Rezultaty wyszukiwania dla: młodzieżowa

sobota, 20 czerwiec 2015 23:44

Misja Ivy

Post apokaliptyczne powieści młodzieżowe zastąpiły ostatnimi czasy nurt gatunku „paranormal romance". Z grubsza jednak polegają na tym samym - niespodziewana miłość, niebezpieczeństwo oraz rozważania próbujących poradzić sobie z losem nastolatków. Czy powieść Amy Engel - „Misja Ivy" - w jakikolwiek sposób wyróżnia się na ich tle?

Świat po wojnie nuklearnej, przeżyli jedynie nieliczni. W niewielkim, ogrodzonym kolczastym płotem miasteczku, panują surowe zasady, a kto ich nie przestrzega, zostaje wykluczony ze społeczności i wygnany na zewnątrz. Jednym z obowiązków mieszkańców są śluby w wieku szesnastu lat. Specjalna komisja dobiera pary na podstawie testów osobowości. Ivy to jednak nie dotyczy - ona jest córką założyciela osady, a to oznacza, że przeznaczony jej został syn prezydenta. Może nie byłby to taki najgorszy los, gdyby nie fakt, że od trzech pokoleń ich rodziny są zwaśnione, a zadaniem dziewczyny zostaje zabicie przyszłego męża.

Powieść jest oryginalna jak na swój gatunek i czyta się ją rewelacyjnie szybko. Fabuła została skonstruowana w interesujący sposób i z przyjemnością śledzi się losy bohaterów. Świat został pokrojony na kawałki, a w tytule „Misja Ivy" przedstawiona zostaje jedynie maleńka jego część - nic jednak straconego. Zakończenie zostało otwarte w taki sposób, że z pewnością niebawem pojawi się kontynuacja.

Bohaterowie zostali wykreowani bardzo szczegółowo. Mają wyraźnie zarysowane charaktery oraz cechy osobowości. Sama Ivy należy jednak do tego rodzaju irytujących postaci, które kosztem samych siebie chcą zbawić świat i nie przychodzą im do głowy żadne inne, logiczniejsze rozwiązania. Nie chciałabym spoilerować, ale wiedząc co ją czeka mogła chociaż wrzucić sobie plecak w krzaki przy płocie i pozostawić nutkę nadziei na przeżycie. Tylko po co? Śmierć w wieku szesnastu lat to przecież taka kusząca perspektywa...

„Misja Ivy" to ciekawa, przemyślana powieść. Autorce w dobry sposób udało się wykorzystać całkiem niezły pomysł. Brakuje w niej jednak post apokaliptycznego klimatu - odniosłam wrażenie, że akcja równie dobrze mogłaby rozgrywać się na przykład w średniowieczu. Wyszłoby na to samo. Nie było to jednak zbyt wielką wadą, chyba, że ktoś się nastawił na genialną wizję świata po zagładzie nuklearnej. Uważam, że książka jest jak najbardziej godna przeczytania i tego by poświęcić na nią swój cenny czas. Pomimo kilku, drobnych wad, lekturę jak najbardziej polecam!

Dział: Książki
czwartek, 11 czerwiec 2015 01:23

Premiera: "Sny bogów i potworów"

Nakładem wydawnictwa Amber nareszcie ukazała się długo oczekiwana kontynuacja trylogii "Córka dymu i kości" – pełnej piękna, tajemnic, bólu, zawiedzonej miłości, wyborów niemożliwych do dokonania i odwiecznej wojny, bez której życie zamiera. Kolejna część swoją premierę będzie miała już w lipcu!

Dział: Książki
wtorek, 09 czerwiec 2015 12:47

Następczyni

„Następczyni" to już czwarty tom serii „Rywalki", ale tak właściwie, to chyba raczej pierwszy tom rozpoczynający nowy cykl. Tym razem to nie America jest główną bohaterką, a jej córka, która podczas eliminacji ma za zadanie odnalezienie przyszłego księcia.

