Rezultaty wyszukiwania dla: Jez

czwartek, 23 maj 2013 14:19

Angelfall

Anioły, nazywane też posłańcami, to istoty, które istnieją w wielu religiach, nie tylko w chrześcijaństwie. Choć ich wyobrażenia mogą być różne, to w praktyce ich rola sprowadza się do służenia Bogu oraz pośredniczenia między Stwórcą a ludźmi. Niektóre księgi Pisma Świętego mówią też, że ich powinnością jest ochrona ludzi, panowanie nad ciałami niebieskimi, walka z demonami, czynienie cudów, a nawet kierowanie państwami i narodami. Stworzone przed człowiekiem są piękne, groźne i doskonałe. Jednak zawsze postrzega się je jako naszych Stróżów i chyba ta funkcja jest nam, ludziom, najbliższa. Liczne są świadectwa osób, które doświadczyły anielskiej obecności lub zostały przez swoich stróżów uratowane przed śmiercią.

Susan Ee w swojej książce zastanawia się, co by się stało, gdyby ci, którzy mają służyć i chronić, obrócili się przeciwko swojej roli i obowiązkom. Odpowiedź jest prosta. Na Ziemi zapanowałby chaos i ciemności, a ludzie szybko zostaliby sprowadzeni do roli sług, zabawek, albo armatniego mięsa.

Współczesna Ameryka. Trzy tygodnie temu zastępy anielskie obróciły Ziemię w perzynę. Upadły rządy, miasta są tylko dopalającymi się gruzami, a opuszczone ulice, biurowce i domy są idealnym miejscem dla panoszących się gangów, dilerów i handlarzy. Nikt nie wie, co dokładnie się stało i dlaczego anioły tak się zachowują. Ludzkość się podzieliła- albo organizuje się w ruch oporu, albo dobrowolnie oddaje się w ręce aniołów i przyjmuje rolę sług lub zabawek. Można by potępiać tę drugą grupę, gdyby nie fakt, że panuje głód, a wiadomo, że z głodu i dla dobra bliskich człowiek jest w stanie się bardzo głęboko upodlić.

Główną bohaterką powieści jest 17-letnia Penryn, której młodsza siostra zostaje porwana przez anioły. Zdeterminowana dziewczyna postanawia odnaleźć Paige i uwolnić ją. Łatwiej powiedzieć niż wykonać. Porwanie Paige zbiegło się w czasie z walką aniołów, czego świadkiem były Penryn i jej rodzina. W wyniku tej nierównej walki (pięciu na jednego) pokonany anioł został brutalnie okaleczony i obcięto mu skrzydła. Penryn ma świadomość, że sama nie da rady uwolnić siostry, dlatego pomaga Raffemu (tak ma na imię anioł), licząc, że on potem pomoże jej.

W ten sposób rozpoczyna się podróż przez zniszczone miasto oraz poszukiwanie siedziby aniołów, zwanej gniazdem. W trakcie wędrówki zwykła dziewczyna i anioł, który okaże się kimś ważniejszym w hierarchii niż na to wygląda, będą mieli okazję lepiej się poznać i zgłębić różnice między ludźmi i aniołami. Szybko okazuje się, że ludzie, choć często niedoskonali, kierują się prostymi prawdami i w większości mają sumienie, a także naprawdę umieją walczyć o to, co jest im drogie. Tymczasem anioły, niby tak piękne i nieskazitelne, poddają się najgorszym i najpodlejszym uciechom. Gardzą ludźmi za ich słabość i uległość, nie widząc, że sami są tak naprawdę dużo gorsi.

Początkowe rozdziały nie obfitują może w wiele wydarzeń, ale autorka nadrabia to komizmem słownym w rozmowach Penryn i Raffego oraz komizmem postaci matki Penryn, oscylującej pomiędzy opętaniem a chorobą psychiczną. Ta raz nieobliczalna i niebezpieczna kobieta, a za chwilę czuła i opiekuńcza matka od lat walczy z własnymi demonami, co wcale śmieszne nie jest. Tragikomiczny jest sposób, w jaki to szaleństwo się objawia i jest komentowane przez Penryn, dla której inność matki jest już tylko czymś, czemu należy przytaknąć i iść dalej.

