Rezultaty wyszukiwania dla: Jez

środa, 03 grudzień 2014 04:52

Nigdziebądź

Już od pewnego czasu, nakładem wydawnictwa Mag, ukazują się wznowienia powieści spod pióra Neila Gaimana. Chociaż "Nigdziebądź" doczekało się swojego siódmego wydania, to jednak chyba nigdy jeszcze nie wyglądało tak okazale. Twarda oprawa, obwoluta, stonowane, eleganckie barwy. Tak właśnie powinna wyglądać ukochana klasyka, która nie tylko wpływa na wyobraźnię, ale również wspaniale prezentuje się na półce.

Pod ulicami Londynu toczy się zupełnie inne życie. Istnieje pełen tajemnic, niebezpieczny, rządzący sie własnymi prawami świat. Richard Mayhew, który toczy dość nudną i przewidywalną egzystencję, pewnego dnia pomaga na ulicy nieznajomej, rannej dziewczynie. Od tej pory nic już nie będzie takie samo. Właściwie to mężczyzna nie może mieć pewności czy dożyje następnego dnia.

Powieść przepełniona jest ironicznym humorem. Choć nic właściwie nie zostało przedstawione na poważnie, nie da się uniknąć wrażenia, że w treści zawarte zostało wiele prawd na temat życia. Cała reszta jest po prostu szalona i igra z naszą wyobraźnią. Neil Gaiman znany jest z tego, że potrafi kreować niezwykłe, wspaniałe i bardzo szczegółowo opisane światy. Moim zdaniem "Nigdziebądź" jest jednym z najlepszych.

Londyn został przedstawiony w książce w naprawdę niesamowity sposób. Mieszkałam w nim przez jakiś czas i przez lekturę "Nigdziebądź" znowu szczerze zatęskniłam za tym miastem. Również występujące w fabule postacie są intrygujące i niezwykłe - nawet te zupełnie epizodyczne. Cała historia jest utkana z barwnych nici przeplatanych drobinkami niesamowitej wyobraźni jej autora.

Powieść posiada swój własny, unikalny czar, a pod wciągającą fabułą kryje wiele, ciekawych rozważań. Jak niemalże każda inna książka spod pióra Neila Gaimana pozostawia czytelnikowi wiele do myślenia. Pod pewnymi względami jest jednak jeszcze bardziej wyjątkowa - powstała na podstawie scenariusza serialu telewizyjnego o tym samym tytule, który został zrealizowany w 1996 roku przez BBC.

Choć tegoroczne wydanie powieści nie jest pierwszym, które trzymam w rękach, a książka oczarowała mnie już jakiś czas temu, to jestem szczęśliwa, że to właśnie tom w tak ładnej i starannej oprawie stanie na mojej półce. Czasami jednak myślę, że nie lubię ojczystego języka, bo czy imię "Door" nie brzmi znacznie ładniej, od polskich, ostrych i nieco zgrzytliwych "Drzwi"?

Pod Londynem wszystko toczy się jak we śnie, jest jednocześnie przerażające, nierzeczywiste i fantastyczne. "Nigdziebądź" to książka dla każdego, kto ma ochotę przeżyć niezwykłą przygodę i spojrzeć pod nieco innym kątem na własne, niekoniecznie zwyczajne życie.

Dział: Książki
wtorek, 02 grudzień 2014 23:47

Fartowny pech

„– O Jezusicku kochany, o w kurwę jebane, panie milicjancie kochany, to nasienie diabelskie zatruło mi wszystkie pomidory! Uschły jak nic! Wszyściutkie!".*

Pecha miewa każdy, czasem są to jednorazowe sytuacje, a chwilami jeden ciąg niefortunnych wypadków. Tak czy inaczej, w końcu ta zła passa się kończy i wszystko wraca na właściwe tory. Zazwyczaj tak bywa, jest jednak ktoś, kogo te złe licho nie opuszcza i nigdy nie wie czy w danej chwili nie wydarzy się coś strasznego lub ośmieszającego.

