czerwiec 22, 2025

Rezultaty wyszukiwania dla: Sci fi

środa, 29 czerwiec 2016 12:58

Hubal

Za co ja Cię kocham Komudo?! Zapewne za fantastyczne wyczucie, dobór tematów oraz niesamowitą wyobraźnię. A przede wszystkim za całkowitą i bezapelacyjną niezawodność!

Kim był Henryk „Hubal" Dobrzański? Jego postaci na pewno nie trzeba przedstawiać znawcom polskiej historii. A całej reszcie polecam po prostu zapoznać się z powieścią Jacka Komudy pod tytułem „Hubal" bo chyba nikt piękniej nie opowie Wam o tym zasłużonym dla naszego kraju człowieku – bynajmniej ja, po lekturze, się na to nie odważę. Tym bardziej, że Komuda kreśli przed czytelnikami postać człowieka realnego, prawdziwego, ponoszącego katastrofalne porażki i wielkie sukcesy. Autor takich powieści jak wyśmienita „Czarna bandera", czy wspaniały „Zborowski" stworzył opartą na faktach opowieść, która wzrusza i uświadamia, a przede wszystkim, pokazuje czym dla poprzednich pokoleń był honor oraz ojczyzna.

Przypomnijcie sobie wszystko co do tej pory słyszeliście o wkroczeniu w 1939 roku wroga na tereny Polski, a następnie pozwólcie by Komuda Wam to pokazał. Bombardowany kraj; wciąż przesuwające się linie frontu; panika gdy kolejne rozgłośnie radiowe milkną oraz krew, która wsiąka w ziemię... Jednym z walczących za zaatakowaną Polskę jest właśnie major Henryk Dobrzański. Typ niepokorny, kochający swój kraj ponad wszystko... ponad własne życie. Jego legenda po raz kolejny rodzi się na kartach tej powieści.

Komuda ma niesamowity i wyjątkowy dar kreowania postaci. Doskonale potrafi budować charaktery swoich bohaterów, dzięki czemu szybko stają się oni bliscy czytelnikom. Trudno mi stwierdzić, czy bazowanie na ludziach, którzy kiedyś ta ziemia nosiła, o których wciąż żywa jest pamięć, było dla niego wyzwaniem, ale jeśli tak było to wyszedł z niego obronną ręką. Jego styl nie jest zbyt wylewny. Nie stosuje poetyckich opisów, które mają pomóc czytelnikowi wyobrazić sobie świat przelany na papier. U niego żywe są emocje. To one opowiadają nam te historie. Nie inaczej jest w powieści „Hubal". Już od pierwszych stron można wyraźnie wyczuć napięcie, które nie jest kreowane niepotrzebnym i tandetnym słownym patosem. Technicznie bardzo dobrym i porządkującym kolejne strony dodatkiem są noty zamieszczone przed kolejnymi rozdziałami, które pokrótce wprowadzają czytelnika w wydarzenia rozgrywające się w danym czasie w kraju. Choć nie stanowią one zbyt dużego materiału źródłowego doskonale sprawdzają się w roli punktów kontrolnych, dzięki którym czytelnik jest w stanie błyskawicznie odnaleźć się w chronologii zdarzeń.

Powieść „Hubal" to nie tylko fantastyczna historia wojenna. To dowód na to, że Polacy są dumni ze swojej historii, a opowieści zawarte w książkach takich jak: „Księgi Jakubowe" Olgi Tokarczuk, „Harda" Elżbiety Cherezińskiej, czy właśnie „Hubal" wzbudzają powszechne zainteresowanie, nawet jeśli publikacje te nie zawsze pokazują wyidealizowane obrazy. Wracając do pytania zawartego na wstępie tego tekstu mogę jedynie potwierdzić, że kocham Cię Komudo za to serce, które zostawiasz czytelnikom między okładkami.

