Rezultaty wyszukiwania dla: Sci Fi
Gildia zabójców
Wejdźcie do brutalnego świata Gildii Zabójców.
Bloga Gosiarelli śledzę niezmiennie od wielu już lat. Uwielbiam jej Azjatyckie Wtorki i wielokrotnie już zachwycałam się polecanymi przez Gosię filmami. Dlatego ogromnie ucieszyłam się, słysząc, że postanowiła wydać swój literacki debiut. Dwóch rzeczy byłam pewna: jej książka będzie świetnie napisana, a ja nie będę mogła się oderwać od jej stron.
Zarys fabuły
Nastoletnia zabójczyni o imieniu Alyssa zostaje bezlitośnie ukarana za zamordowanie trzech członków Gildii Zabójców. Gdy znów przyjdzie jej wrócić do świata, zamiast kolejnych zleceń na zabójstwa, czeka ją zagadka kryminalna do rozwiązania i bardzo nietypowa misja. Jak dziewczyna poradzi sobie z nocnymi koszmarami i powrotem do normalnego życia?
Moja opinia i przemyślenia
Mimo że świetnie napisana, to obawiam się, że powieść „Gildia Zabójców” nie jest dla każdego. By cieszyć się z lektury, trzeba jednak choć odrobinę lubić azjatycką kulturę (a najlepiej konkretnie koreańską). Dodatkowo książka reklamowana jest na okładce jako połączenie urban fantasy i kryminału. Wątek kryminalny w historii jest, i owszem, za to nie ma w niej grama fantastyki. To raczej młodzieżowa powieść sensacyjna, w której znalazło się wszystko to, co powinno być w najlepszej, koreańskiej noweli internetowej, manhwie lub dramie.
Bohaterowie powieści są cudownie wykreowani, to pełnowymiarowe, niezwykle barwne i intrygujące postacie. Nie tylko Alyssa otrzymała w książce pełną charakterystykę i profil psychologiczny.
Fabuła została ciekawie pomyślana i zgrabnie ułożona fragment po fragmencie. Wartkiej akcji, wbrew temu, co sugeruje tytuł, w książce nie jest aż tak wiele, ale mimo tego historię czyta się z zapartym tchem, dosłownie nie zauważając, kiedy z początku powieści zrobił się koniec. Zakończenie pozostawia po sobie wiele niedomówień i zmusza do niecierpliwego czekania na kolejną część.
Do lektury zachęca również świetna szata graficzna okładki książki. Myślę, że jest perfekcyjna i po prostu nie dało się stworzyć lepszej!
Podsumowanie
„Gildia zabójców” to świetnie napisana, niezwykle wciągająca powieść dla młodzieży. Ma swój niepowtarzalny, nigdzie indziej niespotykany klimat, jest inteligentna i oryginalna. To właśnie takie powieści zasługują na miano porywających. Po skończonej lekturze nie mogę się doczekać, kiedy nareszcie będę mogła przeczytać kolejny tom trylogii. Polecam! Zdecydowanie warto po nią sięgnąć.
Zapowiedź: Dwór miodu i popiołu
Idealna seria dla fanów Jennifer L. Armentrout, Sarah J. Mass i Holly Black. Porzucona. Wyszkolona do walki. W przeszłości zauroczona mężczyzną, który ją upokorzył. Dwudziestoczteroletnia Alli jest w połowie człowiekiem, a w połowie fae. Jako sierota i w dodatku mieszaniec nie ma praktycznie żadnych praw.
Zapowiedź: Sługa honoru
Jeśli nie będę mógł biec, pójdę. Jeśli nie będę mógł iść, będę pełzać. Ale wrócę do domu. Bój w Strażnicy Mgieł się skończył. Wielu towarzyszy broni Rudnickiego nie zobaczy już kolejnego świtu. Wielu jego wrogów również.