Porucznik Filip Nadziany ma już dość swojego pecha, tego, że cały czas z niego żartują i go wyśmiewają oraz pracy w mieście. Przeprowadza się do małej osady – Paszczy – gdzie odziedziczył dom po krewnym i tam zaczyna służbę w policji. W tym samym czasie do kraju zjeżdża Gianni, będący zabójcą na zamówienie, ma do wykonania pewne zlecenie i przy okazji chce odwiedzić swojego brata, Krystiana Dzianego, mundurowego rozpoczynającego na własny rachunek karierę detektywa. Losy tej trójki się plączą i sprawy przybieraj niespodziewany obrót. Walka między gangami, ucieczki, poszukiwania i... a przekonajcie się sami.

Z twórczością Olgi Rudnickiej pierwszy raz spotkałam się przy okazji czytania „Natalii5", co ja się naśmiałam, to moje, następnie był „Cichy wielbiciel" – już nie zabawny, a wywołujący dreszcze i ciarki na plecach. Następnie zaś powrót do sióstr Sucharskich w „Drugim przekręcie Natalii". Wszystkie trzy tytuły mnie zachwyciły i wiedziałam, że Rudnicka stanie się jedną z moich ulubionych pisarek.

Po zapoznaniu się, jak dotąd, z czterema książkami autorki śmiało mogę napisać, że tym co cechuje styl pisania autorki jest dynamiczność prowadzenia fabuły, w jej historiach zawsze dzieje się dużo, szybko i intensywnie. Nie ma nawet chwili by się nudzić czy chociaż czuć chęć odłożenia powieści na bok. Nie ma takiej możliwości, bo jak najszybciej chce się poznać zakończenie. Co jeszcze wyróżnia twórczość powieściopisarki, to niebywałe poczucie humoru, w „Fartownym pechu", jak i innych tytułach nie ma chyba nawet jednego momentu gdzie nie chce się chociażby uśmiechnąć. Rudnicka bardzo umiejętnie plącze komedię z kryminałem, tworząc historię w sposób, spójny logiczny, a także pod każdym względem dopracowany. Akcja, jak już wspominałam, toczy się szybko i zawile. Taki właśnie jest „Fartowny pech" – prze zabawny, intrygujący, przezabawny, pełen akcji i przezabawny.

Dziany, Nadziany, Gianni są postaciami niezwykle barwnymi i nieprzewidywalnymi. Zaskakują na każdym kroku i za nic nie można ich rozgryźć. Różnią się od siebie jak tylko jest to możliwe. Nadziany zdobył chyba moją największą sympatię, bo częstotliwość z jaką spotykały go pechowe sytuacje oraz to, co mu się przytrafiało, było... rozbrajające. Nie mniej interesującą postacią był Gianni, zabójca z zasadami, których zawsze przestrzega. Z jednej strony facet, którego wszyscy się boją, a z drugiej facet, który nie da skrzywdzić niewinnej osoby. Muszę przyznać, że z miejsca zdobył moją sympatię.

Cóż mogę napisać. Miałam, co do tej książki, pewne oczekiwania i nie zawiodłam się. Liczyłam na dużą dawkę śmiechu, chociaż trochę zawiłą historię i nutkę niebezpieczeństwa. I wszystko to dostałam, ubawiłam się do łez, przy niektórych scenach wręcz nie mogłam się uspokoić i co spoglądałam z powrotem na czytnik wszystko zaczynało się od nowa. Fabuła wciągnęła mnie od pierwszych stron i trzymała w napięciu do samego końca. Wczułam się w akcję, zżyłam z bohaterami i z prawdziwym zainteresowaniem śledziłam ich losy. Fakt, że nie są to Natalie, ale wyśmienicie się bawiłam przy „Fartownym pechu" i już czekam na kolejną książkę autorki.

Komu mogę polecić książkę? Zdecydowanie fanom twórczości Olgi Rudnickiej, zwolennikom mieszanek gatunkowych, w tym przypadku komedii i kryminału oraz sympatykom czarnego humoru. Co prawda nie leje się tu krew strumieniami, ale dreszczyk emocji i mnóstwo zabawnych sytuacji jest. Polecam z czystym sumieniem i ogromnym entuzjazmem.

