kwiecień 20, 2024

wtorek, 03 kwiecień 2018 08:27

Wampir z KC Wyróżniony

By 
Oceń ten artykuł
(0 głosów)

Andrzej Pilipiuk powraca do świata wampirów próbujących się odnaleźć w socjalistycznej Polsce. I to żadna metafora dla burżuazyjnych krwiopijców, a najzwyklejsi w świecie nieumarli, którzy koegzystują z ubecją jak Tom z Jerrym w popularnej kreskówce (lub, by pozostać w konwencji, jak Wilk z Zającem). Z pewnością wszyscy miłośnicy specyficznego sytuacyjnego humoru Pilipiuka już zacierają ręce. A ja wracam do twórczości tego autora po dłuższej przerwie i liczę na dobrą lekturę.

Okładka jak to u książek Pilipiuka – sympatyczna, wesoła, od razu wiadomo, czego się spodziewać. O ile od strony graficznej jest po prostu dobrze, o tyle opis na tyle okładki mnie po prostu zachwyca. To taka perełka wśród nudnych blurbów zdradzających połowę fabuły. Dobra robota, marketingu Fabryki Słów!

Każdy, kto czytał wcześniejsze „Wampiry” albo cykl o Jakubie Wędrowyczu, wie, czego się spodziewać – „Wampir z KC” to również zbiór opowiadań, które można czytać oddzielnie, ale które razem tworzą większą historię. Tym razem motyw przewodni to schyłek socjalizmu i bolesne dla niektórych przejście w kapitalizm. Zaczyna się od wysłania wampirów Marka i Igora na odpoczynek – przymusowy, bo w końcu w socjalizmie każdemu pracownikowi takowy przysługuje, a już zwłaszcza przodownikom pracy, i co to obchodzi zarząd, że przodownicy pracy zupełnie nie potrzebują, ponieważ są wampirami. Marek i Igor nudzić się nie potrafią i na dzień dobry popadają w kłopoty... A to dopiero początek serii mniej lub bardziej niefortunnych sytuacji, w które angażuje się dwójka sympatycznych wampirów oraz ich wychowanka Gosia. Ubecy to nie najgroźniejsi przeciwnicy nieumarłych – z nimi wampiry się już znają i dogadują. Problemy zaczynają się, gdy w ramach zacieśniania więzi między narodami, choćby wrogimi, do Warszawy przyjeżdżają profesjonalni łowcy wąpierzy z Fundacji Van Helsinga. Na dodatek nikt już nie buduje komunizmu. Komunizm jest niemodny. Trzeba się przestawić na kapitalizm. Ale co to dla nieumarłych, którzy przeżyli już upadek caratu. O wiele większym problemem wydaje się co najmniej niechętny stosunek żywej części rodziny Gosi do idei wampiryzmu.

Andrzej Pilipiuk to pisarz dość niezwykły. Bardzo produktywny rzemieślnik, w którego twórczości nie ma może iskry rzucającego na kolana talentu, ale jest za to sporo celnych obserwacji i szorstkiego niczym papier ścierny humoru, który jednak zostaje w głowie. Nadmiar tych aluzyjek do rzeczywistości, nieco powtarzalnych gagów i komizmu opierającego się na parodiowaniu prlowskiej nowomowy może znużyć. Na szczęście jedna książka to akurat dosyć, żeby humor się nie znudził i nie zużył. W dodatku w „Wampirze z KC” pojawiają się inni bohaterowie z Pilipiukowersum – znany i lubiany Wędrowycz wraz ze świtą.

Pilipiuk bawiący się motywami i grający z kulturą to coś, co mamy w każdej książce autora. Ale Pilipiuk bawiący się wampiryzmem i przeciwstawiający dominującemu popkulturowemu wizerunkowi wampira nie zdążył się jeszcze mi przejeść. To bardzo odświeżająca lektura po tych wszystkich romansach paranormalnych... W kategorii lekkich czytadeł, które połykam w stanie podgorączkowym – pierwsza klasa. A ta wiosno-zima, którą mamy za oknem, sprzyja chorobom i poszukiwaniom lekkiej, wesołej lektury. Zatem nie zastanawiajcie się, tylko razem z lekami na przeziębienie nabądźcie i nowego „Wampira”.

Czytany 2115 razy