ale i wpływa na całe otoczenie.

Sam Berger nigdy nie sądził, że jego kariera w policji zostanie przekreślona przez podejrzenie o zabójstwo, którego nie popełnił. Użycie jego starej broni służbowej przeciwko podejrzanemu uczyło z niego najbardziej poszukiwanego człowieka w kraju, a do kłopotów na polu zawodowym dołączyły jeszcze problemy osobiste. Jego ciężarna partnerka Molly Blom leży w szpitalu pogrążona w śpiączce i nikt nie może ani mężczyźnie pomóc, ani przekonać go, że wkrótce sytuacja się zmieni i będzie lepiej.

Jest jednak ktoś, kto co prawda nie jest w stanie pomóc Samowi bezpośrednio, ale kto bardzo liczy na jego wsparcie. Mowa tu o Steenie, jednym z szefa policji bezpieczeństwa Säpo, który zwraca się do Bergera w związku z grożącym Sztokholmowi zamachem terrorystycznym, jednym z najgorszych w całej historii Szwecji. Mówi się, że odpowiedzialne ma być za niego Państwo Islamskie, a jedną z osób które pracują nad poznaniem planów dotyczących tej masakry, ustaleniem gdzie i kiedy zamach ma być dokonany, jest Ali Pachachi, człowiek mający siatkę informatorów.

Tyle tylko, że obecnie Pachachi zmaga się z osobistym dramatem – została porwana bowiem jego córka, Aisza. Wszystko wskazuje na to, że odpowiedzialnym za znikniecie dziewczyny jest niejaki Carsten, niegdyś jeden z filarów Säpo, a w istocie sprzedajny kret prowadzący podwójną grę, odpowiedzialny m.in. za morderstwo koleżanki Bergera, Sylvi. Czy Bergerowi uda się odnaleźć Aiszę? Czy sam nie stanie się celem ataku? W jaką grę zostanie tym razem uwikłany? Odpowiedzi na te pytania przynosi doskonały kryminał autorstwa Arnego Dahla, oparty co prawda na przewidywalnych schematach, ale całkiem zręcznie napisany i gwarantujący nam kilka emocjonujących godzin spędzonych na lekturze. Książka pt. „Głębia” to kolejny tom cyklu o Samie Bergerze i Molly Blom, opublikowanej nakładem Wydawnictwa Czarna Owca.

Historia Bergera opowiedziana jest w taki sposób, że nawet osoby, które nie czytały poprzednich tomów, bez problemu odnajdą się w fabule, liczne nawiązania do trudnej sytuacji mężczyzny pozwolą bowiem poznać jego przeszłość. Dlatego też po książkę mogą sięgnąć zarówno osoby, które doceniły już pióro autora, jak i te, które poszukują niezłego kryminału, które chcą rozwiązywać zagadki, które dadzą się porwać lawinowo toczącej się akcji.

Rozpoczyna się bowiem wyścig z czasem, a na koncie jest już kilka mimowolnych ofiar – między innymi funkcjonariusz … zaatakowany przez pszczoły. Przeciwnik Säpo nie tylko zna bowiem z autopsji metody działania policji, ale jest uznawany za jednego z najlepszych zabójców, nie brakuje mu też fantazji i sprytu. Jedyną jego słabością jest wzrok – w wyniku choroby ślepnie on bowiem coraz bardziej, ale czy Berger w jakikolwiek sposób będzie mógł to wykorzystać? Czy sam nie jest tylko pionkiem grze? Odpowiedzi szukajmy w „Głębi”, która choć nie pozostawia w nas żadnej refleksji, jest jednym z kryminałów o których po prostu się zapomina, to jednak – przynajmniej na etapie lektury – dostarcza wielu wrażeń!

Dział: Książki
czwartek, 12 grudzień 2019 10:20

Piękne ciało

Policja kojarzy się z zaufaniem, z bezpieczeństwem, zaś funkcjonariusze z racji swojej służby powinni chronić obywateli, nawet z narażeniem życia. Niestety w szeregach policji zdarzają się osoby, których nie powinno tam być – nieuczciwe, skorumpowane lub wykorzystujące mundur do tego, by ukryć pod nim swoje chore żądze lub / i ułatwić sobie ich zaspokojenie.

Wie o tym doskonale reporterka kryminalna Harper McClain, której życie – nie tylko zawodowe – od dawna związane jest z policją. Kiedy jej matka została brutalnie zamordowana w czasie, kiedy ojciec był ze swoją kochanką w łóżku, to w szeregach policji znalazła wsparcie, a jeden z funkcjonariuszy niemal zastąpił jej ojca. Kiedy okazał się zdrajcą i przestępcą nie wahającym się przed użyciem broni również wobec niej, dążąc do sprawiedliwości, zeznawała przeciwko swojemu mentorowi.