Alanna. Pierwsza przygoda
Tak się zaczyna jej pierwsza przygoda - pełna czarodziejstwa i walk, awantur i intryg, zła i dobra. Czy jej marzenia się spełnią i stanie się legendą?
Moja przygoda z fantastyczną twórczością amerykańskiej pisarki Tamory Pierce zaczęła się dość dawno temu, bo już w 2011 roku, przy okazji cyklu „Krąg Magii”. Potem, w 2013 roku z przyjemnością przeczytałam „Kroniki Tortallu”, by wreszcie, w 2021 spotkać się z zupełnie nową serią, noszącą tytuł „Pieśń Lwicy”. Czy i ona wywarła na mnie równie pozytywne wrażenie?
Zarys fabuły
Alanna, w przeciwieństwie do swojego brata bliźniaka Thoma, pragnie zostać rycerzem. Jednak w świecie, w którym żyje, kobiety nie dzierżą mieczy. Dlatego to właśnie ona, zamiast brata wyrusza do pałacu króla Roalda, by odbyć szkolenie na rycerza. Obrana przez nią droga jednak okazuje się usłana różnymi przeszkodami. Czy uda jej się dobrnąć do końca i czy w międzyczasie ktoś nie odkryje jej prawdziwej tożsamości albo magicznych mocy, które również dziewczyna utrzymuje w tajemnicy.
Moja opinia i przemyślenia
„Alanna. Pierwsza przygoda” to młodzieżowa fantastyka napisana w starym, dobym stylu. Nie brakuje w niej zarówno barwnych przygód, chwil grozy, jak i świetnych elementów humorystycznych. To moje kolejne spotkanie z twórczością Tamory Pierce, na której nigdy jeszcze się nie zawiodłam. Przyznam, że już teraz niecierpliwie wyczekuję na kontynuację serii „Pieśń Lwicy”. Oby drugi tom ukazał się jak najszybciej!
Powieść jest lekka i świetnie napisana. Nie porusza poważnych tematów. Jej zadaniem jest dostarczenie czytelnikowi przyjemnej i niewymuszonej rozrywki. W dzisiejszych czasach bardzo mi tego brakuje w skierowanej do młodzieży literaturze. Pisarze prześcigają się w poruszaniu ciężkich, trudnych i poważnych tematów, zupełnie zapominając, że również nastolatkom należy się odrobina relaksu podczas ciekawej lektury.
Podsumowanie
Warto wierzyć w marzenia i to, że możemy je zrealizować własnymi siłami. To właśnie pokazuje czytelnikom tytułowa Alanna. Napisana przez Tamorę Pierce książka jest lekka i przyjemna, jej akcja toczy się wartko, a fabuła trzyma się na solidnych fundamentach. W powieści nie brakuje dobrego humoru. Podoba mi się również szata graficzna okładki, która zdecydowanie zachęca do fantastycznej lektury. Tytuł serdecznie polecam wszystkim wielbicielom młodzieżowej fantastyki, tacy czytelnicy z pewnością nie będą nim zawiedzeni.
Zapowiedzi: Cesarstwo Piasku
Mehr jest półsierotą, nieślubną córką cesarskiego urzędnika. Jest cicha, na pozór pokorna i ma macochę, która robi co może, by zamienić jej życie w piekło. Ale, wbrew pozorom, to nie jest kolejna wersja baśni o Kopciuszku.
Podszepty
Nie pamięta, kiedy to dokładnie się zaczęło. Wie jednak, że z każdym kolejnym dniem nadejście nocy przeraża go coraz bardziej.
Seweryn Gardy – jak większość z nas - co noc śni. Nie są to jednak sny przyjemne: w nocnych majakach jawi mu się ogromny, opuszczony dwór. Mężczyzna czuje, że coś jest z nim nie tak, że jego ściany niemalże przesiąknięte są złem. I choć się budzi, to każdej kolejnej nocy śni o tym samym. Jest cieniem człowieka, zastanawiającym się, czy to z jego psychiką jest coś nie tak. Może to jakieś podświadome ostrzeżenie od organizmu? W końcu też całkiem sporo przeszedł.