„Kryś przebiegł przez podwórze, rozglądając się czujnie, czy nie pędzi za nim przebrzydłe białe ptaszysko, łopoczące skrzydłami i gęgające straszliwie. Jego gospodyni twierdziła, że to tylko nieszkodliwa gęś, ale nie był co do tego przekonany. To znaczy, wierzył, że to gęś, miał tylko wątpliwości co do owej nieszkodliwości. Uszczypnęła go wczoraj w tyłek i nie dał sobie wmówić, że to z sympatii. W dodatku goniła go po podwórku i syczała jak bazyliszek. A ta wiedźma z piekła rodem śmiała się do łez".**

*Olga Rudnicka, „Fartowny pech", s. 39
**Tamże., s. 125-126

Dział: Książki
wtorek, 02 grudzień 2014 05:40

Hopeless

Istnieją osoby, które w życiu spotykają okrutne i niesprawiedliwe rzeczy. Najgorzej jest gdy dzieci krzywdzi własna rodzina. Ludzki umysł jest jednak ciekawie skonstruowany i czasami w doskonały sposób ukrywa traumatyczne przeżycia. Coś takiego właśnie przydarzyło się Sky, która nie pamięta kompletnie niczego co dotyczyłoby jej wczesnego dzieciństwa.

Główna bohaterka powieści, Sky, została adoptowana gdy jeszcze była zupełnie małą dziewczynką. Żyje z kochającą ją Karen, która jednak ma różne, dziwne zasady - na przykład jest ogromną przeciwniczką techniki i nie posiadają w domu telewizora, komputera czy telefonu. Dlatego dziewczyna wolny czas spędza biegając lub czytając. Do tej pory również uczyła się w domu. W końcu jednak, po wielu namowach i błaganiach, jej przybrana matka zgodziła się zapisać nastolatkę do szkoły, by wśród rówieśników ukończyła ostatni rok liceum. Doświadczenie okazuje się nie być do końca przyjemne, ale osładza je nieco, poznany w sklepie, dziwny, nieco mroczny chłopak, pierwsza osoba, której udaje się wzbudzić w Sky jakiekolwiek pożądanie.

Przyzwyczaiłam się rozpoczynać recenzje krótkim wprowadzeniem w fabułę. W przypadku książki "Hopeless" taki wstęp wypada po prostu nijako, ponieważ do wyboru mam stwierdzenie, że powieść to jakiś mdły romans dla młodzieży (co nie jest zgodne z prawdą) lub zdradzenie poruszających czytelnika faktów. Żadne z tych rozwiązań nie byłoby dobre. Owszem, historia opowiada o miłości dwójki nastolatków, nie są to jednak typowe ani zwyczajne osoby. Obydwoje niosą ze sobą bagaż smutnych doświadczeń i z pewnych względów znaczą dla siebie znacznie więcej niż dopiero co poznane osoby.

"Hopeless" to poruszająca i bardzo smutna powieść. Nie, nie jestem nią oczarowana i nie, nie podobała mi się, w standardowym tego pojęcia znaczeniu. Nie jest to książka, która ma się komukolwiek podobać. Treść jest bardzo smutna i niezbyt przyjemna, a choć z początku wydaje się nieco banalna i płytka, to jednak każdy kto ujrzy obraz całości szybko zmieni na ten temat zdanie. Tekst czyta się niewiarygodnie szybko (właściwie można by tu użyć słowa "pochłania"). Styl i język Colleen Hoover są zwyczajne, lekkie w odbiorze, ale z pewnością nie poetyckie czy wyniosłe. Całość została podzielona na krótkie, opatrzone datami rozdziały. Wydarzenia obserwujemy z punktu widzenia Sky.