Co absurdalne, dawni koledzy z policji stwierdzili, że zeznając przeciwko jednemu z nich zawiodła zaufanie, stała się na lokalnej komendzie pariasem, zaś jej zdrada liczyła się bardziej, niż podwójne życie prowadzone przez policjanta. Teraz, po kilku miesiącach, które minęły od tamtych wydarzeń, negatywne podejście funkcjonariuszy utrudnia jej życie. Nie tylko trudno jej uzyskać informacje przydatne  jej pracy zawodowej, ale również jest pilnowana niemal na każdym kroku, a jakiekolwiek nagięcie czy przekroczenie prawa, jest natychmiast wyłapywane.

Tymczasem Harper trafia się kolejny sensacyjny temat, przy którym współpraca z policją byłaby wielce wskazana. Otóż samym centrum turystycznej dzielnicy Savannah zostaje popełnione morderstwo. Ofiarą jest Naomi Scott, studentka drugiego prawa, dorabiająca wieczorami w barze. Zresztą, to właśnie z tym barem dziennikarka kojarzy dziewczynę, która okazuje się być współpracownicą jej przyjaciółki, Bonnie, również barmanki. Dziewczyna została dwukrotnie postrzelona, brakuje jednak  motywu zbrodni. Z pewnością nie był nim rabunek, bowiem przy dziewczynie znaleziono torebkę z portfelem, nie udało się zlokalizować jedynie jej telefonu.

Wobec braku świadków morderstwa, głównym podejrzanym zostaje chłopak dziewczyny tym bardziej, że w przeszłości miał on zatargi z prawem, a w momencie aresztowania miał przy sobie broń. Ojciec Naomi jest jednak przekonany o niewinności Wilsona, a mimo to policja nie chce dać wiary jego słowom. Szczególnie, że kieruje on podejrzenia na syna prokuratora okręgowego, Peytona Andersona, którego dziewczyna się podobno bała i przed którym ostrzegała nawet ojca.

Wobec ignorancji policji, ojciec ofiary szuka pomocy u Harper…

Jak zakończy się ta historia? Przekonamy się o tym dzięki znakomitej powieści kryminalnej pt. „Piękne ciało”. Autorka, Christi Daugherty, w opublikowanej nakładem Wydawnictwa Czarna Owca powieści przełamuje schematy. Narratorem książki czyni bowiem nie detektywa czy policjantkę, a dziennikarkę. Zresztą osoba mordercy również nie jest owiana tajemnicą – tu liczy się bardziej koncentracja na tym, w jaki sposób tego dowieść, jak przełamać zmowę milczenia w szeregach policji i jak samemu przeżyć. Ktoś bowiem nieustannie obserwuje Harper, włamuje się do jej domu, osacza ją. Czy powinna zacząć się bać?

Po powieść Daugherty sięgnąć mogą nie tylko wielbiciele kryminalnych historii. Frapująca fabuła, wartko tocząca się akcja, doskonale zarysowana sylwetka Harper, zmagającej się z własnym tragicznym życiem oraz opisane kulisy życia dziennikarza śledczego – to wszystko wciąga, intryguje i sprawia, że od powieści nie można się oderwać. Po skończonej lekturze nie pozostaje nam zatem nic innego, jak tylko wypatrywać kolejnej pozycji autorki, mam nadzieję, że równie elektryzującej!

Dział: Książki

Obok znanej wszystkim fanom „Kroniki”, prezentujemy kolejną niezwykłą świeżynkę: „Wielką Księgę Pop-Up” – prawdziwy majstersztyk papierowych konstrukcji stworzony przez Matthew Reinharta. 

Zobacz film, w którym Matthew Reinhart prezentuje swoje dzieło – Wielką księgę pop-up

Dział: Książki
wtorek, 03 grudzień 2019 17:13

Konkurs: Opowiem Ci o zbrodni

To kontynuacja bardzo dobrze przyjętej książki “Opowiem Ci o zbrodni” i programu TV emitowanego w telewizji Crime+Investigation Polsat. W drugiej odsłonie ponownie pojawiają się najgłośniejsze polskie „pióra kryminalne” i mroczne historie, które wydarzyły się naprawdę. Tym razem siedem opowieści i ośmiu autorów: Igor Brejdygant, Wojciech Chmielarz, Max Czornyj, Marta Guzowska, Małgorzata i Michał Kuźmińscy, Joanna Opiat-Bojarska oraz Katarzyna Puzyńska. Każdy z autorów przeanalizował okoliczności towarzyszące przestępstwom. Pisarze rozmawiali z profilerami, patologami, psychologami, specjalistami-kryminologami, analizowali akta. Każdy z nich opisał wybraną historię, starając się zrozumieć, co doprowadziło do tragedii. Autorzy zrobili to w charakterystyczny dla siebie sposób, do którego przyzwyczaili swoich czytelników.

