wrzesień 18, 2025

Rezultaty wyszukiwania dla: CD Projekt

Cykl „W poszukiwaniu ptaka czasu” to klasyczna opowieść fantasy. Bohater, początkowo zakochany młodzieniaszek, opuszcza nudne codzienne życie i wyrusza w poszukiwanie wielkiej przygody. Pierwsze cztery zeszyty stanowią prequel historii napisanej przez Le Tendre i Loisel jeszcze w latach 80. poprzedniego wieku.

„Przyjaciel Javin” to tom otwierający pierwszy cykl komiksu „W poszukiwaniu ptaka czasu”. Jest historią o początkach, opowiadającą o spotkaniu młodego i naiwnego Bragona z młodą i złośliwą księżniczką Marą. Rdzeniem opowieści jest rodząca się przyjaźń między dwoma poszukiwaczami, różniącymi się jak ogień i woda, Bragonem i Javinem. Ich przemyślenia nad sensem i ceną życia w przygodzie, stanowią wnikliwy komentarz do zwrotów akcji. Całkiem ciekawy jest też wątek terrorystycznych ataków Zakonu Znaku na ojca Mary.

Drugi zeszyt, „Księga Bogów”, pozwala nam poznać lepiej Marę. Nie jawi się już ona jako rozkapryszona księżniczka. Dziewczyna zdążyła dorosnąć, ma swoje obowiązki związane z władzą, jaka może jej w przyszłości przypaść. Do tego otrzymuje zadanie odnalezienia Księgi Bogów. Bez niej nie uda się ponownie zapieczętować groźnego boga Ramora w jego muszli. A jego przebudzenie oznaczać będzie śmierć i chaos dla całego królestwa.

Także młody Bragon dalej się rozwija i dorasta. Na tyle podszkolił się u nadwornego fechmistrza Szczecino, że przerósł mistrza. Obecnie rozwój może zapewnić mu tylko Łowca z Vaguamare.Lecz gdzie go znaleźć wie tylko Kandor, dość nieprzyjemny organizator walk gladiatorów z dalekiego Vaguamare. Tak i Mara, i Bragon wyruszają na poszukiwania, początkowo oddzielnie, ale szybko ponownie na siebie trafiają.

Dość interesującą decyzją okazało się zatrudnienie przy każdym z zeszytów innego rysownika. Pierwszy tom jest dziełem Lidwine, drugi Aoumari. Trochę mnie to dziwi, gdyż Lidwine bardzo ujął mnie świetną mimiką twarzy bohaterów oraz czytelniejszymi tłami niż rysował Aoumari. Być może dlatego, że nad projektem graficznym pierwszego tomu czuwał Loisel. Rysunki są piękne, szczegółowe, postacie ujmujące, choć czasami trochę niewyraźne ze względu na cieniowanie, wszechświat bogaty. Szczególnie ulubiłam sobie wszelkie zwierzątka i stworki, bo są takie wręcz idealne do głaskania.

Po przeczytaniu zeszytu pierwszego („Przyjaciel Javin”) i drugiego („Księga Bogów”) stwierdzam, że ta dość prosta fabuła bardzo mnie zadowoliła. Czuję, że będzie to kolejny komiks, który nie zmieni oblicza świata, ale który być może będzie bardziej znany, bo da radość czytania.

Dział: Komiksy
piątek, 21 maj 2021 17:09

Zapowiedź: Witamy w Pandorii

Pierwsza część przygodowej opowieści o dziewczynce, która zostaje wezwana na pomoc przez mieszkańców ukrytego świata...

Nola obchodzi ósme urodziny, ale czuje przede wszystkim smutek, bo tęskni za niedawno zmarłą mamą. Czy chociaż trochę rozweseli ją prezent – piękna pozytywka? Dziewczynka przekręca kluczyk zabawki i... tak rozpoczyna się wielka przygoda! Nola przedostaje się do krainy dziwów, gdzie spotyka niezwykłe istoty i wpada w wir szalonych wydarzeń, a przede wszystkim poznaje sekrety z przeszłości swojej mamy.

Dział: Komiksy

Wydawnictwo Egmont Polska, we współpracy z Muzeum Powstania Warszawskiego, z przyjemnością prezentuje pierwszy tom cyklu „Bazyliszki”. Ta komiksowa opowieść osadzona w realiach przedwojennej Warszawy jest zaproszeniem do barwnego świata lat 30.

Dział: Komiksy
poniedziałek, 03 maj 2021 20:32

Frigiel i Fluffy. Pałac Herobrine’a

Oto kolejny tom przygód dzielnej czwórki przyjaciół ze świata Minecrafta: Frigiela jego psa Fluffiego oraz Alice i Abla. Pod koniec poprzedniego tomu nasi bohaterowie podążali przed siebie w poszukiwaniu Farlandii. Dostali nawet specjalną mapę od dziadka Frigiela.
 
