Rezultaty wyszukiwania dla: Jez

Cube Kid jest alaskańskim autorem znanych na całym kwadratowym, bo minecraftowym, świecie serii „Pamiętnik 8-bitowego wojownika”. Autorem, którego kocha niejedno dziecko grające w grę od Mojang. Ja znam jednak lepiej adaptacje jego książek w wykonaniu Pirate Sourcil, Jez i Oddolone. Tym razem spotkamy się z Blurbem i Runtem podczas ich podróży przez pustynię.
 
Co tak właściwie robi wieśniak i zombiak z Minecrafta na jakiejś pustyni? Zwykło się znajdować tych pierwszych gdzieś pielęgnujących zagonik z warzywami, a tych drugich wałęsających się z głośnym Beeeeuh! po lesie ewentualnie goniących nocą wieśniaków. Tym razem nikt nikogo nie goni. Blurp postanowił skończyć z byciem zombiakiem, a Runt – z byciem wieśniakiem. Obydwoje mają aspirację zostania wojownikami. Chcą tego dokonać, zabijając smoka kresu, który spustoszył wioskę Runta. Trzeci tom przygód, zatytułowany „Podróż przez pustynię”, to kontynuacja poprzednich tomów z tymi samymi bohaterami, w tym samym kwadratowym świecie.
 
Tym razem bohaterowie będą chcieli odnaleźć i aktywować portal prowadzący do Endu, miejsca, gdzie powinien znajdować się smok kresu, niszczyciel wioski Runta. Wieśniak chce się na nim zemścić. Okazuje się jednak, że już samo znalezienie portalu sprawia drużynie sporo kłopotu, a jeszcze trzeba go aktywować. Pomaga im doświadczona wojowniczka na emeryturze, Marguerita, która, niestety, cierpi na zaniki pamięci. Największym jednak zagrożeniem dla całej misji okazuje się widmo z przeszłości: Alberic.
 
Cube Kid ponownie stworzył ciekawą i pełną prostego, lekko ironicznego humoru komiksową historię w klimatach fantasy. To raczej lektura dla młodszego czytelnika, najlepiej – fana samej gry, który tu doskonale sobie poradzi. Znajdzie on zjadliwy dowcip sytuacyjny, akcję i przygodę, czyli wszystko, co kocha kilkulatek. Na dodatek, zapakowane w przyjemną, cartonoową oprawę graficzną, przypominającą nieco wygładzoną wersję prawdziwego Minecrafta. Dla mnie była to radosna, wesoła, prosta i pogodna wycieczka czytelnicza do świata gier moich własnych dzieci.
Dział: Komiksy
czwartek, 05 listopad 2020 17:16

Trzy sekundy

„Pięć lat temu weszliśmy do baru... jacyś goście na motorach zaczęli mnie obrażać, więc Pete kazał im przestać. Zaczął się bić z trzema i tej nocy wspaniały ojciec stał się skazanym za morderstwo. Odtąd każdy, kto chce mi pomóc, tylko pogarsza sprawę”.

Jak tylko zapoznałam się z pierwszym tomem serii „Piet Hoffmann”, zatytułowanym „Trzy sekundy”, autorstwa Andersa Roslunda i Börge Hellströma, wiedziałam, że przy najbliższej okazji zabiorę się również za oglądanie ekranizacji. Zarówno książka, jak i film, rewelacyjnie odprężyły, dostałam wszystko, czego oczekiwałam po kryminalnej sensacji. Wkręcająca fabuła, szybka akcja, spektakularne efekty, umiejętnie wytworzona atmosfera niepokoju, a do tego super bohater, obdarzony wyjątkowymi umiejętnościami. Zdolny przeżyć nawet w najbardziej ekstremalnych warunkach mrocznej strony ludzkiej osobowości. Weteran wojenny, odznaczony medalami snajper, skazaniec, cierpiący na syndrom stresu pourazowego.

Po czterech latach odsiadki uwikłał się we współpracę z FBI. Niebezpieczna misja wykonywana na zlecenie rządu, powiązana z działalnością polskiej mafii, zamiast przynieść oczekiwaną wolność i bezpieczeństwo dla najbliższych, stała się źródłem nowych kłopotów i bezpośrednich gróźb. Tym razem Piet Hoffmann zmuszony został do działania pod przykrywką Pete'a Koslova, ale w Bill Hill, stanowym zakładzie karnym o zaostrzonym rygorze, z najbardziej okrutnymi i bezwzględnymi oprawcami. Jednak zdecydowanie coś poszło nie tak, wszystko zaczęło się sypać, sprzymierzeńcy zmienili się we wrogów, a nieprzyjaciele w koalicjantów. Czy udało się Pietowi zapewnić ochronę żonie i córce? Czy przetrwał w ekstremalnie wrogim środowisku?

