kwiecień 25, 2024

Rezultaty wyszukiwania dla: Jaguar

Nakładem Wydawnictwa Jaguar i pod patronatem Secretum.pl ukaże się w maju trzeci tom serii Kroniki Drugiego Kręgu Ewy Białołęckiej, pierwszej damy polskiej fantastyki dla młodzieży.

Jeszcze w tym roku wznowienie czwartej części oraz długo wyczekiwany ostatni tom serii!

Po ucieczce od starych mistrzów, którzy próbowali nimi zawładnąć, grupa chłopców obdarzonych potężnymi zdolnościami magicznymi osiada na Jaszczurze, jednej z wysp Smoczego Archipelagu.

Dział: Patronaty
środa, 18 kwiecień 2018 09:33

Fandom

Violet i jej przyjaciele są fanami powieści Taniec na szubienicy i członkami fandomu świata wykreowanego w książce oraz jej ekranizacji.

Akcja powieści toczy się w XXII wieku. Ludność podzieliła się na genetycznie ulepszonych Genuli oraz zmuszonych przez nich do posłuszeństwa zwykłych ludzi, do których przylgnęło określenie Niedosków.

Dział: Zakończone
niedziela, 15 kwiecień 2018 21:21

Narzeczona księcia

Są książki, które nigdy się nie starzeją. Dzisiaj „Wojnę i pokój” Tołstoja czyta się tak samo jak pod koniec XIX wieku, a taki „Rok 1984” Orwella w roku 2018 wciąż jest aktualny i przerażający. Te książki nazywamy klasyką. Są też książki, które starzeją się bardzo szybko, zastosowane w nich chwyty stają się nudne, a fabuła – miałka. Wydana po raz pierwszy przed czterdziestu pięciu laty „Narzeczona księcia” teoretycznie nie miała prawa się jeszcze zestarzeć, ale w świecie fantastyki czas działa trochę inaczej. Czy ma wciąż aktualną datę przydatności do czytania? Czas to sprawdzić.

Napisana przez Williama Goldmana powieść, w 1987 roku zekranizowana, została przez autora przypisana pióru niejakiego „S. Morgensterna z Florenu”. Zabieg stworzenia fikcyjnego autora i opowiadania historii, która już jakoby została opowiedziana, służy Goldmanowi jako narzędzie gry z czytelnikiem, lecz także okazja do wprowadzenia do tekstu własnych uwag i dopowiedzeń. To literackie burzenie czwartej ściany sprawia, że już przedmowa staje się, tak postmodernistycznie, fragmentem tekstu, a zadaniem czytelnika jest oddzielenie twierdzeń prawdziwych od wytworów wyobraźni autora. Gra toczy się dalej na przestrzeni tekstu, co pozwala Goldmanowi wtrącać się ze swoim głosem do fabuły, komentować poczynania bohaterów czy omijać partie tekstu, nazywając je wyciętymi z oryginalnej opowieści. I ten autorski głos staje się niekiedy ciekawszy od samej historii.

Oto bowiem mamy klasyczne – w znaczeniu „typowe” – fantasy: królestwo, żyjącą w nim śliczną młodą dziewczynę (czy raczej dziewczynę, która byłaby śliczna, gdyby bardziej dbała o higienę), zakochanego w niej parobka, okrutnego hrabiego pragnącego pochwalić się kolekcją śmiertelnie niebezpiecznych potworów i najpiękniejszą żoną na świecie, bandę rzezimieszków, tajemniczego człowieka w czerni... Dziewczyna, jak nietrudno zgadnąć, staje się narzeczoną hrabiego-księcia, parobek wyrusza ją odbić, banda rzezimieszków porywa ją, a człowiek w czerni postanawia z sobie tylko znanych powodów się z nimi rozprawić i uwolnić pechową porwaną. Sama linia fabularna przypomina typową opowieść bohaterską, jakich pełno w większości kultur świata jeszcze od czasów, kiedy nasi przodkowie jak jeden mąż byli niepiśmienni. Tym, co wyróżnia opowieść Goldmana, są szczegóły. W nich ujawnia się prawdziwy zamysł autora – stworzyć nie klasyczne fantasy, lecz jego parodię. Zatem piękna Buttercup woli konie od ludzi, nie lubi myć się za uszami, a w relacji z parobkiem Westleyem w mgnieniu oka przeskakuje od uprzejmej obojętności do wielkiego uczucia. W bandzie rzezimieszków jest ten przebiegły, Sycylijczyk Vizzini, ten silny, turecki olbrzymi Fezzik, i ten waleczny, mistrz szpady Inigo Montoya, a gdy Vizzini ginie, pokonany własną bronią, pozbawiona mózgu (poniekąd dosłownie) szajka radzi sobie, jak może. Opowieść o „prawdziwej miłości i wielkiej przygodzie” przeradza się w farsę i cykl gagów, jak to w parodii.

