Rezultaty wyszukiwania dla: dramat
Zdobądź dwa tomy Królewskiego źródła
Seria Królewskie źródło Jeffa Wheelera to opowieść o fascynującym świecie pełnym magii, tajemnic, nadprzyrodzonych zdolności, lecz także niewolnym od okrutnych walk o władzę i zdrad. Nieprzeciętni bohaterowie i polityczne dramaty to mieszanka, która zachwyci zarówno dorosłych czytelników, jak i nastolatków.
Jeff Wheeler to autor ze szczytów list bestsellerów Wall Street Journal.
Tak będzie prościej
“Tak będzie prościej” to kryminał tak głęboko osadzony w wydarzeniach, które rzeczywiście miały miejsce, że momentami zdaje się być wręcz dobrze zbeletryzowanym reportażem. Zresztą jego autor Przemysław Semczuk, zanim zebrał swój pomysł w zgrabną powieściową całość, opublikował w 2010 r. reportaż w Newsweeku dotyczący tych samych osób i zdarzeń.
Ale do rzeczy...
Fabuła powieści dotyczy nierozwiązanej po dziś dzień sprawy zabójstwa Tadeusza Stecia. Postać to była niezwykle barwna, głównie dzięki wrodzonej skłonności do ubarwiania się i opowiadania historii, które nigdy miejsca nie miały. Dodatkowo smaczku całości nadawał fakt, iż sam Steć był homoseksualistą, co obecnie może nie jest niczym szczególnym, ale na datę zbrodni - początek lat dziewięćdziesiątych - dodawało całości pikanterii, na miarę dzisiejszych pornofilmików, które hakerzy co jakiś czas wykradają celebrytom z ich prywatnych archiwów. A gdy dodamy w tle znajomość ofiary z zamordowanym premierem Piotrem Jaroszewiczem, to nic dziwnego, że przez chwilę było o sprawie bardzo głośno.
Autor w powieści zgrabnie połączył prawdziwe osoby dramatu, z postaciami fikcyjnymi i dopiero jego notka na końcu książki wyjaśnia kto jest kim. I w sumie fajny to zabieg, bo upamiętnia te ciekawe osobowości, oddając im swoisty hołd. Postaci wymyślone zaś w niczym nie ustępują tym prawdziwym. Autor ma bowiem dużą umiejętność w tworzeniu charakternych bohaterów, aczkolwiek ów charakter nie zawsze jest kryształowy. Mamy przeto policjanta bystrzachę (Cichy) i takiego mundurowego łamagę. Mamy szefa nastawionego na statystykę wykryć i reportera, który próbuje na całej historii ugrać dla siebie ciekawy tekst.
Co fajne, autor skupia się praktycznie tylko na głównym wątku, życie osobiste bohaterów sprowadzając do niezbędnego minimum. I dobrze. Ta historia akurat broni się sama i nie potrzeba dokładać do niej dodatkowego tła. Ot, jest coś wrzucone, żeby nie było, bo w końcu policjant też człowiek, ale to śledztwo zajmuje jednak większość powieści.
Akcję Semczuk prowadzi gładko, ma bowiem tę lekkość pióra, która sprawia, że całość czyta się przyjemnie i szybko. Nie przesadza z opisami, skupiając się na meritum i logicznie prowadząc wątki od początku do końca. Układając rozdziały w wydarzenia poszczególnych dni (jeden rozdział to jeden dzień), trzeba uważać, by nie pobłądzić w historiach poszczególnych bohaterów, jednak przyznaję - akurat przy tej powieści zabieg taki znajduje pełne uzasadnienie.
Czy polecam? Tak. Można przeczytać. Nie jest to może najlepszy kryminał jaki w życiu czytałam, ale z pewnością czas przeznaczony na lekturę stracony nie będzie. Posługując się żargonem szkolnym, daję zatem całości mocną czwórkę.
Żona między nami
Kiedyś Vanessa miała wszystko, o czym marzą miliony kobiet na świecie- przystojnego, kochającego męża, duży dom oraz masę przyjaciół. Dziś pomieszkuje u swojej ciotki, zwlekając się z przymusem z łóżka, aby dotrzeć do pracy. Codziennie rozpamiętuje swoje małżeństwo, a gdy dociera do niej informacja o rychłym ślubie Richarda z nową wybranką męskiego serca, Emmą, załamuje się. A jednak wbrew wszystkiemu, z dnia na dzień rośnie w niej wola walki... albo chęć zemsty. Niewierny małżonek jeszcze zapłaci za to, co jej uczynił. Już jej w tym głowa!
