Rezultaty wyszukiwania dla: thriller
Jeszcze mnie widzisz
„Przebieg wydarzeń w dużej mierze wciąż pozostaje zagadką i nadal próbujemy ustalić ich chronologię”.
Świetnie bawiłam się przy książce mniej więcej do połowy, szybko i sprawnie wbiłam się w klimat, intryga mocno mnie zainteresowała, z przyjemnością przerzucałam kolejne strony. Niestety, później nastąpiło gwałtowne tąpnięcie w konstruowaniu scenariusza zdarzeń i napięcie spadło na łeb na szyję. Naprawdę nie wiem, dlaczego Chris McGeorge zdecydował się tak, a nie inaczej poprowadzić drugą połowę powieści. Nie zaangażowałam się, odtwórczo poznawałam zwykłą relację ciągu incydentów, pomimo mrocznych uderzeń, nie potrafiłam wczuć się w scenerię. Zabrakło zaskakujących elementów do interpretacji w zakresie zachowania postaci. Nie potrafiłam wytłumaczyć, co tak naprawdę czarne charaktery chciały osiągnąć i jak wyobrażały sobie dalsze życie. Jakby kto inny pisał pierwszą część, a kto inny odpowiadał za drugą. Szkoda niewykorzystanego potencjału, gdyż pomysł na fabułę zaliczyłam do udanych i ciekawych. Tym bardziej że w pierwszych rozdziałach czułam wybrzmiewanie tajemnicy zniknięcia kobiety, ból głównego bohatera po stracie bliskiej osoby, manipulacyjne chwytanie w pułapkę.
Robin Ferringham, kiedyś dziennikarz, teraz pisarz, otrzymuje telefon z zakładu karnego. Więzień powołuje się na zaginioną żonę Robina i prosi o wyświadczenie niebagatelnej przysługi, pragnie, by udowodniono jego niewinność. Matthew McConnell, przewodnik turystyczny, jest oskarżony o zabicie pięciu osób. Podczas wycieczki do najdłuższego podziemnego kanału w Wielkiej Brytanii, niedaleko Huddersfield, dzieje się coś dziwnego. Wpływa sześciu przyjaciół, wypływa tylko jeden, pozostali znikają w tunelu bez śladu. Mgła niepamięci nie pozwala na rekonstrukcję zdarzeń i dotarcie do prawdy. Robin natychmiast udaje się do Marsden, małego miasteczka, gdzie doszło do tragedii. Stara się pociągnąć za języki, jednak lokalna społeczność jest nieżyczliwa, wręcz wrogo nastawiona, a policja przekonana, że ujęła właściwego sprawcę. Prywatne śledztwo, w warunkach zamkniętej grupy, należy do wyjątkowo trudnych i niebezpiecznych. Nic nie jest takim, jak się wydaje, nie wiadomo, komu można ufać, a od kogo lepiej trzymać się z daleka.
Miałam mieszane odczucia wobec powieści. Żałuję, że nie pozwolono rozwinąć się jej w duchu pierwszej partii, miała w sobie coś, co mocno trzymało w niepewności i napięciu, w drugiej niestety tego zabrakło.
Pamiętaj o mnie
„Największym błędem, jaki można popełnić w Littleport, jest założenie, że można być niewidzialnym. Że nikt cię nie widzi”.
Bardzo dobra propozycja czytelnicza, warto zwrócić na nią uwagę. Wciąga błyskawicznie, dostarcza wielu emocji, podsuwa fantastyczny materiał do snucia domysłów i interpretacji zachowań bohaterów. Naprzemiennie wkraczamy w dwie osie czasowe. Jedna obejmuje teraźniejszość, wiele się w niej dzieje, druga wraca do przeszłości obarczonej potężnym ładunkiem tajemnic. Różnica czasu to zaledwie rok, jednak od jednego lata do drugiego rzeczywistość ulega na tyle diametralnej zmianie, że wydaje się, jakby minęły lata. Avery Greer nie może pogodzić się z samobójstwem przyjaciółki i prowadzi prywatne śledztwo. Wiele aspektów oficjalnej wersji zdarzeń za nic jej nie pasuje, intuicyjnie wyczuwa, że nie wszystkie sekrety odkryto. Kładzie wszystko na jedną szalę i za wszelką cenę pragnie dotrzeć do prawdy.