Podobała mi się gra Joela Kinnamana, pokrywała się z zachowaniem książkowego pierwowzoru. Clive Owen idealnie spasowany z przydzieloną mu rolą. Nie zawiedli Rosamund Pike i Common. Ana de Armas pokazała się z dobrej strony, natomiast Eugene Lipinski zachwycił. Umiejętności reżyserskie Andrea Di Stefano spełniły wymagania, podobnie jak opracowanie scenariusza. Przełożenie powieści na wielki ekran z pewnością nie należało do łatwych, gdyż papierowa wersja charakteryzowała się specyficzną skandynawską atmosferą. Obyczajową otoczką, w której tak fantastycznie się odnalazłam. Z oczywistych względów film nie mógł jej w pełni wykorzystać, a szkoda. Większy nacisk postawiono na efektowny dynamizm i spektakularny dramatyzm.

Jak wspominałam, pojawił się silny polski akcent - mafia zajmująca się handlem narkotykami. Świetnie wykorzystano prawdziwy mocny język i akcent polskiej gangsterki. Można było zobaczyć grę Mateusza Kościukiewicza. Moim zdaniem, gdybym wcześniej nie czytała książki, mogłabym odebrać film jako opakowany w standardowe ramy sensacji. Kilka elementów mogło wydawać się dość niejasnymi, jak choćby wyjaśnienie, dlaczego tytuł mówi o trzech sekundach. Natomiast dla tych, którzy poznali powieść, ekranizacja świetnie ją dopełniła, była okazją do ponownego wglądu w przedstawiony świat i spotkań z bohaterami. Jak najbardziej warto obejrzeć „Trzy sekundy”.

Dział: Filmy
niedziela, 01 listopad 2020 17:36

Maria Skłodowska-Curie Światło w ciemności

 

Życie i praca badawcza Marii Skłodowskiej-Curie zmieniły świat. 

 

O słynnej Marii Skłodowskiej-Curie słyszą już dzieci w szkole podstawowej, nawet te, które jeszcze nie zaczęły uczyć się chemii. Nie każdy jednak zdaje sobie sprawę z tego, jak ważna to była postać i jak mocno wyryła swoje nazwisko na kartach historii. Nie tylko dla nauki, ale również dla kobiet i ich praw. 

 

Komiks, który niedawno ukazał się nakładem wydawnictwa Media Rodzina, jest bardzo mroczny. Cechują go ciemne, stonowane barwy. Idealnie odpowiada to smutnym czasom, w których żyła jego bohaterka. Publikacja ma dwóch autorów, są nimi Anja C. Andersen i Frances Andreasen Osterfelt, treść przetłumaczona została natomiast z języka duńskiego. Ilustratorką komiksu jest Anna Błaszczyk. Całość ma format A4 i wydrukowana została na sztywnym, doskonałej jakości papierze. Prezentuje się znakomicie. Jedynym, drobnym mankamentem wydania jest miękka okładka. Przy tym formacie po prostu się nie sprawdza. Twarda oprawa jednak zapewne mocno podniosłaby cenę komiksu. 

 

Jak każda Polka znałam historię Marii Skłodowskiej-Curie, komiks jednak przedstawia ją w bardzo przystępny, a jednocześnie szczegółowy sposób. Nie wszyscy zdają sobie sprawę, że Maria Skłodowska-Curie otrzymała nie jedną, a dwie Nagrody Nobla. Wraz z mężem postanowili też nie patentować swojego odkrycia, przez co zrezygnowali z naprawdę dużych pieniędzy. 

 

Komiks wygląda znakomicie i myślę, że bez trudu trafi do młodszego pokolenia. Mam jednak autorom odrobinę za złe, że tak bardzo idealizują postać Marie Curie-Skłodowskiej, nie wspominając w ogóle o negatywnych skutkach jej odkryć. Jak powszechnie wiadomo, skutki promieniowania odczuła sama Skłodowska i w wieku 67 lat zmarła na białaczkę. Z pewnością jednak miała ogromny wkład w rozwój nauki, a zostając jedyną żeńską wykładowczynią na paryskim uniwersytecie, udowodniła, że kobiety zdolne są do wszystkiego. 

 

„Maria Skłodowska-Curie Światło w ciemności” to doskonale ilustrowana, graficzna biografia. Jest jednocześnie przystępna i szczegółowa. Świetnie nada się dla dzieci ze starszych klas szkoły podstawowej, a być może nawet dla licealistów. Lektura komiksu to bardzo pozytywny sposób przyswajania sobie nowej wiedzy. Sama przeczytałam ten tytuł z prawdziwą przyjemnością. Autorzy publikacji wykonali kawał doskonałej roboty. Polecam! Warto mieć ten tytuł w domowej biblioteczce. 

Dział: Komiksy
piątek, 30 październik 2020 01:04

Wygnanie

A los i tak odbierze ci tyle, ile zechce. Wystarczy, że pomyślisz o szczęściu, jakie przez moment zagościło w twoim życiu. Pozostanie ci jedno. Podjąć ryzyko i zawalczyć o to, co najważniejsze pomimo niebezpieczeństw, które na ciebie czyhają.