Księżniczka Eadlyn w przyszłości zostanie samodzielnie rządzącą królową. Dziewczyna pogodziła się z losem i bardzo pilnie przygotowuje się do swoich obowiązków. Problem jednak polega na tym, że nie zauważa jak bardzo bywa egoistyczna, a egoizm nie jest pożądaną cechą przyszłego władcy. Okazuje się, że oczy otworzą jej dopiero eliminacje i pobyt w zamku chłopców, których z początku nienawidzi z całego serca.

Powieść Kiery Cass to z definicji dystopia, ale... moim zdaniem trylogia „Rywalki" opowiadała raczej historię „Kopciuszka" tylko w znacznie bardziej dziewczęcy sposób niż oryginał. „Następczyni" również pokazuje problemy dojrzewającej nastolatki, o ograniczonej wolności i swobodzie wyborów. Bunt i własne pragnienia niekiedy przysłaniają Eadlyn wszystko inne. Całość natomiast została przedstawiona w otoczce pałacu, bali i pięknych sukni.

Młodzieżowa seria Kiery Cass wzbudza wiele kontrowersji. Spotkałam się zarówno z opiniami wychwalającymi ją pod niebiosa jak i zdaniem, że książki są naprawdę marne. Jeżeli ktoś sięga po nią z nadzieją na cudownie skonstruowaną dystopię, to niestety ma pełną szansę się zawieść. „Rywalki" to seria dla nastoletnich dziewczyn - tak jak wspomniałam wcześniej, historia niemalże „Kopciuszka".

Wydaje mi się, że nastolatki szukające romantycznej powieści w niecodziennym klimacie twórczością Kiery Cass będą zachwycone. Ja sama szukałam lekkiej, wciągającej lektury i tak właśnie odebrałam „Następczynię", którą czytało mi się rewelacyjnie szybko i z przyjemnością. Nie zaprzeczam, że to powieść czysto rozrywkowa, ale moim zdaniem zdecydowanie nie jest to powód by ją przekreślać - niekiedy nawet wręcz przeciwnie.

Sympatycznie skonstruowana historia posiada otwarte zakończenie. Oznacza to zapewne, że pojawią się kolejne tomy - i dobrze! Uważam, że seria jest warta kontynuowania, bo każdy potrzebuje kilku chwil, w ciągu których może oderwać się od rzeczywistości i przenieść do zupełnie innego, pozbawionego jego własnych problemów świata. Z przyjemnością dowiem się w jaki sposób dalszy przebieg eliminacji wpłynie na dumną księżniczkę Eadlyn i czy stanie się dzięki nim bardziej podobna do swojej matki. Każdemu kto szuka lekkiej, dziewczęcej lektury, „Następczynię" chętnie polecę - dla wielbicieli powieści dystopicznych lub typowego fantasty książka zdecydowanie się nie nadaje.

Dział: Książki
czwartek, 15 styczeń 2015 03:02

Dziedzictwo światła

Gargulce to bardzo ciekawy temat, który jednak o dziwo niezbyt często pojawia się w literaturze, a już z pewnością nie wysuwa się na pierwszy plan. Najczęściej w tą dziedzinę legend zagłębiają się pisarze niemieccy, tak jak zrobiła to w pobocznym wątku swojej "Trylogii Czasu" Kerstin Gier. Gesa Schwartz natomiast w dobrym stylu i z doskonałym pomysłem dała tym mitycznym stworzeniom w swojej powieści główną rolę.

Od czasu wydarzeń z pierwszego tomu minął już rok. Mia posiada dar widzenia, dzięki któremu poznaje pełen magii, tajemniczy Innoświat. Żyją w nim przeróżne stworzenia, które od wieków strzegą losów świata. Serafin, którego pokonali Grim i Mia okazuje się nie być jednak najgorszym zagrożeniem, jakiego mogliby się spodziewać. Czy uda im się zwyciężyć prastarą, śmiertelnie niebezpieczną magię?