Megan fenomenalnie rozgrzewa wyobraźnię czytelnika, natychmiast wrzuca go w wir osobliwych zdarzeń, oprawia w podejrzliwość, niepewność i niejednoznaczność. Podsuwa kilka tropów, wydają się prawdopodobne, lecz wiadomo, że nie mogą zaistnieć równocześnie. Wielokrotnie łapiemy się na tym, że musimy zmieniać zdanie o postaciach, obwiniamy je o coś, a za chwilę zwalniamy z przypisywanej winy. Nawet główna bohaterka nie wzbudza zaufania, często właśnie ją typujemy jako czarny charakter. Im więcej dowiadujemy się o okolicznościach beztroskiej imprezy kończącej wakacyjny sezon, tym bardziej czujemy się skołowani i zdezorientowani. Dopiero pod koniec powieści wyczuwamy, w którym kierunku pójdzie, aby otrzymać potwierdzenie faktów. Właśnie liczne niedomówienia i niewiadome, sprytnie podsuwane przez autorkę, czasem mocno zaciemniane, kiedy indziej ukazywane w migotliwym blasku, przyciągają najbardziej.
Zgrabnie wpasowany styl i rytm narracji do klimatu małego miasteczka, liczącego zaledwie trzy tysiące mieszkańców, ale w sezonie letnim obleganego przez turystów. Littleport w stanie Maine, niepozorna mieścina, przyciąga bezpretensjonalnością dostępną tylko dla wybranych. Wydaje się, że to skrawek ziemi wydarty z dziczy, otoczony górami i oceanem. Społeczność doskonale się zna, a zwłaszcza własne sekrety, wie o sobie wszystko, żyje rozsiewaniem plotek, nawet jeśli cechuje je absurdalność. Ile masek trzeba przybrać, aby funkcjonować w takim środowisku, mieć szansę zachowania wolnej przestrzeni tylko dla siebie? Czy oszukując innych, tak naprawdę nie omamia się samego siebie? Dlaczego tak łatwo wówczas umyka coś ważnego, co powinno być zauważone dużo wcześniej? Jak można trwać z ogromnym ciężarem duszy, funkcjonować w pozornym szczęściu i spokoju, nie poddać się nasilającym się wyrzutom sumienia i poczuciu winy?
Ostateczne rozwiązanie
„Zaczęła wygasać otwarta wrogość wobec Niemców, którzy z dnia na dzień stali się zbawcami cywilizowanego świata, ponieważ wykrzewiali z niego jeszcze bardziej znienawidzony komunizm.”
Lubię sięgać po książki przedstawiające, jak mogłaby się potoczyć historia, gdyby elementy wejściowe uległy zmianie, doszły lub nie do skutku. Mam wrażenie, że wówczas jeszcze lepiej rozumie się, co faktycznie się wydarzyło. Dostrzega punkty zwrotne, z innego ujęcia wchodzi w analizę przyczyn i skutków. Ciekawie uczestniczy się w lekcjach przeobrażonej w fikcję historii, intrygującej grze, w co by było, gdyby. Jednak mnie nie opuszcza wrażenie, że bez względu na splot znaczących zdarzeń, ludzkość i tak podąża tropem mrocznych cech swojego gatunku.
W „Ostatecznym rozwiązaniu” wchodzimy w zdarzenia z ósmego listopada tysiąc dziewięćset trzydziestego dziewiątego roku. Do skutku dochodzi, przygotowywany od wielu miesięcy, przez stolarza Georgea Elsera, zamach bombowy. Ginie wówczas elita Trzeciej Rzeszy. Europa tylko początkowo może odetchnąć, że bestii nazizmu ukręcono łeb. Niestety, jak to w polityce bywa, pod oficjalnymi i jawnymi warstwami koncepcji na bieg historii, ukrywają się tajne i spiskowe strategie, o rażącej i bezwzględnej sile, poza honorem i zasadami.
Szalenie dobrze czytało mi się pierwszą część powieści, całkowicie w moim stylu, rewelacyjnie rozłożone napięcie, a dodatkowo wplecenie zaskakującego składnika przeobrażającego znaczenie i wydźwięk incydentu. Ciekawie wbiłam się również w partię przybliżającą zasady funkcjonowania polskiego rządu na uchodźstwie, pospiesznej i niebezpiecznej ucieczki z Francji, kraju szybko poddającemu się faszystowskiej propagandzie, akceptującego funkcję poligonu doświadczalnego dla Niemców. W trzeciej odsłonie chętnie wchodziłam w rozważania Besta o tym, co czeka stary kontynent przy celnie i sprawnie realizowanej wygórowanej ambicjonalnie polityce Heinricha Himmlera, szefa tajnej policji, stawiającego na rozrastający się aparat terroru i eksterminację Żydów.