Sophie wierzyła, że już jest bezpieczna. Odnalazła się w Havenfield, znalazła przyjaciół, na których mogła liczyć, a dzięki swoim zdolnościom telepatycznym mogła trenować Silvene, która jest pierwszym alikornem płci żeńskiej odnalezionym w Zaginionych miastach. Wszystko się układało i dawało nadzieje na spokój, który okazał się pozorny i ulotny. Wszystko przez to, że porywacze Sophie są wciąż na wolności, a ona zaczyna dostawać wiadomości i wskazówki od tajemniczej grupy Czarny Łabędź. Nagle zmuszona przez los bezpieczeństwo będzie musiała zamienić na ogromne ryzyko.

Szybkość poszczególnych wydarzeń i poziom niebezpieczeństwa zaskoczą wszystkich, jednak to ona może utracić najwięcej. Czas zdaje się biec dwa razy szybciej, tajemnice wychodzą na światło dzienne, a klucz do wszystkiego skrywa się w jej wspomnieniach. Nie bez powodu do tej pory ukryte były głęboko. Czy starczy jej czasu i siły, by odbyć tę podróż i nie stracić przyjaciół oraz własnego miejsca na ziemi?

Strażniczka pochłonęła mnie bez reszty, nie zważając na wiek zakodowany w genach. Teraz czas na Wygnanie. Czy i tym razem Zaginione miasta skradną mą uwagę, a Sophie serducho?

Ciężko opisywać wrażenia z lektury kolejnych części serii. Nawet opisywanie własnych wrażeń i odczuć może okazać się zbyt trudne i skażone małymi spoilerami. Pamiętacie Sophie? Nie tak dawno przeżywała męki osoby, która nijak nie pasowała do swojego świata. Dziewczyna ma bowiem zdolności telepatyczne. Jest jednak miejsce, w którym słyszenie głosów nie jest niczym dziwnym, a ona wcale nie musi czuć ciężaru inności. Ta historia ma jednak dalszą część, która spisana została w drugim tomie równie lekkim i magicznym językiem, co jej poprzedniczka. Wygnanie jest nieco mroczniejsze i długo trzyma czytelnika w napięciu. Sporo się tu dzieje i nie warto odkładać powieści choćby na chwilę.

Autorka kończąc poprzedni tom, umiejętnie zasiała w czytelniku ziarenko, które właśnie zaczyna kiełkować. Wygnanie aż kipi akcją i tajemnicami, których nie sposób przeoczyć i się nimi nie zainteresować. Całość czyta się z zapartym tchem, zachwycając się opisami, wydarzeniami i postaciami, które zyskują wiele w tej odsłonie. Świat przedstawiony nabiera głębi i dostarcza o wiele więcej satysfakcji z jego poznawania. No i te tajemnice, powroty w zapomniane rejony wspomnień i zewsząd czyhające niebezpieczeństwo, czegóż chcieć więcej?

Bohaterowie

Skoro fabuła wciąż porywa, a jej nowe aspekty wciągają równie mocno, to postaci nie powinny mieć się gorzej. I w tym aspekcie nie czuje zawodu. Wciąż zarysowani mocną i stanowczą kreską, naładowani charakterem i nutką brawury, która tym razem niesie spore pokłady niebezpieczeństwa. To uczta dla czytelnika, który czuje rozprzestrzeniający się mrok i ciężar zagadek, wskazówek i niepewności w działaniach, równocześnie trzymając się tejże nikłej iskierki nadziei, która prowadzi go poprzez zapadającą dookoła ciemność. Jest smutno i refleksyjnie, ale wciąż tajemnice i intrygująca aura tego świata przyciągają nas do siebie.

Sporo tu pytań, na które odpowiedzi skrywają się pod osłoną ciekawej fabuły. To pomysłowo poprowadzona nić historii, która zaskakuje, ale i upewnia czytelnika w przekonaniu, że to właśnie nasze miejsce i czas, a my sami z przyjemnością możemy poddać się biegowi wydarzeń, które wcale się nie zatrzymują. Wygnanie to drugi przystanek, który należy poznać w drodze do finału. Czy równie udane będą kolejne powroty do tego świata?

 

Podsumowanie

Jestem oczarowana połączeniem fabuły, niesztampowej kreacji postaci i tematów, jakie się pod nią skrywają. To godna polecenia podróż dla młodego czytelnika, choć magia i aura tego świata skusi was bez względu na ilość wiosen. Wygnanie jest nieco inne niż rozpoczynająca cykl strażniczka, jednak nie oznacza to, że gorsza. Głębsze poznanie świata, sprawdzanie dokąd zaprowadzą nas wskazówki i kto tak właściwie stoi po naszej stronie, będzie przyjemnością, której nie warto sobie odmawiać.

 

Dział: Książki
wtorek, 27 październik 2020 19:01

Odrobina czarów

Zaginiona siostra, stara legenda i ... odrobina czarów.

 

Byłam przekonana, że „Szczypta magii” spod pióra Michelle Harrison to pojedyncza historia, która nie będzie miała kontynuacji. Gdy więc ujrzałam w zapowiedziach „Odrobinę czarów”, moja radość była ogromna. Bardzo polubiłam siostry Wspaczne i byłam niezwykle ciekawa, co przydarzy im się tym razem. 