Seweryn postanawia podzielić się dziwnymi przeżyciami z miejscowym proboszczem, Wincentym. Impulsem do rozpoczęcia śledztwa staje się należący do niego od lat obraz. Czy prawda o jego autorze pomoże nieszczęśnikowi w uzyskaniu odpowiedzi? A może na drodze ku rozwiązaniom stanie jeszcze więcej pytań?
Zaczęło się od opisu, w którym jasno założono, iż będzie mrocznie i tajemniczo. Miałam cichą nadzieję, że w tej ponad sześćset stronicowej cegle rzeczywiście kryje się historia, która zwali mnie z nóg. Wiadomo, że im więcej stron, tym dokładniejsze zgłębienie właściwie każdego aspektu lektury. Niestety, po zakończeniu przygody z „Podszeptami” w głowie mam tylko jedno - ta książka jest o wszystkim, i o niczym.
Jak już wspomniałam, na starcie czytelnik otrzymuje obietnicę lektury mocnej, niepokojącej i mrocznej. W toku czytania pojawiają się wzmianki nawet o sekcie. Uwagę naszych domorosłych detektywów (jak również naszą) przyciągają szczególnie wzmianki o rodzinie Żarnowskich i dziwnych rzeczach, które – ponoć - działy się w murach okazałego domostwa, w którym to żyła rodzina. Z nielicznych informacji, jakie udało się zdobyć Sewerynowi oraz Wincentemu wynika, że syn głowy rodu, Eliot, cierpiał na okropne bóle głowy - takie, z jakimi nie radził sobie żaden, nawet najlepszy lekarz. Żyjący jeszcze świadkowie tamtych zdarzeń wspominali o nocach, w których niemal zwierzęce, bolesne wycie odzierało ich ze snu. I to ponoć skłoniło nestora rodu do zawarcia paktu z wysłannikiem piekieł. Nic dziwnego, że po takich informacjach skupiłam się jeszcze bardziej na historii. Wszystko wskazywało na to, że amatorskie śledztwo bohaterów pójdzie w tym kierunku, ale cóż.
Zazwyczaj punktuję nieprzewidywalność; doceniam, gdy autor potrafi mnie czymś zaskoczyć. Przyznam, że „Podszepty” wciąż tkwią mi w głowie. Obracam tę książkę w głowie, analizuję, próbuję dojść do jakichś sensownych wniosków. Jest ciężko, gdyż jak wspomniałam na początku, ta pozycja jest o wszystkim i o niczym. Niby mamy jakiś zarysowany plan (powtarzające się majaki o domostwie Żarnowskich), ale w toku wydarzeń zrobił się z tego totalny misz- masz. A dlaczego? A dlatego, że autorka postanowiła na siłę powiązać z „mroczną” historią dworu każdą postać, jaka tylko przewinęła się w tej historii. I nawet nie mówię tu o osobach, które nasz detektywistyczny duet poznaje w trakcie poszukiwań, lecz nawet o osobach z ich codzienności, otoczenia. Chyba nie było nikogo, kto w jakiś sposób nie byłby z nimi powiązany, a to już trochę za dużo. Dziwnych zbiegów okoliczności było tyle, że chyba pewnych wydarzeń nawet nie powinnam już tak określać. Nie ruszyłby mnie nawet ten happy end dla wszystkich bohaterów, gdyby nie to, że w pewnych przypadkach był on zwyczajnie odrealniony i bezsensowny. Będąc już przy temacie postaci w książce, zaznaczę, że moim zdaniem ich wielość znacznie utrudniała prawdziwe ich poznanie, jak również ogólne skupienie się na lekturze. Bo jak mogę w stu procentach myśleć o fabule, kiedy mój umysł stara się rozwiązać tajemnicę powiązań między bohaterami? O ile dobrze to wypada w przypadku dwóch - trzech osób, o tyle przy piętnastu jest już ogromny problem. Co więcej, większość z nich tak naprawdę nic nie wnosiła do historii, stanowiąc zaledwie zbędny dodatek, a opowieści o ich przeszłości (również niewpływające nijak na wątek główny) tylko „tuczyły” tę pozycję.