Otóż właśnie. W tym tkwi główna siła i zarazem główny problem „Narzeczonej księcia”. Parodie nie żyją długo, głównie dlatego, że albo za którymś razem przestają być śmieszne, albo przestaje być żywotne to, co parodiują. Dziś niewielu już autorów pisze typowe fantasy oparte na schematach, do których odwołuje się Goldman – w modzie jest właśnie przełamywanie schematów. Fantasy samo stało się zbiorem albo parodii, albo niehumorystycznej gry z kliszami, a klisze jako takie odeszły do lamusa lub na niższe półki w księgarniach. Gagi z „Narzeczonej księcia” przypominają te, które czytałam już kilkanaście razy w różnych wydaniach i z tego powodu nie bawią. Nie odwołują się też do współczesnej czytelnikowi popkultury, więc przegrywają w starciu z tekstami nowymi, zanurzonymi w kulturze codzienności XXI wieku.

Również zabieg dopuszczenia do głosu autora i wprowadzenia pośrednika między autorem a tekstem – fikcyjnego twórcy – to ograna sztuka. Jednak nie to jest jej bolączką w powieści Goldmana, lecz fakt, iż autor przeciąga strunę. Zbyt często jego głos zagłusza głos samego tekstu, a budowanie nowych legend na starych chwytach już nie przyciąga. Przy opowieści o muzeum Morgensterna niemal usnęłam, a kiedy Goldman kolejny raz wybijał mnie z rytmu tekstu, tłumacząc, jak dana scena wyglądała w oryginale lub na kilka stron opisując odczucia swoje, swojego ojca i swojej żony przy czytaniu danego fragmentu, miałam przemożną chęć przekartkowania książki do momentu wznowienia akcji. Na dłuższą metę ta gra z czytelnikiem jest bardzo męcząca, a autor zgubił gdzieś umiar. Szkoda. Wielka szkoda.

Lecz chociaż „Narzeczona księcia” zestarzała się i na twarzy dzisiejszego czytelnika wzbudzi raczej pobłażliwy uśmiech, niż szczerą radość, warto ją przeczytać. Jest świadectwem gry ze schematami w latach siedemdziesiątych XX wieku, pokazuje jakiś fragment kultury, a poza tym opowiada klasyczną baśń w nieklasyczny sposób w czasach, gdy nie było to jeszcze na porządku dziennym. Z tego względu warto spojrzeć na ten tekst łaskawszym okiem.

Dział: Książki
czwartek, 12 kwiecień 2018 15:34

Fandom - fragment

18 kwietnia ukaże się "Fandom" książka Wydawnictwa Jaguar, którą objęliśmy naszym patronatem.

Dzisiaj zapraszamy do zapoznania się z fragmentem powieści.