Podążając za wskazówkami dziadka, nasi bohaterowie trafiają na pałac lorda Natcha (zbieżność nazwisk nieprzypadkowa!). Jest on przyjacielem dziadka Frigiela. Rezydencja, która ma tylko jeszcze jednego lokatora: lokaja Alfreda (tak, to standardowe imię lokajów, jak u nas Jan, a u Japończyków Sebastian). Dlatego przebywając w pałacu Frigiel i jego grupka doświadczają wrażenia, że ktoś ich obserwuje. Dochodzi też do dosyć dziwnych zjawisk. Zbroje się ruszają, budynek wydaje dziwne dźwięki. Okazuje się, że Natch nie jest właścicielem pałacu. Jest nim tajemniczy Herobrine. Kim on jest i czego chce? A może… może twórcą zamieszania nie jest wcale zły, odpoczywający w trumnie Herobrine?
 
Jak widać i w grze Minecraft istnieje Herobrine. Kim jest? Okazuje się, że jest to legenda gry! Herobrine jest fikcyjną postacią, która jednak nie jest graczem. Mimo to potrafi budować czy zachowuje się jak gracz, ale zupełnie inaczej niż moby. Potrafi np. skradać się, obserwuje graczy, ucieka przed nimi. Posiada domyślną skórkę Steve’a (standardowa postać w Minecrafcie), jednak z całkowicie białymi oczami, przez co wygląda jak nawiedzony. Sam autor gry, Notch, dodał smaczku legendzie, wyjawiając w mailu, że Herobrine to jego nieżyjący brat oraz dodając w zmianach wersji gry, że Herobrine został usunięty z gry. Jednak legenda o Herobrine trwa i, jak widać, wpływa także na komiksy.
 
Rysunki Minte jak zwykle dobrze pasują do koncepcji graficznej samego świata gry. Mamy zachowaną wokselową panoramę czy architekturę, odbiegając nieznacznie w przypadku projektów postaci, które mają rozwiane czy kręcone włosy/sierść. Całość jest niesamowicie kolorowa i przyjazna dla młodego czytelnika. Spodoba się zwłaszcza tym, którzy lubią grę Minecraft oraz przygodowe komiksy z lekką dozą humoru.

 

Dział: Komiksy
wtorek, 20 kwiecień 2021 14:59

Focon już w ten weekend!

Czy jest na sali ktoś kto jeszcze nie wie, że Focon, czyli Fantasy Online Convention odbędzie się już w ten weekend, czyli 24 i 25 kwietnia?

Dział: Konwenty

Night City to potężne megamiasto i jeden z głównych bohaterów gry „Cyberpunk 2077”. W swojej ponad osiemdziesięcioletniej historii doświadczyło wielu wstrząsów: od Czwartej Wojny Korporacyjnej, przez Incydent Nuklearny, aż po Wojnę Unifikacyjną, ale zawsze otrząsało się, zachowując swoją różnorodność. Teraz fani mają okazję odkrywać je również za sprawą serii komiksów. Na 14 kwietnia wydawnictwo Egmont Polska zaplanowało premierę pierwszego tomu cyklu - „Cyberpunk 2077: Trauma Team”.

Dział: Komiksy
piątek, 19 marzec 2021 00:29

Far Cry. Odkupienie

„To, że go nie widzisz, nie znaczy, że go tam nie ma”.

Czytam tak dużo książek, że rzadko udaje mi się wygospodarować czas na gry komputerowe, choć często mam chęć na odstresowanie się nawet zwykłą strzelanką, tak aby bezpiecznie dla siebie i innych wyrzucić zbędnie obciążające złe emocje, wirtualnie zejść na chwilę z drogi praworządności, ale najlepiej opowiedzieć się po stronie dobra i sprawiedliwości, nawet jeśli wymuszonych strachem, potem, bólem i krwią. Dlatego z zainteresowaniem sięgnęłam po oficjalny prequel Far Cry 5, gry z marca dwa tysiące osiemnastego roku, w której akcja rozgrywa się w fikcyjnym hrabstwie Hope w stanie Montana, gracz jako policjant ma za zadanie zniszczyć kult religijny o nazwie „Projekt u Bram Edenu”. Zanim zajrzę do gry, dobrze będzie znać jej kluczowe postaci i scenariusz zdarzeń poprzedzających.

