kwiecień 24, 2024

piątek, 30 marzec 2018 09:14

Wywiad z Magdaleną Kuydowicz

By 
Oceń ten artykuł
(0 głosów)

Zapraszamy do wywiadu z panią Magdalena Kuydowicz, pisarką, teatrologiem, dziennikarką, która niedawno wydała nakładem Wydawnictwa Prószyński i S-ka książkę pt. "Stało się". O książce możecie przeczytać --> TUTAJ, a poniżej zamieszczamy wywiad, który został przeprowadzony z autorką przez naszą recenzentkę, pania Justynę Gul.


Dzień dobry,

nazywam się Justyna Gul i w imieniu Czytelników serwisu Secretum.pl chciałam podziękować za poświęcony mi czas.

Justyna Gul: Swoją pisarską przygodę zaczęła Pani od poradników oraz książek z przepisami kulinarnymi gwiazd. Tym razem jednak pojawiła się powieść kryminalna, podszyta humorem – Stało się. Skąd wziął się pomysł na tworzenie literatury gatunkowej?
To było moje marzenie od czasów liceum, napisać komedię kryminalną.
Gdy w pracy robiłam wywiad do programu W roli głównej Magdy Mołek w TVN Style i poznałam Joannę Chmielewską – mistrzynię gatunku – poczułam, że czas się za to zabrać poważnie. To było 10 lat temu. Książkę pisałam trzy lata, bo jestem na co dzień zapracowaną dziennikarką telewizyjną.

J.G.: Czy powieści kryminalne pisze się łatwiej niż poradniki, czy wręcz przeciwnie?
Inaczej. Poszłam na kurs twórczego pisania Katarzyny Bondy w szkole Maszynadopisania.pl i tam dowiedziałam się, jak się za to zabrać. Sama Bonda mi to nakazała zrobić, wiedząc dobrze, że napisanie komedii kryminalnej to trudne zadanie. Powieść kryminalna rządzi się swoimi prawami. Trzeba je znać i opanować, żeby napisać kryminał. To drobiazgowa robota. Należy historię rozpisać na wątki, opisać dobrze bohaterów, dokładnie zbadać temat, a potem siąść i napisać. Fascynująca i żmudna robota.

J.G.: Skąd czerpała Pani inspiracje do kryminalnej intrygi stanowiącej kanwę powieści?
Z życia i historii opowiedzianej przez dziennikarza śledczego Superwizjera o pewnym nietypowym leasingu, ale więcej nie powiem, proszę zajrzeć do książki. :)

J.G.: Jaka jest Magda Kuydowicz prywatnie? Czy postać Matyldy Kwiatek to Pani alter ego?
Wszyscy znajomi mi mówią, że jak się czyta moją powieść, to się mnie widzi oczyma duszy – więc tak – dałam Matyldzie Kwiatek trochę z siebie. Moje rozczochranie, emocjonalność i doświadczenie w pracy dla telewizji. Ale jestem mniej kochliwa i nie tak odważna jak Matylda. Tak jak ona wierzę w przyjaźń. I często kłócę się z mamą o tak zwane pryncypia.

J.G.: Na stronach powieści pojawia się również osobliwy porucznik Ryszard Kudełka, który dzielnie tropi aferę. Czy tworząc tę postać, wzorowała się Pani na kimś?
Ryszard Kudełka to moja ukochana postać, całkowicie fikcyjna. Tworzyłam ją z sympatią i tkliwością. Uwielbiam takich fricków – mężczyzn nieprzystosowanych do rzeczywistości, z pozoru słabych, ale wewnętrznie silnych i konsekwentnych w działaniu. Choć gdy go wymyślałam, muszę szczerze wyznać, że miałam pod powiekami obraz Roberta Górskiego – tak mi jakoś pasuje do tej roli... Robert zresztą dał mi rekomendację na okładkę książki.

J.G.: Czy w sprawach kryminalnych ma Pani jakichś konsultantów, na przykład wśród policjantów czy prawników?
Tak, pomagał mi Robert Duchnowski – policjant na emeryturze, który konsultował większość seriali kryminalnych w Polsce. Słynny „Duch” z powieści Bondy. I wspomniany wcześniej dziennikarz Superwizjera Krzysztof Śpiechowicz.

J.G.: Co w tworzeniu kryminału jest najtrudniejsze? Stworzenie fabuły czy wykreowanie bohatera?
Nie wiem. Zaczęłam od bohaterki. Matylda podpowiedziała mi jak zacząć, potem przeczytałam pewien artykuł, a na koniec poznałam Ducha – Roberta Duchnowskiego, który podsunął mi pomysł i kontakt do Krzysia Śpiechowicza. Tak rodziła się moja historia, gdy Matylda już w mojej głowie siedziała i czekała na to, co dla niej wymyślę.