Prolog

Powieszą mnie dokładnie za tydzień. Zawisnę w imię przyjaciół i rodziny. Przede wszystkim jednak zawisnę w imię miłości. Niewielka to pociecha wobec myśli o zaciskającejsię na mojej szyi pętli. O stopach rozpaczliwie szukających stabilnego podparcia, o nogach gwałtownie wymachujących w obłąkańczym tańcu. Jeszcze dziś rano nie miałam o niczym pojęcia. Rano bawiłam się na festiwalu Comic Con, oddychałam zapachem hot dogów, potu i perfum. Podziwiałam krzykliwe kostiumy fanów, mrużyłam oczy w blasku fleszy, uszy wypełniał mi basowy pomruk perkusji i przenikliwy dźwięk skrzypiec. Jeszcze wczoraj, w szkole, stresowałam się na angielskim jakąś głupią prezentacją i marzyłam, by znaleźć się w zupełnie innym świecie.
W życiu należy dobierać marzenia bardzo ostrożnie. Spełnione, okazują się niekiedy zupełnie do dupy.

Dział: Książki
wtorek, 10 kwiecień 2018 12:40

Post Scriptum

Nowa książka jednej z najbardziej lubianych polskich pisarek fantasy 25 kwietnia ukaże się pod naszym patronatem, nakładem Wydawnictwa Jaguar.

Milena Wójtowicz wraca po kilkuletniej przerwie z nową powieścią, której motywem przewodnim jest BHP i to dla nieludzi, bo, jak powszechnie wiadomo, nienormatywni też muszą przestrzegać przepisów.

Piotr Strzelecki, psycholog, coach i doradca post mortem wraz z Sabiną Piechotą, specjalistką ds. BHP prowadzi firmę PS Consulting, której docelowymi klientami są osoby nienormatywne: wampiry, wiły, wilkołaki, obłoczniki. Piotr i Sabina też są nie do końca ludźmi... i radzą sobie z tym każde na swój sposób. Ona nadmiernym spożyciem wyrobów cukierniczych, on medytacją i wdychaniem lawendy.

Dział: Patronaty
sobota, 07 kwiecień 2018 11:09

Fandom

Kiedy byliśmy młodsi (a często i w późniejszym wieku) mieliśmy swoich idolów- bohaterów książki, piosenkarzy, aktorów. Wiedzieliśmy, że nigdy nie dostaniemy nawet najmniejszej szansy na poznanie obiektu swoich westchnień, ale mimo to spędzaliśmy długie godziny na wyszukiwaniu informacji o ich życiu, a także... marzeniach. Jakby to było, gdybyśmy choć na jeden dzień mogli się przenieść gdzieś, gdzie nasz idol przebywa na co dzień? A gdyby tak można znaleźć się wśród bohaterów książki, która skradła nam serce...? Niewinne marzenie. Ale! Czasem naprawdę trzeba uważać na to, czego sobie życzymy.

Violet miała obsesję na punkcie książki Taniec na szubienicy. Bohaterowie owej powieści żyli w Londynie z przyszłości -XXII wiek. Podzieleni ze względu na swoje niedoskonałości, stworzyli dwie grupy: Niedosków, czyli osób posiadających różnorodne skazy w wyglądzie (a znaleźć się w tej grupie nie było trudno, wystarczyło mieć maleńki pieprzyk na policzku bądź krzywe zęby) oraz Genuli- istot doskonałych, pięknych w każdym calu. Oczywiście Violet wzdychała do głównego bohatera Tańca..., idealnego Genula, który zakochał się w Rose, przynależącej do obozu wroga. Dla niej postanowił porzucić dotychczasowe środowisko, walcząc o zaprzestanie podziałów. Którz nie oddałby serca tak altruistycznej postaci...?

Szansę na poznanie odtwórcy głównego bohatera pojawia się, gdy aktor potwierdza swój udział na Comic Conie; dziewczyna wraz z przyjaciółkami: Alice (równie wielką fanką powieści), Katie (wciąż zastanawiającą się, co takiego widzą w owej lekturze dziewczyny) i młodszym bratem, Nate'em (zafascynowamym postacią Thorna, przewodniczącego grupie zbuntowanych Niedosków) wyrusza na spotkanie swej "wielkiej miłości". I tutaj powtórzę ponownie- uważajcie, o czym marzycie. Cała czwórka ląduje bowiem w Londynie z powieści, a że przyczynili się do śmierci Rose, Violet musi zająć jej miejsce, aby opowieść mogła się toczyć swoim rytmem. I aby mogli powrócić do domu.