Dział: Książki

NBC tym razem postanowiło zmierzyć się ze światem "Supernatural" - do swojej ramówki na 2017 rok dołaczyło właśnie dramat z elementami nadprzyrodzonymi, zatytułowany "Midnight, Texas".

Dział: Seriale
poniedziałek, 27 czerwiec 2016 14:43

Gdzie jest Mia?

Oddech Jacka był wolny i miarowy. Nie musiałam na niego patrzeć, żeby wiedzieć, że zasnął. Ale w gruncie rzeczy nie miało to znaczenia, bo nawet gdyby nie spał, nie zniósłby i połowy tego, co się we mnie kotłowało. I nie wierzcie w to, co mówią – z dna studni nie można zobaczyć gwiazd.
Boję się, że w końcu przestanę pamiętać jej zapach, dotyk jej włosów na policzku. Złości mnie myśl o tym, że mogłabym o niej całkowicie zapomnieć. Ten rodzaj złości można znieść tylko do czasu, dopóki coś w tobie nie pęknie.

Musze przyznać, iż książka „Gdzie jest Mia?" poruszyła mną dogłębnie. Alexandra Burt porusza w niej nie tylko temat uprowadzenia dziecka, ale również odrzucenia i tego, jak wydarzenia w dzieciństwie mogą mieć wpływ na nasze zdrowie psychiczne w przyszłości. Pokazuje jak media mogą kreować społeczne poglądy na dziejące się wydarzenia, jak z ofiary można stać się podejrzanym.


Estelle Paradise to matka, która straciła dziecko. Jest to kobieta cierpiąca na psychozę poporodową, która nie otrzymała pomocy kiedy był jeszcze na to czas. I nagle zostaje znaleziona na wpółżywa w wąwozie, a jej siedmiomiesięczna córeczka zaginęła. Wszystko wskazuje na to, że to właśnie Stelle skrzywdziła swoje dziecko, a teraz próbuje ukryć wszystko zasłaniając się amnezją. Odwraca się od niej mąż. Media robią z niej dzieciobójczynie, mimo braku twardych dowód. Zostaje sama ze swoimi paranojami, dziurą w pamięci i dogłębnym pragnieniem odnalezienia córki. Jednak czy ona naprawdę zaginęła? Czy ona w ogóle jeszcze żyje? Czy urojenia naprawdę są tylko urojeniami czy, czy może urywkami brutalnych wspomnień? Ostatecznie bohaterka zaczyna się zastanawiać, czy przypadkiem rzeczywiście nie stoi za zniknięciem swojego dziecka. W przypomnieniu sobie prawdy pomaga jej psychiatra specjalizujący się w pracy z pamięcią.


Sposób w jaki Alexandra Burt przedstawia nam historię Estelle Paradise i jej córki Mii, jest naprawdę bardzo dobry. Pierwszoosobowa narracja pomaga nam się wczuć w rolę głównej bohaterki, „wgryźć" w jej sposób myślenia i heroiczne próby odzyskania utraconych wspomnień. Czyta się ją dość lekko i szybko, a ostatecznie rozwiązanie sprawy zniknięcia dziecka nie jest tak oczywiste, jakby mogło się wydawać. Na pewno sięgnę po kolejne książki pani Burt, jeśli jeszcze jakieś się pojawią. A do „Gdzie jest Mia?" z pewnością wrócę za jakiś czas.

Dział: Książki
poniedziałek, 27 czerwiec 2016 00:59

Dobra matka

W dobie Internetu, w którym każdy chwali się tym, co dzieje się w jego życiu praktycznie nie ma mowy o zachowaniu jakiekolwiek prywatności. Chyba każdy z nas zna kogoś, kto w Internecie dokładnie relacjonuje przebieg swojego dnia, etapy dorastania swoich pociech i tym podobne. Jakie konsekwencje może mieć opisywanie każdej minuty z życia nie tylko swojego, ale także własnego dziecka? Jaki związek mają takie posty z morderstwami kolejnych kobiet?