Zarys fabuły

Rodzina Wspacznych planuje sprzedać swoją sławną, ale popadającą w ruinę gospodę i przeprowadzić się w zupełnie inne miejsce. Pewnej jednak nocy, gdy najmłodsza z sióstr urządza pogrzeb zmarłej wronie, odkrywa chowającą się w ich ogrodzie dziewczynkę. Dziecko okazuje się uciekinierką z Udręki, wyspy, na którą zsyłani są byli więźniowie i rodziny skazańców. Siostry Wspaczne decydują się ją ukryć, ma to jednak tragiczne w skutkach konsekwencje, ponieważ, gdy ich dom zaczynają przeszukiwać strażnicy, za uciekinierkę biorą Charlie, najmłodszą z sióstr, tylko i wyłącznie na podstawie tego, że rysopis się zgadza. Co będzie dalej? Czy Charlie trafi na Udrękę? Jak rozwinie się nowa, pełna niebezpieczeństw przygoda? 

Moja opinia i przemyślenia

Książka „Szczypta magii” bardzo mi się podobała, ale muszę przyznać, że „Odrobina czarów” jest jeszcze lepsza! Wciąga od pierwszych, do ostatnich stron. W opowiedzianej przez Michelle Harrison bez przerwy coś się dzieje. Nie ma w niej miejsca na nudę. Siostry Wspaczne mają talent do pakowania się w tarapaty i zbyt dobre serca, by odmówić komukolwiek pomocy. 

Powieść jest plastycznie napisana i myślę, że każdy czytelnik bez trudu wyobrazi sobie ponury krajobraz Wronoskału oraz jego okolic. Bardzo podobają się również kreacje bohaterów, zarówno pierwszo, jak i drugoplanowych. Fliss, Betty i Charlie bardzo różnią się od siebie. Autorka wyraźnie zarysowała te różnice. Kiedy jednak chodzi o ważne sprawy, są jednomyślnie. Doskonale też znają najmocniejsze strony swoich sióstr i potrafią je w razie potrzeby wykorzystywać.  

„Odrobina czarów” to książka porywająca, taka, od której stron trudno się oderwać. Ostatnio niestety coraz rzadziej trafiam na takie tytuły. Jestem oczarowana zarówno sposobem pisania, wyobraźnią Autorki, jak i magią przedstawionego świata. 

Podsumowanie

Jeżeli, drogi Czytelniku, szukasz baśniowej, ale pełnej przygód, niebezpieczeństw i okrucieństwa historii, to „Odrobina czarów” będzie dla Ciebie idealną lekturą. Książkami spod pióra Michelle Harrison jestem zachwycona i z pewnością sięgnę po każdą, kolejną powieść, która ukaże się spod jej pióra. Polecam! Warto pozwolić porwać się przygodzie! 

Dział: Książki
piątek, 23 październik 2020 10:18

Gaz do dechy

Gdy Twoje życie wisi na włosku, jaka będzie Twoja ostatnia myśl? Będziesz panikować, uciekać, a może właśnie wtedy ogarnie Cię śmiertelny spokój? Będziesz żałować swoich decyzji, płakać, pytać Boga: "Dlaczego ja?!". A może po prostu wciśniesz gaz do dechy i odmówisz pod nosem modlitwę zarezerwowaną dla tych, którzy stracili wszelką nadzieję... ?

Ta grupa motocyklistów nie wiedziała, dlaczego potężna ciężarówka ruszyła ich tropem i zdecydowanie planuje zrobić im krzywdę. Czwórka przyjaciół uznała przejażdżkę na karuzeli pełnej dziwacznych stworzeń za niecodzienną zabawę, a okradzenie gospodarza cyrku za konieczność. Nie zdawali sobie jednak sprawy z tego, że cyrkowe zabawki ruszą ich śladem. Odwiedziliście kiedykolwiek stację Wolverton? Jeżeli nie, to trzymajcie się od niej z daleka... dla własnego dobra.

Trzynaście opowiadań, trzynaście różnych historii, które Was przerażą, zaciekawią lub rozkochają w sobie. Trzynaście strzępków rzeczywistości, okraszonych wydarzeniami oraz istotami nie z tej ziemi. Trzynaście historii, po których będziecie mieć nadzieję, że nigdy nie spotka Was to, co ich bohaterów. 

Joe'go Hill'a nie muszę nikomu przedstawiać; oczywiście, pierwsze co nasuwa się na myśl to fakt, iż znany autor jest synem mistrza grozy, Stephen'a King'a. Ale wiecie, co jest w tym wszystkim najlepsze? To, że ów autor wcale nie wybił się na swoim sławnym ojcu, a jego powieści grozy wciągają równie mocno. Sam zapracował na swoje wysokie miejsce wśród pisarzy parających się horrorem. Oficjalnie mogę się określić jako fanka jego twórczości, a przygodę z nią rozpoczęłam dawno temu od książki pt. Rogi.  Sięgając po jego kolejne literackie dzieci wiem, że się nie zawiodę. Pierwsze, co oczywiście rzuca się w oczy odnośnie Gaz do dechy, to fantastyczne wydanie- twarda oprawa, przyciągająca wzrok okładka. Aż ma się ochotę rzucić wszystko i zasiąść do lektury. Wydawnictwo Albatros naprawdę się postarało w tym temacie. 