Nim zabrałam się za lekturę Fandomu, miałam nieco mieszane uczucia. Skusił mnie opis, jednak obawiałam się, że może być utworem tchnącym nastoletnią naiwnością, delikatnym, a tym samym nieco nudnym. Ukazującym jedynie pozytywne aspekty rzeczywistości, może naiwnym i przede wszystkim kończącym się spektakularnym happy end'em. Gdy rozpoczęłam moją przygodę z czwórką przyjaciół, i tak jak oni trafiłam do niebezpiecznego otoczenia, wciągnęłam się w książkę całą sobą. Ta lektura porywa, zdecydowanie! I tak moje obawy poszły precz.

Nawet nie odczujecie, że bohaterowie to młodzież; lądując w takim miejscu, jak Londyn podzielony na dwa wrogie obozy szybko musieli porzucić wizję bezpiecznego domu oraz ciekawej przygody. Nikt się z nimi nie cackał, musieli dbać o swoje życie (a zawisnąć tam jest bardzo łatwo). Nie mieli sprzymierzeńców, a do tego spadło na nich najważniejsze zadanie- zastąpić Rose. Innymi słowy, Violet w tydzień (!) musiała rozkochać w sobie Willow'a. Od tego zależał nie tylko ich powrót do domu, ale również życie wielu Niedosków. Od początku jednak nic nie szło po ich myśli, a serce głównej bohaterki coraz silniej biło dla Asha, drugorzędnej postaci Tańca na szubienicy.

To nie jest love story, jak moglibyśmy się spodziewać na początku. To książka o odwadze, sile i owszem, miłości, ale nie tej, która łączy kochanków. To miłość do życia, szacunek dla wielu istnień. Ta opowieść to walka dobra ze złem, z tym, co niewłaściwe. Violet okazała się osobą, na którą Niedoskowie czekali od wielu lat. To ona poczuła się z nimi jednością, wrażliwa na krzywdy, jakie wyrządzali im Genule. To ona wreszcie pojęła, kto tak naprawdę się liczy. Kto ma w sercu bezwarunkową miłość oraz odwagę. Nie można jej nie polubić; stawiam ją na równi z innymi bohaterkami, takimi jak choćby Katniss czy Tris (o czym zresztą wielokrotnie wspominają postacie książki). 

Fandom jest lekturą pełną zwrotów akcji. Bardzo istotne jest to, że dochodzi do pewnego przenikania się światów, przez co dziewczyna nie do końca wie, na ile ma halucynacje, a na ile pewne wydarzenia są prawdą. Czytelnik również zostaje wywiedziony w pole- w pewnym momencie myślałam, że to wyłącznie zwidy wywołane śpiączką. Ale nie. Do tego Violet dość boleśnie przekonała się o tym, w jak niewielkim stopniu liczy się długoletnia przyjaźń w stosunku do spełnienia marzeń. Tu jednak również czekało mnie niemałe zaskoczenie.

Jestem zakochana w tej książce. Autorka wykonała kawał świetnej roboty, z detalami opisując codzienność Niedosków oraz Genuli. Nigdy nie chciałabym tam trafić! Stworzyła bardzo ludzkie postacie, błądzące, krzywdzące, ale i pełne odwagi. Aż chciałoby się poznać bohaterów w realnym życiu! Ponadto nic tam nie jest takie, jakie wydaje się na pierwszy rzut oka, a pojawienie się czwórki przyjaciół w fabule książki zostało z góry zaplanowane... i ktoś miał w tym swój własny cel.