W Warszawie zaczynają ginąć młode matki, każda z nich aktywnie chwaliła się tym, co akurat słychać u niej i jej rodziny. Wszystkie kilka dni przed zbrodnią dostały tajemniczą wiadomość o treści „Bądź dobrą matką" i ją zbagatelizowały. Jak z tą sprawą poradzi sobie policja? I ile kobiet zdoła zabić morderca? Zagadkę będą musieli rozwiązać opanowany Sławek Tomczyk i impulsywna Agata Górska, kobieta po przejściach. Przy śledztwie na jaw wyjdzie również bolesna przeszłość, z którą policjantka postanowi zmierzyć się raz na zawsze.

W tej książce wyjątkowo przypadł mi do gustu styl pisania. Powieść czyta się niezwykle łatwo, szybko i przyjemnie. Do gustu bardzo przypadła mi okładka. Jest minimalistyczna i nie zdradza zbyt dużo o samej fabule. Myślę, że zwraca uwagę wielu fanów powieści detektywistycznych i kryminalnych. Zdecydowanym plusem jest niezwykle wartka akcja i nagłe zwroty wydarzeń. Bohaterowie szybko zdobyli moją sympatię i z pewnością chętnie przeczytam kolejne książki z ich udziałem. Motywy postępowania zarówno policjantów jak i złoczyńcy są skonstruowane tak, że spokojnie można w nie uwierzyć. Dodatkowo opisując śledztwo Małgorzata Rogala zadbała o to, aby nie ujawniać nam wszystkiego, przez co sami możemy zabawić się w detektywów i wytypować zabójcę. Czytając kolejne strony kilkukrotnie podejmowałam to wyzwanie, za każdym razem wysnuwając inne wnioski. Poznając kolejne wątki śledztwa zmieniał się również mój punkt widzenia i cała teoria nagle traciła sens. Chwilami zatrzymywałam się, żeby przeanalizować to, czego właśnie się dowiedziałam. W tej książce każdy szczegół tak naprawdę ma znaczenie!

Książka po przeczytaniu nakłania nas do refleksji na temat naszej prywatności, a raczej tego czy przypadkiem zbytnio jej nie naruszamy. Zwraca naszą uwagę na to, że tak naprawdę większość z nas nie zdaje sobie sprawy z tego, iż to co wrzucimy do sieci może trafić w niepowołane ręce. Chcąc podzielić cię tym co robimy sami dostarczamy mnóstwo informacji komuś, kto może chcieć wyrządzić nam krzywdę. Myślę, że duża część rodziców, którzy chwalą się zdjęciami swoich maluszków powinna sięgnąć po tą książkę i poważnie przemyśleć swoje zachowanie, natomiast starszych zastanowić się czy profile w takich serwisach jak na przykład Facebook są dla nich odpowiednie.

„Dobra matka" to moim zdaniem bardzo dobra powieść, która poza ciekawą fabułą przekazuje nam coś więcej. Stwierdziłabym nawet, że jest taką naszą ostrzegawczą wiadomością, przez którą zaczniemy mieć umiar w tym co udostępniamy w Internecie. Tą pozycję polecam tak samo dorosłym jak i nastolatkom, myślę, że obydwie te grupy poza kawałkiem przyjemnego kryminału mogą wyciągnąć coś więcej.

Dział: Książki
niedziela, 26 czerwiec 2016 22:44

"Aztekowie" - przedsprzedaż!

Osadnicy: Narodziny Imperium to karciana gra, w której gracze wcielają się w role przywódców jednej z czterech wspaniałych cywilizacji. W ciągu 5 rund, gracze będą odkrywać nowe tereny, wznosić budowle, wytwarzać i handlować surowcami, najeżdżać wrogów, a wszystko po to, aby zdobywać punkty zwycięstwa.