Akcja powieści toczy się wartko, a jej zwroty niejednokrotne zaskakują. Fabuła jest rozbudowana i czarująca, choć niektóre jej wydarzenia bywają brutalne i groteskowe. Innoświat jest po prostu magiczny, bo innymi słowami nie sposób tego ująć. Dodatkowo powieść, choć naprawdę sporej objętości, czyta się rewelacyjnie szybko i bez najkrótszej chwili znudzenia.

Bohaterowie serii są żywi i pełni barw. Wraz z nimi można śmiać się i płakać. Momentami czytelnik ma wrażenie, że stoi tuż obok nich. Zdecydowanie zaliczyć ich można do mocnych stron tej powieści. Posiadają swoje rozterki i smutki oraz wiele odcieni szarości. Należą do gatunku takich postaci obok których z pewnością nie można przejść obojętnie. W wypadku "Dziedzictwa Światła" dotyczy to zarówno bohaterów pierwszo jak i drugoplanowych, co jest bardzo miłym akcentem, którego brakuje w wielu, całkiem dobrych powieściach.

Magia świata przedstawionego zaskakuje. Jest on porównywalny do kreacji prezentowanych przez Brandona Mulla czy Neila Gaimana. Oczywiście różni się od nich na swój sposób (pisarka korzysta ze źródeł, jednocześnie malując swój własny obraz), ale trzyma tak samo wysoki poziom. Ta kraina żyje własnym życiem i niczego jej nie brakuje. Gesa Schwartz stworzyła piękną, ale jednocześnie okrutną baśń dorównującą tym spod pióra Braci Grimm czy Hansa Christiana Andersena.

"Dziedzictwo Światła" to doskonała kontynuacja "Pieczęci ognia". Książka jest baśniowa, fantastyczna i pełna barw. To prawdziwa uczta wyobraźni, przy której nie sposób się nudzić. Jeżeli miałabym przedstawić idealny przykład tego, jak uważam, że powinna wyglądać literatura młodzieżowa, to zaprezentowałabym właśnie tą powieść. Polecam, bez najmniejszych zastrzeżeń! Naprawdę warto!

Dział: Książki
piątek, 09 styczeń 2015 16:55

Klątwa Wendigo

"Klątwa Wendigo" to drugi tom serii "Monstrumolog" autorstwa Ricka Yancey, znanego w Polsce z powieści science fiction "Piąta Fala", która opisuje zagładę ludzkości. W 2004 roku Rick Yancey porzucił pracę i od tego czasu pisze prawie codziennie, bo uważa, że to najlepsza droga, by marzenia stały się rzeczywistością.

W drugim tomie po raz kolejny spotykamy Willa Henry'ego i Doktora Warthrope'a. Tym razem wyruszą oni do Kanady by odnaleźć starego przyjaciela, a także zbadać pewną indiańską legendę. Nie na wszystko są jednak doskonale przygotowani, a sytuacja staje się naprawdę poważna.

Akcja poprowadzona została w ciekawy sposób, ale to oryginalna konstrukcja samej powieści wywołuje wrażenie. Pisarz wykorzystał tu kilka niecodziennych pomysł i zabiegów, a co ciekawsze to nie bohater, który opowiada nam historię wiedzie w fabule prym, jest raczej dokładnym i spostrzegawczym obserwatorem. Dodatkowo wydarzenia widzimy z perspektywy czasu i z pewnego dystansu, który również w interesujący sposób wpływa na ich kształt oraz przesłanie.

Monstrumologia to niezwykła i rozbudowana nauka. Oczywiście sam pomysł pojawiał się już wielokrotnie, ale chyba nigdy jeszcze nie spotkałam się z tym by ktoś tak dokładnie i starannie określił i zarysował ideę. Już samo to czyni serię "Monstrumolog" dość wyjątkową. Podoba mi się także podejście Doktora, nasuwa mi namyśl kilka niezwykłych seriali takich jak "Czynnik PSI", które z przyjemnością oglądałam w dzieciństwie. Powieści tego typu nie znam właściwie wcale, a przynajmniej żadna na zawołanie nie przychodzi mi do głowy.