Przyciągnęła mnie informacja, że w historię można wchodzić bez znajomości gry, potraktować ją jako zwykły thriller. I faktycznie tak jest. Co prawda, na koniec powstaje wrażenie, że przydałaby się kontynuacja, ale o wywołanie takiego odczucia chodziło autorowi, zainteresować klimatem, historią i grą. Przyjemnie spędzany czas z książką, gładkie wchodzenie w intrygę, atrakcyjne śledzenia losów bohaterów, nawet jeśli przebieg akcji łatwo przewidzieć. Scenariusz zdarzeń wymieszany różnymi efektownymi incydentami, osadzonymi na zasadach panicznej ucieczki i bezwzględnego pościgu. Wiele dzieje się, w dynamicznych rytmach, nie ma czasu na wątpliwości i wahania, inaczej bez szans na przetrwanie, a presja czasu z każdą chwilą się intensyfikuje. Zagęszcza się atmosfera nieuniknioności, małych szans powodzenia niebezpiecznej misji, gromadzenia wrogich sił, rozprzestrzenia się wirusa pobożności atakującego wszystkich.

W środek środowiska religijnego fanatyzmu, zyskującego na potędze i brutalności, odważnie i z determinacją wbija się Mary May. Trzydziestolatka pragnie wyrwać ze szponów Kościoła Bram Edenu o trzy lata młodszego brata. Po śmierci ojca w podejrzanym wypadku samochodowym Drew to jej jedyna rodzina, gdyż matka odeszła przed ojcem, też w niejasnych okolicznościach. Kierujący ruchem religijnym rosną w siłę, zdobywają szerokie rzesze zwolenników, coraz śmielej narzucają ograniczenia własnym członkom i osobom spoza kręgu. Mary May przymuszana jest do zaprzestania prowadzenia baru, a to jej jedyne źródło utrzymania i spuścizna po rodzicach. Czy kobieta zdoła przeciwstawić się potędze zła? Przemawia prowadzenie postaci myśliwego. Will Boyd, sześćdziesięciolatek zmagający się z rodzinną tragedią, żyjący na odludziu weteran wojenny, zapewnia żywność Kościołowi kłusownictwem. Dostąpi ocalenia czy ogni piekielnych?

Dział: Książki
czwartek, 28 styczeń 2021 00:26

Tworzyć gry

Gamedev to branża, która w Polsce istnieje już jakiś czas i ma się naprawdę dobrze (co widać chociażby po produkcja CD Projekt Red, żeby sięgnąć po ogólnie znany przykład). Fakt ten wiąże się ze zwiększonym zainteresowaniem młodzieży, która wiąże przyszłość z game designem. Co to znaczy „pracować przy grach”? Jakie kompetencje są do tego potrzebne? I czy naprawdę gamedev to taka ziemia obiecana, czy przeciwnie – minusy takie jak crunch potrafią skutecznie przeważyć korzyści płynące z tego zajęcia? O tym wszystkim pisze Patryk Polewiak w pozycji „Tworzyć gry” – pierwszym polskim poradniku przyszłego pracownika gamedevu.
 
Książka Polewiaka to przejrzysty przewodnik po branży związanej z tworzeniem gier wideo, z uwzględnieniem, co ważne, polskich realiów. Autor wychodzi od odpowiedzi na podstawowe pytania: jak to jest w gamedevie, dla kogo jest to praca i czy lepiej szukać małego studia, czy dużego. W drugim rozdziale Polewiak dokonuje przeglądu najważniejszych ról w branży, wyjaśniając nie tylko, czym różni się edukacja artysty 2D od artysty 3D i czy tester faktycznie po prostu gra w gry, lecz także, na czym polega praca producenta, menedżera projektu i na czym polega odmienność kompetencji dźwiękowca od kompozytora (a że za obie te działki nie odpowiada jedna osoba – to nie dla każdego jest oczywiste). Pomagają mu głosy specjalistów od konkretnych sfer opowiadających swoje historie. Wielogłos to także rozdział o początkach w branży gier, czyli przejście od przeglądu do rad. Nie może bowiem umknąć czytelniczej uwagi, że pozycja Polewiaka zawiera także rozdziały o tym, jak przygotować portfolio i jak szukać pracy w branży. Innymi słowy: poradnik pełną gębą.
 