Nie zawiedziecie się. Sięgając po Fandom, czekają Was godziny spędzone na świetnej lekturze, a może i zarwana noc. Aż zastanawiam się, czy kontynuacja książki byłaby dobrym pomysłem, czy raczej zepsułaby całość? Cóż, tego być może się nie dowiem. Ale Wy nie straćcie szansy na zapoznanie się z literackim dzieckiem Anny Day!

Dział: Książki
wtorek, 27 marzec 2018 11:07

Kroniki Drugiego Kręgu. Drugi krąg

Pamiętacie Kamyka, który posiadał niesamowitą zdolność tkania iluzji? Jego przygody podbiły serca rzeszy fanów, zarówno tych mniejszych jak i bardziej dorosłych. Zapraszam zatem na drugi tom jego przygód - Drugi Krąg.

Mówca Słony jest dobrym magiem i niezłym naukowcem, za to problemy rodzinne przerastają go, delikatnie mówiąc. Jeszcze przed momentem miał tylko jedno dziecko, teraz jest ich jakoś więcej, na dodatek to najstarsze dorasta i Tato, ty nic nie rozumiesz! A kiedy półdzika panna ze Smoczego Archipelagu zetknie się z charakternym przybyszem z kontynentu, nad głowę biednego ojca nadpływają czarne chmury. Para dorastających nastolatków pod jednym dachem? Brrr A jeśli nastolatków jest więcej? Na przykład dwudziestu siedmiu? Wtedy należy współczuć spokojnym, kochającym rutynę magom z Zamku Dłoni, gdzie ów straszliwy gang, znany pod nazwą Drugiego Kręgu, terroryzuje okolicę, wymuszając haracze w postaci kandyzowanych fig. O każdej porze dnia możesz podczas spaceru w ogrodzie dostać w głowę piłką lub poślizgnąć się na kulkach do gry.

Książka jest dla mnie absolutnym hitem, w dobie powieści dla młodzieży, ociekającymi szkolnymi romansami, wampirami i różowymi księżniczkami, jest niezwykle dojrzała, niosąca za sobą mnóstwo pozytywnych emocji i ucząca przyjaźni, szlachetności i mnóstwa innych rzeczy. Kamyk i Jagoda dojrzali. W porównaniu z tomem pierwszym, nasi bohaterowie muszą zmierzyć się z nowymi problemami, czy takimi całkiem naziemnymi, wynikającymi z dnia powszedniego, czy też tymi magicznymi, jak niebezpieczny gang Drugiego Kręgu. Ich relację także wchodzą na wyższy poziom, bo będzie nie lada wyzwaniem dla obojga. W dodatku zawsze z boku będzie czaił się niedojrzały smok, który nie do końca umie określić, czego chce.

Powieść Białołęckiej to doskonała pozycja dla młodzieży. Jednakże trzeba też zaznaczyć, że jej dojrzałość wcale nie wyklucza z kręgu zainteresowania dorosłych czytelników! Jest to niesamowita, magiczna opowieść, którą mogę polecić każdemu, szczególnie rodzicom, którzy szukają literackiej rozrywki dla swoich pociech.

Dział: Książki
poniedziałek, 26 marzec 2018 14:47

Naznaczeni Błękitem

Nowe pokolenie młodych czytelników ma okazję poznać cykl „Kroniki Drugiego Kręgu” Ewy Białołęckiej, pierwszej damy polskiej fantasy dla młodzieży.

Głuchoniemy Kamyk ‒ pseudonim Smoczy Jeździec, Nocny Śpiewak porośnięty długą sierścią, Jagoda albinoska ‒ każdy boryka się z własną niedoskonałością, ucieka przeznaczeniu i szuka indywidualnej drogi. Bohaterowie są obdarzeni magicznym talentem, jednak muszą za swoje uzdolnienia zapłacić kalectwem. To książka o dorastaniu, przyjaźni i szukaniu drogi w świecie.

Dział: Zakończone
sobota, 17 marzec 2018 18:54

Ktoś mnie obserwuje

W dobie wszechobecnych mediów nikt nie jest anonimowy. Niewinne zdjęcie na Instagramie, zabawny mem na Fejsie, czy oficjalne i poważne konto na portalu branżowym. Post do postu i powstaje gigantyczna historia o nas samych. Ile w niej prawdy? Ile pozerstwa? A co jeśli to internetowe życie jest... wszystkim?