Druga połowa książki jest znacznie żywsza i ciekawsza, choć momentami, przyznam, nie mogłam opanować uczucia obrzydzenia. Nie poznajemy wszystkich tajemnic aniołów i inwazji na Ziemię. Autorka ledwie uchyliła zasłonę w tym temacie, jednak brutalne doświadczenia w podziemiach gniazda i ich krwawy efekt, czego dobrym przykładem jest Paige, budzą naprawdę mieszane uczucia. Od odrazy do ciekawości po co to i co z tym dalej będzie. Barwny i obrazowy język powieści sugestywnie oddają głębię świata przedstawionego.

Duży plus należy się autorce za pozostawienie relacji Penryn i Raffego na poziomie głębokiego przywiązania towarzyszy podróży. Początkowo dumny i niechętny dziewczynie anioł, z czasem zaczyna doceniać jej poświęcenie wobec siostry i sam obdarza ją przyjaźnią. Czy relacja ta z czasem zmieni się w coś więcej, tego na razie nie wiadomo. Osobiście wolałabym, aby zostało tak jak jest. W końcu przecież aniołowie nie powinni się wiązać z córami człowieczymi.

Bardzo ciekawe jest również zakończenie. Jaki był cel makabrycznych eksperymentów w gnieździe? Co się stanie z Raffem zaszufladkowanym na siłę do tych złych? I jaka przyszłość czeka małą Paige tak okrutnie odmienioną? Bardzo jestem tego wszystkiego ciekawa.

Polecam powieść Susan Ee. W dobie paranormalnych romansów śmiertelniczek z istotami "z nie z tego świata" "Angelfall" jest naprawdę miłą odmianą i na długo zapada w pamięć.

Dział: Książki
piątek, 05 październik 2012 00:00

13 ran

Po "11 cięciach" i "15 bliznach" przyszła pora na kolejną antologię horroru zatytułowaną "13 ran". W jej skład wchodzą opowiadania autorstwa czołówki polskich i zagranicznych pisarzy, których proza jest dobrze znana miłośnikom gatunku. Rozpoznawalne nazwiska, które łatwo skojarzyć z charakterystycznym dla każdego z twórców stylem, w pewnym stopniu przygotowują czytelnika na to, co czeka nań w tekstach zgromadzonych w niniejszym zbiorze, idealnie wpisującym się w konwencję swoich poprzedników.

Antologię otwiera mocne uderzenie w postaci opowiadania Jacka Ketchuma, "Silniejszy". Autor "Jedynego dziecka" i "Dziewczyny z sąsiedztwa" i tym razem postawił na psychologiczną grozę po mistrzowsku budując mroczny, ponury klimat. Jest to opowieść o mężczyźnie, którego psychikę naznaczyła przeżyta w dzieciństwie trauma i który po latach wreszcie zdobywa się na to, by odpłacić swemu oprawcy. Historię tyleż przygnębiającą i posępną, co wzruszającą, wieńczy mocny i dosadny, jak to u Ketchuma, finał potwierdzający jego pisarski kunszt.

Kolejne opowiadania cechuje dość spora różnorodność tematyczna oscylująca między klasyczną ghost story, gatunkami slasher, gore i dopiero zdobywającym wiernych fanów bizarro. Oferują one czytelnikowi całe spektrum wrażeń - od ekstremalnej grozy, poprzez odrazę wywołaną epatowaniem wyuzdanym seksem, przemocą i makabrą po nieco łagodniejsze doznania zasadzające się głównie na psychologicznym niepokoju. Taka rozpiętość tematyczna gwarantuje, że każdy miłośnik horroru znajdzie tu coś dla siebie. Jak to zwykle bywa w przypadku antologii, nie wszystkie teksty charakteryzuje równy poziom i porównywalna intensywność doznań, dlatego w pierwszej kolejności chciałabym omówić te, które w jakiś sposób wyróżniają się na tle pozostałych.

Edward Lee, dobrze czytelnikom znany ze swego zamiłowania do makabry i tym razem nie zawiódł stając na wysokości zadania. "Pan Kadłubek" opowiadający o zmaganiach policyjnego detektywa z psychopatą porywającym i okaleczającym kobiety, przekonanym o swej boskiej misji, jest dokładnie tak odrażające, jak po autorze "Sukkuba" można się było spodziewać. To jedno z najbardziej pokręconych i ohydnych opowiadań w zbiorze dobitnie świadczące o tym, że Lee nie wyczerpał jeszcze wszystkich swych zwyrodniałych pomysłów. Świetna stylizacja językowa i finał, który ścina z nóg to kolejne elementy charakterystyczne dla prozy tego autora, rozpoznawalne na pierwszy rzut oka.