Literackie, wręcz poetyckie opisy potworności Rick Yancey tworzy w genialny sposób. To co zostało świetnie przedstawione w książce "Badacz potworów" powraca w "Klątwie Wendigo" ze zdwojoną siłą. Nie ma tu może tyle makabry, co w pierwszym tomie, klimat jednak jest iście horrorowy. Autor nie szczędzi czytelnikowi groteski i okropieństw, także sądzę, że każdy nastoletni czytelnik będzie pod tym kątem powieścią naprawdę zachwycony. To idealne zastępstwo dla gier komputerowych i zachęta by choć na chwilę się od nich oderwać.

Zarówno "Badacza Potworów" jak i "Klątwę Wendiego" serdecznie wszystkim wielbicielom mitów, legend i klimatycznych horrorów polecam. I chociaż historie jako takie są odrębne, radzę jednak cykl zacząć czytać od początku, wywrze wtedy znacznie lepsze wrażenie. "Monstrumolog" to ciekawa, dobrze skonstruowana seria, której twórcy nie brakuje zarówno pomysłowości, wyobraźni jak i warsztatu czy dobrego wykonania. Cieszy mnie, że na naszym rodzimym rynku coraz częściej pojawiają się pozycje młodzieżowe nie przeznaczone jedynie dla nastoletnich miłośniczek wampirów.

Dział: Książki
środa, 07 styczeń 2015 19:06

Białe jak śnieg

"Białe jak śnieg" to kontynuacja doskonałej, kryminalnej serii spod pióra Salli Simukka, która rozpoczęła się tytułem "Czerwone jak krew". Pisarka urodziła się i mieszka w Tampere. Obecnie jest najpopularniejszą fińską autorką powieści dla młodzieży. To właśnie trylogia o przygodach Lumikki Andersson przyniosła jej międzynarodową sławę.

Wygląda na to, że spokojne do tej pory życie Lumikki już nigdy nie wróci na dawny tor. Od ostatnich wydarzeń minęło kilka miesięcy. Dziewczyna wyjeżdża do Pragi by tam móc wreszcie odpocząć i dojść do siebie. Na miejscu jednak spotyka osobę, która twierdzi, że jest jej starszą siostrą i ma na to całkiem mocne dowody. Nie jest to jedyny problem, który bohaterka musi w jakiś sposób rozwiązać. Natomiast stawką będzie nie tylko jej własne życie.

Tym razem wątek kryminalny dotyczył będzie działalności "Białej Rodziny", zorganizowanej, niebezpiecznej sekty. Ulice Pragi okażą się wcale nie takie spokojne i słoneczne na jakie nadzieję miała Lumikka. Dziewczyna zostanie zmuszona by podjąć kolejne, trudne wyzwanie, a także by zmierzyć się z własną przeszłością, która być może odsłoni przed nią zupełnie nową, niespodziewaną przyszłość.

Powieść, a właściwie cała trylogia, została niesamowicie wydana (trzeci tom co prawda możemy zobaczyć póki co jedynie w zapowiedziach, ale wygląda na to, że nie będzie odbiegał od dwóch pozostałych). Książki posiadają intrygujące, tajemnicze, niekrzykliwe okładki, obiecujące niezwykłą zawartość. Redakcja tekstu, korekta oraz tłumaczenie również stoją na wysokim poziomie. Takie wydania czyta się z prawdziwą przyjemnością.

Lumikka to bohaterka silna, niezależna i inteligentna. Nie ma w niej żadnych cech oczekującej ratunku księżniczki. Sama kreuje swoją przyszłość i bierze odpowiedzialność za własne działania. Gdy poznajemy ją lepiej, skorupa opada i dowiadujemy się, że to dziewczyna z krwi i kości, która również posiada uczucia i duszę, a osoba, którą czytelnicy poznali w pierwszym tomie ukryta była pod maską. Szczerze przyznam, że Lumikka to jedna z lepszych postaci o których kiedykolwiek czytałam. Nie podlega żadnym schematom czy wzorcom. Jest intrygująca i niepowtarzalna. Z prawdziwą przyjemnością zagłębiłam się w jej świat.