Wielu spośród nas, czytelników, stara się omijać zbiory opowiadań szerokim łukiem. Szczerze, wcale się temu nie dziwię- do pewnego czasu sama miałam z nimi pewien problem. Ciężko się wczuć w historię, gdy dwie strony później już się kończy, nie mówiąc już o polubieniu bohaterów. Jedne za krótkie, drugie za długie, rozwleczone. Opowiadanie jest jednak gatunkiem, który po kilku próbach da się polubić. A szczególnie, gdy te krótkie formy literackie trafiają w nasze gusta w kontekście tego, co ze sobą niosą- strach, refleksje lub inne, silne emocje.

U pana Hill'a możemy "przebierać" między trzynastoma opowiadaniami: od baaardzo fantastycznych po bardziej racjonalne (o ile można tak określić opowiadania grozy). Chyba jeszcze nie spotkałam się z takim zbiorem, w którym spodobałyby mi się wszystkie historie. W tym przypadku było podobnie, tak więc bez trudu wyłoniłam swoich "zwycięzców". Pierwszym z nich jest opowiadanie pt. Spóźnialscy. Wbrew pozorom dla czytelnika nie jest ono przerażające, a wręcz przeciwnie- czujemy co prawda delikatne ciarki na całym ciele, lecz skłania ono bardziej do refleksji nad życiem, nad ostatnimi chwilami na tym ziemskim padole. Oczywiście, gdyby w prawdziwym życiu spotkało mnie to, co głównego bohatera, to na pewno byłabym nieźle wystraszona, aczkolwiek on poradził sobie z zaistniałą sytuacją bardzo dobrze. Kolejnym z moich ulubionych jest Chryzantemamy, w którym to do końca nie wiadomo, czy to chłopczyk po stracie matki oszalał, czy rzeczywiście znalazła sposób, by kontaktować się z nim z zaświatów. Z kolei opowiadanie Jesteś dla mnie najważniejsza wywołało we mnie ogromny... smutek. Podkreśla, jak bardzo staliśmy się egoistyczni, nie szanujemy uczuć drugiego człowieka (lub robota), liczy się dla nas tylko uroda, gadżety i błyszczenie w towarzystwie. Choć rzecz dzieje się w dalekiej przyszłości, to i tak owa historia jak najbardziej wpasowuje się w czasy nam współczesne.

A na koniec niespodzianka- jakiś czas temu na Netflixie można było obejrzeć horror W wysokiej trawie. Nie miałam pojęcia, że ów film powstał na podstawie jednego z opowiadań Joe'go Hill'a, którym możecie się rozkoszować właśnie w tej książce. Choć przyznam, że ani film, ani literacka wersja nie przypadły mi szczególnie do gustu.

Dla każdego fana grozy Gaz do dechy będzie ciekawą podróżą wgłąb siebie. Poznacie różne wersje koszmaru; nawet na zwykłe pole trawy spojrzycie zupełnie inaczej.

 

Dział: Książki
czwartek, 22 październik 2020 21:57

W cieniu zła

W cieniu zła zaczyna się obiecująco, aby później oplątać czytelnika swoimi mackami. Alex North skonturował thriller niemal idealny; taki, od którego nie można się oderwać, ale jednocześnie mamy ochotę odłożyć książkę, bo wzbudza lęk. Uważajcie, bo po tej książce, będziecie się bali zasnąć.
 
Osiedle Gritten Wood ma za sobą traumatyczne chwile. To tutaj dwójka nastolatków dokonała brutalnego morderstwa na swoim rówieśniku, po czym zażyli tabletki nasenne. Jeden z nich zniknął, a jego ciała nigdy nie odnaleziono. Jedni myślą, że nie żyje. Jeszcze inni, że uciekł i nie poniósł winy za swoje czyny. Paul Adams doskonale wie, co się wtedy stało, chociaż uciekał przed tymi wspomnieniami. Do czasu, aż musi wrócić do swojego rodzinnego domu, bo jego matka umiera. Przedziwny lęk i obawa nie chcą go opuścić. Okazuje się, że w okolicy dochodzi do podobnych morderstw, a na jednym forum ludzie doradzają sobie na temat świadomego snu i opowiadają o pani Czerwone Ręce. Kto stoi za tymi morderstwami?
 
W tej książce nic nie jest takie, na jakie wygląda. Zagłębiając się w akcję, nie wiedziałam, co jest prawdą, a co fikcją i senną marą. Wielokrotnie autor wodził mnie za nos. Mylił tropy, zmieniał bieg wydarzeń, dodawał zdanie czy słowo za dużo. W wyniku tych wszystkich zabiegów czułam się zagubiona, a lęk, który towarzyszył mi od pierwszych stron, tylko narastał. Gdy autor zaczął odkrywać swoje karty i tempo akcji zaczęło wzrastać, czułam, jakby serce miało mi wyskoczyć z klatki piersiowej. Już dawno przy żadnej lekturze nie odczuwałam takich emocji jak przy W cieniu zła. Nie spodziewałam się, że ta książka tak mną wstrząśnie, otoczy swoimi mackami i nie da o sobie zapomnieć. Thriller Alexa Northa to historia, od której nie da się oderwać. Nie zaczynajcie lektury, jeżeli musicie rano wstać, bo gwarantuje wam, że worki pod oczami będą wielkie.
 