J.G.: Nie mogę nie zapytać – czy wypoczynek, na który skazała Pani Matyldę, koszmarna dieta i katorżnicze ćwiczenia fizyczne to coś, co zna Pani z własnego doświadczenia?
Oj, znam, znam, co roku się tak katuję i wracam wysportowana, wyspana i z gładką skórą. Jestem alergiczką jak Matylda. Kiedyś jeździłam na takie wczasy trzy razy do roku, teraz tylko w lecie udaje mi się wyrwać na dwa tygodnie do takiego „klasztoru”. Poza tym jeżdżę na warsztaty jogi i tam pojedzie Matylda w kolejnym tomie jej przygód, które właśnie powoli rozpisuję.

J.G.: Rozpoczynając książkę, znała Pani już jej zakończenie?
Pisałam ją od końca! Tak mi kazała Katarzyna Bonda. Więc tak, wiedziałam, kto zabił.

J.G.: Za sprawą Stało się jest Pani porównywana do Joanny Chmielewskiej. Czytuje Pani kryminały tej autorki? Ciąży Pani to porównanie czy uskrzydla?
To moja królowa i idolka, porównanie jest na wyrost, ale uskrzydla mnie i cieszy niezmiernie.

J.G.: W ostatnich czasach na polskim rynku pojawiło się sporo kryminałów, zarówno tych mrocznych, w których krew leje się na każdej stronie, jak i tych z humorem. Czy uważa Pani, że pomiędzy autorami kryminalnych historii w Polsce jest rywalizacja?
Kryminaliści są bardzo fajni, naprawdę. Kilkoro poznałam. Wspieramy się na forach i pomagamy w dotarciu do różnych źródeł. Moi koledzy po piórze, Alek Rogoziński, Marta Matyszczak, Ania Fryczkowska czy słynny Zygmunt Miłoszewski, Robert Małecki, Remigiusz Mróz, to miłe inteligentne osoby bez kompleksów. Gdyby nie Bonda, nie skończyłabym tej książki, tak mnie skutecznie potrafiła kopnąć w d... Więc akurat mam z autorami kryminałów dobre relacje i wspomnienia.

J.G.: Czym dla Pani jest kryminał – rozrywką, zagadką do rozwiązania czy może bodźcem do refleksji nad naturą człowieka i nad tym, do czego jest zdolny się posunąć?
Raczej to drugie, nie traktuję tego pisania jak zabawy. Poważnie do tego się zabieram i nad tym pracuję. Na co dzień żartuję i lubię dystansować się do rzeczywistości. Ale w pracy jestem okropnie zasadnicza. Każdy mój znajomy to pani powie.

J.G.: W jaki sposób Pani pisze? Narzuca sobie dyscyplinę? Czeka na twórczą wenę? Zasiada Pani przy biurku czy raczej w wygodnym fotelu?
Piszę określoną i narzuconą sobie ilość tekstu w tygodniu, najchętniej w Kafelku – mojej ulubionej śniadaniowni na Ursynowie. Kiedy się da. Wieczorami w domu przy biurku, weekendami w Kafelku z moim psem u boku. Sonia jest także bohaterką mojej książki i bardzo mnie wspiera. W pisaniu i w życiu.

J.G.: Co Pani najchętniej czyta? Ma Pani ulubionego autora, książkę?
Jestem pożeraczem książek. Teraz czytam Lemaitre’a, wracam do Aghaty Christie, Chandlera, Chmielewskiej, gdy mi smutno. Zachwyciła mnie ostatnia książka Magdaleny Tulli Jaka piękna iluzja, Wzgórze psów Jakuba Żulczyka, Cienie Wojciecha Chmielarza. Ucztą jest dla mnie literatura opowiadań i rozmów Mikołaja Grynberga, czytam też poezję – Wiedeński High life Jakobe Mansztajna mam w swoim kindle’u i często do jego wierszy zaglądam. Dramaty Czechowa to piękna literatura. No, mogę tak wymieniać godzinami... W moim małym mieszkanku mieszkają książki, Sonia i ja.

J.G.: Jakie są Pani dalsze plany związane z pisaniem? Czy na horyzoncie pojawi się nowy kryminał?
Piszę drugą część losów Matyldy, zbieram materiały – pierwszy rozdział i trup już są. Proszę trzymać kciuki i czytać! „Czytając zapominamy, że jesteśmy sami” – jak ktoś kiedyś pięknie powiedział. Myślę też, że czytając, jest łatwiej i ciekawiej żyć po prostu. Polecam!

Bardzo dziękuję za udzielenie mi wywiadu.
Justyna Gul