Kolejne części poznawałam mniej entuzjastycznie, spodziewałam się bardziej spektakularnych przewrotów w przebiegu historii, większego odejścia fikcji od faktów, głębszego zamieszania w politycznym kotle. Sensacyjne nuty tajnych operacji, o ogromnym znaczeniu z punktu widzenia ludzkości, odpowiadały mi, lecz z rozdziału na rozdział łapałam się na tym, że nie kręcą mnie tak, jak bym chciała. Momentami wkradało się nawet znudzenie, a przecież działy się ważne rzeczy. Porucznika Jana Kozielewskiego atrakcyjnie przedstawiono, zdobył moją sympatię, choć niekiedy drażnił infantylizmem i idealizmem. Niemniej, taki obraz młodego człowieka był potrzebny, żeby podkreślić cechy osobowości, dostosowania do okoliczności i wyścigu z czasem. Zakończenie zaskakujące, nie spodziewałam się takiego rozwiązania dziejów Europy, a nawet świata, a także losu kluczowej postaci, spodobały mi się przesłania.
Jeśli lubicie klimaty alternatywnych historii Trzeciej Rzeszy, wskazuję powieść Roberta Harrisa „Vaterland”, tam także sporo nawiązań do wydarzeń, miejsc i postaci historycznych, to barwna i sugestywna wizja europejskiej rzeczywistości lat sześćdziesiątych, w której wciąż funkcjonuje Adolf Hitler.
Matnia
Zapowiedź: Wnyki
Po fenomenalnym debiucie powieścią „Znachor” Michał Śmielak powraca ze swoją drugą książką. W trzymającym w napięciu, bezkompromisowym thrillerze z mistrzowską precyzją obnaża ciemne i ponure zakamarki ludzkiej duszy – od wieków niezmiennie podatnej na kuszenie i skłonnej, aby tłumaczyć małe i nikczemne czyny wielkimi ideami.
Wnyki to urocza wioska zatopiona w górskim krajobrazie Karkonoszy, do której przenoszeni są duchowni, którzy nadszarpnęli zaufanie swoich zwierzchników i parafian. Czas płynie tam jakby wolniej, gościnność mieszkańców uspokaja, średniowieczny kościółek zachęca do zadumy, nawet jeśli miejscowe legendy mówią o Kościele Chrystusa Mściwego, gdzie podobno sam Zbawiciel schodzi z krzyża, aby brutalnie wymierzać sprawiedliwość…
Młody kapłan, ksiądz Piotr Dębicki, przyjeżdża tutaj na urlop i tydzień później znika bez śladu. Nieoficjalnego śledztwa podejmuje się Kosma Ejcherst, poproszony o to przez swojego wuja, wpływowego biskupa. W ten sposób trafia do Wnyków – i tak jak zwierzę zbyt późno orientuje się, że wpadło w sidła zastawione przez myśliwego – tak i on nie zdaje sobie sprawy z zagrożenia. Kosma rozpoczyna nierówną walkę o prawdę w świecie kłamstw, niedomówień i prywatnych wizji porządku świata, w którym nikomu nie można ufać.
Zdegenerowani księża, wioska spowita zmową milczenia, policjant pokłócony z Bogiem. Z której strony nadejdzie zagrożenie? Czy prawda sumienia się obroni? A czymże jest prawda?
Daj się złapać we Wnyki! Ekscytujący wielowątkowy thriller, znakomita literatura rozrywkowa, nie tylko na lato.