Kreacje bohaterów ciężko określić mianem zwyczajnych. Postacie stworzone na potrzeby książki są barwne i żyją pełnią życia, ale nie posiadają żadnych typowych wzorców. Gdyby ktokolwiek spotkał na swojej drodze Sky lub Holdera, w najłagodniejszym z wypadków pomyślałby, że są po prostu dziwni. Ich charaktery oraz osobowości mają oczywiście swoje psychologiczne, całkiem solidne, podstawy.

Ta powieść to znacznie więcej niż mogłoby się wydawać. Jej treść oraz przesłanie są stanowcze i mocne. Choć wiele w niej romantycznych uniesień oraz wątków dotyczących uczuć, nie są one jej głównym elementem. To romans z dramatyczną historią w tle. To dramat ukojony bliskością ukochanych osób. Nie jest to tytuł dla każdego, ale tym, którzy są odporni na nieprzyjemne ciosy zdecydowanie lekturę "Hopless" polecam. To naprawdę świetnie napisana książka.

Dział: Książki
niedziela, 30 listopad 2014 03:53

Istoty Ciemności

Ponieważ poprzednia część „Kronik Obdarzonych" – „Piękne Istoty" skończyła się nie odkrywając przed czytelnikami wszystkich tajemnic, z niecierpliwością czekałam na kolejny tom. I oto, dokładnie rok później, również w maju, powieść pojawiła się, a ja nareszcie trzymałam ją w rękach. Autorki wpadły na pomysł stworzenia „Kronik Obdarzonych" podczas lunchu. Ponieważ nie miały na czym pisać, zanotowały wszystko na papierowej serwetce. Kiedy wychodziły z restauracji, świat „Pięknych Istot" i „Istot Ciemności" został powołany do życia. Sam ten fakt mówi nam już o tym, z jak szalonymi i pełnymi pasji twórczyniami mamy doczynienia.

W drugim tomie, wracamy do mrocznego Gatlin, poznając dalsze losy głównych bohaterów oraz ich przyjaciół i rodzin. Prawdziwa, rzeczywista akcja, rozwija się dość późno, bo niemal po 1/3 książki, ale nic straconego, ponieważ wprowadzenie jest naprawdę dobrze skonstruowane i wciągające. Na pozór zwyczajne, spokojne miasteczko staje się polem bitwy dla sił nadprzyrodzonych. Nic nie jest już takie samo. Niemożliwe staje się możliwym i żadna rzecz nie jest już prosta czy oczywista. Życie przestało być nudne i zmieniło się nie do poznania. Kiedy Ethan, wraz z przyjaciółmi wchodzi do tuneli, akcja zaczyna pędzić na łeb na szyję, a powieść staje się naprawdę rewelacyjna.

Drugi tom powieści wyszedł w Polsce bardzo późno, bo czekaliśmy na niego równo rok. Na szczęście w książce znajdziemy całe morze retrospekcji, tak, że łatwo się zorientować o co w tym wszystkim chodzi, nawet jeżeli nie pamiętamy za dobrze pierwszej części. Jest to jednak minusem i lekkim zanudzaniem czytelnika, który postanowił sobie przed zabraniem się do lektury odświeżyć w pamięci „Piękne Istoty".

Książka wywołuje dreszczyk emocji. Jest pełna zwrotów akcji i niespodzianek. Niestety zakończenie wszystko zepsuło. Było łatwe i zbyt przewidywalne, a rozwiązania na pozór nierozwiązywalnych problemów, wyskakują niewiadomo skąd. Dalej jednak czuje się pewien niedosyt i chce się więcej. Na listę marzeń i pobożnych życzeń, wędruje następne – przeczytać kolejną część „Beautiful Chaos" przed majem 2012 roku.

Podoba mi się też motyw bardzo mądrych i pomocnych zwierząt. W pierwszej części mamy psa – Boo Radleya, w drugiej kotkę – Lucillę. Są to bardzo specyficzni towarzysze, o których czyta się z prawdziwą przyjemnością. Świat Gatlin wciąga na długie godziny, a czasami naprawdę warto być w takie miejsce wciągniętym. Znaleźć się zupełnie gdzie indziej, porwanym ze zwykłej rzeczywistości. Kto wie? Może nasze zwyczajne i nudne miejsce, wcale nie jest takie, jakim je widzimy?