Rick Hautala proponuje nam całkiem przyzwoite opowiadanie o starszej kobiecie, której odlot samolotem uniemożliwia zjawa pilota kamikadze. Tekst wyróżnia się interesującym pomysłem, odpowiednio mrocznym klimatem oraz smutną i refleksyjną, zapadającą w pamięć wymową.

Dla odmiany Łukasz Radecki oferuje czytelnikowi historię o zupełnie innym charakterze. "Imperium robali" przeraża tyleż psychologicznym realizmem, co odpychającymi obrazami. W odróżnieniu od niektórych opowiadań zawartych w zbiorze, mają one jednak swoje uzasadnienie i wzmagają wymowę treści. Jest ono posępne, balansujące na granicy surrealizmu - i skłaniające do refleksji, warto poświęcić mu większą uwagę.

Na drugim końcu tematycznej skali plasuje się "Duch z Greenbriar" autorstwa Jonathana Mayberry'ego. Jest to historia będąca udaną wariacją na temat przygód Sherlocka Holmesa, klasyczną ghost story o klimacie i stylistyce porównywalnej do prozy Artura Conan Doyle'a oraz "Opowiem ci mroczną historię" Stefana Dardy. Niczym nie rozczarowuje ona wielbicieli jego talentu proponując to, do czego zdążył już przyzwyczaić czytelnika autor "Domu na Wyrębach".

W pamięć zapada wyjątkowo udane opowiadanie Aleksandry Zielińskiej zatytułowane "Lipiec w Coyoacan", które zaskakuje mroczną atmosferą i przerażająco realistycznym studium szaleństwa kobiety przeżywającej głęboka traumę na wskutek utraty dziecka. Tekst zwraca uwagę ponurym klimatem, psychologiczną wiarygodnością i wyrazistą puentą oraz niezwykłym dopracowaniem stylistycznym.

W skład antologii wchodzi również kilka innych opowiadań, które jednak nieszczególnie zwróciły moją uwagę i nie wywołały większych emocji. Zaliczyć do nich z całą pewnością należy "Wszystkich nieświętych" Roba Kaymana, które poza tym, że próbuje łączyć grozę z humoreską, niczym specjalnym się nie wyróżnia. Obiecujący początek przechodzi w absurdalne zakończenie pozostawiając palące uczucie niedosytu. Również "Kulka" Anny Klejzerowicz wypada co najwyżej przeciętnie. Zalety historii magicznego przedmiotu destrukcyjnie wpływającego na życie pewnej rodziny ogranicza się do ciekawego pomysłu, rozczarowuje brakiem napięcia oraz zbyt przewidywalnym przebiegiem akcji i mało zaskakującym finałem.

"13 ran" zawiera także teksty nastawione tylko i wyłącznie na szokowanie i wywoływanie obrzydzenia, nie dające nic poza głębokim niesmakiem. Prym wiedzie tu opowiadanie duetu pisarskiego, Robert Cichowlas - Kazimierz Kyrcz Jr, zatytułowane "Pragnienie". Historia chłopaka, który zafascynowany znajomą ze studiów postanawia odszukać jej dom, stanowi pretekst do szafowania wulgaryzmami, epatowania seksem i dziwacznymi wizjami, które jak rozumiem stanowią koszmar każdego mężczyzny. Siła rażenia obrazu jest śmiesznie niewspółmierna do treści przesłania, co razi dodatkowo. Podobnie nie zachwyca "Mechanik" Grahama Mastertona, będący charakterystycznym dla tego autora połączeniem pierwiastka niesamowitości, wyuzdanego seksu i makabry w stylu horroru klasy B. Jestem jednak pewna, że oba opowiadania znajdą swoich zwolenników.