Dział: Bez prądu
niedziela, 26 czerwiec 2016 22:41

"Miasto Szpiegów: Estoril 1942"

Estoril to małe miasteczko w Portugalii nieopodal Lizbony. Otaczają je piękne plaże, pogoda zawsze dopisuje, a ludzie mogą bawić się w kasynach i gościć w luksusowych hotelach. Z tego właśnie powodu w czasach drugiej wojny światowej mieścina ta przyciągała całe tłumy intrygujących person: królów, książąt, dyplomatów i wysoko postawionych polityków. Wszystkie te osobistości miały ze sobą coś wspólnego. W tych niespokojnych czasach parały się szpiegostwem.

Dział: Bez prądu
sobota, 25 czerwiec 2016 08:13

Przekłuwacze

Jeśli nie wyobrażacie sobie fantastyki bez smoków, magii czy nadnaturalnych stworzeń, to jeszcze raz zastanówcie się nad swoją definicją. Mariusz Kaszyński udowadnia, że pomimo braku tych elementów, książka nadal może zasługiwać na to, by należeć do wcześniej wspomnianego gatunku, a do tego doskonale nas bawić.

Trafiamy do Strefy, krainy w kształcie sześcianu, którą nękają burze entropiczne. Są one tak niebezpieczne, że spotkanie z ich wyładowaniami grozi śmiercią, co wcale nie należy do rzadkości. Na dodatek trudno się przed tym niebezpieczeństwem w pełni zabezpieczyć. Między innymi właśnie ze względu na owe burze ludzie stronią od podróży i żyją w osadach nazywanych gniazdami. Główny bohater powieści to siedemnastoletni Marki syn wodza jednego z gniazd. Jego świat przypomina znane ze średniowiecza osady. Chłopcu bardzo szybko przyjdzie dojrzeć, kiedy jego dom rodzinny zostanie zrównany z ziemią. Cudem uniknie również śmierci z rąk tamtejszego władcy. Nie mając już nic co mogłoby go zatrzymac, chłopak wyrusza w podróż, razem ze swoim niedawno poznanym opiekunem, tajemniczym Szymonem Wiarołomcą.

Pierwsze z pytań, które rodzi się w naszej głowie podczas zderzenia z tym światem to czym jest bariera i skąd się wzięła? Na samym początku wiemy jedynie, że pisana historia świata sięga 400 lat i wspomina o ludziach ze skrzydłami i latających miastach. Gdzieś w tle przewijają się również legendy o Przekłuwaczach, pradawnych istotach, które przywołuje zapomniana sztuka elektryczności. O samej Strefie również nie wiemy zbyt wiele, prócz tego, ze kraina ma kształt sześcianu. Z czasem dowiadujemy się, że poszczególne krainy okalają morza magmy i góry. Są też wcześniej wspomniane burze entropiczne. W tych realiach ludzie starają się egzystować w różny sposób. Za sprawą podróży poprzez pozornie nieprzekraczalne ściany stanowiące bariery, poznajemy trzy różniące się między sobą krainy. W tej różnorodności przyjdzie nam przeżyć liczne przygody. Światy Kaszyńskiego są interesujące choć pełne przemocy i realizmu. W pewnych aspektach blisko im do naszej rzeczywistości i może dlatego tak łatwo nam się utożsamić z bohaterami. Skoro już o bohaterach mowa, to główne postaci są interesujące i chętnie towarzyszymy im w ich wędrówce. Intryguje zwłaszcza Szymon, który za najwyższą wartość uważa wiedzę i zrobi wszystko by ją zdobyć. Z innej strony jest pełen świadomości, względem tego jakie jest życie. Jego przeciwieństwo stanowi Marki, ciągle jeszcze patrzący na świat w sposób idealistyczny i kierujący się moralnością w każdej sytuacji. Bohaterowie, którzy dołączą do nich w dalszej podróży również reprezentują nieco inne światopoglądy, co stanie się powodem rozlicznych konfrontacji.