Wspomniałam już o chaosie, który autor celowo wprowadził w W cieniu zła. Jednak czuć, że autor nad wszystkim panuje, że wszystko jest zaplanowane od pierwszego do ostatniego słowa. Nic nie jest tutaj oddane przypadkowi, a wszystkie wątki są zamknięte i dopięte na ostatni guzik. Dobrze czytać książkę, gdzie nie ma niedopowiedzeń, niedociągnięć czy nierozwiązanych wątków. W cieniu zła to dopracowana, zamknięta historia, od której nie można się oderwać.
 
Alex North stworzył kolejny świetny thriller, który otumania czytelnika i nie daje o sobie zapomnieć, nawet po zakończeniu lektury.

 

Dział: Książki
czwartek, 22 październik 2020 16:58

Nie ufam już nikomu

Klaudia Muniak to absolwentka studiów biotechnologicznych i młoda pisarka, a Nie ufam już nikomu to czwarta powieść, która wyszła spod jej pióra. Autorka postanowiła zaoferować swoim czytelnikom thriller psychologiczny, w którym pojawia się wiele ciekawych wątków, między innymi związanych również z tym, z czym zapewne niejednokrotnie miała okazję zapoznać się w trakcie studiów. A przynajmniej tak podejrzewam.

Główną bohaterką owej powieści jest Iga, świeżo upieczona matka, która jednak niezbyt dobrze radzi sobie z opieką nad niemowlakiem. Przechodzi coś w stylu depresji poporodowej, ale może liczyć na pomoc męża i matki. Do czasu. Bowiem któregoś dnia na ciele jej ukochanego synka dostrzega siniaki, sama balansuje na granicy snu i jawy, a jej matka niemal całkowicie próbuje odsunąć ją od malucha. Do tego wszystkiego zaczyna mieć wrażenie, że jej mąż przestaje ją wspierać, prawdopodobnie ją zdradza i chce się jej pozbyć. Tylko czy faktycznie życiu Igi zagraża niebezpieczeństwo ze strony bliskich, czy może depresja zbiera swoje żniwo?

Bardzo ciekawym elementem, który Muniak wplotła w fabułę, jest rozwój technologiczny medycyny. Iga testuje na swoim ciele zaawansowany chip, który jest sprzężony z aplikacją w jej telefonie i ma za zadanie pomóc jej w leczeniu depresji. W chipie znajdują się odpowiednie leki, a właściwie cały ich szereg, natomiast aplikacja na podstawie codziennego wywiadu potrafi wybrać te, które i w jakich dawkach należy zacząć dozować do organizmu. Sprawa naprawdę niesamowita, ale i w pewnym sensie niebezpieczna. Czy można aż tak bardzo zaufać technologii i poddać się takiemu leczeniu? Co, jeżeli ktoś zyska dostęp do jej danych i aplikacji, a następnie tak zmieni ustawienia, że leki przestaną działać korzystnie, a zaczną jej szkodzić?

Tuż obok historii Igi, która rozgrywa się obecnie, mamy okazję zapoznać się z pewnymi retrospekcjami z przeszłości. Wydarzeniami bolesnymi i smutnymi, niosącymi swoje piętno i traumę, której ciężko się pozbyć. Te dwie perspektywy mają nas doprowadzić do punktu kulminacyjnego, do odkrycia, kto tak naprawdę chce zaszkodzić głównej bohaterce, kto stoi za wszystkimi złymi wydarzeniami, jakie zaczęły się rozgrywać w jej życiu. Jednak czy Iga sama będzie w stanie odkryć prawdę? Skoro przestała ufać nawet swoim najbliższym i każdego zaczęła podejrzewać o chęć zaszkodzenia jej, jak poradzi sobie w tym stanie bez jakiegokolwiek wsparcia? W końcu musi dbać nie tylko o siebie, ale i o swojego synka…

Cała historia jest naprawdę logiczna i spójna, a i muszę przyznać, że pojawił się tutaj mocny zwrot akcji, zaskakujący i nieprzewidywalny. Chociaż teoretycznie po tym, jak już zakończyłam czytanie tej historii, uznałam, że niby pojawia się tutaj motyw doskonale znany i często stosowany w thrillerach psychologicznych, to jednak autorce udało się mnie zbić z pantałyku. Doskonale myliła tropy, wodziła czytelnika za nos, dzięki czemu jej powieść naprawdę dobrze sprawdziła się jako przedstawiciel tego gatunku. Nie każdy pisarz potrafi odpowiednio zastosować coś, co teoretycznie jest już na swój sposób oklepane, a Muniak się to udało.