Bardzo ucieszył mnie dalszy udział w przygodach Linka i Ridley, która ku mojemu wielkiemu zadowoleniu, do drugiego tomu również powróciła. I to w znacznie rozszerzonej formie niż opisana była w pierwszym. Książka z pewnością dorównuje kunsztem pisarskim i poziomem swojej poprzedniczce. Fabułą, akcją i zawartością fantastyki, zdecydowanie ją przewyższa.

Cieszy mnie to, że narratorem książki ponownie, tak jak w „Pieknych Istotach" jest Ethan. To prawdziwa rzadkość czytać tego typu powieść, widzianą z perspektywy dorastającego chłopaka, co samo w sobie może przyciągać czytelników. Szkoda tylko, że mimo wzniosłości jego decyzji i zachowań, wychodzi na to, że Ethan tak naprawdę bardzo niewiele rozumie i wie. To lekkie niedociągnięcie ze strony autorek, nie przeszkadzało jednak osobom czytającym „Harrergo Pottera" nie może przeszkadzać więc i tutaj.

Książkę szczerze polecam. Wielbiciele pierwszej części na pewno się nie zawiodą i zapewne każdy, po przeczytaniu „Istot Ciemności" niecierpliwie czekał będzie na „Istoty Chaosu" czy jakkolwiek tytuł „Beautiful Chaos" na nasz język zostanie przetłumaczony.

Dział: Książki
niedziela, 30 listopad 2014 03:51

Piękne Istoty

„Piękne istoty to fascynująca współczesna opowieść o sile miłości i ludziach naznaczonych klątwą. Ethan marzy o wyjeździe z Gatlin w Karolinie Południowej, gdzie ostatnim wielkim wydarzeniem była wojna secesyjna. Chłopak od miesięcy śni o dziewczynie, której nigdy wcześniej nie widział. Kiedy po wakacjach spotyka ją na szkolnym korytarzu, z miejsca się w niej zakochuje. Lena ukrywa jednak mroczną tajemnicę i klątwę, która od pokoleń ciąży na jej rodzinie. Czy Ethan zdoła zmienić przeznaczenie i uratuje Lenę przed nią samą? W mieście bez przyszłości, jedna tajemnica zmieniła wszystko... Piękne istoty osadzone w mrocznym klimacie południa Ameryki mają szansę powtórzyć sukces Harry'ego Pottera i Zmierzchu, łącząc w sobie opowieść o miłości, atmosferę grozy, tajemnicę i nieoczekiwane zwroty akcji." – reklamuje książkę Empik. Prawa do ekranizacji powieści zakupiło studio Warner Bros, a prace nad przygotowaniem filmu już trwają. Tak więc zapewne niedługo obejrzymy powieść na ekranach kin. Jednak czy warto na to czekać? Moim zdaniem naprawdę warto.

Czytając przenosimy się do niewielkiego miasteczka o skromnej nazwie – Gatlin. Jest to miejscowość, która zatrzymała się w czasie. Od wybuchu wojny secesyjnej nic, kompletnie nic, się tam nie wydarzyło. To znaczy, do momentu pojawienia się „huraganu zwanego Leną", nie działo się tam kompletnie nic. Później życie mieszkańców zatrzęsło się w posadach.

Powieść jest mistrzowskim połączeniem fantastyki ze zwykłą, szarą codziennością, a wszystko to przeplatane jest wątkami historycznymi. Głównym elementem fabuły są dwa romanse – jeden dziejący się kiedyś, podczas wojny secesyjnej i drugi będący jego lustrzanym odbiciem, tyle, że „tu i teraz", w naszej rzeczywistości. Wygląda na to, że autorki udowodniły tezę, że „historia lubi się powtarzać". Fabuła co prawda momentami się wydłuża i może znudzić, ale za to w treść wplecione jest wiele takiego przyjemnego, rodzinnego ciepła i wzajemnej troski o siebie. Po prostu widać, że występujące w powieści rodziny, naprawdę troszkę się o siebie i kochają. Mnie osobiście takich właśnie rzeczy w literaturze współczesnej brakuje, ale moje zdanie jest bardzo subiektywne, gdyż na przykład bardzo lubię, nudzącą większość ludzi powieść – „Nad Niemnem".