Książka towarzyszy programowi w telewizji Crime+Investigation. Pisarze są w nim narratorami przedstawiającymi kulisy śledztwa i rozmawiającymi z ekspertami, których udział okazuje się niezwykle ważny dla przebiegu opowieści.

Dział: Zakończone
poniedziałek, 02 grudzień 2019 17:52

Czara cieni

Są tacy autorzy, którzy, nawet po jednej przeczytanej ich książce, zapadają w pamięć. Tak było właśnie z Frances Hardinge, gdy dwa lata temu przeczytałam jej Drzewo kłamstw. Chodziło nie tylko o oryginalnie opowiedzianą historię z dreszczykiem, w gotyckich klimatach. Głównie spodobał mi się sposób opowiadania i, choć historia była prosta do odczytania, bo mówiła o sile kłamstwa, które raz puszczone w obieg drastycznie się rozrasta, to snucie tej historii, ten nastrój grozy, przeplatające się ze sobą elementy realistyczne i fantastyczne, urzekły mnie i to bardzo. To dlatego, gdy zobaczyłam okładkę Czary cieni, najlepszą rekomendacją książki było dla mnie nazwisko jej autorki. I powiem od razu. Po raz kolejny się nie zawiodłam. Frances Hardinge naprawdę ma wielki talent.


12-letnia Zgódka, jest niezwykłym dzieckiem. Sama jeszcze za dobrze nie rozumie, na czym ta niezwykłość polega, dobrze jednak wie, że nie jest taka jak inni ludzie. Dziewczynka mieszka z mamą w Topoli, małej osadzie pod Londynem w bardzo purytańskiej i surowej społeczności, która wszystko, co inne, ponadzmysłowe i umykające ramom realności, uważa za wymysł Szatana. Gdy niespodziewanie i tragicznie umiera matka dziewczynki, bohaterka trafia pod opiekę rodziny ojca, którego nigdy nie było jej dane poznać. Rodzina Fellmote’ów to ród bardzo stary i dobrze sytuowany, pozostający w bardzo bliskich kontaktach z samym królem. Źródłem ich mocy i potęgi jest pewien sekret, który wiąże się także z umiejętnościami Zgódki. Dziewczynka szybko zdaje sobie sprawę, że jest dla swoich krewnych tylko pionkiem w wielkie grze, toczącej się od wielu stuleci. Czy uniknie losu innych, podobnych do siebie?


Powiedzieć, że świat Czary cieni jest magiczny i niezwykły, byłoby zbyt dużym uproszczeniem. On jest tak mroczny i tak niesamowity, że nie można się od niego oderwać. Realia życia przypominają późne średniowiecze. Przeplatający się ze sobą świat żywych i umarłych nie jest tylko biały ani tylko czarny. Duchy są żądne energii, mściwe i przewrotne, a żywi nie ustępują im pola. Czy osamotniona w swej walce nastolatka ma szansę wygrać z tabunem potężnych krewnych? Będzie trudno. A jeśli miałaby do pomocy grupę dziwacznych duchów? Szansa wzrasta, choć i tak łatwo nie będzie.


Czara cieni to świetna powieść przygodowa. Nie da się nudzić podczas czytania, bo wciąż zmieniamy lokalizacje: Topola, zamek Felmotte’ów, podróż do Londynu i znowu zamek. Gdy już wydawało mi się, że przewiduję, co się stanie, autorka tak zawracała akcję, że nie mogłam wyjść z podziwu. Bardzo łatwo polubić główną bohaterkę, która jest zwyczajną, prostą dziewczyną, ma jednak ogromną wolę walki o siebie i głęboko zakorzenione poczucie godności i uczciwości. Jest także bardzo pomysłowa i nie poddaje się bez walki. No i jest jeszcze Niedźwiedź. Nie zdradzę jednak o co chodzi, by nie psuć przyjemności poznawania tej historii, a ten wątek, jest w całej książce jednym z lepszych.


Jeśli ktoś czytał Drzewo kłamstw, to myślę, że nie muszę go specjalnie zachęcać do lektury Czary cieni. Jeśli jednak nie, to polecam lekturę ze szczerego serca. To barwna i zaskakująca historia, opowiedziana w sposób pomysłowy i sprawny.

Dział: Książki