Podsumowując: "13 ran" to świetnie skomponowana antologia, której głównym atutem jest duże zróżnicowanie tematyczne i wymieszanie konwencji. To atrakcyjna, mocna lektura, w której każdy znajdzie coś dla siebie - czy to pełną grozy opowieść o duchach, czy też makabryczną groteskę. I choć można odnieść wrażenie, że w porównaniu do swojej poprzedniczki, czyli "15 blizn", mieści w sobie znacznie więcej przemocy i erotyki, wynaturzeń i makabry, jaką najłatwiej można odnaleźć w filmach klasy B, po raz kolejny zaskakuje zmianami konwencji, nastroju, tematyki oraz sposobami oddziaływania na wrażliwość i emocje czytelnika. Nie zawiedli uznani twórcy literatury grozy i horroru, zarówno polscy, jak i zagraniczni: teksty zamieszczone w zbiorze są rozpoznawalne pod względem stylu i charakterystyczne dla autorów, co w tym wypadku jest zaletą, nie wadą. Warto dać się ponieść wyobraźni, poznać granice własnej odporności i przekonać się na własnej skórze, czy rzeczywiście po tym spotkaniu pozostaną Wam rany.

Dział: Książki

Jakiś czas temu wpadłem na pomysł na napisanie swego rodzaju felietonu o tej gwieździe Hollywoooood.

Arnold Schwarzenegger urodził się 30 lipca 1947 roku w Grazu w Austrii. Jego ojciec był policjantem. Wcześnie zainteresował się kulturystyką, dzięki czemu trzykrotnie zdobył tytuł Mister Universum i aż siedmiokrotnie Mister Olympia. W pewnym momencie swego życia ruszył do Stanów Zjednoczonych, by w świecie filmu poszukać swojego "amerykańskiego snu". Na nasze szczęście odnalazł go.

Dział: Felietony
środa, 01 październik 2014 05:18

Czarny książę

"Czarny Książę" to już drugi erotyczny kryminał spod pióra Katarzyny Michalak. Pierwszy, noszący tytuł "Mistrz", ukazał się na początku 2013 roku, nakładem wydawnictwa Filia. Co tym razem skryła tajemnicza, czarna okładka?

Miasto nie jest bezpieczne. Giną piękne, młode kobiety. Ktoś zabija je z chirurgiczną precyzją. Wszystko wskazuje na to, że mordercą jest Czarny Książę - Maksymilian Romanow. Jednak jego przyjaciel, inspektor policji, nie chce i nie potrafi uwierzyć w ten trop. Co z morderstwami ma wspólnego piękna i niewinna Konstancja, która zostaje sprzedana za długi ojca i ilu mężczyzn w międzyczasie się w dziewczynie zakocha?

To niestety jeden z tych nielicznych przypadków, kiedy opis z tyłu okładki jest lepszy od samej książki. Fabularnie powieść jest średnia - nie umywa się do kryminałów Agathy Christie, które można czytać jeden po drugim, a i tak się nie są w stanie znudzić. Jeżeli chodzi o erotykę, to jest tu znacznie bardziej wulgarna niż w poprzednim utworze i to w taki sposób, że niekiedy niestety staje się niesmaczna. Nie tego się spodziewałam i czuję się zawiedziona. Romansu także tu nie ma, bo relacje między bohaterami naprawdę trudno byłoby nazwać miłością.

Zawsze lubiłam bohaterów w prozie Katarzyny Michalak, choć wydawali się wyidealizowani, to jednak przyjemnie sie o nich czytało. Tym razem występujących w książce bohaterów po prostu nie da się lubić. Zachowują się irracjonalnie, niczym w jednym z podlejszych harlequinów skupieni jedynie na własnych żądzach. Już przy pierwszych stronach wiedziałam, że nie specjalnie mam ochotę dalej "Czarnego Księcia" czytać.

Pisarka tworzy lepsze i gorsze powieści, ale póki co, obok "Nadziei", "Czarny Książkę" podoba mi się najmniej. Oczywiście historia stworzona została w charakterystycznym już lekkim stylu, który pozwala by szybko przez książkę przebrnąć, tym razem jednak przygoda nie należała do tych przyjemnych. Była raczej męcząca i irytowała niemalże na każdej stronie.

Niestety powieść ma znacznie więcej złych niż dobrych stron. Płytkość oraz naiwność fabuły i bohaterów, niezgodność historyczna, braki fabularne, wulgarność. Właściwie z tych minusów stworzyć można by było całkiem sporą listę. Nie mam pojęcia komu "Czarny Książę" mógłby się spodobać, bo zwyczajnie nie jest to dobra książka. Chyba jedynie wiernym fanom pisarki. Ja sama bardzo lubię wiele jej powieści, wychodzi jednak na to, że chyba nie wszystkie...