Książkę tę czyta się bardzo dobrze, jest napisana przyjemnym i lekkim językiem, akcja rozwija się stopniowo, a historia Igi wzbudza sporo emocji. Co najważniejsze zaś – budzi się w nas ciekawość. Ciekawość związana z tym, kto tak naprawdę jest tutaj czarnym charakterem, czy może jednak to sama główna bohaterka zaczyna tracić zmysły, czy może jednak nie warto ufać nowoczesnej technologii, a może po prostu pojawia się tutaj ktoś, kto chce się jej faktycznie pozbyć, ale nie znamy początkowo jeszcze jego motywów. Sporo zagadek i tajemnic, wiele pytań trzymających nas w napięciu – czyli wszystko to, co powinno się znaleźć w dobrym thrillerze.

Moje pierwsze spotkanie z twórczością Klaudii Muniak uważam za dosyć udane. Nie jest to może książka, która wbiła mnie w fotel i do której kiedyś powrócę, ale trzeba przyznać, że naprawdę dobrze się przy niej bawiłam.

Dział: Książki
czwartek, 22 październik 2020 15:08

Nie wiesz wszystkiego

„Jeżeli ktoś wyklucza cię z powodu twojej inności, to robi to tylko dlatego, że uważa cię za zagrożenie.”

Powieść wypełniona ciekawymi wątkami oscylującymi wokół losów licznych bohaterów. Postaci przedstawiają swoją wersję zdarzeń, zakotwiczają we własnej perspektywie świata, stopniowo odkrywają mroczne tajemnice z ich życia. Książka naszpikowana sekretami z przeszłości i teraźniejszości, zajmująco przeskakuje się od jednego do drugiego, chce się jak najszybciej je poznać, poddać interpretacji. Trochę przypomina to zbieranie grzybów, czyli informacji, podczas deszczowej jesiennej aury, czyli ciemnych ponurych stron losów, a potem tworzenia frapujących potraw, czyli strawy dla duszy spragnionej intrygujących tematów. Epicentrum scenariusza zdarzeń, od którego rozbiegają się ścieżki bohaterów, to samobójstwo pary nastolatków. Bo właśnie młodzież, a w zasadzie jej rozległe społeczne problemy, stają się łącznikiem historii, dają uderzający przesłaniem obraz i zmuszają do poważnych refleksji.

Nie zgadzam się ze stwierdzeniem, że współczesne nastolatki mają gorzej od poprzedników. Niezrozumienie przez dorosłych, wygórowane oczekiwania wobec dzieci. Idealizowanie roli rodziców, roszczeniowa postawa, brak wzajemnego szacunku, niezdrowa rywalizacja rówieśników, brutalne akty przemocy psychicznej i fizycznej, defektowa gospodarka emocjami, to aspekty, z którymi zmierzyć się musi każde młode pokolenie. Okres dorastania, określania tożsamości, budowania poczucia własnej wartości, definiowania mocnych i słabych stron, należy do trudnych etapów osiągania dojrzałości, wiąże się z wieloma niebezpieczeństwami i pułapkami, łatwo w nie wpaść. Tym bardziej, gdy narastająca presja ze strony otoczenia jest na tyle silna i bezwzględna, że młodzi ludzie uznają, że jedynym sposobem na poradzenie sobie z nią jest samobójstwo. Teraz mamy ideał życia kreowany przez social media, rozmycie się prawdziwej codzienności z teatrem iluzji, błyskawiczne rozsiewanie się plotek dzięki nowym kanałom komunikacyjnym. Natomiast kiedyś był choćby czynnik nierównych praw płci, wojenne zawieruchy, komunistyczne realia, czyli walka o równouprawnienie, przetrwanie, wolność i godność.

Marta, Julia, Sara, Zuza, Otylia, Wiktoria, Zuza, Kuba, Alan, Aleksander, Kuba, to postawy i relacje, które dają wgląd czytelnikowi w to, co tak naprawdę wydarzyło się pewnej nocy na dachu budynku. Dlaczego dziewczyna i chłopak zdecydowali się odejść z tego świata na własnych warunkach, czy można było zapobiec tragedii. Podobała mi się wielogłosowa narracja, ujrzenie trudnych spraw z odmiennych ujęć, zbliżenia na incydenty, przebicie się przez otoczkę pozorów i kłamstw, niepowierzanie narracji tylko uczniom, ale również nauczycielom. Fabuła obejmuje wiele zagadnień, którym warto uważnie przyjrzeć się, poddać wnikliwej analizie, zrobić odniesienia do domowych wzorców wychowania, zaangażowania szkół, współpracy obu środowisk, kondycji cywilizacji naznaczonej pospiechem i pobieżnością, nie tylko w polskim rzucie. W tej przygodzie czytelniczej najlepiej odnajdą się młode umysły, poszukujące odpowiedzi na życiowe pytania, pragnące znaleźć właściwe miejsce w przestrzeni społecznej, ale książka to także materiał do zamysłu dla starszych odbiorców. Postawy zachowań dorosłych zbliżone do prawdy, jednak nie wszystkie uzasadnienia wydawały się w pełni przekonujące, brakowało głębszej esencji, aby uznać je za kompletne, zbyt jednostronne podejście do Zuzy Haman i Julii Wolskiej. Jednakże kreacje portretów reprezentantów młodzieży odmalowano pierwszorzędnie.