To zaskakujące jak Salla Simukka potrafi zupełnie zmienić sposób pisania i klimat całej historii. Sama idea zostaje dosyć podobna, ale cała reszta jest zupełnie świeża i nowa. Wątek kryminalny wydaje się nieco lżejszy od poprzedniego, ale w dalszym ciągu wysuwa się na pierwszy plan. Zaraz po nim pisarka przywiązuje wagę do prywatnego życia Lumikki, które z pewnością do nudnych nie należy. Nawet gdy już skończymy czytać cały tom, w dalszym ciągu pozostaje wiele pytań, domysłów i niedopowiedzeń oraz oczywiście ogromna ochota, by jak najszybciej poznać historię, którą przyniesie ze sobą tytuł "Czarne jak heban".

"Białe jak śnieg" to, w odróżnieniu od "Czerwone jak krew", już nieco bardziej typowa literatura młodzieżowa. Książkę czyta się szybko i z ciekawością. Fabuła jest nieprzewidywalna i doskonale skonstruowana. Wątek kryminalny potrafi zaintrygować, tak samo zresztą jak i główna bohaterka. Trylogię spod pióra Salli Simukka jak najbardziej wszystkim polecam, zwłaszcza osobom, które lubią książki dla młodzieży, a chciałyby nieco odpocząć od niezwykle popularnej literatury paranormalnej czy też antyutopijnej. Nic dziwnego, że skandynawskie kryminały są uważane za najlepsze na świecie.

Dział: Książki
sobota, 20 grudzień 2014 09:38

Czerwone jak krew

Nigdy nie byłam wielką miłośniczką kryminalnych zagadek czy powieści akcji. Tytuł "Czerwone jak krew" jednak w jakiś sposób mnie do siebie przyciągnął. Może to dzięki temu, że w powieści występują nastoletni bohaterowie, a może dlatego, że spodobało mi się wydanie. Tego nie jestem w stanie określić, za to chętnie opowiem nieco o samej lekturze. Podobno właśnie skandynawskie thrillery należą do najlepszych na świecie.

Lumikki Andersson w szkolnej ciemni odkrywa ubrudzone krwią pieniądze. Instynkt bierze górę i dziewczyna ucieka. Gdy po chwili wraca, banknotów już tam nie ma. Ciekawość wygrywa. Siedemnastoletnia uczennica elitarnej szkoły artystycznej zostaje wplątaną w bardzo niebezpieczny wyścig i kryminalne tango. Czy jednak chodzi w nim tylko o fortunę?

Akcja powieści toczy się wartko, a fabuła trzyma w napięciu. Salla Simukka bez wątpienia potrafi skupić uwagę czytelnika na opowiadanej przez siebie historii. Książka jest mroczna i pełna krwi. Potrafi przyprawić o dreszcze. Padają trupy. Po raz kolejny okazało się, że skandynawscy pisarze naprawdę znają się na rzeczy i posiadają umiejętności w kreowaniu naprawdę świetnych, intrygujących thrillerów.

Pisarka położyła duży nacisk na kreację głównej bohaterki i to ona jest słońcem wokół którego krążą inne planety, ale fabuła przedstawiona została nie tylko z jej punktu widzenia, a narrator jest wszechwiedzący. Wydaje mi się, że dzięki temu konstrukcja powieści zyskała swoje własne, oryginalne elementy.

Lumikki jest postacią ciekawą. Posiada urodę Królewny Śnieżki i swoje zdanie na każdy temat. Dziewczyna jest typem samotnika, outsiderki, która unika problemów. Ma swój własny sposób na życie i konsekwentnie się go trzyma. Wszystko układało się tak jak tego chciała. Dopiero wydarzenia przedstawione w powieści zachwieją posadami jej świata, a czytelnicy powoli zaczynają rozumieć motywy jej działania.