Dział: Książki
środa, 01 październik 2014 02:50

Premiera: "Tuf Wędrowiec" George R.R. Martina

Premiera nowej książki Georga R.R. Martina zapowiedziana została przez wydawnictwo Zysk i S-ka już na 6 października!

Dział: Książki
środa, 01 październik 2014 02:22

Więzień labiryntu już w kinach!

Film jest ekranizacją bestsellera Jamesa Dashnera. Książkę wydano w 2009 roku i trafiła na szczyt listy bestsellerów „New York Timesa". Recenzenci porównują ją do „Władcy much", „Igrzysk śmierci" i kultowego serialu „Zagubieni". Autor podkreśla, że mimo podobieństw, jego powieść jest inna: „Bohaterowie tamtych książek mają inną naturę niż moi. Napisałem powieść przygodową, której przesłaniem są nadzieja i siła ludzkiego ducha."

Dział: Kino
wtorek, 30 wrzesień 2014 09:35

Wywiad z Colleen Houck

Dlaczego wybrała Pani Indie? Skąd pomysł na taka fabułę? (Why did you choose India? Where the idea for this plot came from?)

Właściwie to wybrałam motyw "Pięknej i Bestii", a w rezultacie skończyłam z białym tygrysem zamiast bestii. W planach miałam umieścić fabułę książki w Rosji, ponieważ myślałam, że to stamtąd pochodzą białe tygrysy, ale kiedy trochę poszukałam, odkryłam, że białe tygrysy z Rosji tak naprawdę pochodzą od maluchów schwytanych w Indiach i właśnie wtedy postanowiłam, że to tam będzie działa się akcja mojej książki.

Dział: Wywiady
wtorek, 30 wrzesień 2014 08:38

Ginko. Księżycowy miesiąc

Demony żyją wśród ludzi i karmią się ich strachem. Życie które toczy się w przyszłości niczym nie przypomina współczesności. Z najdalszych otchłani piekieł, na świat wychodzą przerażające bestie, które atakują ludzi. Żądni ich krwi, zabijają. Istnieje jednak grupa, która broni niewinnych, a nazywają ich „najemnikami".

Nicole, która ukrywa swe imię pod pseudonimem Ginko, o wiele bardziej pasującym do niej, jest siedemnastoletnią dziewczyną. Każdego dnia Ginko stara się za wszelką cenę pohamować żądzę, którą w sobie nosi. Jej wygląd, który może mylić oczy ludzkie, wcale nie należy do najmilszych. Kocie oczy, siwe, długie włosy i do tego ogon, powodują, że ludzie od niej uciekają. Dziewczyna jest bowiem yokai - demonem, który powstał ze związku człowieka i demonicy. Ginko, po swojej matce odziedziczyła koci wygląd i moc, która jest dla wszystkich, a nawet dla niej, jeszcze nie do końca znana.

Zdradzona przez własnego ojca, opuszczona przez nieżyjącą matkę, Ginko już będąc małą dziewczynką zostaje bezdomną. Uliczne spacery nie są dla tak młodej osoby niczym dobrym. Już jako małe dziecko dostrzega, że ludzie jej nie akceptują. Widzi też, że ich krew ją przyciąga. Wraz z jej dorastaniem pojawiają się osoby, które chcą się pozbyć „białego diabełka", jak pieszczotliwie o niej mówią. Dziewczyna od najmłodszych lat, musi się bronić. Przychodzi jej to z łatwością, a wszyscy, którzy ją atakują, giną z jej rąk.

Niespodziewanie, jedyną łowczynią z którą Ginko nie wygrała, jest nazwana przez nią Sensei. Kobieta szybko poradziła sobie z obezwładnieniem Ginko. To wtedy właśnie dziewczyna zawarła układ ze swoją opiekunką, w którym to nie mogła oddalać się od niej już nigdy, a do tego, musiała wykonywać jej rozkazy. Dziewczynie taki obrót sprawy nie przypadł do gustu, ale żyła z ciągłą nadzieją, że kiedyś pokona Sensei. W chwili gdy to przysięgła, starała się ku temu dążyć. Co się stanie, gdy uczennica przerośnie swoją mistrzynie? Czy demonica może zabijać demony i stać się jedną z najemników? Na pewno nie wróży to nic dobrego.