Trzy postacie dramatu: Richard, Emma oraz Vanessa. Mąż, przyszła żona i zazdrosna eks- małżonka. Historia z założenia banalna, ale... poczekajcie. Ktoś tutaj kłamie. I jest w tym całkiem dobry. Nie ufajcie słodkim uśmiechom oraz prawie szczerym oczom. To kłamstwo. I tylko jedna osoba może podjąć próbę ocalenia...
Od jakiegoś czasu rynkiem literackim zaczęły rządzić thrillery psychologiczne, w których głównie historia toczy się wokół mającej problemy (najczęściej alkoholowe) bohaterki, rozpamiętującej przeszłość. Destrukcyjna postawa sprawia, iż nikt im nie wierzy, są wręcz uważane za niegroźne wariatki. W tym rytmie stworzono również Żonę między nami. Jednak co najważniejsze, ów fakt niczym tej książce nie ujmuje. Jest po prostu świetna!
Autorzy powolutku wprowadzają nas w życie wspomnianych bohaterów; najpierw jest zdradzona żona, która nie ma ochoty ani motywacji do podjęcia próby posklejania swojego życia na nowo. Cóż, nic w tym dziwnego- w końcu została porzucona przez męża, zamieniona na "lepszy model". Nie wspominając, jaki szok musiała przeżyć po otrzymaniu informacji o ponownym małżeństwie. I to po tak krótkim czasie od rozwodu! Musiała na to zareagować...
Teraz pewnie myślicie, że ta historia nie różni się niczym specjalnym od swoich poprzedniczek, prawda? Że będzie tu mowa o zazdrosnej byłej żonie, która za życiowy cel obrała sobie utrudnianie życia Emmie, jej następczyni? Ha, po przeczytaniu opisu ja też tak myślałam. I tym bardziej wciągnęłam się w lekturę. Sarah Pekkanen oraz Greer Hendricks podarowali czytelnikom retrospekcję z małżeństwa Vanessy (zwanej przez byłego męża Nellie) oraz Richarda. Mamy wgląd we wszystkie dziwne sytuacje, jakie ciążyły nad owym związkiem. Początkowo sądziłam, że jeden rozdział dotyczy Vanessy po rozwodzie, a drugi opisuje nową kobietę Richarda. Dopiero po kilkudziesięciu przeczytanych stronach zauważyłam mój błąd. Perspektywa Emmy pojawia się dopiero w końcowych rozdziałach, króluje przeszłość oraz teraźniejszość byłej żony.
Autorzy sprawnie nami manipulują, począwszy od opisu książki, na treści skończywszy. Zakładałam, że dostanę kawał historii o byłej żonie, która z zazdrości zwyczajnie oszalała. A tu okazało się, że Vanessa jest w pełni sprawna umysłowo i co więcej- nie w niej tkwił problem. Muszę jeszcze zaznaczyć, że pewne wydarzenia z jej przeszłości miały ogromny wpływ na pojawienie się niektórych osób w jej życiu. Żona między nami należy do grupki książek pozoru; niby podczas czytania jesteśmy pewni swoich wniosków, a potem następuje wielkie bum! i musimy skierować się na inny tok myślenia. Twórcy igrają z nami od samego początku, powoli ujawniając kolejne tajemnice. Żałuję tylko, że nie odkryli przed nami jednej karty- przeszłości Richarda oraz rzeczywistej relacji między nim a jego siostrą, Maureen.
Lubicie być wodzeni za nos? Podróżować przez kolejne strony, nie wiedząc, gdzie tak naprawdę zaprowadzi Was historia? A może wolicie odkrywać brudne sekrety książkowych bohaterów? Jeżeli na minimum dwa pytania odpowiedzieliście "tak", zdecydowanie musicie sięgnąć po Żonę między nami.