W tym wypadku zwróciłam również uwagę na samo wydanie książki. Niewiele odbiega od typowych standardów, ale jednak. Posiada skrzydełka, wypukłości na ciekawej graficznie okładce i dodające nastroju, grafitowe strony, które oddzielają rozdziały. Niewiele było trzeba by, dzięki ciekawej szacie graficznej, książka stała się niezwykle zachęcająca do czytania.

"Czerwone jak krew" to powieść napisana w lekkim, przyjemnym stylu. Jej treść niejednokrotnie potrafi wywołać wrażenie w czytelniku. Ta książka to świetny kryminał, który ma szansę spodobać się nie tylko miłośnikom gatunku, ale również takim osobom jak ja, które sporadycznie po tego typu literaturę sięgają. Jestem zadowolona, że udało mi się tak dobrze trafić i niecierpliwie czekam na drugą część, noszącą tytuł "Białe jak śnieg".

Dział: Książki
sobota, 13 grudzień 2014 09:43

Black Ice

Becca Fitzpatrick to pisarka znana z fantastyczne sagi "Szeptem", która została przetłumaczona na kilkadziesiąt języków. Tym razem jednak postanowiła stworzyć coś zupełnie innego. "Black Ice" to lodowato-zimna powieść akcji z kryminalnymi zagadkami i delikatnym wątkiem romantycznym w tle.

Podczas gdy wszystkie jej koleżanki spędzają przerwę wiosenną na Hawajach, Britt wybiera się na wyprawę w góry. Z początku zaplanowała ją by wykazać sie przed swoim byłym chłopakiem. Miała nadzieję, że znów będą razem. Jednak wraz z upływem miesięcy przebycie górskiego szlaku stało się jej prywatną krucjatą. Gdy jednak wraz z przyjaciółką rozpoczęły podróż do domku w górach, niespodziewanie zastała ich śnieżyca. Musiały błąkać się po okolicy, szukając jakiegokolwiek domku. Pech chciał, że trafiły do miejsca, w którym ukrywało się dwóch młodych przestępców. którzy postanowili zatrzymać dziewczyny jako zakładniczki.

Do powieści podchodziłam odrobinę sceptycznie i w najśmielszych marzeniach nie przypuszczałam, że tak bardzo mnie wciągnie. Akcja toczy się wartko, niekiedy bywa naprawdę groźnie. Fabuła przeplatana jest przemyśleniami głównej bohaterki. Bez przerwy coś się dzieje i w tej historii nie ma miejsca na nudę. Książkę czyta się z niecierpliwością - bez chwili wytchnienia. Jest w niej wszystko. Od spraw zwyczajnej młodzieży, takich jak trudy przyjaźni, zauroczenie czy ból po rozstaniu, po wątek czysto kryminalny, w którym główną rolę odgrywają tajemnicze morderstwa.

Britt jest zwyczajną nastolatką, niekiedy dość bystrą, innym razem zupełnie głupiutką. Mającą swoje zalety i wady. Jest bohaterką prawdziwą, zupełnie realistyczną. To nie Mary Sue, ani żadna super bohaterka. Niekiedy się pogubi, nie do końca rozumie swoje uczucia, postępuje pochopnie i lekkomyślnie. Uważam, że została wykreowana naprawdę rewelacyjnie. W Calvinie natomiast nieco brakowało mi pewnej spójności, kilku drobnych szczegółów, które łączyłyby całą układankę. Pozostali jednak również przedstawieni zostali perfekcyjnie.

"Black Ice" określiłabym mianem młodzieżowego thrillera. Od pierwszej do ostatniej strony książka trzyma w napięciu. Powieść posiada intrygującą fabułę, dobrze skonstruowaną akcję i wiele ciekawych wątków pobocznych. Mroźny klimat gór, w którym dzieją się wydarzenia, jest niesamowity. Do tego historia została opowiedziana w taki sposób, że bez trudu można sobie wyobrazić co czuła podczas swojej wędrówki Britt. Lekturą jestem zauroczona, a tytuł "Black Ice" wszystkim serdecznie polecam, to naprawdę świetnie napisana książka.