Przyznaję: szalenie mi się podoba koncepcja tej książki. „Tworzyć gry” to przegląd wszystkich zajęć i ról, jakie można odgrywać w procesie kreacji i produkcji gier wideo wraz z praktycznymi poradami i wskazówkami, dla kogo jest jakie stanowisko i jak się przygotować do prób jego zdobycia. Po lekturze samego wstępu byłam nieco sceptyczna, ponieważ autor przedstawia się jako osoba nie tylko młoda, ale też dzieląca się wiedzą w miarę jej zdobywania. Jestem przyzwyczajona raczej do tego, że ktoś najpierw akumuluje wiedzę, a dopiero potem bierze się za pisanie poradników. W miarę lektury stwierdzam jednak, że w tak dynamicznie rozwijającej się branży to niegłupie rozwiązanie – pisanie na świeżo, ze świadomością, że wiele rzeczy, które człowiek już wie, może się wkrótce zdezaktualizować. Zapewne wiedza „dinozaurów” polskiego gamedevu niekoniecznie przystaje do warunków branży anno Domini 2020. W tym kontekście można się trochę obawiać, czy nie zdezaktualizuje się rychło część poświęcona szukaniu zatrudnienia – ale nie jestem taką ekspertką od branży, by wyrokować.
 
Podoba mi się też, że „Tworzyć gry” to książka, którą można czytać na wyrywki, poskładana z angażujących komentarzy, definicji i osobistych opowieści. Brakowało mi nieco bardziej rozbudowanej warstwy wizualnej – taka książka aż się prosi o ładne ilustracje albo chociaż schematy. Być może niektóre kwestie zostały też opisane zbyt skrótowo, ale „Tworzyć gry” nie pretenduje do miana vademecum wiedzy o robieniu gier, tylko poradnika dla tych, którzy chcą rozpocząć swoją przygodę z branżą. Tę zaś rolę spełnia znakomicie!
Dział: Książki
środa, 27 styczeń 2021 11:44

Leopantera. Historia pewnej miłości

Miłość niejedno ma imię i czasem przeczy wszystkim prawom i tradycjom. Takie można odnieść wrażenie, oczywiście jak najbardziej prawdziwe, po przeczytaniu książeczki „Leopantera” Józefa i Piotra Wilkoniów. Bo czy miłość pomiędzy panterą a lampartem jest możliwa? Przecież to tak różne zwierzęta jak dzień i noc, choć należą do jednego gatunku.
 
Podczas jednej z nocnych wędrówek po sawannie leopard Bruno trafia aż do dżungli, gdzie w ciemnościach straszy go czarna pantera o przepięknych oczach, Lisa. Choć Bruno to zwierzę dnia, lubi czasem wyjść nocą, lecz nie widzi tak dobrze i łatwo mu się zgubić. Lisa wyprowadza go z dżungli i znika, ale Bruno nie może przestać myśleć o kotce. Nawet polowania i opowieści ojca o nich nie są już takie ciekawe. Chce tylko spotkać się wieczorem z Lisą. Niestety, jak to u zakochanych, zdarza im się pokłócić. Po jednym z takich nieporozumień Lisa znika tak skutecznie, że Bruno musi o nią cały dzień wypytywać, a i tak nie udaje się mu go znaleźć. Ciągłe poszukiwania sprawiają, że przestaje polować, chudnie, marnieje, co martwi jego mamę. Na szczęście to bardzo wyrozumiała rodzicielka. Kiedy Bruno wyjawia jej swoje problemy, radzi, by mimo wszystko szukał dalej, bo zwyczajnie obydwoje są stworzeni dla siebie mimo różnic w charakterze czy wyglądzie. Na szczęście to nie tragiczni kochankowie i historia kończy się dobrze.
 
„Leopantera” to bardzo delikatna książka. Słowa są dobrze wyważone, a historia sprawia wrażenie być spójna, bez niepotrzebnych wtrąceń i wątków. To opowieść nie tylko o rodzącym się uczuciu, ale także tolerancji dla inności. Bo to, jak wyglądamy, nie wpływa na to, jacy jesteśmy. A żeby kogoś kochać nie trzeba być identycznym. To jak z połówkami pomarańczy: nie muszą one być symetryczne, muszą tylko w miejscach styku dokładnie do siebie przylegać.
 
Warto zwrócić uwagę także na przepiękną szatę graficzną książki. Wprawdzie to dość cienka, bo 32-stronicowa lektura, jednak ujmuje puchatymi projektami postaci. Każde dziecko, które kocha koty, pokocha i tę książkę. Podobała mi się wizja zawarta w książce. To przykład literatury dla dzieci opowiadającej o uczuciach i równości.

 

Dział: Książki

Opętania i czarna magia, pradawne klątwy i rodzinne tajemnice. Joe Hill, mistrz współczesnej grozy, zaprasza do strefy mroku za sprawą komiksowych opowieści, które ukażą się pod szyldem Hill House Comics. Efekty niezwykłej współpracy cenionego pisarza oraz DC Comics, w Polsce będą dostępne dzięki staraniom wydawnictwa Egmont Polska.

Dział: Komiksy