Rebis na Warszawskich Targach Książki
Dom Wydawniczy REBIS weźmie udział w 9. Targach Książki w Warszawie, jednym z najważniejszych wydarzeń książkowych roku, które odbywają się w dniach 17-20 maja na Stadionie Narodowym w Warszawie. Serdecznie zapraszamy do odwiedzenia stoiska (86/D13), gdzie wydawca będzie prezentować nowości i bestsellery, a najważniejszą atrakcją będą spotkania z autorami!
Trucicielka królowej
Pierwszy tom nowej serii fantasy, która ma wszelkie szanse, by podbić serca polskich czytelników ukaże się na początku czerwca pod naszym patronatem.
Sześciotomowa seria Królewskie źródło Jeffa Wheelera to opowieść o fascynującym świecie pełnym magii, tajemnic, nadprzyrodzonych zdolności, lecz także niewolnym od okrutnych walk o władzę i zdrad. Nieprzeciętni bohaterowie i polityczne dramaty to mieszanka, która zachwyci zarówno dorosłych czytelników, jak i nastolatków.
Macbeth
„Macbeth” napisany przez Jo Nesbo powstał w ramach Projektu Szekspir. Celem tego projektu jest opowiedzenie na nowo najbardziej znanych dzieł wielkiego dramaturga. Nesbo nie miał więc prostego zadania. Nie dość, że fabuła była z góry narzucona, to na dodatek musiał się zmierzyć z najczęściej wystawianą sztuką autora, powszechnie uważanego za najwybitniejszego pisarza literatury angielskiej. Jak zatem wypadł „Makbet” opowiedziany przez znanego współczesnego pisarza?
Lata 70., mroczne miasto pełne skorumpowanej policji, gdzie bezrobocie i narkomania są na porządku dziennym, a przestępczość rośnie w siłę. I on, Macbeth. Poznajemy go podczas brawurowej akcji, która nie skończyłaby się pomyślnie, gdyby nie ten nieprzekupny dowódca jednostki specjalnej i jego Gwardia. Na pierwszy rzut oka widać, że jest cenionym i szanowanym przez współpracowników prawym obywatelem. U swego boku ma Lady, piękność prowadzącą luksusowe kasyno Iverness. Wkrótce Macbeth słyszy przepowiednię o awansie, jaki go czeka. Sam uważa, że to bzdura, jednak gdy zwierza się swojej ukochanej Lady, w jej głowie rodzi się pewien pomysł. Od tego momentu zaczynamy obserwować przemianę bohatera.
Nesbo dość sprawnie zaadaptował oryginalny utwór. Szekspirowski „Makbet” świetnie odnalazł się w realiach ponurego miasta lat 70., tak samo, jak jego bohaterowie. Powoli poznajemy ich mroczne sekrety, ich demony, ich prawdziwe „ja”. Z czasem możemy zaobserwować przemianę, jaka w nich zachodzi. Szczególnie widoczne jest to w przypadku samego Macbetha. Ulega pokusom, popada w paranoję, powraca do nałogu, ale również targają nim wątpliwości, ma wyrzuty sumienia. Szaleństwo się rozprzestrzenia i dopada również Lady.
Demony przeszłości depczą bohaterom po piętach na każdym kroku i często kierują ich postępowaniem. Ludzka natura, słabości człowieka są tu okrutnie obnażone. Jak łatwo jest posunąć się za daleko? Jak łatwo przekroczyć pewne granice bezpowrotnie? Żądza władzy, zemsta, nałogi czyniące z człowieka swoim niewolnikiem, pieniądze, pragnienie posiadania tego, co mają inni, zasadniczo wszystko, całe paskudztwo tkwiące w człowieku mamy na wyciągniecie ręki. Z drugiej strony jednak wielokrotnie pokazane jest, że człowiek nie jest jedynie albo dobry, albo zły.
Powieść należy do tych cięższego kalibru, jest mroczna, pełna krwi i trupów, ale jak na szekspirowski utwór przystało, znajdziemy również elementy magiczne, tajemnicze moce, duchy, przepowiednie, magiczne wywary. Nesbo zręcznie wprowadza do historii rycerskie zbroje, szable czy sztylety. O dziwo, wszystko to się pięknie wtapia w całość.