Bardzo zainteresował mnie sposób narracji zaprezentowany w książce. Cała akcja, wszystkie jej elementy, widziane są oczami chłopaka – głównego bohatera – Ethana. Jest to niewątpliwie przyjemna odmiana, ponieważ w większości powieści, określanych mianem „mrocznych romansów", historię opowiada dziewczyna. Podoba mi się też, że z pomocą Ethana, pisarki za wszelką cenę starają się rozbudzić w czytelnikach miłość do książek.

Przygodę czyta się bardzo ciekawie. Jest niezwykle wręcz wciągająca, nie jest jednak lekturą na jedną noc, przynajmniej nie dla mnie. Ma w sobie jakby odrobinę tajemniczej głębi. Czegoś, czego brakuje w większości książek dla młodzieży. Do głównych bohaterów naprawdę można się przywiązać, łatwo ich polubić. Bolała mnie jednak ta płytkość innych postaci. To, że czytając, właściwie nie wiemy czego oni chcą. Elementy szkoły, zwykłej codzienności, które potrafią być naprawdę zabawne i porywające, tutaj zostały zepchnięte na margines, a opisy „wrednych dziewczyn" uprzykrzających życie głównej bohaterki, zlewają się w jedną całość. W tym wypadku czuje się lekki niedosyt. Nazwiska i imiona zapadły mi w pamięć, ale charakterem, po przeczytaniu całości, w dalszym ciągu nie odróżniam tych dziewczyn od siebie. Wszystkie były takie same. Odrobinę liźnięte, a potem zbite w kupę. Jeżeli taki był zamysł autorek, to świetnie, tylko w takim razie trochę za bardzo rozwinęły temat szkoły średniej. Sam magiczny, gotycki klimat powieści, został jednak ujęty wręcz cudownie, artystycznie i teatralnie. Bo tak właśnie wyobrażałam sobie przedstawienie całej akcji – w teatrze, takim starym, pełnym ruchomych dekoracji, olśniewającym i porywającym zmysły. Dlatego nie mam na co narzekać. Przecież w fabule chodziło o miłość i magię, a nie o jakąś głupią szkołę. Bardzo polubiłam też drugoplanowe postacie Ridley i Linka (choć o tej pierwszej było stanowczo za mało – ot była, narozrabiała i zniknęła, takie wielkie bum).

Podsumowując, książka jest wyjątkowo ambitna, jak na tego typu pozycję. Szczerze polecam ją zarówno młodzieży jak i starszym czytelnikom, a przede wszystkim tym, którzy marzą o wyrwaniu się ze wsi bądź małego, wiecznie takiego samego, miasteczka.

Dział: Książki

Dzięki IQ Publishing w Polsce ukazała się właśnie polskojęzyczna wersja gry "Moebius: Empire Rising" – wspaniałej przygodówki w stylu point&click, zaprojektowanej przez Jane Jensen, postać kultową w świecie gier komputerowych. Jane Jensen jest autorką takich hitów jak m.in. seria Gabriel Knight, Gray Matter i Kings's Quest VI: Heir Today.

Dział: Z prądem

Achaja to niezwykle barwna powieść Andrzeja Ziemiańskiego podejmująca temat niewolnictwa, wykorzystywania i poniżania kobiet.

Choć cała historia jest osadzona w literaturze fantastycznej i świecie stylizowanym na starożytny, to problem wykorzystywania kobiet, niewolnictwa, prostytucji, upokarzania i poniżania jest wciąż aktualny. Symboliczne Achaje, która zrywają kajdany, lecz nie potrafią sobie poradzić w życiu z uwagi na rany, które noszą w sobie od dziecka, są wciąż wokół nas.