Tess cierpi na agorafobię. Myśl o wyjściu z własnego pokoju jest jej największym lękiem. Ale to przecież nie znaczy, że świat na zewnątrz przestał istnieć. Może go bardzo dobrze śledzić, a raczej... obserwować za pomocą Twittera. Zwłaszcza że konto na tym portalu ma jej idol. Obserwuje Erica i należy do jego prężnie działającego fandomu. Tymczasem życie gwiazdora nie jest tak piękne, jak pokazuje to w Internecie. Z kim tak naprawdę pisze Tess? Czy w ogóle powinna mu ufać?

Media społecznościowe odgrywają coraz większą rolę w życiu młodych ludzi. I chociaż teoretycznie każdy zdaje sobie sprawę z potencjalnych zagrożeń, tak naprawdę... nie bierze ich pod uwagę. „Ktoś mnie obserwuje” zwraca uwagę na fakt, jak wielkim zaufaniem obdarzamy obcych, bardzo często zupełnie anonimowych ludzi. Ale nie bójcie się, tej książce daleko do moralizatorstwa. Owszem, porusza sporo kontrowersyjnych tematów związanych z mediami społecznościowymi, ale robi to w lekki i wynikający z fabuły sposób.

Sam tytuł stanowi też swojego rodzaju połączenie thrillera z powieścią młodzieżową i nie ma co ukrywać, tego drugiego jest zdecydowanie więcej. Pojawia się kilka scen pełnych napięcia, niepewności i zagrożenia, ale nie jest ich aż tak dużo. Obyczajowy charakter książki zdecydowanie przeważa. Mamy więc sporo tematów typowych dla życia nastolatków: miłość, przyjaźń i rodzice, którzy niczego nie potrafią zrozumieć.

Książka intensywnie nabiera tempa pod sam koniec, kiedy wszystkie wydarzenia zmierzają do kulminacji. No i oczywiście czytelnika czeka też intrygujące, otwarte zakończenie. Oby tylko nie trzeba było czekać zbyt długo na kolejną część.

Co do głównych bohaterów, to muszę przyznać, że ich polubiłam. Tess, została zbudowana ciekawie i wiarygodnie. Jej zachowanie, lęki i pragnienia zostały wyjaśnione doświadczeniami z przeszłości. Również Eric, jej idol, to postać z krwi i kości. Nie można tej historii zarzucić braku zdrowego rozsądku, czy logiki. A co można? Opowieść momentami jest... przesłodzona. Znajomość rozwija się w niezwykle przewidywanym kierunku, a zwrotów akcji nie jest aż tak dużo.

Podobało mi się za to to, że historia opowiedziana została dwutorowo, z dwóch perspektyw czasowych i przy wykorzystaniu różnych form przekazu. Obok standardowej narracji, mam oczywiście rozmowy na Twitterze, ale też... protokoły z przesłuchań policyjnych.

Sam pomysł na książkę uważam za bardzo udany. Sposób, w jaki ludzie prezentuję swoje życie w Internecie, jak postrzegają innych i co uważają za ważne, to temat rzeka. Jest to może odrobinę przesłodzona opowieść, jednak nadrabia wyrazistymi bohaterami. Jako literatura młodzieżowa z wątkiem thrillerowym sprawdza się wyśmienicie!