„Macbeth” Nesbo jest ciekawą pozycją. Przyznam szczerze, że ciężko mi było ocenić tę powieść, ponieważ norweski pisarz przepisywał dobrze znaną już historię. Uważam, że wybrnął z zadania bardzo przyzwoicie. Zdecydowanie było to swego rodzaju wyzwaniem, bo przecież wszystko tu jests znane, jednak Nesbo stworzył ciekawe okoliczności i nie pozwolił, by bohaterowie byli mdli. Swoją powieścią udowodnił, że Szekspir napisał uniwersalny dramat. Unowocześnił i wpasował w swoje realia morał historii. Kasyno bierze wszystko – żaden z graczy nigdy nie wygrywa.
Uniwersum Metro 2035: Piter. Wojna - premiera
Nowe oblicze świata Metra.
„Piter. Wojna”, książka Szymuna Wroczka dająca początek nowej serii Uniwersum Metro 2035, ukaże się w środę 18 kwietnia 2018 roku nakładem wydawnictwa Insignis.
Trzecia wojna światowa starła ludzkość z powierzchni Ziemi. Planeta opustoszała. Całe miasta obróciły się w proch i pył... Oto początek kultowej serii Uniwersum Metro 2033. Jej twórcą jest Dmitrij Glukhovsky, autor trzech książek osadzonych w tym niezwykłym świecie – świecie, który zawładnął wyobraźnią milionów czytelników. Od dziewięciu lat Dmitrij Glukhovsky zaprasza do swojego projektu pisarzy z całego świata. Autorzy z Rosji, Ukrainy, Białorusi, Polski, Anglii i Włoch przekształcili „mapę Ziemi z postnuklearnej pustyni w migoczącą płomykami ludzkich dusz żywą tkankę”.
Nora
Zawsze z dużą dozą niepokoju patrzę na opasłe powieści kryminalne. Mało który pisarz potrafi napięcie utrzymać przez kilkaset stron, a i dla mnie wzorem są powieści Christie, które objętościowo były cienkie, a przecież są absolutnym wzorem jeśli chodzi o kryminalną wirtuozerię. Skłamałabym jednak, gdybym napisała, że taki opasły tom nowej powieści Katarzyny Puzyńskiej mnie zmartwił. Obiecywał fantastyczny, wolny weekend w doborowym towarzystwie. Już dziewiąty raz gościmy w Lipowie, a pierwszy raz autorka zdradza nam nazw miejscowości. Czy poziom będzie utrzymany? Co robi ta tragiczna maska na okładce, kim/czym jest tytułowa nora. Czy problemy bohaterów nieco się rozwikłały? A może dołożyli sobie nowych. Ponad osiemset stron i wiele pytań.
Emilia, która po zamieszaniu w ostatnim tomie jest na cenzurowanym dostaje ostatnią szansę. Ma z Podgórskim rozwiązać zagadkę zaginięcia młodej dziewuchy, która mieszka ze swoim nauczycielem, z rodzicami nie kontaktowała się miesiąc a jej przyjaciółki nie miały z nią kontaktu od tygodnia. Jako, że Bibi często tak znikała, dopiero teraz się zaniepokoiły. Wokół tego zaginięcia jest dużo nieścisłości, białych plam, otóż BiBi zaczęła chodzić wokół znanych mieszkańców okolicy. Po co? Dlaczego? Czy szantażowała ich? A może znalazła jakiś sekret? Czy to jej zaginięcie to raczej sprawka jej partnera, ojca Zaręby z lipowskiego komisariatu. Zaręba senior nie ma dobrej opinii, znęcał się nad żoną i wiele wskazuje, że tłucze i swoją nową partnerkę. Pojawia się coraz więcej pytań. Na dodatek wszystko zaczyna się koncentrować wokół pewnej sprawy sprzed lat. Na dokładkę, na terenie opuszczonego ośrodka niezawodna Klementyna znalazła trupa. Jedno jest pewne. Na nudę narzekać nie będziemy.
Tym razem Katarzyna Puzyńska nie rzuca tropu na początek, nie rozpoczyna powieści retrospekcją. Przeciwnie, wybiega w przyszłość i podkręca emocje, jednak łatwo o tym zapomnieć w obliczu następnych wydarzeń. Jedno jest pewne, czytelnikowi stale towarzyszy napięcie i niepewność. Sekret i groza wiszą w powietrzu. Dodatkowo ja jestem fanką tego, jak Katarzyna Puzyńska łączy perypetie prywatne bohaterów ze sprawami, którą rozwiązują, nie jest to nachalne, ani od czapy, to wszystko toczy się spójnie i równolegle, chociaż szczerze mówiąc chciałabym, żeby się definitywne wyklarowało, chociaż wciąż mam problem po której stronie się opowiedzieć.