Dział: Wydarzenia
środa, 26 listopad 2014 03:47

Premiera: "Za niebieskimi drzwiami"

Już dzisiaj, 26 listopada, swoją premierę ma książka autorstwa Marcina Szczygielskiego "Za niebieskimi drzwiami".

Dział: Książki
środa, 26 listopad 2014 03:33

Asteriks i Spółka

"Asterix" to już nie bajka, a część francuskiej kultury i tradycji. Głównym bohaterem historii jest zamieszkujący niewielką osadę Gal, który przy pomocy przyjaciół: Obeliksa, małego pieska Idefiksa, oraz potrafiącego sporządzić magiczny napar druida Panoramiksa, jest w stanie zażegnać każde niebezpieczeństwo. Asterix niesie pomoc również innym (na przykład Brytom), a Galia nigdy nie podda się władzy Imperium Rzymskiego. Asterix pojawia się w komiksach, filmach animowanych oraz fabularnych, posiada swój własny, położony pod Paryżem park rozrywki, a teraz także stał się motywem przewodnim wydanej przed Egmont gry doskonalącej pamięć.

Ilość graczy: 2-8

Wiek: od 6-106 lat

Czas trwania: ok. 15 minut

Strona wizualna

Niewielkich rozmiarów, starannie wykonane pudełko, mieści w sobie instrukcję, 7 kafelków kategorii oraz talię kart. Niektóre obrazki są bardzo pomysłowe, większość jednak to wierna kopia elementów i postaci z bajki. Miłośnicy "Asterixa" z pewnością nie poczują się zawiedzeni.

Cel i zasady gry

Koniec gry następuje gdy wyczerpią się wszystkie karty. Zwycięża gracz, któremu udało się zgromadzić największą ich liczbę. Rozgrywka działa na zasadzie "kto pierwszy ten lepszy". Jeżeli dwie osoby jednocześnie wypowiedzą prawidłową nazwę przedstawionego rysunku, wówczas obie otrzymują po karcie. Gdy wszyscy się mylą, nikt nie dostaje punktów i wylosować można kolejny kolor.

Przebieg gry

Rozkładamy kafelki, a pod nimi zakryte karty, których obrazki wcześniej staramy się zapamiętać. Później z leżącego obok stosu losujemy kolejne (po jednej). Za każdym razem należy powiedzieć co znajduje się na zakrytej karcie leżącej przy kafelku danego koloru (takiego samego jaki w tle ma wylosowana karta). Jeżeli któryś z graczy udzieli prawidłowej odpowiedzi, zabiera leżącą przy kafelku kartę i zastępuje ją tą wyciągniętą ze stosu. Rozgrywka toczy się do wyczerpania kart.

Podsumowanie

Rozgrywka ma proste zasady, ale wcale nie jest taka łatwa na jaką wygląda. Szybko zapomina się co znajdowało się na obrazkach w konkretnych kolorach, zwłaszcza, że bez przerwy są w rotacji. "Asterix i spółka" to tytuł, który w doskonały sposób ćwiczy pamięć krótkotrwałą. Wymusza na dziecku koncentrację i pomaga się rozwijać. To miłe urozmaicenie dla doskonale wszystkim znanej gry "Memory". Ja sama zawsze bardzo lubiłam Asterixa i jego przygody, także z przyjemnością zaczęłam grać w grę. Jeżeli jednak gracze nie znają bajki, proponuję, żeby najpierw ją obejrzeli - znacznie łatwiej będzie im zapamiętać wcale nie łatwe imiona postaci (bohaterowie znajdują się na dwóch z przygotowanych kafelków, reszta to łatwiejsze do nazwania przedmioty). Gra przebiega w ciekawy i sympatyczny sposób, choć wymaga zarówno skupienia jak i refleksu. Zdecydowanie jest to tytuł warty uwagi i polecenia - nie tylko dla miłośników dzielnego Gala.