Robert Wiśniewski, "Magazyn Dobre Książki"
Tytuł: Wnyki
Autor: Śmielak Michał
Wydawnictwo: Wydawnictwo Initium
Język wydania: polski
Język oryginału: polski
Liczba stron: 464
Numer wydania: I
Data premiery: 2021-09-10
Utracony element
Odpowiedzi na te i wiele innych pytań rodzących się w trakcie lektury, znajdziemy w książce pt. „Utracony element”, autorstwa Adrianny Rozbickiej. Opublikowana nakładem wydawnictwa MOVA publikacja szokuje, dezorientuje i skłania się do zastanowienia nie tylko nad naturą ludzkiego umysłu, ale również nad tym, co my właściwie czytamy i do jakiego gatunku należy zaliczyć książkę – kryminał a może fantasy? Niezależnie od szoku, który przeżywamy podczas lektury i chaosu, który się wkradł już od pierwszych stron, brniemy mozolnie przez kolejne rozdziały, z jednej strony zastanawiając się nad przyczyną takiego masochizmu, z drugiej zaś coraz bardziej wciągając się w opowieść, usilnie zastanawiamy się, o co właściwie w tej historii chodzi.
Poznajemy Konstantyna, młodego mężczyznę pochodzącego z krakowskiej Huty, mieszkającego od wielu lat w Londynie. Udało mu się zrobić karierę w firmie brokerskiej zajmującej się doradztwem inwestycyjnym, jest przystojny, bogaty, może przebierać w kobietach, prowadzi też wystawny tryb życia, choć tak naprawdę skoncentrowany na karierze nie ma nawet czasu na podtrzymywanie znajomości. Nie jest lubiany, bo zupełnie o popularność i sympatię nie zabiega, udało mu się zdobyć tylko jednego przyjaciela. Dość osobliwego o zupełnie odmiennej posturze, osobowości czy ambicjach, Gramma. Bezrobotny syn portiera o mało atrakcyjnej aparycji i zerowych oczekiwaniach wobec życia uzupełnia niejako Konstantyna i świetnie się razem czują, w żadnej mierze ze sobą nie rywalizując.
To wygodne życie Konstantyna rozsypuje się w ciągu kilku chwil niczym domek z kart. Kiedy pewnego dnia wychodzi z pracy, zatrzymuje się przy nim piękna dziewczyna, wciskając mu do kieszeni tajemniczy przedmiot. Mężczyzna usilnie zastanawia się, skąd może ją znać, ale przede wszystkim uderza go strach dziewczyny, a zanim zdąży zainterweniować, nieznajoma znika. Wkrótce Konstantyn ma szansę przekonać się, jak to jest, kiedy w jednej chwili rozpada się życie niczym domek z kart. Wkrótce po ucieczce dziewczyny sam rzuca się do biegu, gdyż jest ścigany przez podejrzanie wyglądających typów. Kiedy jednak później weryfikuje zdarzenia z zapisem kamery – jest na dworze sam. To nie koniec zaskoczeń, bo okazuje się, że w miejscu pracy nie poznaje go portier, jego przepustka nie działa, co więcej, nie ma go nawet na liście zatrudnionych pracowników, a szef odkłada telefon od niego, myśląc, że to pomyłka. Nie może się też skontaktować z żadnym z klientów, a jego dom przypomina pobojowisko.
Jednak straty materialne są niczym. Najgorsze, że wszystko wskazuje na to, że w niebezpieczeństwie znajduje się Gramm. Mimo starań, Konstantyn nie może go odnaleźć, jedyną wskazówką może być pocztówka. Czy to wystarczy, by uratować przyjaciela? Czy Gramm faktycznie znajduje się w niebezpieczeństwie? O co chodzi w przypadku Yumy, młodej kobiety cudem wyleczonej z raka, która krótko po uzdrowieniu zaczyna słyszeć głosy? Jaki jest cel pojawiającego się na drodze Konstantyna sławnego włoskiego neurochirurga i psychiatry? Co jest prawdą, a co wytworem umysłu bohatera.
Historia opisana z perspektywy trzech bohaterów zaskakuje, ale też dezorientuje. Długo nie możemy zrozumieć, o co naprawdę w niej chodzi, ilość wątków i osób sprawia, że zaczynamy się w niej gubić. Jednak zainteresowanie tym, by odkryć prawdę, jest ogromne i nie możemy oderwać się od lektury, aż do ostatniej strony. I choć w powieści znajdziemy dużo medycznej terminologii, choć niektóre wątki czy sceny wydają się zbędne, to książka jest jedną z tych, o których się długo myśli, analizuje i zastanawia się, co jeszcze przeoczyliśmy.
Premiera: Ziemia nieświęta
Pasjonujące połączenie mrocznego thrillera i science fiction o podróżach w czasie w realiach alternatywnej wizji świata.