Bardzo podobała mi się ta sprawa, chociaż wydaje mi się, że nie da się samemu tej historii, a raczej tych historii rozwikłać. Jednak moim zdaniem nie umniejsza to zalet tej powieści, ja nie jestem aż taką radykałką, że muszę sobie sama krok po kroku rozgryźć zakończenie. Jestem zachwycona tą książką, albo wyposzczona po odwyku od Lipowa. Mnie kupiło wszystko i bohaterowie i dramatyzm i sekrety. Naprawdę bardzo polecam!
Ona to wie
“Ona to wie” Loreny Franco to thriller, ale thriller specyficzny, tak jak specyficzne są hiszpańskie filmy tego gatunku. Specyficzny, bo nasycony metafizyką, tak charakterystyczną dla literatury iberyjskiej. Z informacji na okładce dowiadujemy się, że pani Franco to prawdziwie bestsellerowa autorka dwunastu powieści, zaś “Ona to wie” to jej debiut na rynku polskim. Ale od początku.
Powieść to historia niespełnionej autorki kryminałów, borykającej się z problemami małżeńskimi, niemożnością poczęcia dziecka, niemocą twórczą, lekomanią i alkoholizmem. Zacna mieszanka? A pewnie, że tak. Spędza przeto Andrea całe dnie w domu, obserwując sąsiadów, przepijając tabletki na uspokojenie whisky i zaniedbując siebie i dom coraz bardziej. Podgląda przez kuchenne okno sąsiadów, licząc na jakiś gwałtowny przypływ weny, gdy tymczasem zupełnie tego nieświadoma, sama jest bohaterką afery kryminalnej z udziałem jej męża, szwagra, przyjaciółki. Co napisać więcej, by nie zaspolierować?
Narracja powieści prowadzona jest w pierwszej osobie i opowiada o zdarzeniach i przeżyciach nie tylko Andrei, ale i pozostałych ofiar dramatu, bowiem, że z dramatem mamy do czynienia, czuć już od pierwszych kart. Każdy z bohaterów przedstawia zdarzenia ze swojej perspektywy, co daje ciekawy i ludzki dowód na prawdziwość tezy, iż "punkt widzenia zależy od punktu siedzenia". Tyle tylko, iż autorka prowadzi powieść tak inteligentnie, że praktycznie do ostatnich stron nie wiemy, czego ów dramat dotyczy, jakie było jego źródło i jaka w tym wszystkim rola Andrei. I chociaż narracji pierwszoosobowej nie znoszę, tu jest ona uzasadniona, bowiem przemyślenia jakimi raczą nas poszczególni bohaterowie są ostatecznie istotne dla całości opowieści.
Andrea budzi litość. To załamana kobieta, nieradząca sobie z życiem, chociaż sama przed sobą próbuje udawać, że jest inaczej. Jej mąż Nico budzi odrazę od pierwszych stron, swym egoizmem, cwaniactwem i przekonaniem o własnej wyższości, ale przynajmniej na początku próbowałam go tłumaczyć tym, że po prostu przestał walczyć o Andreę, skoro ona już walczyć o siebie nie chce. Maria, Victor - postaci ważne, acz niejednoznaczne, trzeba doczytać do końca, by móc się do nich ustosunkować, a i to nie daje gwarancji, że uda się je ocenić. I wreszcie Carlos - ktoś kogo nienawidzi się od samego początku.
Pierwsza część powieści nudziła mnie. Rozterki Andrei, w większości w pijackim widzie odstręczały mnie od czytania. Powoli jednak akcja zaczęła się rozwijać, by ostatecznie tempo zdarzeń i ich zagmatwanie dało efekt “wow”, chociaż mam wewnętrzne przekonanie, iż to “wow” wyszło autorce raczej przez przypadek. Ot, jak już zaczęła uśmiercać bohaterów, to poszło... Chociaż trzeba uczciwie przyznać, intryga przednia i nawet, kiedy zaczęłam domyślać się o co chodzi, to i tak kilka niespodziewanych zwrotów akcji się trafiło.