Gdy czytelnik zapoznaje się bliżej z naturą Ginko dostrzega, że bohaterka ta jest naprawdę bardzo sympatyczna i ujmująca. Mimo to jej natura demonicy doprowadza ją niekiedy do takiego stanu, że dziewczyna staje się dla wszystkich niebezpieczna. Pyskująca, arogancka i bardzo pewna siebie powoduje, że żaden demon nie daje rady wygrać z nią w walce o to, kto ma bardziej namieszane w głowie. Ginko bowiem broni się jak umie, a dostrzec można to, patrząc z różnych perspektyw. Narracja wydaje się być dobrze zaplanowana po to, by ułatwić czytelnikowi ocenę sytuacji. Cały świat można zobaczyć zarówno oczami Ginko, Sensei, jak i postaci drugoplanowych. Pisarka pokazała w ten sposób, jak dobrze potrafi operować i komplikować język, by tylko zaskoczyć w przyjemny sposób czytelnika.

Książka nie ma w sobie żadnych miłosnych uniesień, aczkolwiek i tak do siebie przekonuje. Cała jej fantazja i sposób w jaki zostali pogrupowani ci „źli" i ci „dobrzy", wspaniale się ze sobą komponują. Trudno jest oderwać się od ciągłej akcji która towarzyszy nam w tej książce. Należy też powiedzieć, że Ginko jest na tyle nieprzewidywalna, że nie sposób odgadnąć, jak zakończy się ta historia.

Myślę, że ta pozycja ma dużo zalet. Pozytywną stroną powieści jest na pewno ciąg dobrze przemyślanych wydarzeń. Czytając nie zwracamy uwagi na to, ile nam zostało jeszcze stron lecz ciągle na nowo dostrzegamy, że Ginko, popada w coraz to bardziej absurdalne tarapaty. Zakończenie książki jest na tyle piorunujące, że pozostaje mi czekać na kolejną część tej historii. Mam nadzieję, że niedługo ją poznam, by znowu wniknąć w świat demonów i poznać nowe tarapaty w które wpadnie główna bohaterka.

Dział: Książki
wtorek, 30 wrzesień 2014 08:08

Relic Runners

Gdyby znalazł się sposób na oderwanie od rzeczywistości, poczucie beztroski rodem z dzieciństwa, to każdy skorzystałby z szansy na tego typu spełnienie. Być może jednym z wielu dziecięcych marzeń była chęć zostania odkrywcą, poszukiwanie przygód oraz znalezienie cennego skarbu, który wniósłby coś nowego do historii. Jeżeli chcielibyście zagłębić się w świat znany z filmów z takimi bohaterami jak Indiana Jones lub Jack Colton, to zapraszam w podróż, która pomimo wzbudzania dziecięcych pragnień, wcale nie jest do końca taka infantylna...

"Relic Runners" po wypakowaniu pudełka robi ogromne wrażenie wizualne. Gra dopracowana w każdym detalu, bogata w mnóstwo ciekawych elementów została wydana przez Days of wonder. W naszym kraju ukazała się dzięki wydawnictwu Rebel. Jej autorem jest młody projektant Matthew Dunstan, mający na swoim koncie również grę "The Empire Engine". Ilustracje natomiast to dzieło Julien Delval.

Na pierwszy rzut oka ogrom dodatków i elementów sprawia wrażenie, że gra jest ciężka w zrozumieniu zasad, ale nic bardziej mylnego. Jest przyjemna i łatwo wpada się w jej rytm. Instrukcja oraz elementy żetonów rozpisane są w języku angielskim, można więc poćwiczyć swoje umiejętności w tym temacie. Dla mniej obdarzonych w zdolności lingwistyczne, w pudełku znajduje się również pełne tłumaczenie w języku polskim (niestety tylko jako kilkustronicowy wydruk).

Cała idea tej przygody to odkrywcza podróż w głąb dzikiej dżungli, przeszukiwanie świątyń, ruin w celu odnalezienia zaginionych reliktów i cennych skarbów. Gracz, który uzyska jak najwięcej cennych znalezisk, oczywiście wygrywa. Część punktów, zdobywanych poprzez specjalnie oznakowane kafelki nie jest ujawniana przeciwnikom. W związku z tym dopiero na samym końcu, podczas podliczania punktów dowiadujemy się, że sprytem można przechytrzyć pozostałych graczy, zupełnie jak w realnych warunkach.