Dział: Książki
środa, 21 październik 2020 13:41

Warcraft. Przebudzenie Cieni

Dodatek do najbardziej znanej gry MMORPG - World of Warcraft: Battle For Azeroth - dobiega końca. Wszyscy z niecierpliwością czekamy już na ósme rozszerzenie o nazwie Shadowlands. W najnowszym dodatku będziemy mohgli przenieść się do tytułowych krain cienia zamieszkanych przez umarłych. Jednak zanim to nastąpi, czeka nas jeszcze pre-patch, czyli łatka do gry stanowiąca pewnego rodzaju wstęp. Wprowadzone w nim mechaniki z najnowszego dodatku pozwolą wczuć się w klimat nowej przygody, a poszczególne epizody pomogą zrozumieć, jak wielkie niebezpieczeństwo zawisło nad całym światem Warcrafta.

Lecz zanim będziemy świadkami tych wszystkich wydarzeń, trzeba odpowiedzieć na pytanie: Co się dzieje teraz? Co z wydarzeniami poprzedzającymi zniszczenie korony dominacji przez Sylvanas Windrunner? Odpowiedzi należy szukać w najnowszej książce pani Madeline Roux "Przebudzenie Cieni", której fabuła odnosi się do wydarzeń od czasów zebrania się przywódców Hordy po niesławnym Mak'gora, między słynnym Varokiem Saurfangiem a Sylvanas Windrunner, aż do momentu rozbicia korony dominacji i wkroczenia w wymiar śmierci przez Mroczną Panią.

Historia skupia się głównie na dwóch wątkach. Pierwszy dotyczy Talanji, królowej Zandalari, oraz Zekhana, młodszego szamana z klanu Darkspear. Akcja rozpoczyna się w orgrimmarze, gdzie możemy obserwować kształtowanie się nowej polityki Hordy. Z powodu wypaczeń spowodowanych zbyt wielką władzą Warchiefa przywódcy Hordy przeszli na demokrację, gdzie każdy lider danej rasy członkowskiej jest równy. Podczas zebrania staje się rzecz niespotykana - ktoś próbuje unicestwić królową Talanji. Niedoszłym zabójcą okazuje się troll Zandalari. Władczyni Zuldazaru wraca do domu, a za nią w roli ambasadora zostaje wysłany Zekhan, którego zadaniem jest być uszami i oczami rady w niegościnnym kraju. Tam bohater wplątuje się w intrygę, której kompletnie nie był w stanie przewidzieć. W dżunglach Zuldazaru kryje się bowiem jeszcze jedna siła - Nathanos Blightcaller wysłany wraz z elitarnymi oddziałami w celu zabicia potężnego Ioa śmierci Bwonsamdiego. W międzyczasie Thrall dostaje iformację od szamanów z The Earthen Ring na temat niepokojących sygnałów z wymiaru duchów. Były lider Hordy wyrusza w krótką podróż do góry Hyjal pod drzewo Nordrassil, by porozmawiać o tym z kapłankami Elune. Niestety Tyrande, którą pochłonęły żal i wściekłość po stracie Teldrassila i śmierci tysięcy niewinnych kaldorei, zmieniła się w Night Warrior i nie jest już tą samą osobą co wcześniej. Kierowana nienawiścią do całej Hordy odprawia Go'ela z kwitkiem.

Drugi wątek stanowi historia widziana oczami Przymierza. Anduin Vrynn, władca Stormwind, nakazuje void elfce Allerii Windrunner i czempionowi światłości Turalyonowi odnalezienie i pochwycenie Sylvanas. Podczas ich podróży dowiadujemy się, że żadne z nich nie cofnie się przed niczym, by doprowadzić byłego Warchiefa Hordy przed oblicze króla, nawet gdyby musieli torturować świadków. Zagłębiając się coraz dalej w historię szybko dostrzegamy, że Bwonsamdi jest mocno związany z królową Zandalary, której życie zależy od jego życia, oraz że loa śmierci nie jest tylko psotliwym bogiem. To on właśnie chroni dusze trolli po śmierci i nie pozwala im zostać skazanym na The Maw, w miejsce, gdzie trafiają dusze, których nie da się odkupić. Dlatego właśnie Sylvanas tak bardzo pragnie śmierci Bwonsamdiego, kłóci się to bowiem z planami, które snuje wraz z tajemniczą postacią pociągającą za sznurki.

Książka w moim odczuciu jest bardzo dobrze napisana, ciągłość fabularna została zachowana. Powieść czyta się bardzo przyjemnie, powiem więcej - historia niesamowicie wciąga. Pięknie opisano rodzącą się w bólach demokrację w Hordzie, a także rozterki przywódców Przymierza. W ciekawy sposób ukazano fakt, że nawet bohaterowie służący nie są bez wad. Jest to bardzo dobra powieść z rewelacyjnie poprowadzonymi wątkami splatającymi się w końcu w jedną spójną całość. Lektura tej książki sprawiła mi dużo radości i bez wahania polecam ją każdemu. Nawet jeżeli nie jesteś fanem Warcrafta , spokojnie odnajdziesz się w tej historii i spędzisz miłe chwile na czytaniu i odkrywaniu tajemnic w niej zawartych.

Dział: Książki