Dział: Gry bez prądu
niedziela, 23 listopad 2014 23:41

Zła Krew

W rzeczywistym świecie istnieją czarodzieje, żyją ukrywając się przed zwykłymi ludźmi. Jedni władają białą magią i uważają się za "tych dobrych", drudzy czarną i zostało ich tak niewielu, że bezustannie muszą ukrywać się i uciekać przed nasyłanymi na nich łowcami. Taki porządek rzeczy jest wszystkim dobrze znany. Nikt jednak nie wie co począć, gdy na świecie pojawia się dziecko będące mieszanką krwi białej czarodziejki i czarnego czarodzieja.

"Zła krew" to książka w całości poświęcona życiu głównego bohatera - Natana. Chłopiec jest wychowywany jako niechciane dziecko, pogardzany i źle traktowany nawet przez najbliższą rodzinę. Dobrze traktują go jedynie wiekowa babcia, starszy, zawsze łagodny brat Aran i nadzwyczajne inteligentna siostra Debora. Matka chłopca popełnia samobójstwo niedługo po jego narodzinach. Rada białych czarodziejów nie ma pojęcia co z nim począć - Natan stanowi dla nich problem. Pewnego jednak dnia pojawia się wizja, w której chłopiec uśmierca swojego ojca - potężnego, nie dającego się pojmać czarownika. Wtedy magowie zaczynają snuć wobec niego własne, pełne okrucieństwa plany.

Sally Green jest sadystką. W brutalny sposób znęca się nad swoim bohaterem od pierwszych do ostatnich kartek. Bez przerwy dzieje mu się jakaś krzywda - ktoś go torturuje, źle traktuje i obmyśla sposoby na uprzykrzenie mu życia. W tej dziedzinie wyobraźnia pisarki nie zna granic. Zastanawia mnie tylko jakim cudem z tej trwającej lata katorgi Natan wychodzi o zdrowych zmysłach. Jest normalny, a jego psychika nie została złamana czy zniszczona. Nie chce się mścić ani mordować. Jedyne co z tego wszystkiego wyniósł to szkolenie podczas którego nauczył się świetnie bić. Brutalna, bezsensowna przemoc, która z początku tworzyła napięcie, w gruncie rzeczy prowadzi donikąd.

Świat został wykreowany bardzo ciekawie - z całkiem niezłym, dobrze wykorzystanym pomysłem. Biali i czarni magowie szwędający się po angielskich miasteczkach żadną nowością nie są, tak samo jak ich totalitarny system władzy. Za to zdecydowanie nowym i interesującym elementem są ich umiejętności zdobywane w wieku siedemnastu lat poprzez rytuał obdarowania. Czarodzieje nie są wszechmocni, posiadają zaledwie po jednej, wrodzonej umiejętności. Jeżeli chcą się rozwijać, by posiąść cudzą zdolność, muszą kogoś zabić i pożreć jego serce. Jest to niewątpliwie ciekawa alternatywa do nie mających żadnych ograniczeń magów, którzy na prawo i lewo ciskają kulami ognia.

Fabularne powieść jest dopracowana i ciekawa. Styl i język autorki są dobre, tekst płynnie się czyta. Książka mnie zainteresowała, zabrakło w niej jednak czegoś, co określić można jako "porywające". Bez problemów potrafiłam odłożyć ją i wrócić do niej po kilku godzinach. Zabrakło w niej elementów, które wywoływałyby drżenie serca, pochłaniały moją wyobraźnię i kradły myśli. Za to muszę przyznać pisarce, że w jej historii nie zabrakło żadnego istotnego elementu. W powieści jest wszystko co powinno być - przyjaźń, miłość, ból, strata, przygoda i akcja.

"Zła krew" to świetna książka fantasy, z ciekawymi postaciami i doskonale wykreowanym światem. Niecierpliwie czekam na drugą część, by poznać dalsze losy głównego bohatera. Myślę, że niejeden czytelnik znajdzie na stronach powieści historię, z której poznania będzie naprawdę zadowolony.

Dział: Książki