Książka podzielona została na trzy części, każda z nich kreśli losy innych mieszkańców Strefy. Przedstawione światy znacznie różnią się od siebie. Pierwsze dwie części książki czyta się jednym tchem. Akcja wciąga, jest ciekawa i dynamiczna. W naszej głowie rodzą się rozliczne pytania, na które chcemy jak najszybciej otrzymać odpowiedź. Dodatkowo wciąga nas wykreowany świat, dość różny od naszego, a jednocześnie tak bardzo podobny w pewnych aspektach. Autor tworzy liczne wątki, pośród których znajdziemy między innymi miłość, problem poszukiwania prawdy, czy wątek dotyczący dyktatury i ślepego posłuszeństwa władzy i wierze. W tym świetcie magii nie uświadczymy, są natomiast wcześniej wspomniane nierealne postaci Przekłuwaczy, czy tajemnicze studnie, które przeczą prawom fizyki. Całość podana została lekkim językiem z ciekawymi dialogami. Rysę stanowi niestety trzecia część książki, zaprezentowany świat co prawda posiada spory potencjał, jednak efekt końcowy nieco nas rozczarowuje. Dialogi również wydają się nieco przydługie.

Gdyby cała książka była utrzymana na tym poziomie i w tym tempie co jej dwie pierwsze części, to nie wahałabym się ją nazwać genialną, niestety pod koniec koncept nieco się rozchodzi, nie udaje nam się uzyskać odpowiedzi na wszystkie z dręczących nas pytań, a trzecia kraina nie intryguje już aż tak jak pierwsze dwie. To jednak absolutnie nie przekreśla "Przekłuwaczy". Zbyt trudno mi zapomnieć, jak bardzo ta książka mnie wciągnęła, a 700 stron powieści dało mi kilka godzin świetnej zabawy. Jeśli jeszcze nie wiecie po jaką lekturę warto sięgnąć tego lata, to polecam!

Dział: Książki
czwartek, 23 czerwiec 2016 09:05

Domek

Mawia się, że prawdziwy mężczyzna powinien wybudować dom, zasadzić drzewo i spłodzić syna. Dwa ostatnie zadania w miarę są do wykonania. Jednak w dzisiejszych czasach mamy większy problem aby zapewnić byt swojej rodzinie. Wielu z nas marzy o własnym mieszkaniu, zaś własny dom to tzw. marzenie ściętej głowy. Jak wielka jest radość, kiedy możemy od podstaw uczestniczyć w projekcie, budowie oraz wykończeniu swojego domu. Ostatecznie ta skarbonka bez dna niesie ze sobą nowe stresujące obowiązki i zadania. Należy o nią dbać, nieustanie remontować czy przemeblowywać. I choć często ciągnie się za nami kredytowe utrapienie, emocje związane z własnym domem są bardzo przyjemne. Dla tych wszystkich, którzy lubią odczuwać frajdę z planowania, projektowania i urządzania własnego domku, wydawnictwo Rebel przygotowało odpowiednią pozycję.

„Domek" to rodzima produkcja, której autorami są Klemens Kalicki (projektant) oraz Bartłomiej Kordowski (ilustracje). Jej wydanie poprzedzała spora kampania reklamowa w  Internecie czy na Targach Książki w Warszawie. Czym się wyróżnia ten tytuł na tle innych gier rodzinnych? Co w nim zachwyca, a co denerwuje?

Strona wizualna

W solidnym, kartonowym pudełku znajdziemy plastikową wypraskę w kształcie domu. Mieści ona planszę, 4 plansze graczy, 60 kart pokojów, 28 kart dachów, 20 kart narzędzi, wyposażenia i pomocników, 10 żetonów wyposażenia, 4 płytki pomocy, znacznik pierwszego gracza, notes do sumowania wyników oraz oczywiście instrukcję. Plansze, żetony wyposażenia oraz płytki pomocy zostały wykonane z grubszej tektury, więc powinny mieć długą żywotność. Pozostałe karty proponuję ubrać w odpowiednie koszulki (pasują Mini European). Rolę znacznika pierwszego gracza pełni drewniany klocek o kształcie domku.