W pudełku znajdziemy:
• dużą, ładnie ilustrowaną, grubą tekturową planszę,
• 5 różnokolorowych pionków gracza o wdzięcznej nazwie: figurki odkrywcy, wraz z całym ekwipunkiem, tj. ścieżkami, skrzyniami oraz indywidualną planszą odkrywcy,
• 24 zielone żetony Ruin,
• 20 kolorowych zestawów świątyń (każdy zestaw składa się z trzech żetonów),
• 20 fantastycznych figurek Reliktów, w konfiguracji: Święty Ropuch, Kryształowa Czaszka, Rajski Ptak, Grymaszące Juju
• 25 paczek z żywnością,
• 10 żetonów skrzynek,
• 79 monet zwycięstwa.

Gra przeznaczona dla 2-5 graczy. Jednakże w przypadku rozgrywki w duecie poziom ruin na planszy będzie pomniejszony o jeden kafelek w każdej z nich.

Na środku planszy znajduje się baza z racjami żywnościowymi. Każde odkrywanie ruin, czyli kafelków na planszy, wymaga od nas wysiłku, w związku z czym musimy poświęcić swoje racje z posiłkami. Jeśli nasze zapasy się kończą musimy wrócić do bazy. Każdy gracz ma jeden ruch, ale jeśli sprytnie określimy swoja strategię i będziemy stawiać ścieżki na planszy, to nasz pionek będzie mógł poruszać się sprawniej, dynamiczniej i w rewelacyjny sposób osiągać zamierzone cele. Postawione znaczniki ścieżek oznaczają bowiem odkrytą już przez nas trasę, co czyni ją bezpieczną (i darmową patrząc na wykonany ruch).

Niektóre żetony z poziomów świątyń dają dodatkowe akcje dla odkrywcy, które może wykorzystać w dowolnym momencie. Dodatkowo za pośrednictwem odpowiednio wylosowanych kafli może rozwijać swoje umiejętności na indywidualnej karcie rozwoju. Przykładowo jedną z takich akcji jest przełożenie swoich ścieżek na planszy. Gdy piętra świątyń zostaną odkryte, pojawia się relikt. Aby zdobyć relikt nasz pionek odkrywcy musi wyruszyć z miejsca, w którym się on znajduje, aż do kolejnego, tego samego rodzaju. Jeśli ma ułożone ścieżki, które ułatwiają mu sprawne dostanie się do danego obiektu, to jest oczywiście na wygranej pozycji, bo szybko zdobywa skarb i myśli jak dostać się do kolejnego. Trzeba kombinować, planować, przewidywać...

Zdecydowanie podkreślam jakość wykonania gry i jej ciekawe opracowanie. Małym minusem może być zbyt płytka wypraska na elementy. Żetony świątyń niestety nie mieszczą się w niej.

Sama rozgrywka, w moim odczuciu jest interesująca i wciągająca. Kilkukrotnie już do niej wracałam. Największym jej atutem jest przygodowy klimat. Dodatkowo elementy strategii wzbogacają rywalizację pomiędzy graczami. "Relic runners" to pozycja, którą można spokojnie polecić starym wyjadaczom mocno rozbudowanych i skomplikowanych gier planszowych. Na pewno odkryją liczne jej plusy. Ponadto może być ona znakomitym początkiem dla osób rozpoczynających swoją przygodę z planszówkami. Warto pomyśleć o niej przed zbliżającymi się Świętami. Niewątpliwie w decyzji o jej zakupie może zaważyć cena. Jest to dość drogie wydanie na rynku jak na polskie realia, ale tak ładna gra to też niecodzienność.

Dział: Gry bez prądu
środa, 02 lipiec 2014 13:19

Labyrinth II Edycja!

Celem projektu jest wydanie II edycji przygodowej gry planszowej "Labyrinth: The Paths of Destiny", która otrzymała w roku 2012 prestiżowy tytuł "Gra Roku: Wyróżnienie Graczy" w ogólnopolskim konkursie. "Gra Roku".

Dział: Bez prądu