Dział: Książki
sobota, 17 marzec 2018 13:50

Nieskończone światy Jane

Od śmierci ciotki Magnolii podczas wyprawy na Antarktydę, gdzie kobieta miała robić kolejne piękne zdjęcia, Jane mieszka sama; pracuje, tworzy artystyczne parasolki i tęskni za zmarłą, jedyną jej bliską osobą. Pewnego dnia na jej drodze staje dawna przyjaciółka, Kiran, która zaprasza dziewczynę do jej rodzinnej rezydencji -Tu Reviens- na galę. A że dawno temu Jane obiecała ciotce, iż zaakceptuje zaproszenie do owego domostwa, zgadza się. Zwykły wyjazd, mający oderwać myśli głównej bohaterki od samotności oraz tęsknoty, przeradza się jednak w nieskończoną podróż... Jaki wpływ na dziewczynę ma ogromna posiadłość? Jaki związek z całym tym chaosem ma zaginięcie masochy Kiran, Charlotte?

Obok takiej okładki nie można przejść obojętnie; gdy rozpakowałam paczkę, moim oczom ukazał się mieniący srebrnymi kolorami front, z dużym, wytłoczonym tytułem. Owszem, zdaję sobie sprawę, że nie można oceniać książki po okładce, ale... miałam cichą nadzieję, że historia okaże się równie dobra- jeśli nie lepsza. Teraz z czystym sumieniem mogę rzec, iż Nieskończone światy Jane okazały się strzałem w dziesiątkę.

Od pierwszych stron postać Jane wydaje się nietuzinkowa. Może po trosze przez to jej zamiłowanie do tworzenia naprawdę oryginalnych parasolek, a może przez jej jestestwo. Polubiłam ją; jest taka... prawdziwa, inteligentna i jakby nieskalana złym światem. Zazwyczaj moimi ulubienicami są buntowniczki, ale w tej bohaterce zwyczajnie mnie coś urzekło. 

Z tej lektury emanuje magia na sto różnych sposobów, a okładka idealnie to odwzorowała; czary krążą nad całą opowieścią, dodając jej tajemniczości. W normalnym życiu nigdy nie będzie nam dane przeżyć tego, co za sprawą pobytu w Tu Reviens stało się udziałem głównej bohaterki. Duże znaczenie ma fakt, iż rezydencja została zbudowana z fragmentów innych domostw, kryjących różne historie w swych murach. 

Przy Nieskończonych światach Jane nie da się nudzić; zgodnie z tytułem dziewczyna trafia w sam środek dziwnych wydarzeń, ludzi, o których nie wie, co sądzić. Ma też możliwość poznać inne światy... Już w Tu Reviens w osobie Ivy odnajduje przyjaciółkę, choć czuje, że bohaterka coś przed nią ukrywa. Nie rozumie, skąd pojawiają się bawiące dzieci, dlaczego po domu niesie się echo płaczu i dokąd wyruszył nocą pewien doktor. 

Lektura nietuzinkowa, to mogę przyznać bez dwóch zdań; często gubiłam się w ilości magicznych wydarzeń. Do tej książki nie można podejść na "luzie czytelniczym", ponieważ wystarczy małe odwrócenie uwagi, aby zgubić wątek. Nie bez znaczenia są także liczne powtórzenia pewnych sytuacji, wprowadzające dodatkowy mętlik w głowie. Gdy napotkałam je po raz pierwszy byłam niemal pewna, że podczas druku nastąpił jakiś błąd. Ale... jednak nie. To jedynie przemyślany zabieg pani Cashore, aby dosypać jeszcze odrobinkę magii oraz tajemnic do swojej powieści. 

Książka, nad którą muszę się naprawdę intensywnie skupić, aby wyłapać sens, to świetny prezent od jej twórcy. Autorka nie podaje nam wyjaśnień na tacy, rzuca nas za to w wir wydarzeń uważając zapewne, że damy sobie z nimi radę. I musimy, gdyż tylko wówczas czeka nas świetna zabawa. Pani Cashore zgrabnie lawiruje między postaciami czy wydarzeniami, tu dodając, tam odejmując. Każdy ze stworzonych przez nią bohaterów nosi w sobie jakiś charakterystyczny rys- jednych polubicie mniej, drugich bardziej. Jeszcze inni będą stanowić tło, choć również istotne. Zapraszam Was więc na szalony bieg do rozwiązania tajemnicy Tu Reviens...

Dział: Książki