Oprawa graficzna to bardzo mocna strona tej pozycji. Ilustracje są rewelacyjne. Bardzo kolorowe, szczegółowe, pełne detali i odpowiednio pasują do rodzinnego klimatu gry.

Na pochwały zasługuje szczególnie talia pomieszczeń. Znajdziemy w niej karty salonów, kuchni, sypialni, łazienek, piwnic. Każdego typu pomieszczeń jest kilka różnych wariantów graficznych, a na dodatek, położone obok siebie, idealnie się komponują w jedną całość niczym puzzle.

Kilkunastostronicowa instrukcja w przejrzysty sposób przedstawia nam wszystkie zasady oraz prezentuje przykłady zagrywania kart czy końcowego zliczania punktacji.

domek

Zasady i przebieg gry

„Domek" z racji iż jest grą skierowaną do całych rodzin, nie jest skomplikowany. Zasady spokojnie można wytłumaczyć w kilka minut nawet siedmiolatkowi. Głównym celem gry jest stworzenie idealnego domku, który będzie nie tylko w pełni funkcjonalny, ale również odpowiednio wyposażony.

Każdy z graczy otrzymuje swoją planszę pustego, dwukondygnacyjnego budynku do urządzenia. Na niej będziemy układać karty pomieszczeń i żetony wyposażenia. Pomieści ona 12 kart: pięć na każdej kondygnacji oraz dwie w podpiwniczeniu.

Przez dwanaście rund, każdy z graczy dobiera po jednej karcie pomieszczenia z centralnej planszy. Podzielona jest ona na dwa rzędy z kartami pomieszczeń oraz kartami dodatków. Rzędy te są nierozerwalnie połączone. Wybierając odpowiednią kartę pokoju musimy jednocześnie zabrać kartę dodatku, która leży nad nią. Ponadto, karty te muszą być od razu wyłożone na naszej planszy.

Po każdej turze, niewykorzystane karty są usuwane z centralnej planszy oraz wykładane nowe.

Pokoje w naszych domkach możemy układać dowolnie. Oprócz naszej wyobraźni ograniczają nas tylko drobne, logiczne zasady. Karty pomieszczeń piwnicznych, mogą być wyłożone tylko na dwóch odpowiednich polach podpiwniczenia. Nie możemy również urządzać pokoju na piętrze, jeśli nie mamy ukończonego pomieszczenia pod nim na parterze. Możemy rozbudowywać nasze pomieszczenia poprzez układanie obok siebie pokoi o takiej samej funkcjonalności. Ma to istotny wpływ na końcową punktację, gdyż oczywiście czym większy salon tym lepszy. Nie możemy jednak przekroczyć maksymalnej wielkości pomieszczenia, którą określa cyfra na karcie. Dla przykładu największy pokój dziecięcy może składać się z dwóch wyłożonych obok siebie kart.

Po tym jak każdy z graczy ukończy urządzanie swojego domu, następuje pora na końcowe zliczanie punktów. Przyznawane są one za odpowiednią funkcjonalność domu, np. jeśli udało nam się zaprojektować po jednej łazience na każdej kondygnacji. Otrzymujemy je również za uzyskanie dodatkowego wyposażenia np. wanny z hydromasażem do łazienki czy fortepianu do salonu. Oczywiście dom jest niekompletny bez dachu. Jeśli udało nam się zbudować pełen dach o jednolitym kolorze, również uzyskujemy bonusowe punkty.

Do zliczenia końcowych punktów bardzo pomocny jest załączony do gry notesik z podziałem na poszczególne elementy budynku.