Szczerze powiedziawszy, dziś już nawet nie pamiętam, czy Seweryn ostatecznie dowiedział się, dlaczego to właśnie on śni o dworze Żarnowskich. Wielość wszystkiego w tej książce skutecznie przesłoniła wątek główny, za który wciąż uważam odnalezienie odpowiedzi na owo pytanie i uwolnienie mężczyzny od nocnych koszmarów. Nierzadko ilość jest równa jakości, acz w tym przypadku jest odwrotnie i idealnie pasuje tu powiedzenie: „Co za dużo, to niezdrowo”. Mimo tego możecie zmierzyć się z „Podszeptami”, być może to właśnie Wy odnajdziecie w tej książce coś pozytywnego.
Zapowiedź: Niewidzialni. Tom 1
Legendarna seria Granta Morrisona, jednego z brytyjskich twórców, którzy pod koniec XX wieku zmienili oblicze komiksu amerykańskiego. Młody bohater umieszczony w ośrodku resocjalizacyjnym szybko się orientuje, że dzieje się tam coś dziwnego, a nawet złowieszczego.
O czym szumią wierzby. W puszczy.
Na podstawie powieści Kennetha Grahame’a
„O czym szumią wierzby” to klasyczna powieść dla dzieci autorstwa Kennetha Grahame’a, po raz pierwszy opublikowana w 1908 roku. Jej bohaterami są kret, szczur wodny, borsuk i ropuch. Ich życie toczy się spokojnym rytmem, a jednak każdego dnia przeżywają nowe przygody. Niedawno, nakładem wydawnictwa Egmont, ukazała się powieść graficzna, która jest adaptacją klasycznej książki.
Zarys fabuły
Pan Kret ma już dosyć wiosennych porządków, dlatego postanawia się odprężyć, wychodząc na spacer. Na dworze spotyka swojego przyjaciela Szczura Wodnego i wspólnie postanawiają zorganizować piknik. Szczur ma wielu przyjaciół, o których chętnie opowiada i których postanawia przedstawić również Kretowi. Czasami jednak również i na nich czekają niewielkie tarapaty.
Spłowiały bratków szafirowe oczy, soczysta zieloność liści pobladła…
Strona wizualna
Komiks jest pięknie wydany, ma twardą, przyjemną w dotyku oprawę i format zbliżony do A4. Wydrukowany został na doskonałej jakości papierze. Zarówno za scenariusz, jak i za rysunki odpowiada Michel Plessix, który ilustracje do komiksu wykonał z dbałością o najdrobniejsze szczegóły. Są one niezwykle bogate i mają swój niezaprzeczalny klimat.
Na bezchmurnym niebie gwiazdy migotały tylko dla nich, przywołując w pamięci rozkosze minionego dnia, nowo odkryte zapachy, połyskujące zorze i wszystkie czarowne wrażenia, którymi poiły się ich zmysły…
Moja opinia i przemyślenia
„O czym szumią wierzby” to spokojna, ciepła opowieść o przyjaźni, nieśpiesznym cyklu życia i pięknie przyrody. Jest w niej odrobina humoru, nieco uroku i trochę marudzenia na codzienne obowiązki. Występującym w niej zwierzęcym bohaterom od czasu do czasu przytrafiają się jakieś przygody, trudno tu jednak mówić o wartkiej akcji czy szalonych zwrotach fabuły. Dlatego nie dziwi mnie, że komiks ukazał się w ramach projektu „Mój pierwszy komiks”, czyli wydań dla najmłodszych czytelników.