Dział: Książki
środa, 12 listopad 2014 17:27

Monument 14: Wściekły wiatr

„Wściekły wiatr" to trzeci i ostatni tom trylogii noszącej tytuł „Monument 14″. Katastrofa ekologiczna spowodowała anomalie pogodowe, te natomiast doprowadziły do wycieku chemikaliów w bazie wojskowej. Mają one wpływ na ludzi zależny od ich grupy krwi. Ciała niektórych pokrywają się krwawiącymi bąblami, prowadzącymi do szybkiej i bolesnej śmierci, inni stają się agresywnymi potworami, dostają paranoi lub, w najłagodniejszym przypadku, po prostu będą bezpłodni.

Dzieci są bezpieczne. Trafiły do obozu dla uchodźców utworzonego na terenie Kanady. Niestety Josie nie udało się tam dotrzeć. Zamiast tego została zamknięta w obozie – więzieniu, który powstał specjalnie dla osób z grupą krwi 0 na terenie jednego z ocalałych Stanów. Opiekuje się tam gromadką osieroconych dzieci. Gdy przypadkiem jej zdjęcie pojawia się w gazecie, jej towarzysze z Monumentu dowiadują się, że Josie żyje. Niko jest zdeterminowany by odnaleźć i uwolnić swoją ukochaną dziewczynę. W podróży towarzyszą mu Jake, Astrid w zaawansowanej ciąży, która boi się, że wojsko zacznie przeprowadzać na niej eksperymenty oraz opiekujący się nią, bez pamięci w niej zakochany, Dean.

Najgorsze minęło, jednak ludność Stanów Zjednoczonych została zdziesiątkowana. Do tego wojsko wciąż z jakiejś przyczyny ukrywa wiele tajemnic – choćby informację o „wściekłych wiatrach", które krążą po kontynencie, roznosząc chemikalia. Emmy Laybourne również w trzecim tomie swojej powieści ma o czym pisać i nie są to rzeczy naciągane czy wciskane na siłę by stworzyć jakąkolwiek fabułę. Pisarka rzeczywiście miała pomysł na to o czym będzie kolejna książka. Świat po apokalipsie jest równie przerażający co podczas trwania sennego koszmaru.

Oczywiście, tak jak dwie pozostałe, książka jest świetnie napisana. Wciąga, nie pozwala oderwać się nawet na moment. Mimo to wydaje mi się, że trzecia część jest najgorsza. Kilkoro bohaterów zostało stworzonych chyba specjalnie po to, żeby w fabule pojawiły się jakieś nowości. Niektóre sytuacje wydają się być irracjonalne, tak samo zresztą jak kilka zachowań. Miejsce w którym znalazła się Josie przeraża, ale jednocześnie (przynajmniej dla Polaków) nie jest ani nowe, ani obce. Zakończeniem również czuję się nieco zawiedziona, choć to jest wyłącznie kwestią gustu – jak na powieść postapokaliptyczną wszystko kończy się zbyt szczęśliwie.

„Wściekły wiatr" to jednak, mimo kilku niedociągnięć, naprawdę świetna młodzieżówka. Poruszająca i ciekawa, dająca wiele do myślenia – nie tylko o sobie i swoim życiu, ale również o otaczającym nas świecie. Bohaterowie są interesujący i dobrze wykreowani oraz poprowadzeni wprawną ręką. Fragmenty zostały stworzone w taki sposób, że momentami czytelnik żałuje, że zbyt wolno je czyta. Zarówno ostatni tom trylogii jak i całą serię „Monument 14″ serdecznie i z czystym sumieniem polecam! To jedna z tych powieści, które warto przeczytać, zwłaszcza gdy lubi się literaturę katastroficzną.