Wrażenia

Z racji, iż „Domek" to gra familijna, bardzo dobrze odnajdą się w niej osoby młodsze i starsze. Pod tym kątem gra została bardzo dobrze przemyślana i zaprojektowana. Cała rozgrywka przebiega płynnie, nie ma postojów na chwilowe zerkanie do instrukcji lub wyjaśnianie zasad. Tytuł ten wyróżnia duża regrywalność. Różnorodność kart sprawia, że każde spotkanie z grą będzie inne, zaś nasze domki na pewno będą inaczej się prezentowały. Niesamowite grafiki jeszcze bardziej podkręcają klimat. Wręcz oczarowują graczy i wywołują uśmiech na twarzy. Polecam dokładnie przyglądać się detalom w pokojach. Można odkryć np. plakat z filmu „Terminator" wiszący w garażu czy poukrywane dzieci w niektórych pomieszczeniach.

Tryb gry dla 2 lub 3 osób wprowadza dodatkową interakcję wśród graczy. Mianowicie po rozłożeniu kart na centralnej planszy, osoba która posiada znacznik pierwszego gracza musi odrzucić z gry parę sąsiadujących ze sobą kart. Oczywiście powoduje to złośliwe zagrania, gdyż najczęściej usuwane są pomieszczenia, które mogą przypasować lub brakują konkurentowi.

Podsumowanie

Wszystkie cechy gry, czyli tematyka, mechanika oraz oprawa graficzna składają się na tytuł, który z czystym sumieniem mogę polecić każdemu miłośnikowi rodzinnych spotkań przy planszy. Ogromną zaletą „Domku" jest prostota zasad. Praktycznie wszystko w tej grze zachwyca i urzeka. A co denerwuje? Aktualnie minusów nie znalazłem. Może po czasie, kiedy już wszystkie karty będą znane mi na pamięć i odkryję wszystkie graficzne detale, stwierdzę, że od gry należy trochę odpocząć. Aktualnie prawie każdy dzień spędzamy z żoną na przynajmniej jednej rozgrywce i nadal się zachwycamy tym tytułem. Żona utwierdziła się nawet w przekonaniu, że posiada ukryty talent do projektowania mieszkań :)

Jeśli więc znudziły się Wam już spotkania przy Monopoly lub męczą Was Scrabble, na Waszym rodzinnym stole powinien znaleźć się „Domek". Na dodatek macie szansę rozbudować konsumencki patriotyzm. Do gry idealne pasuje hasło „Dobre, bo polskie".

P.S. Kupując grę bezpośrednio u producenta, otrzymujecie dodatkowy żeton wyposażenia – samochód do garażu :)


Za przekazanie gry do recenzji dziękujemy wydawnictwu Rebel.pl

Ilustracja w tekście pochodzi ze sklepu Rebel.pl. 

Dział: Gry bez prądu

Od 21 czerwca nakładem wydawnictwa CzyTam ukazała się debiutancka książka MarcyKate Connolly. Przywodząca na myśl „Frankensteina" i baśnie braci Grimm powieść wyróżnia się ekscytującą, oryginalną fabułą o klasycznym rodowodzie.

Dział: Książki

Wydawnictwo Jaguar prezentuje sagę Summoner: Zaklinacz, Wyprawa drugi tomtrylogii fantasy, która podbiła serca miłośników gatunku i w zawrotnym tempie zdobyła popularność na platformie wattpad.com

100 000 czytelników w miesiąc,

1 000 000 czytelników po kwartale,

3 000 000 czytelników w pół roku,

a teraz już prawie 7 MILIONÓW!!!

Poznajcie Fletchera, chłopaka z darem przywoływania demonów. Tylko on może uratować Imperium Hominum przed klęską w walce z bezlitosnymi orkami. Przeżyjcie niezwykłą przygodę i odkryjcie jedną z najbardziej wciągających trylogii fantasty ostatnich lat.

Taki fenomen zdarza się raz na dekadę!

Dział: Książki