Podsumowanie
Adaptacja graficzna „O czym szumią wierzby” to pięknie wydany, świetnie zaprojektowany komiks (nie tylko) dla najmłodszych czytelników. To miły powrót do klasyki i doskonała forma, w której można zaprezentować ją dzieciom. Po lekturze pierwszego tomu, noszącego tytuł „W puszczy” niecierpliwie czekam na kolejną część, którą równie chętnie przeczytam.
Zapowiedź: Verity. Coraz większy mrok
Pierwszy thriller psychologiczny autorki, która porwała miliony czytelników.
Verity Crawford, sławna autorka thrillerów, zostaje sparaliżowana wskutek tragicznego wypadku. Jej mąż zatrudnia pisarkę Lowen Ashleigh, by dokończyła bestsellerową serię książek chorej żony.
Ktoś mnie pokochał
"Anthony Bridgerton to najbardziej zatwardziały kawaler Londynu. Lecz po cóż miałby się żenić? Jest wszakże największym uwodzicielem i nikt mu w tym nie dorówna..."
Niedawno, na fali netflixowej ekranizacji, kolejnego wznowienia doczekał się drugi tom sagi „Bridgertonowie” noszący tytuł „Ktoś mnie pokochał” i opowiadający historię miłosną głowy rodziny, wicehrabiego Anthony’ego Bridgertona. Czy książkę warto przeczytać? A może to przypadek, kiedy lepiej obejrzeć serial? Jaką historię tym razem opowie nam Julia Quinn?
Zarys fabuły
Londyn obiegła niesamowita wiadomość, wicehrabia Anthony, głowa rodu Bridgertonów, szuka dla siebie wicehrabiny. Żadna jednak z poznanych przez niego kandydatek nie jest dość dobra i nie spełnia wygórowanych oczekiwań mężczyzny. W końcu decyduje się oświadczyć pannie Edwinie Sheffield, którą jednak opiekuje się zdecydowanie przeciwna temu związkowi starsza siostra, Kate. Czy uda jej się popsuć matrymonialne plany pana Bridgertona?
Moja opinia i przemyślenia
Książka wydana w Polsce była nie po raz pierwszy, chociaż jakością poprzednie wydania nie dorównują nowemu. Z pewnością popularność serii wzrosła na fali netflixowej ekranizacji, ale kobiety od zawsze lubiły takie pełne ciepła, przyjemne romanse historyczne, a do takich właśnie należą powieści spod pióra Julii Quinn. Nie brakuje im również historycznej wiarygodności.
Przyznam szczerze, że historia Anthony’ego nie jest tą, na którą najbardziej czekałam, a mimo tego powieść bez trudu mnie wciągnęła i pozwoliła w swoim towarzystwie spędzić kilka przyjemnych chwil. Pamiętajcie Kochani, że w tym przypadku nie wystarczy obejrzeć serialu, bo to dwie, zupełnie inne opowieści.
W powieści nie zabrakło również nieco pikantniejszych scen, które jednak opisane zostały z dużym wyczuciem i oczywiście ze smakiem. Nijak się mają do często wulgarnych, współczesnych erotyków. Sam styl pisania Julii Quinn jest bardzo przyjemny, a i tłumaczka zrobiła tu doskonałą robotę. Miła jest również możliwość wyboru okładki, wedle uznania możemy kupić wersję dopasowaną do reszty serii lub książkę z filmową szatą graficzną.
Podsumowanie
„Ktoś mnie pokochał” to inteligentnie napisana, pełna uroku i zabawnych konwersacji historia. Sądzę, że każda osoba, która pomyśli, że wystarczy obejrzeć serial, wiele na tym straci. W powieści pojawia się wiele zupełnie pominiętych w ekranizacji wątków, a bohaterowie mają swój niewątpliwy i niepowtarzalny urok. To tytuł, który zdecydowanie warto przeczytać i prawdziwa gratka dla miłośniczek romansów historycznych.