“Ona to wie” to świetny przykład na zaginione ogniwo w łańcuchu łączącym tzw. kobiecą prozę obyczajową z thrillerami/kryminałami. Fana tych ostatnich raczej nie zachwyci, ale jeśli jakaś pani ma ochotę przeczytać coś mroczniejszego nad książki Grocholi, to ta pozycja świetnie się nada i kto wie - może zachęci do zgłębienia literatury gatunku. Czy ja sięgnę po inne książki Loreny Franco - nie wiem.
Cudzoziemiec
“Cudzoziemiec” to film oparty na książkowym bestsellerze z 1992 roku autorstwa Stephena Leathera pod tytułem “Chińczyk”. To także klasyczny thriller polityczny z całym wachlarzem scen i sytuacji dla tego gatunku typowych. Mamy oto sześćdziesięcioletniego właściciela chińskiej restauracji, dla którego córka jest całym światem. Córka ta idzie kupić sukienkę i przypadkowo ginie w wybuchu bomby, którą podłożyła Authentic IRA. Zrozpaczony ojciec poprzysięga zemstę...
I tu nagle okazuje się, że niepozorny właściciel chińskiej restauracji to facet po przejściach - były żołnierz, dla którego walka to drobiazg niezależnie od tego, czy walczy wręcz, czy wysadza pół posiadłosci wiceministra. Bez większych problemów rozkłada na łopatki czterech byczków w sile wieku i wspomaga policję w ustaleniu sprawców zamachu. Na koniec jeszcze ujawnia ciemne powiązania wiceministra Liama Hennessy’ego z terrorystami, by ostatecznie spokojnie wrócić do restauracji.
W tej standardowej wręcz historii o zwycięstwie dobra nad złem, tak naprawdę jedynymi jasnymi punktami są główni bohaterowie, grani przez Jackie Chana oraz Pierce’a Brosnana. Ten pierwszy udowodnił, że potrafi doskonale odnaleźć się w roli dramatycznej - wspaniale grając cierpiącego po starcie córki ojca. To miłe zaskoczenie, szczególnie biorąc pod uwagę, iż dotąd Jackie Chan był kojarzony jedynie z kiepskimi komedyjkami kina akcji. Mam nadzieję, że rola Quana otworzy Chanowi drzwi do ról bardziej wymagających i ambitnych, bo naprawdę udowodnił, że potrafi. Co wymaga podkreślenia, to to, że twórcy nie zrobili z Chana komandosa. Przez cały film Quan wygląda bowiem jak siedem nieszczęść, nie zaś jak zawodowy żołnierz mogący samemu zniszczyć całą organizację terrorystyczną. Ten zabieg dodaje całości tej subtelnej klasy, takiego zwykłego człowieczeństwa i prawdy, że nawet największego twardziela można złamać i nawet najbardziej złamany człowiek w niektórych sytuacjach po prostu zacznie walczyć.
Pierce Brosnan to zaś klasa sama w sobie. Ten aktor nie zawodzi, niezależnie od tego czy gra jajko na twardo, czy agenta Jego Królewskiej Mości. W roli uwikłanego we własną przeszłość wiceministra również świetnie się odnalazł, tworząc postać tak rasowego polityka, że naprawdę długo widz wierzy w jego intencje. Brosnan idealnie przechodzi z bufona we współczującego, ale niemogącego nic zrobić człowieka - jego wiceminister to wręcz podręcznikowy polityk, do tego stopnia, iż patrząc na niego zdajemy się widzieć twarze z naszego krajowego politycznego podwórka.
Film jest poprawny. Akcja toczy się w dobrym tempie, nie ma fragmentów nudnych, czy takich bez których film mógłby się obyć. Właściwie jedynym jego minusem jest ta straszna przewidywalność. To typowy thriller, takich jak nakręcono już tysiące, stąd nie podejrzewam, bym pamiętała ten film za rok czy dwa.
Komu polecam? Na pewno wszystkim tym, którzy chcą się przekonać, że Jackie Chan naprawdę jest dobrym aktorem i twierdzenie, że wyżej filmów klasy B nie jest w stanie stworzyć żadnej roli, jest dla niego krzywdzące. No i oczywiście - fanów Pierce’a Brosnana - z powodów, o których pisałam wyżej. No i dlatego, że on tak bardzo elegancko się starzeje.