Dział: Książki
piątek, 07 listopad 2014 20:15

Monument 14: Niebo w ogniu

Katastrofy ekologiczne nie są nam obce. Chociażby tsunami, które w marcu 2014 roku, wdarło się w Japonii 10 kilometrów w głąb lądu. Emmy Laybourne na podstawie takich właśnie tragicznych w skutkach wydarzeń postanowiła oprzeć swój cykl. W jej książce zaszło to jednak znacznie dalej – aż do wycieku niebezpiecznej, biologiczno-chemicznej substancji, która wcześniej była szczelnie zamknięta w wojskowej bazie.

Dzieci chroniące się w supermarkecie w Monumencie postanowiły się rozdzielić. Te z grupą krwi 0, które pod wpływem chemikaliów stawały się agresywne, zostały. Reszta wsiadła do naprawionego, szkolnego autobusu by wyruszyć w długą podróż do punktu ewakuacyjnego. Droga jest niezwykle niebezpieczna – nie tylko ze względu na skażenie, ale przede wszystkim z powodu ludzi. Supermarket jednak również nie będzie wiecznie idealnym schronieniem.

Tym razem fabuła przedstawiona została z punktu widzenia Deana i Alexa – jeden z braci został, drugi pojechał. Obydwaj prowadzą notatki i to ich treść poznaje czytelnik. Historie chłopców, okraszone ich własnymi przemyśleniami i odczuciami są iście makabryczne. Więzy, które tworzą się pomiędzy dziećmi stają sie coraz silniejsze. Pierwsza miłość, przyjaźń, szczere oddanie i uwielbienie od najmłodszych dzieci. Wszystko przedstawione zostało niezwykle realistycznie.

To co działo sie w sklepie zostało moim zdaniem nadmiernie przyspieszone. Opis drogi był znacznie ciekawszy i bardziej przejmujący. Bohaterowie nie są idealni, niejednokrotnie podejmują bardzo głupie decyzje, zachowują się desperacko, robią dziwne rzeczy. To jest właśnie między innymi moim zdaniem w tej historii genialne. Emmy Laybourne nie opisuje bandy wyidealizowanych robotów. Pisze o dzieciach – z krwi i kości. Natomiast one mają prawo na swój własny sposób radzić sobie z trudnymi sytuacjami.

Drugi tom kończy się mocnym akcentem. To by było na tyle. Zżera mnie wiec ciekawość o czym napisany został trzeci? Co jeszcze można dopowiedzieć? Jak długo będą jeszcze widoczne skutki katastrofy i jak to wpłynie na bohaterów? Zarówno „Odcięci od świata" jak i „Niebo w ogniu" to mocne, napisane jednak prostym i przejrzystym językiem, niezwykle wciągające powieści katastroficzne. Niekiedy pojawiały się pełne humoru fragmenty, był to jednak zawsze czarny, najczęściej nieco makabryczny humor. Czy trzecia cześć będzie tak samo dobrze napisana?

Również wydanie nie pozostawia wiele do życzenia. Świetna edycja tekstu, dobre tłumaczenie. Książka jest starannie oprawiona, ma skrzydełka, informacje o pozostałych tomach. Każda część zawiera w środku rozwijaną mapkę – rzecz bardzo pomocna gdy czytelnik ma wyobrazić sobie trasę podróży. Podział na rozdziały i fragmenty również był bardzo dobrym pomysłem. Odcina od siebie wydarzenia, tym samym jeszcze bardziej wzmacniając ich wydźwięk.

Nie mogę powiedzieć, że jestem zakochana w serii „Monument 14″. To po prostu nie tego typu historia. Wywiera spore wrażenie, silnie oddziałuje na wyobraźnię, ale jest wręcz makabryczna. Pochłania się ją, ale nie da się jej lubić – tak jak ciężko powiedzieć o lubieniu horrorów. Książkę przeczytałam bardzo szybko i w dalszym ciągu pozostaję pod jej wpływem. Szczerze ją wszystkim polecam! Jest naprawdę świetna!

Dział: Książki